| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nauczyciel
Chorąży

Chorąży




Posty: 188
Pochwał: 1
Skąd: Dolny Śląsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

legendy dolnośląskie-kolejny etap

Dziś miejscowości na trasie Strzelin-Ziębice i związane z nimi historie.

K R Ó L E S T W O S U D E T Ó W

Kiedy od strony Henrykowa, Ząbkowic Śląskich i Kotliny Henrykowskiej spojrzymy na północ ujrzymy panującą nad okolicą górę. Jest to Gromnik, z którymi związanych jest kilka legend oraz historycznych przekazów. Byłoby ogromnym niedopatrzeniem nie wspomnienie o nich.
Gromnik czyli Góra Kruka – wraz ze Ślężą – stanowią granicę państwa Praducha, czyli Sudetów.
Kiedyś, dawno temu udał się on na Śnieżkę i w osadzie u stóp tej świętej góry spotkał on kobietę swojego życia i jej córkę – Radunię. Obie niewiasty swą smukłą kibicią przyciągały wzrok każdego mężczyzny. Ale szczególnie atrakcyjna była Ślęża. Ubrana w prostą, lnianą suknię, ozdobioną niewielkim sznurem paciorków wyglądała wyjątkowo atrakcyjnie. Kształtną główkę otaczały jasne i złociste loki. Szyję miała długą, podobną do łabędziej. Błękitne oczy pochłaniały otaczający świat z kobiecą ciekawością. Nic więc dziwnego, że Władca Sudetów zakochał się w niej. Zaprosił Ślężę do swego pałacu na szczycie Śnieżki, gdzie po kilku miesiącach przyszedł na świat ich syn – kolejny władca Sudetów – Liczyrzepa.
Kiedy Praduch poczuł się zmęczony doglądaniem swego królestwa, wybrał się wraz z Liczyrzepą na jego ostatni przegląd. I wtedy właśnie obydwaj zahaczyli o graniczną górę Praduchowego władztwa – Gromnik. Z tego powodu nasza Krucza Góra ma swoje tajemnice i niespodzianki. Bowiem wszędzie tam, gdzie władca Sudetów zostawił swój ślad, mamy do czynienia ze skarbami, które czekają na swego odkrywcę.
W roku 1427 Gromnik wraz z przyległościami dostaje się w ręce braci Hansa i Opitza von Czirn. Był to stary ród rycerski, wywodzący się z pogranicza Wielkopolski i Śląska. W połowie XV wieku otrzymali oni zgodę na zbudowanie na szczycie Gromnika zamku. Powstał on na miejscu starego grodziska. Równocześnie owi bracia z upoważnienia księżnej Elżbiety, wdowy po księciu brzeskim Ludwiku II, otrzymali prawo opieki nad ziemią strzelińską i sąsiednimi. Jednak nie cieszyli się wspomniani tu rycerze najlepszą sławą. Należeli bowiem do rycerzy – rabusiów i rozbójników. Napadali na dążące szlakiem kupieckim karawany oraz łupili siedziby biskupów. Denerwowało to ogromnie wrocławski patrycjat, który podjął uchwałę o zorganizowaniu wyprawy przeciw braciom Czirnom. Wrocławskie wojska, dowodzone przez księcia ziębickiego Wilhelma otoczyły zamek na Gromniku, ale wypuściły z niego załogę która przyrzekła zmianę trybu życia. Nie na długo jednak. Kiedy bowiem wojsko zburzyło zabudowania na Gromniku załoga dotarła do Otmuchowa, gdzie złupiła biskupi zamek. I właściwie od okresu kiedy Gromnikiem rządzili bracia von Czirn wiążą się z tym miejscem rozmaite legendy.
Według jednej z nich Jan Czirn, którego duma i potęga budziły grozę miejscowej ludności oraz sąsiadów, zaprzedał duszę diabłu. Podpisany przez Czirna cyrograf gwarantował mu ogromne bogactwa i bezkarność. Kiedy nasz rycerz spotykał się czasem z czartem, z nudów grywali razem w kręgle na terenie znajdujących się w pobliżu kamieniołomów. Nadeszła jednak chwila, gdy wysłannik piekieł zgłosił się do von Czirna po swoją własność czyli duszę rycerza.
Aby zyskać na czasie rycerz zaproponował diabłu rozegranie ostatniej partii kręgli. Stawką w tej grze była realizacja umowy z czartem: jeśli wygra rycerz – diabeł poniecha go, jeśli natomiast wygra diabeł – rycerz zostanie zabrany do piekła.
Tory kręgielni biegły w kierunku Samborowiczek. Zapadła noc rozświetlona tylko srebrzystym blaskiem zawieszonego na niebie księżyca. Na końcu wąwozu stały rzędem kamienne kręgle w ilości dziewięciu. Pierwszy rzucał diabeł. Podniósł kamienny kawał skały i rzucił w dół obalając osiem kręgli. Cieszył się szatan odniesionym sukcesem i chichotał po diabelsku na myśl o nowej duszy w piekle.
Teraz kolej na ciebie - powiedział do rycerza.
Ten, uniesiony gniewem wyrwał z narożnika zamkowej bramy ogromny głaz i cisnął nim z całej siły, przewracając dziewięć kręgli. Rozległo się wściekłe wycie diabła, który uciekł pod osłoną nocy. A nasz rycerz udał się do kościoła i podziękował Bogu za ocalenie.
Inna legenda, związana z Górą Kruka powinna być natomiast natchnieniem dla wszystkich odkrywców.
Otóż bardzo dawno temu na północnym zboczu naszej góry znajdowała się wieś Goświce. Bogata to była wioska, zaludniona przez pracowitych chłopów. W podzięce za szczęśliwe i dostatnie życie ufundowali oni wspaniały dzwon do miejscowego kościoła. Aby wyrazić Bogu swą wdzięczność dzwon postanowili odlać ze złota. Jednak w czasie zawieruchy wojennej, które często przetaczały się przez te ziemie, mieszkańcy musieli szybko opuścić swą wioskę aby uratować siebie a także część dobytku. Aby jednak dzwon nie dostał się w ręce nieprzyjaciół, zdjęli go z kościelnej wieży i ukryli w sąsiadującej z kościołem studni. Wioska, którą opuścili została zdobyta przez wrogów i spalona.
Po wojnie część mieszkańców wioski powróciła do niej. Jednak postanowili nie wieszać z powrotem dzwonu na kościelnej wieży lecz przetopić go a uzyskanym złotem podzielić. Wrzucili do studni długie, grube liny i zahaczyli je do uchwytu dzwonu. Ciągnęli razem i zdołali wydobyć na powierzchnię jego górę. Kiedy złota czasza wystawała nad powierzchnię studni, dzwon jakby zwiększył swój ciężar, opadł z powrotem w głębię wody i pociągnął za sobą tych, którzy chcieli podnieść zdradziecką rękę na ofiarowany wcześniej kościelny dar. Inni mieszkańcy, nie pomni tego, czego byli świadkami ponawiali próby odzyskania dzwonu.
Jednak każda próba kończyła się podobnie – śmiercią podejmujących tę próbę.
A dzwon do dnia dzisiejszego spoczywa u stóp Gromnika i czeka na swego odkrywcę. Musi to być człowiek ogromnej wiary, czysty na duszy i w swym postępowaniu. Nie może także przejąć wydobytego dzwonu na swoją własność.
Czytelnicy tej legendy powinni jak najszybciej ruszyć więc na poszukiwania pamiętając, że w każdej legendzie jest zawsze ziarnko prawdy.

K R Z Y W I N A

Dążąc w kierunku Henrykowa, nad lewym brzegiem rzeki Krynki leży wieś Krzywina wymieniona już w dokumentach w 1335 roku. W tej wiosce znajduje się samotna ściana kościoła jako symbol burzliwej przeszłości. A podobno było to tak.
Rycerze Czirnowie, wspomniani już w tych opowiadaniach, jako pokutę za swe niecne czyny wyrządzone biednej miejscowej ludności postanowili wznieść nową świątynię w tej wsi. Stary kościół postanowili wyburzyć, a materiał uzyskany z rozbiórki wykorzystać do budowy nowego.
Prace ruszyły szybko naprzód ale ostatniej, szczytowej ściany w żaden sposób nie można było rozebrać. Ilekroć ją wyburzano, przewożąc uzyskane kamienie i cegły w nowe miejsce, tyle razy jakaś niewidzialna siła przenosiła je nocą na powrót składała. Zatrwożeni ludzie przerwali więc rozbiórkę uważając, że to co duchy w nocy przeniosły, ręką człowieka nie może być ponownie zbudowane.
I tak ta samotna ściana stoi do dzisiaj w Krzywinie.

S I E D M I O S Ł A W I C E

Wędrując po ząbkowicko – ziębickiej ziemi natkniemy się na maleńką wioskę o nazwie Siedmiosławice. Znana ona jest już od XVI wieku. Oprócz kościoła znajduje się tutaj renesansowy zamek, który do dzisiaj zachował swój zabytkowy charakter, szczególnie od strony dziedzińca. Proste, otynkowane fasady posiadają piękne obramowania okienne. Na osi elewacji podwórzowej wznosi się prostopadłościenna wieża o sześciu kondygnacjach. W niej znajduje się późnorenesansowy portal o otworach wejściowych i bogatej dekoracji rzeźbiarskiej, z dwoma kartuszami herbowymi i datą 1609. U góry, na fasadzie zwraca uwagę słoneczny zegar. Bogata wyobraźnia miejscowej ludności przekazuje do dzisiaj legendę o siedmiosławickim zamku. Brzmi ona następująco.
W dawnych czasach istniało podziemne przejście z zamku w Siedmiosławicach do zamku na Gromniku. W tym przejściu połączonymi lochami, w sklepionej komnacie rycerze – rabusie wyprawiali sobie wystawne uczty. Objadając się pieczonymi dzikami i sarnami i popijając mocnym winem dzielili między siebie zdobyte łupy.
Pewnej nocy grali w czasie uczty w kręgle, zamiast kul używając czaszek, a zamiast kręgli szkieletów i kości swoich ofiar. Gra toczyła się wśród przekleństw, bezecności i głośnych bluźnierstw.
Z wybiciem północy na zamkowym zegarze z głośnym hukiem runęło sklepienie podziemnych lochów, które zapadły się głęboko. Pogrzebani zostali w nich rozbójnicy wraz z ich zrabowanymi skarbami. I tak te bogactwa tkwią w ziemi czekając na swego odkrywcę.

W I T O S T O W I C E


Kolejną miejscowością którą musimy zwiedzić na naszej pięknej śląskiej ziemi są Witostowice, jedna z najstarszych osad na Śląsku. Prawdopodobnie był tu gród obronny, jeden z piętnastu należących do Ślężan ( o czym można wnioskować na podstawie zapisu tzw. Geografa Bawarskiego z około 840 roku).
Znajduje się tutaj zamek nawodny – atrakcja krajoznawcza wysokiej rangi, jeden z najciekawszych obiektów tego typu na Śląsku. Jego lokalizacja w trudno dostępnym, bagnistym terenie, nad stawem i ciekiem wodnym pozwala wnioskować, że w tym miejscu od niepamiętnych czasów istniała jakaś kryjówka, przekształcona następnie w budowlę obronną. Pierwszym jej, historycznie udokumentowanym posiadaczem był Jan, syn Żerucha, wymieniony w latach 1250 – 1266. W latach 1463 – 1497 zamek był w posiadaniu rodziny Stoszów ( być może spokrewnionej w jakiś sposób ze słynnym rzeźbiarzem Witem Stoszem?). W czasie wojny 30 – letniej zamek służył miejscowej ludności jako miejsce chronienia przed rabunkiem i grabieżą.
Dzieje kolejnych faz budowy zamku na przestrzeni XI – XVII wieku są dziś trudne do ustalenia i wzmagają dokładnych studiów i badań naukowych. Część wiedzy na ten temat jednak posiadamy. Centralna i najstarsza część zamku składa się z kompleksu kilku połączonych ze sobą budynków, tworzących dość regularny czworobok otwarty od strony zachodniej, z dziedzińcem pośrodku. Jest ona otoczona podwójnym pierścieniem fos, co stanowi wielką osobliwość na terenie Śląska, powstałą na wzór francuskich i niderlandzkich zamków nawodnych.
Kolejnym etapem rozbudowy w końcu XVI lub na początku XVII wieku było powiększenie systemu obronnego przez otoczenie terenu wokół zamku kamiennym murem.
Dojście do zamku prowadzi poprzez dwa murowane mosty, przerzucone nad fosami. Przed wejściem na nie, po obu bokach, znajdują się kamienne figury św. Floriana i św. Jana Nepomucena z herbami Henrykowa i Zirc na cokołach. Zostały one ustawione w 1739 roku, z chwilą nabycia zamku przez cystersów.
W odległości około 750 metrów od ostatnich zabudowań wsi, na spłaszczonym, zalesionym wzniesieniu znajduje się grodzisko, określone w literaturze fachowej jako Witostowice I. Istniała tu osada ludności kultury łużyckiej, Miejsce to było również zamieszkane w okresie wczesnego średniowiecza, aż do XII wieku.
W odległości około 200 metrów od wspomnianego grodziska znajduje się tzw. grodzisko – Witostowice II. Powstało ono przypuszczalnie na przestrzeni X do XI wieku i było identyfikowane z dawnym gródkiem obronnym książęcego kmiecia. Jednak badania archeologiczne przeprowadzone w latach siedemdziesiątych XX wieku nie do końca potwierdzają tę wersję.
Każdy z czytelników może jednak zabawić się w archeologa i spróbować rozwiązać tę zagadkę.
SZCZĘŚLIWA MATKA


W czasie naszych peregrynacji po śląskiej ziemi byłoby błędem nie zdobyć 326 metrowego wzgórza o nazwie Borowa. W lesie porastającym to wzgórze, w okresie wojny trzydziestoletniej, miejscowa ludność szukała schronienia przed niszczącymi wszystko wojskami.
W okresie spokoju pomiędzy walkami pewna uboga kobiecina udała się do lasu na tym wzgórzu po chrust na opał. Zabrała ze sobą maleńkie dziecko, którego nie miała z kim zostawić.
Wędrując po ciemnym borze ujrzała nagle dziwny blask. Udała się w jego kierunku i nagle...znalazła się w komorze pełnej złota. Ostrożnie posadziła na znajdującym się tutaj stole swoje dziecko i napełniła kieszenie swojego fartucha kosztownościami. Przy tym zajęciu była tak zaaferowana, że zabrała kosztowności, wyszła z komory i zapomniała o zabraniu dziecka. Gdy zauważyła jego brak, było już za późno – drzwi komnaty zatrzasnęły się. Zrozpaczona kobieta odrzuciła złoto i załamana wróciła do domu.
Za radą księdza z Siedmiosławic, któremu się pożaliła, w następnym roku udała się ponownie w to samo miejsce. Przybywszy na miejsce przed kobietą otworzyły się drzwi komory. Kobieta weszła do środka i – oprócz skarbów – zobaczyła swoje dziecko, słodko śpiące na stole. Zabrała swój skarb czyli swoje maleństwo i uniosła je szczęśliwie do domu.
A drzwi komory zamknęły się z hukiem i nikt nigdy już na nią nie trafił. Może czytelnik tych słów będzie miał szczęście i odnajdzie tajemne wrota?
D I A B E L S K I M Ł Y N

W poszukiwaniu legend i tajemniczych przekazów na naszej drodze nie może zabraknąć przysiółka o nazwie Romanów, wymienionego już w dokumentach z 1312 roku.
2 kilometry na południowy – zachód od tej miejscowości zbiegają się dwa wąwozy i płynie tamtędy potok Podgródki. Znajduje się tam stary młyn wodny.
Dawno, dawno temu wśród okolicznej ludności krążyły opowiadania o tym, że w młynie tym dzieją się dziwne rzeczy. Między innymi po nocach w tym młynie diabeł miele ziarno na mąką. Któreś nocy, słysząc hurkot obracających się kół młyńskich, do młyna po cichu podszedł rycerz z niedalekiego zamku. Gwałtownie wtargnął do młyna, podbiegł do zapracowanego diabła i z całej siły chwycił wysłannika piekieł za gardło. Diabeł jednak jak piskorz wyrwał się z rycerskiego uchwytu i z zemsty zabił towarzyszącego rycerzowi sługę, cisnąwszy nim o ziemię.
I dlatego miejscowa ludność nazwała ten młyn „Diabelskim”, choć na mapach i w przewodnikach nosi on nazwę „Pogańskiego Młyna”.

Pią 15 Mar, 2013 21:13

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.