| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Widzę, że Pan Leuthen wyraźnie zatęsknił za mną i zapomniał już o mojej obietnicy, że zaczepiony opodpiem mu w każdym miejscu i czasie.
A więc odpowiadam:
Jęśli ja jestem zdaniem Pana Leuthena krakowskim bajkopisarzem, to Pan jesteś wrocławskim impotentem, gdyż nie stać Cię na nic więcej niż na zamieszczanie w kolejnych miejscach internetu tego samego bełkotu pseudorecenzji, nieświeżego jak zużyte gacie.
Pan Centek, który napisał o wiele bardziej merytoryczną, choć nie wolna od wad recenzję mojej książki przekonał się, że uszczypliwa recenzja jest bronią obosieczną, bo może spowodować równie uszczypliwą ripostę i nieco spasował. Jest bowiem dość inteligentny i wie też, że prawdziwej nauki nie robi się głównie przez recenzje ( jak robią to tzw. "naukawcy" na uczelnianych etatach), ale przez własne dokonania.
Niestety, impotent naukowy nie jest zdolny do własnej twórczości, a superimpotent nie potrafi nawet stworzyć odpowiedzi na ripostę własnej recenzji i nie stać go na nic więcej niż papużenie na forach internetowych.
Co do obrazy tatusia - rzecz jest wyraźnie wyrwana z kontekstu. Wystarczy wrócić na właściwe miejsce na tym forum , aby zobaczyć, że moja złośliwa uwaga o jego nietrzeźwym stanie jest tylko odpowiedzią na przypisywanie owemu tatusiowi przez Leuthena wypowiedzi na temat przypisów, której nie mógł udzielić żaden prawcownik naukowy w stanie trzeźwym.

J.B.

Ps. "Praca naukawa ma się tak do naukowej, jak kwas siarkawy do siarkowego" - cytat z prof. Aleksandra Krawczuka

Pon 02 Sie, 2010 17:33

Powrót do góry
jms-bytom
Moderator
Major

Major





Posty: 2149
Pochwał: 4
Skąd: Bytom
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Dopiero teraz zdazylem znalezc chwile na przeczytanie calosci i jestem zszokowany ..
Warsie nie poznaje Cie...

Pon 02 Sie, 2010 20:52

Powrót do góry
Leuthen
Kapitan

Kapitan




Posty: 839
Pochwał: 6
Skąd: Wrocław
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Bator (czyli "galicjanin") - zamiast obsesyjnie kontrolować co i gdzie o Tobie i Twej "radosnej twórczości" piszę, pochwal się, czemu w II wydaniu "Wojny galicyjskiej" zniknął ze wstępu cały duży akapit o Łemkach, który przytoczyłem na forum "Sercu bliski Beskid Niski" - i tylko dlatego ocalał. Czyżbyś sam go usunął z forum A-W? Pewnie dotarł do Ciebie sygnał od jednego z dwu związków łemkowskich w Polsce? Zdradzę Ci tajemnicę - to ja ich zawiadomiłem o twoich nacjonalistycznych antyłemkowskich wypocinach. Dla Ciebie specjalnie podaję adres wątku: http://beskid-niski.pl/forum/viewtopic.php?f=16&t=2786
"Węgierski nacjonalista" to Ty. Jesteś wart swego ojca, wypisującego bzdury pod pozorem naukowych rozważań o Maksymie Sandowyczu na międzynarodowej konferencji. Tak się on zna na Sandowyczu, jak Ty na I wojnie w Galicji Exclamation

Idź więc tam, gdzie pasujesz najlepiej - czyli do diabła Laughing

Pon 02 Sie, 2010 22:55

Powrót do góry
visszatérés
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 123
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Czy pan leuthan nie ma nic do roboty tylko na wszelkiej maści forach wyśmiewać innych autorów?

Cytat:
Jesteś wart swego ojca, wypisującego bzdury pod pozorem naukowych rozważań o Maksymie Sandowyczu na międzynarodowej konferencji. Tak się on zna na Sandowyczu, jak Ty na I wojnie w Galicji Exclamation


Oczywiście ten tekst jest w porządku w stosunku Taty Pana Juliusza?

Czemu w panu jest tyle nienawiści?

Pon 02 Sie, 2010 23:26

Powrót do góry
Grendel
Pułkownik

Pułkownik





Posty: 4610
Pochwał: 13
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Panowie,
Z dużą przykrością czytam te posty.Można się nie lubić, można się nie znosić, ba! - można się nienawidzić, ale do diabła! - trzeba to robić Z KLASĄ!
To, co żeście napisali to stek inwektyw na poziomie niewiele wyższym od rozmów pod budką z piwem!Moderować tego ani myślę, by było to przestrogą dla innych, którzy nie są w stanie zapanować nad emocjami.
Jednak ostrzegam - dalsze posty w tym stylu i temacie skończą się ostrzeżeniami AŻ DO WYDALENIA Z FORUM!
Forum iOH nie służy do prania brudów i wszelkie polemiki poniżej poziomu definiowanego przez elementarne zasady kultury wypowiedzi będą traktowane odpowiednio!
Mocno zdegustowany
Grendel

_________________

Koło przyjaciół Muzeum Broni Pancernej CSWL
im. płk dypl. Mieczysława Rawicz-Mysłowskiego

Wto 03 Sie, 2010 1:44

Powrót do góry
Leuthen
Kapitan

Kapitan




Posty: 839
Pochwał: 6
Skąd: Wrocław
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

visszatérés napisał:
Czy pan leuthan nie ma nic do roboty tylko na wszelkiej maści forach wyśmiewać innych autorów?

A czy kol. visszatérés mógłby chociaż poprawnie zapisać mój pseudonim? Brzmi on Leuthen, nie leuthan Exclamation Mój czas wolny jest moją sprawą (jak to ładnie ujął kiedyś J.B. na tymże forum Wink ), podobnie jak to co piszę na forum.

visszatérés napisał:
Oczywiście ten tekst jest w porządku w stosunku Taty Pana Juliusza?

Na pewno lepiej oddaje on rzeczywistość niż stwierdzenie Batora o rzekomym pijaństwie mego ojca i sugerowanie, że żaden naukowiec na trzeźwo by nie powiedział tego, co mój tato z humorem powiedział o przypisach. Równie dobrze ja bym mógł napisać o ojcu "specjalisty z Krakowa", że na trzeźwo żaden naukowiec nie napisałby takiego tekstu, jaki stworzył Bator-senior wygłaszając wprzód referat w Pardubicach (tekst dostępny w sieci - warto przeczytać ku wielkim i twórczym przemyśleniom) - tylko, że nie jestem taki chamski jak autor "Wojny galicyjskiej"!


visszatérés napisał:
Czemu w panu jest tyle nienawiści?

Nienawiść? Wiesz, kolego, co to jest? Jest to coś, co spływa z co piątej karty "Wojny galicyjskiej". Pogarda i nienawiść do osób i nacji (grup etnicznych), których Juliusz Bator nie lubi, których historii nie zna lub zna, ale przedstawia wybiórczo (każdy kraj ma coś "za paznokciami"!). Może byś jego z łaski swej zapytał, czemu tak robi? Odpowiem za niego: bo jest miłośnikiem "Wielkich Węgier", traktat pokojowy w Trianon uważa za rozbój (ciekawe, co na ten temat sądzą np. Słowacy?) i czuje się obywatelem Austro-Węgier czyli państwa nieistniejącego już niemal 100 lat Exclamation



A wywalenia z tegoż forum absolutnie się nie boję i straszenie mnie takimi konsekwencjami nie ma sensu. Ja nic nie stracę nie udzielając się tu. Tracę tylko niekiedy czas na takiego Juliusza Batora, z którym w normalny sposób rozmawiać się nie da - bo jak rozmawiać z "entomologiem, który chciałby być owadem" Question Laughing

Wto 03 Sie, 2010 6:46

Powrót do góry
wars98
Kapitan marynarki

Kapitan marynarki




Posty: 1022
Skąd: Z Marsa
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

jms-bytom napisał:
Dopiero teraz zdazylem znalezc chwile na przeczytanie calosci i jestem zszokowany ..
Warsie nie poznaje Cie...

Czemu? Rolling Eyes

Wto 03 Sie, 2010 9:34

Powrót do góry
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Do Leuthena:

Znowu się pienisz, Panie Leuthenie, choć nikt nie kazał Ci ponownie zaczynać wojny ze mną idiotycznymi inwektywami. Gdybyś mnie nie ruszał - nie otrzymałbyś ode mnie przykrości jako zapłaty.

Co do wstępu i Łemków - jesteś w grubym błędzie:
Twoja zasługa w rozpowszechnieniu pełnej przedmowy do II wydania WG jest żadna, gdyż to ja opublikowałem ją w całości na Forum Austro-Węgry i stamtąd ją właśnie wziąłeś. A więc nie dzięki Tobie, lecz dzięki mnie szerokie grono czytelników mogło poznać pełną wersję, której się wcale nie wstydzę, ani z niej nie wycofuję.

W wydaniu książki i o wszystkich czynionych w niej skrótach decyduje nie autor, lecz wydawnictwo kierując się różnymi względami i motywami (zwykle finansowymi), o których nie zawsze informuje autora. Autor może się na takie zabiegi tylko zgodzić, ponieważ alternatywy dla niego nie ma - może conajwyżęj wycofać się z umowy i szukać innego wydawcy, co oznacza praktycznie rezygnację z wydania i zmarnowanie własnej pracy.

Od tego jest jednak internet, aby móc podać do publicznej wiadomości to co zostało przez wydawcę opuszczone.
Podobnie zresztą postąpiłem z erratą, którą również zamieściłem w internecie - nie czekając na dodruk wydawcy.

Tyle w kwestii wstępu do II wydania WG.

Co do naszych dalszych "zmagań" - ich kres należy wyłącznie od Ciebie, Panie Leuthen. Ty rozpetałeś cała sprawę i tylko Ty możesz ją zakończyć. Ja jedynie odpowiadam zgodnie z zapowiedzią na każdy atak, każdą inwektywę i każdy idiotyczny komentarz w stosunku do mnie. Dlatego pozostaniesz tak, długo w internecie "wrocławskim impotentem" dopóki nie przeprosisz mnie za "krakowskiego bajkopisarza".

J.B.

Wto 03 Sie, 2010 10:01

Powrót do góry
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Wszystko co napisałeś o moim stosunku do Dyktatu w Trianon jest szczerą prawdą i nie zamierzam się z tego powodu ani tłumaczyć ani kajać. To co sądzą o moim zdaniu Słowacy, Rumuni i Serbowie mam w nosie i wcale się tym nie przejmuję - podobnie jak Polacy kwestionując rzeczywistość zaborów nie przejmowali się tym co sadzą o tym Rosjanie, Prusacy i Austriacy.
Nie nawołuję też do żadnej nienawiści w stosunku do innych narodów (robią to natomiast do dziś oficjalne czynniki i masmedia Słowacji, Rumunii i Serbii w stosunku do Węgrów)- po prostu potępiam kradzież cudzych ziem i polityczne kłamstwo historyczne. Poprawne stosunki z zaborcami mogą zostać przywrócone dopiero wtedy, gdy przestaną być zaborcami, a staną się normalnymi sąsiadami. Co do Łemków nie mam ich za co przepraszać. Sami , wbrew rzeczywistości etnicznej, geograficznej, politycznej i historycznej, wybrali drogę utożsamiania się z Rosjanami i ponieśli tego konsekwencje narażając się na odwet ze strony AW, represje II RP i nienawiść narodu ukraińskiego. Łemkowie jako tacy, ani mnie ziębią, ani grzeją - niechże się jednak nie stawiają w roili ofiar w sprawach do których sami dobrowolnie się przywiedli przez polityczna fantazję.

I znów Panie Leuthen, bezpodstawnie zdaje Ci się, że mnie w czymś demaskujesz i odkrywasz moja "nieszczerość" i "zakłamanie" tam gdzie nic takiego nie wytępuje. Swoje poglądy głoszę jawnie i nie czuję się związany ani traktatami, w których nie jestem stroną, ani opiniami polityków, ani polityczna poprawnością stworzoną przez media jako formę nowej autocenzury.

J.B.

Wto 03 Sie, 2010 10:29

Powrót do góry
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Powiadasz, też, Panie Leuthen, że wycofałem pelny wstę do 2 wydania z forum AW. Otóz zapewnioam Cię, że nie wycofałem i nie wuiem jak to sie mogło stać, że ktos to wycofał. Być może nie podobała sie licznym na owynm foprum szwejkofilom i oni ją cichcrem usunęli (jeśli to rzeczywiście prawda, to mogło sie to odbyć tylko w ten sposób i bez mojego udziuału.

Ja swoich poglądów się nie wstydzę. Określenie "węgierski nacjonalista" jest dla mnie raczej komplementem niż obelgą. Gdyby ktoś mnie nazwał np. węgierskim komunistą, węgierskim socjalistą, lub węgierskim liberałem, to bym się poczuł obrażony. Ale w określeniu "nacjonalista", tak jak to rozumie np. wybitny politolog prof. Grott nie widzę niczego pejoratywnego.

Ażebyś nie musiał odsyłać nikogo do "ocalonego" przez Ciebie fragmentu mojego wstępu - przytaczam tu całość przedmowy do II Wydania:

"Pisząc swoją „Wojnę galicyjską” zamierzałem zwrócić honor tym, którzy wówczas walczyli i rozbudzić w potomkach uczestników i świadków wydarzeń sprzed ponad dziewięćdziesięciu lat iskrę ciekawości o losach ich przodków. Dziś po dwóch latach od chwili złożenia pierwszego wydania do druku ze zdumieniem stwierdzam, iż wzbudziłem nie tyle iskrę ciekawości, co płomień zażartej polemiki pomiędzy moimi sympatykami i adwersarzami, a zainteresowanie tą skromną książeczką i zaprezentowanym w niej tematem przeszło moje wyobrażenia.
Decyzja drugiego wydania podjęta przez wydawnictwo była dla mnie tym bardziej zaskakująca, iż przebywając prawie rok w Budapeszcie – ze względów technicznych nie zabierałem głosu w forach internetowych, a o rozmiarach zainteresowania dowiedziałem się już po powrocie do domu. Po pobieżnym przejrzeniu rozmaitych wątków i głosów z dyskusji internetowych zrozumiałem, iż wiadomość o drugim poprawionym wydaniu zdążyła już zatoczyć szerokie kręgi i że podejmując się zadania uzupełnienia i poprawy swojej pracy staje przed trudnym, a nawet prawie niemożliwym do wykonania, zadaniem. Aby bowiem zaspokoić oczekiwania czytelników, w pełni zadowolić miłośników tematu i ustosunkować się do słów krytyki moich przeciwników musiałbym napisać cala książkę od nowa. Na to oczywiście nie starczyłoby mi czasu, gdyż pomijając już sam proces pisania musiałbym zacytować mnóstwo nowych źródeł, do których dotarłem w międzyczasie, uwzględnić setki nowych opracowań i zmienić kwalifikacje mojej pracy z publicystyki popularno-naukowej na szczegółową monografię. To zaś mogłoby wprawdzie zadowolić bardziej obznajomionych z tematem czytelników, ale z drugiej strony - odstręczyć szerokie grono czytelników poszukujących podstawowych wiadomości o temacie.
Muszę też zaznaczyć, że pisząc to skromne opracowanie nie pragnąłem, aby mój zamiar twórczy utonął w morzu faktów, czyli szczegółowej i monotonnej kronice dokonań wszystkich pułków, brygad, czy dywizji.
Historyk przedstawiający wizję przeszłości staje zawsze przed trudnym wyborem, bo prezentując jakiekolwiek wydarzenia pokazuje je swemu odbiorcy jakby przez lunetę – stosując rozmaity stopień przybliżenia. Jeśli jest ono za duże, to obserwowane pole ulegnie zbytniemu zawężeniu i zaistnieje niebezpieczeństwo wyizolowania wydarzenia z otaczającego je otoczenia, czyli tzw. kontekstu. Jeśli zaś jest za małe – wówczas pole widzenia będzie szerokie, a przyczyny i skutki staną się bardziej widocznie, ale ucierpią szczegóły. Jeśli zastosuje się przybliżenie średnie – wówczas jak to zwykle bywa - może się okazać, iż połączyło się raczej wady oby przytoczonych tu skal niż ich zalety. Można oczywiście stosować przeskoki, od dużego do małego zbliżenia i na odwrót, ale wówczas historyk nie uchroni się od krytyki, że zbytnio wyeksponował jedne wydarzenia, a pominął inne. Np. mieszkaniec Krosna, czy Sanoka może mieć pretensje, dlaczego wspomniałem o Bochni, Myślenicach, czy Wieliczce, a pominąłem jego miejscowość, chociaż również przeszła przez nią wojna i wydarzenia były jego zdaniem równie ciekawe. Co więcej, obiektywnie rzecz biorąc, będzie miał rację, bo aby w pełni oddać chwałę i grozę tamtych dni trzeba by rzeczywiście napisać o wszystkich miejscowościach, które dosięgną płomień wojny, o wszystkich ofiarach, krzywdzie matek, żon, narzeczonych, dzieci wszystkich poległych i okaleczonych, oraz o wszystkich wzlotach, upadkach i nieszczęściach, jakie przyniosła Galicji I wojna światowa. Uznając racje tej pretensji chciałem uświadomić potencjalnego odbiorcę mojego tekstu, że utrzymanie tak dużego przybliżenia wspomnianej „lunety dziejowej” nie było możliwe w tak niedużym opracowaniu i na swoje usprawiedliwienie przytaczam rozszerzoną bibliografie mojej książeczki. Bibliografia ta jest tylko skromnym wyborem ogromnej ilości opracowań i monografii dotyczącej tematu. Żadna z nich nie wyczerpała całości. Jeżeli wiec nawet suma zamieszczonych tam pozycji nie daje obrazu całości, to jakże ten obraz mogłaby dać tylko jedna książka napisana ręką tylko jednego autora.
Z głębokim niedosytem własnego ograniczenia twórczego muszę poinformować grono miłośników Austro-Węgier i militariów I Wojny Światowej, że drugie wydanie pomimo wszelkich poprawek, sprostowań i uściśleń pozostanie nadal tym samym, co pierwsze i nie będzie nadal niczym innym niż ogólną syntezą nakreśloną przez pryzmat wybranych epizodów ówczesnej epopei wojennej: dwóch bitew sierpniowych, utraty Lwowa, odwrotu wrześniowego, ofensywy Wisła – San ( ze szczególnym uwzględnieniem bitwy pod Dęblinem i walk w rejonie Przemyśla), bitwy pod Krakowem i Limanową, wybranych epizodów karpackich walk zimowych, austro-węgierskiego wkładu w bitwę pod Gorlicami i odzyskaniem Lwowa. Przy czym opis żadnego z wymienionych wydarzeń nie jest szczegółową monografią, a czytelnik pragnący poznać więcej szczegółów i opinii na ich temat powinien uzupełnić swoją wiedzę o nich w fachowych wydawnictwach, lub w wartościowych portalach internetowych. Wskazówki, co do pozyskania takich informacji podaję w przypisach i w bibliografii i jeśli któryś z bardziej zaangażowanych odbiorców „Wojny galicyjskiej” zechce z nich skorzystać będzie to dla niego niewątpliwa korzyścią, a mnie sprawi satysfakcję, że niniejsza skromna praca zainicjowała lub wzmogła jego zainteresowanie tematem.
„Wojna galicyjska” nie może i nie powinna być też traktowana jako dokładna relacja o życiu codziennym mieszkańców tego rejonu w czasie wojny, ani jako źródło wiedzy o ich trudnościach w zaspokojeniu podstawowych potrzeb, o zniszczeniach wojennych, wybrykach rosyjskiego okupanta, ani o środkach represyjnych zastosowanych przez powracające władze austro-węgierskie wobec tych, których słusznie, czy niesłusznie podejrzewano o współprace z wrogiem, lub też szerzenie defetystycznej propagandy. Wszystko to jest zaledwie zarysowane jako tło głównego problemu, jakim są działania przygotowawcze, operacyjne i bojowe armii austro-węgierskiej, której żołnierze są głównymi bohaterami niniejszej książki. Z tego też powodu w porównaniu z jej opisem – szczegółowość opisu jej rosyjskiego przeciwnika i niemieckiego sojusznika jest o wiele mniejsza i ogranicza się do podania niezbędnych informacji bazujących głownie nie na źródłach, ale na ogólnie dostępnych opracowaniach.
Dotyczy to zwłaszcza wojsk niemieckich, których pomoc i rzekomo decydująca rola w najważniejszych epizodach była i jest ogromnie przeceniana. Nie ukrywam, że pragnąłem ją sprowadzić do właściwych rozmiarów i poświecić jej proporcjonalnie tyle miejsca na ile zasługuje. Jeśli ktoś jest innego zdania i wbrew faktom chce nadal ulegać złudzeniom szerzonym przez niemiecka propagandę sprzed dziewięćdziesięciu lat, to moje opracowanie z pewnością nie przypadnie mu do gustu i powinien swoją ciekawość zaspokajać gdzie indziej.
To samo mogę powiedzieć licznym rzeszom miłośnikom dawnej monarchii Romanowów, zwłaszcza tym wywodzącym się z byłego Królestwa Kongresowego, którzy do dziś dnia podniecają się „sukcesami” armii carskiej w kampanii galicyjskiej nie zwracając uwagi na to, ze nie wykonała ona żadnego ze stawianych przed sobą celów strategicznych i ostatecznie poniosła klęskę, która przyniosła zgubę starej Rosji.
Rusofile i panslawiści czytając drugie wydanie „Wojny galicyjskiej” nadal nie mogą liczyć na to, że natrafią w niej na peany na cześć rzekomego geniuszu strategicznego wielkiego księcia Mikołaja i jego sztabu, ani taktycznych umiejętności rosyjskich wykonawców poszczególnych operacji, którzy za nielicznymi wyjątkami (Brusiłow, Ruzski) wykazywali się na ogół przyziemną przeciętnością, lub oczywistą indolencją. Natomiast starałem się zawsze podkreślić walory bojowe szarych, rosyjskich żołnierzy, którzy niejednokrotnie dawali dowody najwyższego poświęcenia dla sprawy.
Wspomniany przeze mnie typ czytelnika nie może się też po mnie spodziewać, że będę szczególnie podkreślał i eksponował niepowodzenia i niedociągnięcia armii cesarza Franciszka Józefa utrwalające tzw. „legendę szwejkowską”. Walka z silniejszym przeciwnikiem jest zawsze trudna, odwrót każdej armii (obojętnie rosyjskiej, czy austro-węgierskiej) pociąga za sobą pewne rozprzężenie, zamęt i dezercję, a ta z kolei nieuniknione, choć często nieuzasadnione, represje. I nie ma żadnego powodu, aby przypisywać je tylko jednej stronie. Nie oznacza to, ze fakty te w swoim opracowaniu pomijam, lecz ich w stosunku do żadnej ze stron nie eksponuję i poświęcam im tyle miejsca na ile zasługują.
Przeglądając różne wypowiedzi na forum internetowym zauważyłem, że szczególnie jadowicie zaatakowano mnie za to, ze nie rozwodziłem się nad austro-węgierskimi represjami względem Łemków zamieszkujących Beskid Niski, oraz polskich chłopów żyjących w pasie przygranicznym przylegającym do Wisły.
Co do pierwszych – rzecz wymaga pewnego wyjaśnienia. Należy jasno powiedzieć, ze ta grupa etniczna stanowiąca najdalej na zachód wysuniętą falę rusko języcznych górali karpackich nie stanowiła bynajmniej w Beskidzie Niskim pierwotnego podłoża autochtonicznego, ani też zamieszkiwany przez nią teren nie wchodził nigdy w przeszłości w skład jakiegokolwiek księstwa ruskiego. W rzeczywistości Łemkowie wywodzą się ze zrutynizowanych Wołochów i poza religią ( pochodzącym z prawosławia unityzmem) nie łączyło ich z Rosjanami żadne pokrewieństwo. Nigdy też nie doznawali oni ucisku narodowego, ani za czasów Rzeczypospolitej, ani kiedy południowa Małopolska przeszła pod panowanie austriackie. Żadna rosyjska „rewindykacja” nie miała tu najmniejszych podstaw etnicznych, ani historycznych. Mimo to już na ładnych kilka lat przed wybuchem wojny ważna strategicznie Łemkowszczyzna stała się obiektem szczególnego nasilenia propagandy moskalofilskiej szerzonej przez nielicznych greko katolickich popów, którzy przeszli na prawosławie i współpracowali niewątpliwie z rosyjskim wywiadem wojskowym, lub cywilnymi władzami państwa wrogiego Austro-Węgrom. Ośrodkiem tej propagandy była Ławra Poczajowska – wielki rosyjski ośrodek prawosławnego kultu położony w pobliżu granicy austro-węgierskiej. Tu właśnie kształcono „nawróconych” greckokatolickich popów wpajając im nie tylko prawosławne dogmaty, ale i panslawistyczne poglądy i pozytywny stosunek do cara rosyjskiego nazywanego ojcem i obrońcą Słowian. Nowo nawróceni wychodzili z tego ośrodka z głębokim przekonaniem, ze wszyscy Słowianie są tylko odpryskami wielkiego narodu rosyjskiego, a misja carów zlecona im przez samego Boga jest zjednoczenie wszystkich ludów mówiących językami słowiańskimi i wyrwanie ich z „niewoli” niemieckiej i tureckiej. Kapłani ci wracali następnie w swe rodzinne strony i przekazywali takie poglądy swoim parafianom robiąc w ten sposób oczywistą dywersję w bardzo ważnym strategicznie punkcie monarchii. Nie ulega, bowiem najmniejszej wątpliwości, ze Beskid Niski zamieszkały przez Łemków był najniższym, a więc i najłatwiejszym do sforsowania pasmem górskim oddzielającym Galicję od Węgier i że w tym miejscu można by najłatwiej otworzyć sobie drogę na Budapeszt i zadać śmiertelny cios państwu Franciszka Józefa. Władze austro-wegierskie szybko dostrzegły tę niebezpieczną działalność łemkowskiego kleru i aresztowały najaktywniejszych rusofilów wytaczając im na wiosnę 1914 roku głośny proces. W trakcie rozprawy oskarżeni (przekonani o słabości Austro-Węgier i pełni pogardy dla jej liberalnego ustroju) zachowywali się bezczelnie podobnie zresztą jak ich adwokaci opłaceni rosyjskimi rublami. W końcu stosując rozmaite kruczki prawne i korzystając z zasady, że wszelkie wątpliwości są interpretowane na korzyść oskarżonego udało im się uzyskać dla prowodyrów wyrok uniewinniający. Tymczasem zaszły jednak nowe okoliczności. Zamach w Sarajewie zaostrzył stosunki monarchii naddunajskiej z Rosją, a wobec nieuchronnego wybuchu wojny zwolnienie z więzienia rusofilów stało się niemożliwe i przedłużono im areszt. Wierząc w rychłą klęskę Austro-Węgier zachowywali się oni nader buńczucznie. W dniu 6 września 1914 roku jeden z najbardziej aktywnych prorosyjskich popów – Maksym Sandowycz wyraził więzieniu głęboką radość z powodu świeżego zdobycia Lwowa przez Rosjan wznosząc przy tym okrzyki na cześć cara Mikołaja. Ale tym razem przeciągnął strunę, gdyż w nowej rzeczywistości wojennej taki akt był oczywistym dowodem nielojalności obywatelskiej i zdrady państwa i jako taki bezdyskusyjnie podlegał bezdyskusyjnie karze śmierci. Wobec absolutnej jawności wybryku i oczywistości winy zatrzymanego nie uznano za stosowne wytoczyć mu tym razem żadnego procesu, ale natychmiast ukarano go śmiercią i rozstrzelano ku przestrodze podobnym agitatorom. Prasa rosyjska natychmiast podniosła larum z powodu rzekomego prześladowania religijnego prawosławnych w Galicji i potraktowała straconego jak męczennika. Jakkolwiek prawdą jest, że w przytoczonej tu sprawie Maksyma Sandowycza władze austro-węgierskie dopuściły się poważnego uchybienia, bo stracono go bez procesu sądowego, to jednak byłby on jedynie formalnością, gdyż jego szkodliwa (z punktu widzenia monarchii) działalność nie ulegała najmniejszej wątpliwości i niewątpliwie dopuścił się on nielojalności równoznacznej ze zdradą, agitując jawnie na rzecz obcego państwa, z którym toczono wojnę i które stanowiło śmiertelne zagrożenie dla Austro-Węgier. Czynne wystąpienie przeciw władzy państwowej w czasie wojny pociąga za sobą zawsze karę śmierci i nie ma w tym nic wyjątkowego, ani dziwnego i dzieje się tak na całym świecie od niepamiętnych czasów. Każde państwo ma prawo do obrony i ma prawo wymagać lojalności od swych obywateli i poddanych, jeśli nie sprowokowało ich uprzednio prześladowaniami do buntu. Łemkowie nie byli bynajmniej w Austro-Węgrzech dyskryminowani i mieli wszelkie warunki do rozwoju narodowego jak każdy inny naród Przedlitawii. Całkowicie dobrowolnie wybrali opcję prorosyjską zdając sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji jakie ten wybór pociąga. Jeśli więc dotknęły ich w czasie wojny represje ze strony Austro-Węgier to sami sobie byli winni. Za fantazje polityczne trzeba płacić. Oczywiście te same uwagi odnoszą się też do innych austro-węgierskich poddanych w Galicji, którzy ulegli propagandzie panslawistycznej i w jakikolwiek sposób biernie, lub czynnie wspierali armię rosyjską. Argument, że Austro - Węgry były w Galicji zaborcą jest zupełnie nietrafiony, bo Rosjanie byli także zaborcami Polski i to o wiele bardziej uciążliwymi i niebezpiecznymi dla bytu narodowego zarówno Polaków jak i Ukraińców.
Poruszone zagadnienie wiąże się z szeroko propagowanym zjawiskiem dezercji i represji wobec własnej ludności Austro-Węgier. Dezercje i sabotaże zdarzały się, zdarzają i zdarzać będą w każdej armii i w każdej wojnie. Ludzie często nie podzielają przekonań swoich rządów, brak im odwagi, lub po prostu są niezdolni psychicznie do walki i zabijania ( pamiętajmy że wojna polega zawsze na zabijaniu ludzi!). Dla każdego państwa toczącego wojnę są to zjawiska groźne, bo osłabiają jego zdolność obronną i przyczyniają się do zwiększenia ryzyka utraty życia i zdrowia lojalnych żołnierzy. Każde państwo reaguje na te zjawiska represjami, których celem jest nie tylko karanie winnych, ale i odstraszenie tych, którzy mają na to ochotę. Takie postępowanie jest zjawiskiem powszechnym, zgodnym z ówczesnymi normami prawnymi i akceptowanym na całym świecie. Austro-Węgry nie postępowały inaczej. Represje zawsze wiążą się z bólem i cierpieniem i ich ofiarom można rzecz jasna współczuć, ale nie jest moralnie w porządku, ze ten problem podnosili ci, którzy sami stosowali identyczne, lub jeszcze surowsze metody ( Anglicy, Francuzi, Włosi, Rosjanie, Amerykanie, czy Serbowie). Jeśli egzekucje dezerterów, szpiegów, lub irredentystów wydawały się im niemoralne, to z pewnością mogli to okazać przeciwstawiając się własnym władzom wojskowym i bronić ofiar na własnym podwórku (np. Anglicy mogli demonstrować przeciw egzekucjom bojowników o wolność Irlandii, a Francuzi przeciw dziesiątkowaniu nie dość gorliwych żołnierzy własnych i rozstrzeliwaniu rzekomych szpiegów na podstawie zwykłych poszlak i pomówień). Jeśli tego nie robili, to znaczy, że stosowali prostą zasadę Kalego i nie maja prawa wypowiadać się na temat moralności i zbrodni. Przy okazji trzeba jeszcze odpowiedzieć na pytanie dlaczego wojskowe represje austro-węgierskie były odczuwane przez mieszkańców monarchii jako dotkliwe i drastyczne. Otóż pozostawały one w sprzeczności z liberalizmem Austro-Węgier w czasie pokoju. Poddani monarchii przyzwyczajeni do swobody politycznej i osobistej nie byli przygotowani psychicznie na ograniczenia swobód i na surowe kary i odczuwali je o wiele boleśniej niż mieszkańcy carskiego imperium dla których ucisk i przemoc władz były zjawiskiem normalnym i odwiecznym. W ten paradoksalny sposób przedwojenny parlamentaryzm i swobody obywatelskie, które słusznie były dumą Austro-Węgier obróciły się przeciw nim.
Takie jest moje zdanie w tych kwestiach i jeśli miłośnikom carskiej Rosji, panslawizmu, czy fanom Dobrego Wojaka Szwejka to nie odpowiada, to mogę im tylko doradzić jakąś inną, mniej stresująca ich lekturę. Nie będą mieli żadnych kłopotów z wyborem i dostępnością, bo przez prawie dziewięćdziesiąt lat opluwania Austro-Węgier nagromadziło się ich sporo.
Wielu uczestników forum Austro-Węgry zarzucało mi też „ck patriotyzm” , nadmierną lojalność w stosunku do monarchii naddunajskiej i nie uwzględnianie polskiego punktu widzenia ( wg nich państwo Franciszka Józefa było dla Polaków takim samym zaborcą jak dwaj pozostali, a celem wszystkich ich działań była od początku pełna niepodległość).
Tzw. „ck patriotyzm” i „nadmierna lojalność” wynikają przede wszystkim z mojego pochodzenia. Jako Węgier z natury widzę wiele spraw inaczej niż Polacy (wśród których żyję i do których żywię najszczerszą sympatię), a przede wszystkim nie mogę traktować Austro-Węgier jako czegoś obcego, a ich żołnierzy jak żołnierzy cudzych. Mój stosunek do nich jest taki sam jak stosunek polskich historyków do armii II Rzeczypospolitej w 1920 i 1939 roku, zaś Franciszek Józef jest dla mnie mniej więcej tym, czym dla nich prezydent Mościcki. Mogę, więc węgierskiego monarchę i jego armię krytykować i wytykać im błędy, ale zawsze pozostaną dla mnie – moim królem i moją armią. Oczywiście byli i są nadal na Węgrzech tacy, którzy maja inny pogląd na sprawę i identyfikują się ze stronnictwem niesławnej pamięci Károlyego, lecz po katastrofie w Trianon – nie ma Węgra, który by zachwycał się szczerze upadkiem monarchii i dla większości jasne jest że rację mieli: Deak, Tisza , Andrassy i Teleki, którzy bronili Austro-Węgier, a nie Károlyi i Kun, którzy je podkopywali i wykopali grób niewoli dla Węgrów z Siedmiogrodu, Górnych Węgier, Banatu i Baczki. Z racji pochodzenia nie poczuwam się też do żadnej „wspólnoty słowiańskiej”, ani nie odczuwam jakieś szczególnej, braterskiej więzi z przedstawicielami tych nacji i odczuwam raczej sympatie do poszczególnych narodów słowiańskich (Bośniaków, Bułgarów, Chorwatów, Słoweńców, i Ukraińców), niż do jakiejś ideowej wspólnoty ponadetnicznej, czy też do Rosjan, lub pozostających pod ich ideowym i politycznym nacji (zwłaszcza Czechów i Serbów). Nie ukrywam też, że bliżsi są memu sercu Albańczycy, czy Turcy, niż Serbowie, lub Rumuni.
Oczywiście są to sympatie i antypatie polityczne i odnoszą się do poszczególnych wspólnot, a nie konkretnych osób. Osobiście znam wielu Rosjan, którzy są wspaniałymi ludźmi i pozostaje z nimi w przyjaźni szanując ich przekonania (oni zaś wzajemnie szanują moje) i takich Węgrów, czy Polaków ,których wolałbym w życiu nie spotkać.
Co do sprawy polskiej to pisałem o niej szeroko w przedmowie do pierwszego wydania i nie chcę się powtarzać. Wspomnę tylko, że nazywanie monarchii austro-węgierskiej takim samym zaborcą jak dwaj pozostali jest z gruntu fałszywe, gdyż jej postępowanie w stosunku do Polaków nie było do nich w niczym podobne. Galicja posiadała pełną autonomię kulturalną i polityczną, polska kultura rozwijała się tu bez najmniejszych przeszkód, a Polacy stanowili wielką siłę polityczną w Przedlitawii i ich wpływy polityczne były niewiele mniejsze od niemieckich. Jeśli ktoś nie widzi różnicy miedzy tymi zjawiskami, a bezwzględnym uciskiem narodowym w pozostałych zaborach, to nie zasługuje na miano historyka i jego pojmowanie dziejów nie pozostaje nawet na poziomie szkoły podstawowej.
Natomiast, jeśli chodzi o sprawę niepodległościową to obecnie Polacy patrzą na nią przez pryzmat wydarzeń 1917 i 1918 roku, kiedy to ich drogi i Austro-Węgier ostatecznie się rozeszły (bynajmniej nie wyłącznie z winy monarchii naddunajskiej). Jednak w 1914 roku, (czyli w tym czasie, kiedy toczy się akcja „Wojny Galicyjskiej”) ogromna ich większość wiązała nadzieje z rozszerzeniem państwa Franciszka Józefa o ziemie polskie (tzw., rozwiązanie austro-polskie) i działała właśnie w takim kierunku. A nawet ci (nieliczni), którzy marzyli o całkowicie odrębnej i niezależnej Polsce zdawali sobie sprawę, że pierwszym warunkiem do jej zaistnienia jest klęska Rosji. Bez Limanowej i Gorlic nie byłoby w żadnym wypadku niepodległej Polski, ponieważ żadne państwo należące do Ententy jej nie zakładało i nie chciało, ale wszystkie ( a zwłaszcza Francja) pragnęło widzieć po zwycięskiej wojnie – wielką i niepodzielną Rosję sięgającą od Odry po Kamczatkę. Autor nie dziwi się jednak obecnej nieświadomości tego faktu, bo przedwojenna Polska będąca sojuszniczką Francji usiłowała tę podstawową prawdę zatrzeć i zbagatelizować, a powojenna Polska Ludowa znajdującą się w radzieckiej ( a właściwe rosyjskiej) strefie wpływów nauczyła zniewolonych Polaków patrzeć na świat oczyma „wielkiego słowiańskiego brata”.
Zarzucono mi także zastosowanie terminu „Wojna Galicyjska”, gdyż opisywane tu operacje są przecież częścią I Wojny Światowej i, że z punktu widzenia historii wojskowości można by raczej te zmagania określić jako, „kampanię”, „operację”, lub „bitwę”. Rzecz jednak w tym, że opisywane przez mnie wydarzenia są czymś znacznie szerszym od kampanii i operacji, nie mówiąc już o, bitwie, którą oznacza na ogół krótkotrwale starcie na ograniczonym i dość szczupłym terytorium! Operacja zaś to z góry zaplanowane działanie militarne podjęte w określonym celu, które odnosi skutek, lub go nie osiąga i wtedy jest nieudana. Dlatego też klasycznymi operacjami były: np. austro-węgierska ofensywa wyprzedzająca z sierpnia 1914 roku, rosyjska akcja we wschodniej Galicji 14 w sierpniu i wrześniu 1914 roku, austro-węgiersko – niermiecka ofensywa Wisła – San w październiku 1914 roku, czy rosyjski „Walec parowy” w listopadzie 1914 roku...Kampania zaś to działania zbrojne ograniczone czasowo do jednej, lub najwyżej dwóch pór roku (letnia, jesienna, zimowa, wiosenna). Opisywane przez mnie zmagania składają się niewątpliwie z kilku klasycznych kampanii, wielu operacji i co najmniej kilkunastu bitew. Są, więc czymś niewątpliwie szerszym niż wszystkie te pojęcia. Po dłuższym namyśle uznałem, że najtrafniej mieści się ona w terminie „wojna”, która oznacza starcie zbrojne pomiędzy państwami, którego celem jest zniszczenie jednego z przeciwników, lub pozyskanie, albo obronienie określonego terytorium. Logiczną przeszkodą jest oczywiście to, że działania 1914 i 1915 roku w Galicji są częścią większej całości tj. I Wojny Światowej. Jednakże Wojna Światowa jest super wojną w której bierze udział wielka ilość uczestników, a toczy się o uzyskanie efektów politycznych w skali globalnej. Zwykła wojna, albo wojna lokalna ma się tak do wojny światowej, jak morze do oceanu. Ocean składa się z mórz, a każde z nich ma swoja specyfikę, choć wszystkie są jego częścią i stale trwa miedzy nimi wymiana wód. Dlatego, nie bez wahania zdecydowałem się na termin „wojna”. Znacznie łatwiej obronić drugą część składową tytułu, czyli: „galicyjska”. Po pierwsze dla tego, że Galicja była głównym teatrem wojennym opisywanych zmagań, a po drugie i ważniejsze toczyły się one przede wszystkim o panowanie nad nią. Nawet, jeśli uznamy, ze Rosjanie mieli szersze polany polityczne i militarne (np. Bałkany), to jednak przyłączenie Galicji było dla nich podstawowym i głównym celem wojny i w żądnym wypadku nie wyobrażali sobie zawarcia pokoju bez przyznania im tej zdobyczy.
A teraz kilka spraw technicznych. Jeśli nie naruszyłem układu książki i nie zmieniłem oceny opisywanych wydarzeń, to, na czym konkretnie polegają owe poprawienie i uzupełnienie „Wojny Galicyjskiej” w drugim wydaniu?
Otóż – po pierwsze poprawiłem dostrzeżone własne błędy (np. ilość cmentarzy wojennych na terenie Galicji) i większość skutków działalności chochlika drukarskiego (np. dziwaczny fort Sędzina w Krakowie), wyprostowałem wiele nieścisłości i drobniejszych potknięć, w czym bardzo mi pomogła lektura uwag pochodzących z forum internetowego Austro-Węgry, za co serdecznie dziękuję tym jego uczestnikom, którzy przyczynili się do wyprostowania i udoskonalenia mojej pracy. Ponieważ czytelnicy odczuwali pewien niedosyt, w każdym rozdziale dodałem nieco szczegółów (np. o starciu pod Satanowem i o pierwszej bitwie lwowskiej, 4 w pierwszym tygodniu wojny i o udziale Flotylli Wiślanej w pierwszym miesiącu walk, okoliczności zdobycia przez Rosjan Bochni i jej trzytygodniowej okupacji w rozdziale o powstrzymaniu „walca parowego”, więcej epizodów walki o Jabłoniec i trochę ciekawostek w Aneksie opisującym organizacje i uzbrojenie armii austro-węgierskiej). Niektóre poszerzenia wtłoczyłem w zasadniczy tekst ( tam, gdzie było to możliwe i nie rozrywało opisu, czy toku myśli), zaś większość ropzmieściłem w przypisach. Pracę poszerzyłem o kilka nowych biogramów (np., arcyksiążę Karol, arcyksiążę Fryderyk, generałowie: Artz, Roth, Kusmanek i dwa rosyjskie: wielki Książe Mikołaj Mikołajewicz, oraz Radko Dimitriew). Dodałem też (dla bardziej zaawansowanych czytelników) zestawienia obrazujące działania poszczególnych armii, korpusów i dywizji, ich składy, wyliczenie pułków ( zarówno wspólnych liniowych, jak i obrony terytorialnej) i spis dowódców większych jednostek (armie, korpusy, brygady, dywizje, pułki, niektóre bataliony), itp. Pracę zaopatrzono w długo oczekiwany i postulowany indeks, a bibliografię uzupelniopno o publikacje, które pozwolą cierpliwemu czytelnikowi lepiej poznać dzieje walk w Galicji i polityczne tło epoki. Rozumiejąc, że niewielu Polaków włada językiem węgierskim pozwoliłem sobie podać nie tylko oryginalne tytuły pozycji, ale tez i tłumaczenia ich tytułów w kwadratowych nawiasach. W ten sposób czytelnik będzie miał wyobrażenie, czego te pozycje dotyczą. Dzięki uprzejmości jednego z czołowych dyskutantów forum Austro-Węgry – Pana Arta, pracę wyposażono też nowe, ciekawsze ilustracje.
Na koniec chciałem wyrazić najserdeczniejsze podziękowania wszystkim rozmówcom prywatnym i dyskutantom z forum Austro-Wegry, którzy przyczynili się do udoskonalenia „Wojny Galicyjskiej”.
I jeszcze jedno. Pomimo szczerej chęci poprawy, z pewnością nie udało mi się wytępić wszelkich drobnych błędów, gdyż chochlik czuwa i jest złośliwy. Odpowiedzialność za nie biorę jednak na siebie i z góry proszę czytelników o wyrozumiałość.

Autor"

Wto 03 Sie, 2010 12:22

Powrót do góry
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Przepraszam za literówki w pierwszych dwóch zdaniach. Z niewyjaśnionych przyczyn program sprawdzający ich nie wyprostował.

J.B.

Wto 03 Sie, 2010 12:27

Powrót do góry
Leuthen
Kapitan

Kapitan




Posty: 839
Pochwał: 6
Skąd: Wrocław
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Bator - Twoimi "przykrościami" przejmuję się tak jak deszczem, który pada w tej chwili we Wrocławiu. To, że pada, nie jest zależne ode mnie. Tylko z deszczu jest jakiś pożytek po upałach, a z Twojej czczej pisaniny żadnego pożytku nie ma. Możesz takimi tekstami usypiać swojego dzieciaka - dobra kołysanka. Wpajaj mu od najmłodszych lat nienawiść do innych nacji, skoro taka Twoja wola. Potrafisz wytłumaczyć każdą ciemną kartę historii swego kraju, tylko że mnie nie przekonasz. Ja też "co nieco" znam historię. Dobrze mówił mi Duszan, Słowak poznany w Bieszczadach przy ognisku: "Wiesz, czego najbardziej zazdroszczę Polakom? Że nie graniczą z Węgrami!". Madziaryzowaliście ich 100 lat, albo i więcej, a potem - gdy Słowacja uzyskała niepodległość, musiała pójść w sojusz z Hitlerem, żeby znowu nie gościć Was w Bratysławie (wolą tą nazwę od "Preszburga"). Nie mam nic do Węgrów (znam wielu i są sympatyczni), natomiast do Ciebie i owszem. Będę pisał co i gdzie mi się podoba, a skoro masz na moim punkcie obsesję (bo masz), to jest to Twój problem. Pisz co chcesz - mam to tam, gdzie Ty masz Słowaków i kilka innych narodów.
Jeśli wydaje Ci się, że jesteś fajny, bo napisałeś jedną książkę, to masz rację - wydaje Ci się. Ja mam na koncie kilka artykułów o walkach w Galicji podczas PWS - i są zdaniem wielu osób dużo bardziej wartościowe niż "Wojna galicyjska". A niedługo, jak wszystko pójdzie z planem, będę mówił na konferencji pierwszowojennej o walkach XIV CK-Korpusu gen. Rotha pod Tarnowem (2-6 V 1915), o którego działaniach wiesz tyle, co ja o gramatyce języka węgierskiego. A więc - zapraszam na konferencję. Przyjedziesz - zdasz pytania, pokrzyczysz sobie i będzie git. Chyba, że znowu do Galicji Zachodniej jest Tobie z Krakowa dalej, niż mnie z Wrocławia. A więc - see you!

Wto 03 Sie, 2010 12:35

Powrót do góry
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Możesz pisać co ci się podoba, ale musisz się liczyć z tym, że i inni piszą o tobie co im się podoba. W Krakowie w tej chwili świeci piękne słońce, wiec nie mam wody aby Cię olać.
W twoja znajomość historii najnowszej raczej wątpię, skoro sam piszesz, że" gdy Słowacja uzyskała niepodległość musiała pójść w sojusz z Hitlerem, aby znowu nie gościć was w Bratysławie ( wole tę nazwę od Preszburga". " Co słowo to błąd, Leuthenie:

1) Słowacja nie uzyskała samoistnie niepodległości w 1939 roku, ale dostała ją w prezencie od Hitlera w zamian za obiecany przez Słowaków sojusz przeciw Polsce ( a więc nie najpierw uzyskała niepodległość, a potem sprzymierzyła się z Hitlerem - tylko całkiem na odwrót). Jak zwykle mylisz kolejność wydarzeń.
2) Pozsony. czyli jak ją nazywasz "Bratysława" leży do dziś na terenach etnicznie węgierskich będących geograficznie częścią Wielkiej Niziny Węgierskiej. Od tysiąca lat nie było wokół niej żadnych Słowian, ani Słowakow, zaś nazwa Bratysława została stworzona sztucznie w 1918 roku (pierwotnie miala brzmieć Wilsonowo). Otaczająca ją obecna słowacka populacja jest wynikiem celowej kolonizacji dokonanej przez Republikę Czechosłowacką w latach 1918-1939 i kontynuowaną po II WŚ. Co do wypowiedzi kolegi Duszana powiem tylko tyle: W 1939 roku wspólna granica polsko-węgierska bardzo się przydała Polakom, ocaliła dziesiątki tysięcy żołnierzy przed niemiecką i sowiecką niewolą i umożliwiła im dalszą walkę, a kilkaset tysięcy polskich uchodźców cywilnych od hitlerowskiej okupacji. Natomiast wspólna granica ze Słowacją zaowocowała wówczas uderzeniem hord hitlerowskich i słowackich na Małopolskę i wymusiła oddanie Ślaska i Krakowa. Taka była wówczas przyjaźń "posko-słowacka". Można też rzec że przez 900 lat istnienia granicy polsko-węgierskiej należała ona do najprzyjaźniejszejszych i najbezpieczniejszych w Europie. Natomiast niespełna rok wspólnej granicy ze Slowacją zakończył się udziałem Słowaków w agresji na Polskę u boku Hitlera.
Jako historyk powinieneś o tym wiedzieć. Jęśli tego nie wiesz, to nie jest moja wina tylko wina Twojego nieuctwa.
Osobiście żal mi studentów historii Uniwersytetu Wrocławskiego, że mają zajęcia z nieukiem (przypuszczam bowiem, że jako doktorant prowadzisz jakieś ćwiczenia). Dla tych , którym dałeś pozytywną ocenę mam złą wiadomość: Pozytywna ocena wystawiona przez durnia nic nie znaczy, a dla tych którym nie dałeś zaliczenia - dobrą : oceną durnia nie należy się przejmować.

J.B.

Wto 03 Sie, 2010 13:18

Powrót do góry
alfiasty
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 352
Skąd: Leubus ;)
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Tu zawsze wojna Mad a szkoda Mad post byl ciekawy Crying or Very sad
_________________
-------------------------------------------------------
Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach ! .Fiodor Dostojewski

Wto 03 Sie, 2010 13:48

Powrót do góry
Leuthen
Kapitan

Kapitan




Posty: 839
Pochwał: 6
Skąd: Wrocław
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Tak, Bator, tak - oczywiście. Yhmmm... Masz rację... Tak... Jasne... Oczywiście... Tak... Zgadza się!

Wiesz, tak trzeba odpowiadać, jak się rozmawia z wariatem - bo inaczej może wpaść w szał i być niebezpieczny Mr. Green

Miłej pracy nad kolejną książką (tą o "prawdziwych" przyczynach wybuchu PWS). Przy okazji serdecznie zapraszam na forum "Sercu bliski Beskid Niski", gdzie jest o Tobie i Twym wiekopomnym dziele cały wątek i akurat trwa ciekawa dyskusja. Przyłącz się i błyśnij swą niebotyczną (nie)wiedzą Laughing

Wto 03 Sie, 2010 18:22

Powrót do góry
Grendel
Pułkownik

Pułkownik





Posty: 4610
Pochwał: 13
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Panowie,
Po raz kolejny i ostatni upominam - zakończcie tę pyskówkę, a polemikę (na poziomie ludzi cywilizowanych) prowadźcie w osobnym wątku.
Uprzedzam - JAKIKOLWIEK NASTĘPNY POST w tym OT skończy się NATYCHMIASTOWYM ostrzeżeniem.Tyczy to OBU adwersarzy.
Pozdrowienia
Grendel

_________________

Koło przyjaciół Muzeum Broni Pancernej CSWL
im. płk dypl. Mieczysława Rawicz-Mysłowskiego

Wto 03 Sie, 2010 18:29

Powrót do góry
visszatérés
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 123
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Leuthen napisał:
Tak, Bator, tak - oczywiście. Yhmmm... Masz rację... Tak... Jasne... Oczywiście... Tak... Zgadza się!

Wiesz, tak trzeba odpowiadać, jak się rozmawia z wariatem - bo inaczej może wpaść w szał i być niebezpieczny Mr. Green

Miłej pracy nad kolejną książką (tą o "prawdziwych" przyczynach wybuchu PWS). Przy okazji serdecznie zapraszam na forum "Sercu bliski Beskid Niski", gdzie jest o Tobie i Twym wiekopomnym dziele cały wątek i akurat trwa ciekawa dyskusja. Przyłącz się i błyśnij swą niebotyczną (nie)wiedzą Laughing


Litości! Tylko tak to można skomentować

Wto 03 Sie, 2010 18:35

Powrót do góry
galicjanin
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 33
Pochwał: 1
Skąd: Rabka Zdrój
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Rozmowa z durniem nie ma sensu, Panie impotencie Leuthenie Kukurowski (dlaczego mam cię oszczędzać z nazwiska - skoro Ty szargasz moje bez umiaru).
Nie potrafisz ani ze zrozumieniem czytać, ani odpowiedzieć na żaden argument.
Każdy to widzi. Podczas, gdy ja odpowiedziałem bowiem na wszystkie twoje zaczepki rzeczowo -Ciebie nie stać na żaden rozumny komentarz poza błazeństwem.
Nie musisz się wysilać - wszyscy widzą jak jest: Byłeś, jesteś i będziesz durniem i nie zmeni tego nawet nominacja profesorska, którą niewątpliwie kiedyś uzyskasz. Żaden psychiatra Ci nie pomoże, bo na głupotę, ani chamstwo nie ma jak dotąd lekarstwa.

Zapamiętaj sobie też, że do dyskusji wybieram sobie takie forum internetowe jakie mi odpowiada.
"Beskid Niski", czyli lokalne forum propagandowe łemkowskiej mniejszości narodowej opanowane przez grono religijnych fanatyków prawosławia i ich wszechsłowiańskich sympatyków może sobie pisać co chce i nie widzę powodu abym się w takie zabawy włączał. Z reguły nie uczestniczę w żadnych forach mniejszości religijnych ani etnicznych, bo mnie to nie bawi i ani nie może poszerzyć moich zainteresowań, ani potrzebnych mi informacji. Ja zaś do takiego towarzystwa nie mogę wnieść niczego co mogłoby zainteresować jego uczestników pogrążonych we wzajemnej adoracji. Nie pisałem też swojej książki dla rusofilów, mniejszości łemkowskiej, ani opluwaczy monarchii AW. Jeśli dostali moją publikacje w swoje ręce - nie mogę im zabronić czytać i komentować, lecz ich opinie są dla mnie całkiem obojętne i nie mogą mnie zaskoczyć - ponieważ z natury rzeczy są to komentarze wrogie i nie spodziewałem się z tej strony nigdy niczego innego. Nigdy nie zamierzałem takich kręgów przekonywać do swych racji, ani przyciągać do grona sympatyków Austro-Węgier. Niech idą z Bogiem (lub bez Boga) swoją drogą. Nie zamierzam im przeszkadzać w medytacji i kontemplacji nad losami dobrowolnych męczenników i życzę zdrowia. Tyle o "Beskidzie Niskim - sercu bliskim".
Myślę że w ten sposób wyczerpaliśmy na razie temat.

J.B.

Wto 03 Sie, 2010 19:46

Powrót do góry
Grendel
Pułkownik

Pułkownik





Posty: 4610
Pochwał: 13
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Słowo się rzekło - wniosek o ostrzeżenie postawiony.
Raczej zasmucony
Grendel

_________________

Koło przyjaciół Muzeum Broni Pancernej CSWL
im. płk dypl. Mieczysława Rawicz-Mysłowskiego

Wto 03 Sie, 2010 19:54

Powrót do góry
visszatérés
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 123
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

I leuthan został bezkarny Rolling Eyes Brawo!

Wto 03 Sie, 2010 19:56

Powrót do góry
niezorientowany
Podporucznik

Podporucznik




Posty: 249
Skąd: Gdańsk
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Przepraszam że pytam.Czy ktoś jeszcze jest w stanie powiedzieć mi o czym właściwie jest ten wątek?
Pozdrawiam

_________________
Szła sobie ekipa eksploracyjna z Muzeum Donosu przez las, a tu odkopany Stug i dwie pantery w dodatku załadowane na samochody.

Wto 03 Sie, 2010 20:01

Powrót do góry
Grendel
Pułkownik

Pułkownik





Posty: 4610
Pochwał: 13
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

visszatérés napisał:
I leuthan został bezkarny :roll: Brawo!

Może zrozumiał, że nie mam ochoty prosić trzy razy o to samo ?
Tak, czy owak - dysputy w tym stylu NIE BĘDĄ tolerowane!
Pozdrowienia
Grendel

_________________

Koło przyjaciół Muzeum Broni Pancernej CSWL
im. płk dypl. Mieczysława Rawicz-Mysłowskiego

Wto 03 Sie, 2010 23:14

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.