| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Idź do strony 1, 2  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

AFERA "CZARNEGO BARONA"

Ze sprawą zaobserwowania we wczesnych latach 60. ubiegłego stulecia dziwnego, Nieznanego Obiektu Orbitalnego (NOO/UOO) zetknąłem się przy okazji opracowywania przekładu pracy A. I. Wojciechowskiego – „Co to było - Tajemnica Podkamiennej Tunguskiej". Ten dziwny NOO był tam opisany w kontekście katastrofy tunguskiej, której 102 rocznica upłynęła kilka dni temu. Autor rozważając różne hipotezy na temat spadku i eksplozji Tunguskiego Ciała Kosmicznego pisze o nim tak:

NOO/UOO

W połowie 1988 roku, w całym szeregu gazet centralnych i magazynach popularnonaukowych pojawiły się publikacje, w których odświeżono starą wersję naukowca i pisarza SF dr Aleksandra Kazancewa o pozaziemskim statku kosmicznym, który eksplodował w 1908 roku nad tunguską tajgą. Co głosiła ta wersja?

Wybuch TM (Tunguskiego Meteorytu) to zjawisko unikalne, - pisze on - które dotąd pozostaje niezrozumiałym we wszystkich tego słowa znaczeniach. Nie ma dzisiaj hipotezy, która kompleksowo objaśniałaby wszystkie anomalie związane z tą katastrofą. Pośród wielu ekspedycji, które niemalże każdego roku zapuszczały się w tajgę, była także i pod auspicjami samego dr Siergieja P. Korolowa, który - uwaga!!! - chciał dostać w swe ręce… kawałek statku kosmicznego z Marsa! I taki kawałek naprawdę znaleziono! - po 68 latach od wybuchu, w odległości 1.000 km od jego epicentrum, nad brzegami rzeki Waszka w Republice Komi. I to w miejscu znajdującym się na przedłużeniu trajektorii lotu TM... Dwoje robotników łowiących ryby w okolicach wioski Ertom znalazło na brzegu rzeki niezwykły kawał metalu o masie 1,5 kg. Kiedy uderzyli nim o kamień, wytrysnął z niego snop iskier. To zainteresowało ludzi, którzy wysłali go do Moskwy.

W niezwykłym stopie znajdowało się 67% ceru [Ce], 10% lantanu [La] - który oddzielono od domieszek innych lantanowców, czego nigdy nie udało się nikomu dokonać w świecie, i 8% niobu [Nb]. W znalezisku tym odkryto 0,4% czystego żelaza [Fe], bez tlenków - czyli dokładnie tak, jak w nierdzewnej kolumnie w Delhi i w ... księżycowym gruncie! Wiek metalicznego odłamka waha się pomiędzy 30.000 - 100.000 lat.

Kształt odłamka wskazywał na to, że był on częścią kulistej lub toroidalnej konstrukcji o średnicy około 1,2 m. Oryginalne były właściwości magnetyczne stopu: w różnych kierunkach odłamka zmieniały się one nawet więcej, niż 15-krotnie. Wszystko przemawiało za tym - i przyznali to sami badacze - że stop ten był s z t u c z n e g o p o c h o d z e n i a. Z drugiej zaś strony - nie otrzymano odpowiedzi na zasadnicze pytanie: Gdzie i w jakich aparatach lub silnikach są wykorzystywane takie detale i stopy? Dlatego też wysunięto propozycję: być może była to część silnika antygrawitacyjnego statku kosmicznego pozaziemskiej cywilizacji???...

Następnie Kazancew przypomina odkrycie z 1969 roku amerykańskiego astronoma dr Jamesa Bagby’ego 10-12 księżyców Ziemi z dziwnymi trajektoriami. Takie satelity mogą być łatwo dostrzeżone przy obserwacjach astronomicznych. I rzeczywiście, w latach 1947, 1952, 1956 i 1957 obserwowano nieznane obiekty kosmiczne , przy czym w 1956 i w 1957 roku widziano aż dwa obiekty. Ostatnia obserwację w 1957 roku zaliczył właśnie dr Bagby.

W swej publikacji w amerykańskim czasopiśmie „Ikarus” dr Bagby twierdzi, że pierwsze obserwacje w 1947 i 1952 roku dotyczyły jednego „rodzicielskiego” ciała kosmicznego, które rozpadło się na części w dniu 18 grudnia 1955 roku i obecnie przedstawia sobą „rodzinkę” księżyców Ziemi o średnicach od 7 do 30 m, poruszających się po 6 różnych orbitach. W marcu i kwietniu 1968 roku, dr Bagby’emu udało się sfotografować kilka tych quasi-księżyców. Ten fakt - jak uważają astronomowie - potwierdzał hipotezę o istnieniu zwiadowczych sputników, choć było na to jeszcze za wcześnie. Aliści data 18 grudnia 1955 roku - jak twierdzi Kazancew - doskonale pasuje do zaobserwowanego przez astronomów rozbłysku na orbicie. Co to było? Jakiś naturalny obiekt? - ale dlaczego nie zaobserwowano go wcześniej? A jak został on rozerwany jakimiś siłami Natury, to jakimi? Prawdopodobnie, jak zakłada uczony rosyjski dr S. Bożicz, eksplodował jakiś gwiazdolot Pozaziemian, wcześniej krążący na orbicie wokółziemskiej.

Wynika z tego zasadnicze pytanie: A dlaczegóż to przed 1955 rokiem tego dziwnego ciała nikt nie widział w teleskopie? Jednakże sam Bagby twierdzi, że takie obserwacje były, ale nie jest to w tej chwili najważniejsze. Obiekt mógł wejść w punkt wybuchu z innej - wyższej - orbity. Jeżeli to zagadkowe ciało było gwiazdolotem, to był on koloru czarnego - doskonale czarnego: jego powierzchnia wchłaniała całą energię z Kosmosu, jak to robią nasze słoneczne baterie stacji Mir i innych sztucznych obiektów obiegających Ziemię, i to właśnie dlatego nie było widać go z naszej planety! - a zatem z Ziemi można było zobaczyć szczątki gwiazdolotu, kiedy już po wybuchu pokazały swoją nie-czarną stronę...

Kazancew sądzi, że można tym wytłumaczyć wydarzenia sprzed niemal wieku:

W 1908 roku w przestrzeń Układu Słonecznego wleciał wielki statek kosmiczny, który nie powinien był się spuszczać ku powierzchni Ziemi: nad Tunguską eksplodował jego lądownik . Sam gwiazdolot pozostał na orbicie, a straciwszy łączność z lądownikiem czekał na powrót załogi, korygując automatycznie swoją orbitę, by nie spaść na Ziemię. Skończyły się jednak zapasy paliwa, i gwiazdolot bezwładnie powinien spaść na powierzchnię planety. Można przypuszczać, że w programach jego komputerów był wpisany zakaz spadku na zamieszkały świat, więc zadziałały systemy autodestrukcji i nastąpił wybuch...

Szczątki, które wciąż orbitują wokół Ziemi w przyszłości wyjaśnią wiele fenomenów związanych z tunguską katastrofą. Są one czymś realnym i można je dotknąć rękami. Dobrawszy się do nich, kosmonauci mogliby zbadać m.in. ich skład chemiczny, który być może pokryłby się ze składem „znaleziska waszkijskiego”, a także i inne rzeczy, o których możemy sobie tylko pomarzyć...

Hipoteza całkiem zgrabna i do przyjęcia, a jak odnieśli się do niej uczeni? Czy w jakiejś mierze jest ona wiarygodna?

Odpowiedzi na te pytania - jak mi się wydaje - zawarto w komentarzu pióra prof. W. Bronsztejna, opublikowanym w czasopiśmie „Ziemla i Wsieliennaja” nr 4,1989. Powiem krótko - na autorze hipotezy nie pozostawił on suchej nitki. Pisze on tak:

Wszystkie te fakty, które A. Kazancew przytacza na poparcie swych wywodów po sprawdzeniu okazały się być fikcją, zmyśleniami. Weźmy np. tą informację o znalezieniu metalowego odłamku, który według Kazancewa należał do szczątków międzyplanetarnego statku kosmicznego. Jacy uczeni i w jakich instytutach przeprowadzili analizy jakościowe tego odłamka? Gdzie opublikowali rezultaty swych badań? Okazuje się, że tylko w gazecie „Socjalisticzieskaja Industria” w numerze z dnia 27 stycznia 1985 roku , w artykule członka Komisji ds. Zjawisk Anomalnych W. Fomienko, zaś w prasie naukowej niczego nie opublikowano, i być nie mogło... Żaden z dyrektorów instytutów, którym rzekomo przekazano do zbadania fragment tego „kosmo-złomu” nie potwierdził tego faktu. Nie potwierdziło się także i to, że analizy dokonali pracownicy instytutów całkiem nieformalnie. Przekazać do analizy uczonym ten kawałek „złomu” W. Fomienko się wzbrania...

Dalej prof. Bronsztejn komentuje odkrycie Bagby’ego w następujący sposób:

... można przedłużać spory o „księżyce Bagby’ego”, ale co ma do tego TM? Sam Bagby nie wspomina o tym ani słowem! Według niego, towarzyszący im obiekt wszedł w gęste warstwy atmosfery ziemskiej i spłonął... Wśród rosyjskich uczonych i badaczy Kosmosu nie ma żadnego S. Bożicza. Być może taka postać istnieje, ale nie ma nic wspólnego z astronomią... Smutny przykład tej historii pokazuje nam, że w naszym kraju są ludzie, którzy rozdmuchują sensacyjne i niepotwierdzone wiadomości, nie mające nic wspólnego z osiągnięciami rosyjskich uczonych. Mało tego - są także u nas redaktorzy gazet, którzy publikują te sensacje bez jakiejkolwiek kontroli...

Co można do tego dodać? Tylko jedno: postawiono kropkę nad „i”, ale pytania pozostały!...

Tyle A. I. Wojciechowskij.

Czarny Książę, Czarny Baron, Czarny Rycerz?

Wojciechowskij nazywa ten obiekt Czarnym Księciem – Cziornyj Princ. W literaturze polskiej spotkałem się z określeniem Czarny Baron. Cała ta sprawa pachniała mi czymś znajomym i skojarzyłem ją sobie ze spadkiem do Basenu Portowego nr 4 jakiegoś „meteorytu”, co miało miejsce w dniu 21 stycznia 1959 roku w Gdyni. Dzięki temu właśnie wydarzeniu zacząłem uważać Gdynię za „polskie Roswell”. Ostatnio jednak założyłem, że była to radziecka próba broni ASAT, która częściowo się powiodła – Rosjanom udało się strącić z orbity amerykańskiego satelitę SCORE, wystrzelonego pod koniec 1958 roku. Rzecz była już wtedy całkiem możliwa technicznie i stanowiła preludium do współczesnych programów „Gwiezdnych Wojen”.

Co do prof. Bożicza, to istnieje i był swego czasu „szarą eminencją” radzieckich programów rakietowych i tamtejszej wersji „Wojen Gwiezdnych”.

A jednak intuicja mi podpowiada, że te sprawy mają ze sobą jakiś związek. Sprawa powróciła do mnie, kiedy na początku lipca 2010 roku otrzymałem od olsztyńskiego historyka, mgr Jerzego Lebiedziewicza odpisy dwóch notatek prasowych z gazety „Życie Olsztyna” z 1960 roku, w których podano niezmiernie ciekawe informacje na temat tajemniczego sztucznego satelity Ziemi, którego zaobserwowano w USA. a oto ich treść:

TAJEMNICZY SATELITA KRĄŻY WOKÓŁ ZIEMI

Waszyngton (PAP) - Departament obrony ogłosił komunikat in formujący, że amerykańskie stacje obserwacyjne wykryły niezidentyfikowany obiekt krążący na orbicie wpokół Ziemi.

Komunikat podaje, że tajemniczy satelita krąży po orbicie wokółziemskiej przebiegającej nad Biegunami Ziemi. Komunikat podaje, że nieznany satelita nie wysyła żadnych sygnałów radiowych oraz, że jest bardzo mały i lekki. Niezidentyfikowane ciało krążące dookoła Ziemi zostały wykryte przez stacje obserwacyjne marynarki amerykańskiej.

"Życie Olsztyna" z dn. 12.02.1960 r.

USTALONO ORBITĘ NIEZNANEGO SATELITY

Paryż (PAP) AFP podaje, że naukowcom amerykańskim udało się ustalić pierwsze elementy niezidentyfikowanego obiektu krążącego wokół Ziemi. Obliczono, że obiega on naszą planetę w ciągu 104 minut i 16 sekund. Perygeum orbity wynosi 230 km, zaś apogeum 1700 km. Nachylenie orbity względem płaszczyzny równika ziemskiego wynosi 79 stopni.

"Życie Olsztyna" z dn. 19.02.1960 r.

Po przeczytaniu tych notatek zapragnąłem dowiedzieć się czegoś więcej i poszperałem w Internecie. Jakoż okazało się, że istotnie – na stronach anglojęzycznych przewijała się informacja na temat czegoś, co w lutym 1960 roku nazwano Czarnym Rycerzem – Black Knight. I pisano o nim tak:

W lutym 1960 roku, Amerykanie wykryli nieznany obiekt poruszający się po polarnej orbicie. Jest to taka orbita, która przebiega nad oboma Biegunami naszej planety i w czasie 12 godzin satelita jest w stanie zaobserwować wszystkie punkty na Ziemi, a to było coś takiego, czego wtedy nie mogliśmy dokonać ani my, ani ZSRR. Jakby tego było jeszcze za mało, to obiekt ten był o wiele większy od tych, które wtedy można było wynieść na orbitę.

No a potem zaczęło być jeszcze dziwniej. Operatorzy HAM zaczęli przyjmować dziwne kodowane wiadomości. Pewna osoba stwierdziła, że może spróbować deszyfrować wiadomości zawarte w tych transmisjach i że korespondują one z mapami nieba. Mapa gwiezdna, która powstała wskutek dekryptażu tych wiadomości ukazywała położenie gwiazd 13.000 lat temu ze wskazaniem na gwiazdę Epsilon Booti – ε Wolarza czyli al-Izar, Mirak lub Pulcherrima.

(Izar [ε Boo] – to druga co do jasności gwiazda w gwiazdozbiorze Wolarza [wielkość gwiazdowa dla całego układu: 2,35 m]. Jest ona gwiazdą podwójną, której odległość od Słońca to ok. 210 lat świetlnych. Składnik A (Epsilon Booti A) – pomarańczowy olbrzym typu widmowego K0 II-III ma jasność obserwowaną 2,5 m, wielkość absolutna zaś wynosi -1,69 m. Epsilon Booti A jest cztery razy masywniejsza od Słońca, jej średnica mierzy ok. 45,9 mln km, jasność jej 400 razy przewyższa słoneczną, temperatura zaś powierzchni osiąga 4.500 K. Składnik B (Epsilon Booti B) – jest gwiazdą ciągu głównego (karzeł) o typie widmowym A2V, ma obserwowaną wielkość gwiazdową 4,9 m, wielkość absolutna natomiast oceniana jest na 1,08 m. Masa Epsilon Booti B dwukrotnie przewyższa masę Słońca, średnica zaś to 2,7 mln km. Gwiazda ta ma temperaturę powierzchniową sięgającą 8.700 K, jej jasność jest 27 razy większa od słonecznej. Obydwa składniki układu Izar oddalone są na niebie o 2,8" => Wikipedia)

W dniu 3 września 1960 roku, siedem miesięcy po pierwszym kontakcie radarowym z satelitą, został on sfotografowany przy pomocy specjalnej kamery fotograficznej należącej do Grumman Aircraft Corporation’s Long Island. Ludzie na ziemi mieli okazje obserwować go przez dwa tygodnie licząc od tego dnia. Obserwatorzy widzieli tego satelitę jako czerwono świecący obiekt poruszający się po orbicie ze wschodu na zachód. Zdecydowana większość satelitów w tym czasie, zgodnie z materiałami na temat Czarnego Rycerza, jakie tylko byłem w stanie znaleźć, poruszały się z zachodu na wschód. Jego prędkość była około trzykrotnie większa od normalnej. Powołano specjalny komitet w celu zbadania tego NOO, ale niczego więcej już nie podano do publicznej wiadomości.

W trzy lata później, Gordon Cooper został wystrzelony w kosmos w celu zrealizowania 22. misji orbitalnej. W czasie ostatniego obrotu wokół Ziemi zameldował on, że widzi świecący zielono kształt znajdujący się przed jego kapsułą i lecący w jej kierunku. Mówi się, że stacja śledząca lot statków kosmicznych w Muchea, Australia – gdzie Cooper zameldował o swej obserwacji – także złapała NOO radarem, jak leciał ze wschodu na zachód. Wydarzenie to zostało opublikowane przez NBC, ale reporterom zabroniono wypytywać o ten incydent Coopera po wylądowaniu. Oficjalne wyjaśnienie tego było takie, że wskutek awarii instalacji elektrycznej podniósł się w kabinie poziom dwutlenku węgla, co spowodowało halucynacje.

Poniedziałek, 7 marca 1960 r.

„Time Magazine”:

Trzy tygodnie temu, nagłówki krzyczały o tym, że Amerykanie wykryli tajemniczego „ciemnego” satelitę obiegającego Ziemię na regularnej orbicie. Zaczęły się nerwowe spekulacje, że mógł to być satelita zwiadowczy wystrzelony przez Rosjan i że Amerykanie tak na dobrą sprawę nie mają pojęcia o tym, co im lata nad głowami. Ale w poprzednim tygodniu Departament Obrony chełpliwie oznajmił, że udało się im zidentyfikować satelitę. Był to kosmiczny wrak, resztki satelity Air Force Discoverer, który wcześniej zagubiono. Ten NOO stał się pierwszym obiektem, na którym zademonstrowano efektywność nowego amerykańskiego systemu obserwacji przestrzeni kosmicznej. Jednak to trzytygodniowe opóźnienie identyfikacji tego satelity jest dowodem na to, że system ten wymaga dokładniejszej koordynacji i jakieś pomyłki wciąż mogą się pojawiać.

Pierwsza obserwacja. Najważniejszy komponent obserwacji przestrzeni kosmicznej został włączony do działania około 6 miesięcy temu. Wtedy to konstrukcja znana jako Dark Fence – rodzaj systemy stacji radiolokacyjnych rozmieszczonych na terytorium USA do śledzenia sztucznych satelitów Ziemi. System ten zaprojektowano w Naval Research Laboratory w celu śledzenia wszelkich satelitów, a przede wszystkim małych i radiowo już nieaktywnych, a zatem trudnych do wykrycia i śledzenia. Duże nadajniki o mocy 50 kW zostały postawione w Gila River k./Phoenix, AZ oraz Jordan Lake, AL., emitujące do góry fale radiowe ułożone w kształt otwartego wachlarza mierzącego 250 mil (400 km) po obu stronach, zaś stacje przyjmujące sygnały odbijane przez każdy obiekt przelatujący przez wachlarz radiofal. Posługując się metodami triangulacyjnymi, operatorzy byli w stanie wyliczyć prędkość, odległość i kurs obiektu.

W dniu 31 stycznia Dark Fence odnotował dwa przeloty jakiegoś nieznanego obiektu kosmicznego. Po wykryciu kilku przelotów w ciągu następnych dni, dowódca Dark Fence – kmdr W. E. Berg – oświadczył, że coś nieznanego lata nam nad głowami po polarnej orbicie. Poleciał do Pentagonu i tam osobiście zameldował o obecności NOO samemu szefowi Wydziału Operacyjnemu Floty – Arleighowi Burke. Po kilku minutach zameldowano o tym prezydentowi Eisenhowerowi i rzecz została utajniona pod gryfem TOP SECRET.

Ku ich zdumieniu i konfuzji okazało się, że byli spóźnieni, bowiem ktoś inny dokonał pierwszego kroku w celu pozytywnego zidentyfikowania tego NOO, a mianowicie nowe Centrum Śledzenia Satelitów USAF w Bedford, MA. Jego zadaniem jest zbieranie wszelkich informacji o satelitach ze wszystkich punktów obserwacyjnych – optycznych i elektronicznych, które to dane są wrzucane do komputerów. Ich zadaniem jest podanie liczb, które pozwalają na zidentyfikowanie każdego satelity, opisanie jego orbity poprzez podanie jej elementów i przewidzenie jego dalszych losów. Jeden z wysoko postawionych funkcjonariuszy wyjaśniając na zimno fakty ery kosmicznej rzekł – „Jedynym sposobem na dowiedzenie się tego, ze pojawił się nowy satelita jest stała obserwacja starych satelitów”.

W czasie dwóch tygodni, naukowcy z Dark Fence sprawdzali swe wcześniejsze obserwacje i doszli do wniosku, że ten tajemniczy NOO po raz pierwszy pojawił się w dniu 15 sierpnia 1959 roku. Ośrodek USAF także dokonał sprawdzenia swych zapisów, a ich komputery opracowały ekstrapolacyjnie historię ruchu tego NOO na orbicie. Dane przekazane przez oba te ośrodki wskazały na to, że był to Discoverer V, wystrzelony z Vandenberg AFB, CA, w dniu 13 sierpnia 1959 roku.

Źródło: http://furiousfanboys.com/2010/06/alien-satellite-cover-up-in-the-1960s/

Należy tutaj przypomnieć Czytelnikom, że:

Discoverer V lub Discoverer-5 – satelita amerykański wystrzelony w dniu 13.VIII.1959 roku, pozycja katalogowa 9002, numer 1959-005A, oznaczenie 1959 EPS-1, kamera fotograficzna typu KH-1. Misja niewykonana z powodu awarii zasilania. Satelita nie został odzyskany. Był to jeden z wielu satelitów z programu Corona/Discoverer wykorzystywanego przez wywiad wojskowy i CIA w celu dokonania globalnego rozpoznania terytoriów ZSRR i Ch.R.L. (Wikipedia)

Satelity oznaczone jako KH (od słów key hole – dziurka od klucza) przeznaczone były przede wszystkim do zwiadu fotograficznego wrogich terytoriów i były w stanie przekazywać naświetlone materiały fotograficzne z orbity na ziemię przy pomocy specjalnych kapsuł wyłapywanych w powietrzu przez specjalne samoloty.

A zatem zagadka rozwiązana?

Nie, nic z tego. Istnieją bowiem inne wersje wydarzeń, które podam poniżej i są o wiele mniej prozaiczne. A oto jedna z nich:

Czym jest satelita Czarny Rycerz? Jest to tajemniczy satelita o nieznanym pochodzeniu odkryty w roku 1960, który śledził lot Sputnika-1. Wierzy się w to, że jest on pozaziemskiego pochodzenia i przesyłał z powrotem sygnały radiowe wysyłane w Kosmos w latach 20. i 30. zanim znikł. Opóźnienia radiosygnałów, a raczej radioech, w interpretacji Duncana Lunana wskazują na gwiazdę Epsilon Bootis i jej system planetarny takim, jakim on był 13.000 lat temu.

W książce „Disneyland of the Gods” John A. Keel pisze nam więcej na temat tego satelity – i tutaj powtarza się informacja zacytowana na początku, więc nie będę jej tu powtarzał. Co jest nowego? Administrator strony internetowej, z której ściągnąłem te rewelacje konkluduje, że:

Teraz nie jestem w stanie znaleźć jakichkolwiek raportów i doniesień na temat tego satelity ze źródeł prasowych, ale kiedy dostałem najnowsze odnalezione rosyjskie zdjęcia satelitów Ziemi i historie o NOO opowiadane przez pierwszych astronautów amerykańskich jestem w stanie sądzić, że ten satelita istniał naprawdę. Prawidłowo postawione pytanie brzmi: czy był to tajny satelita amerykański, artefakt z czasów poprzedniej cywilizacji czy może pojazd pozaziemski? Dowód jest niewystarczający, by udzielić jasnej odpowiedzi…

Źródło: http://www.forbiddenhistory.info/?q=node/57

Czarny Rycerz i radioecha Störmera

Mnie natomiast bulwersuje powiązanie Czarnego Rycerza z inną ciekawą aferą – aferą Epsilona Wolarza, która dla ufologów stanowi dowód na istnienie życia pozaziemskiego i dowód penetrowania naszej planety przez Obcych. W nie wydanej jeszcze książce „Bolid Syberyjski” rzuciłem hipotezę o tym, że w sąsiedztwie Ziemi, w jednym z pięciu punktów libracyjnych Lagrange’a może znajdować się sonda Bracewella i ująłem to tak:

Hipoteza nr 83: Sonda Bracewella?

Co spadło - zadam tutaj już po raz n-ty to przeklęte pytanie - w dniu 30 czerwca 1908 roku, o godzinie 00:17.11 GMT, na punkt określony współrzędnymi geograficznymi 60°55’N - 101°57’E? Wszystkie przedstawione przez Wojciechowskiego i Krassę teorie i hipotezy mają jakieś mankamenty, a to nie wyjaśniają zmian kursu, a to nie wyjaśniają - dlaczego było więcej niż jeden epicentrów wybuchu, itd. itp. Hipoteza nr 81 nie wyjaśnia np.: dlaczego obserwowano nocne świecenie nieba przed spadkiem tego „satelity śmierci”, zaś hipoteza nr 82 nie wyjaśnia tak ogromnej mocy tej eksplozji. Dlatego też przyszło mi do głowy, że to, co eksplodowało nad Podkamienna Tunguską było zwiadowczą sondą z innych światów - tzw. sondą Bracewella.

Czym są sondy Bracewella? Zacznę od tego, że pojęcie to wprowadził do ufologii i programów CETI, SETI i innych programów poszukiwań Obcych w latach 60., australijski uczony prof. dr Ronald Bracewell. Doszedł on do wniosku - zresztą ze wszech miar rozsądnie brzmiącego - iż eksploracja Kosmosu może być przeprowadzana przy pomocy automatycznych sond lub kosmolotów z załogami składającymi się z maszyn rozumnych – neuropatów wyposażonych w sztuczną inteligencję, które wysyła się w Kosmos w kierunku słońc, co do których są podejrzenia, że wokół nich krążą zamieszkałe planety. Po przybyciu w rejon aktywności takiej CNT sonda „przyczaja się” i obserwuje tą CNT, jednocześnie wysyłając informacje na swoją macierzystą planetę, - do CNT, która ją wysłała... I tak najpierw automaty sondy prowadzą zwiad w ramach dozoru niejawnego, potem - kiedy dana CNT już „dojrzeje” do tego - nadzór staje się jawny. Te dwa etapy znamy. Jaki będzie następny krok Kosmitów - to możemy tylko zgadywać... Kto wie, czy tajemnicze kręgi i piktogramy pojawiające się w zbożach, kukurydzy, owsie, prosie, ryżu czy trawie, a nawet w śniegach i na lodzie nie są Ich dziełem i próbą bezpośredniego kontaktu!?...

A próby takie miały już miejsce, jeżeli liczyć dziwne efekty doświadczeń pierwszych radiowych sondowań jonosfery van der Poola i Störmera w 1926 roku. Ideę tego ekspery-mentu pokazuje ryc. 17. Otrzymali oni w odpowiedzi na swe sygnały serię radiowych ech, które próbowano interpretować na różne sposoby w latach 70. XX wieku. Młody szkocki astronom z uniwersytetu w Glasgow - prof. dr Duncan Lunnan sporządził wykres opóźnień tych tajemniczych radiosygnałów i w rezultacie otrzymał on rysunek gwiazdozbioru Wolarza z wyróżnioną nań gwiazdą ε-Booti czyli al-Izar albo Pulcherrima.

W pewien czas później mieszkający w Tallinie astronom dr A. W. Szpilewskij obrócił wykres o 90° i otrzymał mapę konstelacji... Wieloryba, z wyróżnioną na niej z kolei gwiazdą τ-Ceti (Tau Ceti) - odległą od nas jedynie o 11,85 ly! - czyli bliziutko, jak na kosmiczne odległości... Z kolei polski interpretator L. Gorzym z Lublina widzi w tym rozmaite figury geometryczne i ukazane zależności pomiędzy nimi...

Niezorientowanych informuję o tym, że:

Tau Ceti (τ Cet /τ Ceti) – to gwiazda ciągu głównego, typu widmowego G8Vp widoczna w gwiazdozbiorze Wieloryba, o masie 0,81 masy Słońca i promieniu 0,77 promienia Słońca. Jasność tej gwiazdy to 0,44 jasności naszej Dziennej Gwiazdy. Temperatura powierzchni Tau Ceti to 5380 K. Rotuje ona w czasie 31 dni wokół własnej osi. Znajduje się w odległości prawie 12 lat świetlnych od Ziemi i jest jedną z najbliższych nam gwiazd posiadających planety. (Wikipedia)

Od siebie dodam, że planety te znajdują się w ekosferze tej gwiazdy, a zatem istnieje możliwość istnienia siedliska życia!

Osobiście jestem zdania, że w czasie swego eksperymentu van der Pool i Störmer nawiązali przypadkowo kontakt z Czarnym Baronem, który już raz posłał był na Ziemię lądownik, a kiedy ten ostatni nie wrócił 30 czerwca 1908 roku, to jego automaty czekały na sygnały, którymi dopiero „pomacano” go w 1926 roku. Odpowiedziały na nie, używając identycznej częstotliwości - 9,75 MHz (31,4 m) i podejrzewam, że te radioecha nie były tylko prostymi odzewami, ale wielowarstwowymi sygnałami w rodzaju tych, jakie odbierali bohaterowie powieści Carla Sagana i zrobionego na jej podstawie filmu Roberta Zemeckisa pt. „Kontakt”. Potem Czarny Baron zszedł z orbity i pod wpływem sił pływowych rozleciał się na kawałki, które powoli wpadały w atmosferę i płonęły, jak zwyczajne meteory.

Czarny Baron, czy jak to wolą Rosjanie Czarny Książę był niemal doskonale czarny, tzn. pochłaniał 99,99% padającej na jego powierzchnię energii, boż chodziło tu nie tylko o pobór energii, ale i o... maskowanie! A tak, bo ciało niemal doskonale czarne jest w Kosmosie niemal zupełnie niewidzialne! Staje się ono widzialne wtedy i tylko wtedy, gdy staje na jasnym, promieniującym tle tarczy Słońca czy Księżyca lub jakiejś mgławicy. To właśnie to miał na myśli Peter Kolosimo pisząc swą książkę „Ombre sulla stelle”. Byłby to argument za hipotezą, że Czarny Baron był de facto sondą zwiadowczą Kosmitów, która usiłowała z nami nawiązać Kontakt - ale...

... ale nie tak dawno, w miesięczniku „Nieznany Świat” nr 4,2000 zamieszczono artykuł Adama Mikołajewskiego pt. „Bohaterowie Kosmosu”, w którym podano listę kosmonautów radzieckich, którzy albo polecieli w Kosmos, albo odbyli loty balistyczne, na długo przed pamiętnym lotem mjr Jurija Gagarina w dniu 12 kwietnia 1961 roku:

1. Pilot Pietr Ledowskij - zginął w czasie lotu balistycznego w 1957 roku;
2. Pilot Szeborin - zginął także w podobnych okolicznościach w 1957 roku;
3. Pilot Mitkow - zginął w czasie próby lotu orbitalnego w 1959 roku;
4. „Towarzysz X” - zginął w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w maju 1960 roku, najprawdopodobniej nie mogąc powrócić na Ziemię, popełnił samobójstwo na orbicie. Jego nazwiska władze ZSRR nie ujawniły nigdy;
5. Pilot Piotr Dołgow - zginął w czasie eksplozji boostera na platformie startowej we wrześniu 1960 roku;
6. Piloci: Biełokoniew, Koczur i Graczow zginęli na orbicie w czasie pierwszego lotu zespołowego najprawdopodobniej w 1960 roku;
7. Walentin Bondarenko - zginął w komorze ciśnień 23 marca 1961 roku;
8. Władimir Iliuszyn - syn konstruktora lotniczego Iliuszyna - rozbija kapsułę swego statku kosmicznego po trzykrotnym okrążeniu Ziemi gdzieś na Uralu...

... no, a potem był sławetny lot Gagarina, NB, który też jest problematyczny, bo jak wykazał znany węgierski pisarz István Nemere - Jurija Gagarina złapano na kilku ważkich niekonsekwencjach stawiających jego lot pod znakiem zapytania. Poza tym w maju 1961 roku, na orbicie zginęło dwóch kosmonautów radzieckich. Wszystko to pozwala domniemywać, że Czarny Baron i inne NOO sprzed 1961 roku były po prostu poronnymi próbami radzieckich lotów kosmicznych!

Za hipotezą „kosmicznej sondy Bracewella” przemawiają badania psychometryczne przeprowadzone przez polskiego ufologa wykładającego w wyższych uczelniach na Nowej Zelandii prof. dr inż. Jana Pająka i warszawskiego ufologa inż. Miłosława Wilka z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, którzy odtworzyli wygląd Czarnego Barona i jego lądownika. I rzecz ciekawa – rekonstrukcja ta przypomina inne – równie ciekawe i tajemnicze zdarzenie, jakim był przelot Wielkiego Bolidu Polskiego w dniu 20 sierpnia 1979 roku. Jak widać – obie te konstrukcje są do siebie nader podobne!

I jeszcze jedno: takich sond Bracewella może operować w Układzie Słonecznym kilka, bo - jak uważam - Kosmos kipi życiem, a nikt nie powiedział, że Obcy czy też Kosmici muszą być stworzeni na naszą modłę, przez identyczne jak na Ziemi warunki na swych planetach macierzystych. Tak myślą tylko ludzie bez wyobraźni... Ziemianie dają Kosmosowi znak życia od ponad 100 lat na falach eteru. Doświadczenia z radiem zaczęliśmy w latach 1895-1897, zaś pierwsze transmisje rozpoczęły się w 1899 roku. To było jak pierwszy krzyk noworodka!... Pierwsze transmisje TV miały miejsce w 1936 roku, a od 1950 roku Ziemia stała się drugim co do jasności radioźródłem w Układzie Słonecznym. Gdyby istnieli jacyś Kosmici widzący świat falami radiowymi, to patrząc w kierunku Słońca widzieliby oni trzy silne radioźródła: Słońce, Ziemię i Jowisza, przy czym od razu zorientowaliby się, że ziemska emisja radiowa ma charakter sztuczny... Ziemia znajduje się wciąż w stale puchnącym pęcherzu promieniowania radiowego, który liczy sobie co najmniej 160 ly średnicy! Ile zamieszkałych planet może znajdować się w kuli o takim promieniu 80 ly? - co najmniej kilka.

I tak należałoby patrzeć na ten problem.

Jeżeli idzie o moje hipotezy, to starałem się je osadzić w realiach naukowych znanej nam fizyki, choć miejscami pozwalam sobie na science-fiction, boż jestem obowiązany „brzytwą Occhama” (tak znienawidzonej przez niektórych ufologów) – i nie namnożyłem tutaj bytów ponad potrzebę.

Pozostało tylko czekanie

Rosjanie twierdzą, że Czarny Książę rozpadł się na 12 fragmentów, które jeszcze krążą wokół Ziemi po jakichś pokręconych orbitach. Kiedyś ponoć próbowali namówić Amerykanów na wspólną wyprawę do nich, ale ci ostatni odmówili nie podając nawet powodów. Być może szczątki te spaliły się już w atmosferze Ziemi i tajemnicy tej już nigdy nie da się rozwikłać – chyba że ktoś kiedyś cofnie się w czasie do przełomu lat 50. i 60. XX wieku i uda się mu wyjaśnić tajemnicę Czarnego Księcia i incydentu Gdynia’59.

A może już to miało miejsce i UFO widziane wtedy nad Trójmiastem było po prostu … czasolotem, którego pasażerowie chcieli sobie obejrzeć to, co spadło do Basenu nr 4 portu gdyńskiego? A dlaczegóżby nie? Jako racjonalista twierdzę, że potęga ludzkiego rozumu kiedyś przełamie barierę Czasu i człowiek będzie w stanie wreszcie spojrzeć z boku i obiektywnie na swoją historię i rozwiązać jej wszystkie zagadki.

CDN.



Opis załącznika:
"Czarny Baron" na orbicie wokółziemskiej - wizja artysty

Opis załącznika:
"Czarny Baron" obok Jowisza - wizja artysty

Opis załącznika:
"Czarny Baron" na orbicie - wizja artysty

Czw 14 Lip, 2011 6:36

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

„Czarny Książę” – afery ciąg dalszy

Afera Czarnego Księcia/Barona/Rycerza, o której pisałem już w artykule pt. Afera „Czarnego Rycerza”, ma swój ciąg dalszy. Przypominam Czytelnikowi, że chodzi o tajemniczy obiekt lub nawet kilka obiektów kosmicznych, które orbitowały wokół Ziemi wysyłając dziwaczne sygnały radiowe na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Nieoceniony nasz współpracownik, Pan mgr Jerzy Lebiedziewicz nadesłał nam znowu niezwykle ciekawe informacje na temat dziwnych obiektów kosmicznych obserwowanych na pod koniec lat 50. ubiegłego stulecia. I tak:

1. Informacja z Głosu Olsztyńskiego z dnia 2 grudnia 1958 roku

6 TAJEMNICZYCH SATELITÓW

Zdaniem prof. W. Houstona, kierownika stacji obserwacji satelitów w Manhattan (Kansas, USA) tajemniczy satelita obiegający Ziemię nad jej biegunami co 104 i pół minuty, nie jest jedynym „milczącym satelitą” na orbicie. Prof. Houston powiedział, że jeszcze kilka miesięcy temu jego obserwatorium otrzymało od Smithsonian Institute polecenie śledzenia kilku innych milczących satelitów.

Profesor uważa, że są to amerykańskie sputniki, których nadajniki radiowe nie działają. Jego zdaniem jest ich 4 lub 6. Bez sygnałów radiowych obserwacja i identyfikacja obiektów na orbitach jest bardzo utrudnione.

Nieznany obiekt obiegający Ziemię obserwowany jest już od miesiąca. Lotnictwo amerykańskie uważa, że jest to pewnie satelita wystrzelony przez Marynarkę USA, o którym marynarze zupełnie zapomnieli. Rzecznik Marynarki USA z kolei oświadczył kategorycznie, że milczący sputnik należy do Lotnictwa – „oni zawsze tracą Discovery” – zakończył. (sch)

2. Informacja z Głosu Olsztyńskiego z dnia 5 grudnia 1958 roku, s. 1:

TAJEMNICZE SYGNAŁY RADIOWE ZNÓW ODEBRANO W ANGLII I USA

Londyn. Inżynierowie radiostacji Agencji Reutera pod Londynem odebrali w czwartek (4.XII.1958 r.) na częstotliwości 30 megacykli (30 MHz) sygnały radiowe nieznanego pochodzenia. Czas trwania sygnałów wynosił 4 sekundy. Seria tajemniczych, świergotliwych „biip – biip” powtarzała się co 55 sekund. Słyszalność była dobra.

We wtorek sygnały o częstotliwości 20 megacykli (20 MHz) odebrała stacja kontroli radiowej zakładów Lockheed w Kalifornii.

3. Informacja z Głosu Olsztyńskiego z dnia 6 grudnia 1958 roku, s. 1:

TAJEMNICZE SYGNAŁY NIE USTAJĄ

Nowy Jork. W stacji radio-obserwacyjnej San Antonio (Teksas) oznajmiono w czwartek wieczorem, że od dwóch dni odbierano regularne, nie słyszane dotąd sygnały , podobne do sygnałów nadawanych przez radzieckie sztuczne satelity. Dr Paul Seabave, szef zespołu obserwatorów oświadczył, że nie jest wykluczone, że w przestrzeni kosmicznej znajduje się jakiś sztuczny obiekt.

4. Mały Słownik Astronautyczny, Warszawa 1960, s. 41:

Discoverer I noszący oficjalną nazwę 1959 Beta wystrzelony 28 lutego 1959 przestał istnieć 5.III.1959 roku po pięciu dniach krążenia. Pomimo wątpliwości, czy 1959 Beta wszedł rzeczywiście na orbitę spowodowanych tym, że zawiodła łączność radiowa z satelitą, nowsze dane wskazują iż 1959 Beta naprawdę krążył dookoła Ziemi po torze satelitarnym.

5. Głos Olsztyński z czwartku, 4 grudnia 1958 roku, nr 288/2204:

UCZENI AMERYKAŃSCY ZAREJESTROWALI TRAJEMNICZE SYGNAŁY Z RAKIETY, KTÓRA LECIAŁA W KIERUNKU MARSA

Waszyngton. W środę (3.XII) odbyło się w Waszyngtonie posiedzenie amerykańskiej rady do spraw astronautyki i przestrzeni kosmicznej. Naradzie, w której wziął udział prezydent Eisenhower, towarzyszyły pogłoski iż uczeni amerykańscy zarejestrowali „jakieś tajemnicze sygnały radiowe” nadane na częstotliwości 20.003 megacykla (20,003 GHz) „podobne do sygnałów wysyłanych przez Sputnika nr 1, ale nie takie same.

Redaktor czasopisma „Missiles and Rockers”, Erik Bergaust, oświadczył we wtorek po południu w Pitisburgu, że uczeni amerykańscy wyśledzili w końcu ubiegłego miesiąca (tj. listopada) jakąś rakietę, która przeleciała w pobliżu Księżyca i poszybowała dalej w kierunku Marsa.

Oświadczenie to wywołało sporą sensację, ale nie zostało oficjalnie potwierdzone ani przez ministerstwo obrony USA, ani przez amerykańską agencję astronautyki i przestrzeni kosmicznej (NASA). Przedstawiciele Pentagonu i NASA oznajmili reporterom oznajmili reporterom, że nie wiedzą na czyich obserwacjach oparł Bergaust swoje oświadczenie.

Tematem środowego posiedzenia rady do spraw astronautyki i przestrzeni kosmicznej nie były tajemnicze sygnały, ale spór pomiędzy siłami lądowymi i NASA o podział funduszy na budowę rakiet i o specjalistów od techniki rakietowej.

Tyle przekazy prasowe.

Na temat Czarnego Księcia pisał także Mistrz Lucjan Znicz-Sawicki w swej książce Cywilizacje nieludzkie, wyd. Amber, Warszawa 2002, któremu poświęca on cały 14. rozdział tej pracy. Mistrz pisze w nim m.in. o tajemniczej katastrofie statku kosmicznego Apollo-13 w kwietniu 1970 roku, kiedy to niemal cały świat zamarł w oczekiwaniu na powrót astronautów. Następnie opisuje on równie niezwykłą katastrofę radzieckiego satelity Kosmos 954, który rozleciał się w atmosferze nad Kanadą zasypując radioaktywnymi szczątkami modułu energetycznego teren w okolicy Yellowknife w styczniu 1978 roku.

Przypomnijmy, że Kosmos 954 – to był radziecki satelita typu RORSAT z reaktorem jądrowym na pokładzie. Paliwo jądrowe, podczas nieudanego wyrzucenia na wysoką orbitę, pozostało na pokładzie i spadło na Ziemię wraz z satelitą 24 stycznia 1978 roku. Satelita spadł w okolicach Wielkiego Jeziora Niewolniczego w północno-zachodniej Kanadzie rozrzucając materiał radioaktywny na powierzchni 124 tys. km². Poszukiwania satelity prowadziły z lądu i powietrza zespoły amerykańsko-kanadyjskie aż do października, gdy ochłodzenie i lody spowodowały zaprzestanie poszukiwań. Udało się odnaleźć 12 większych części wraku z szacunkową zawartością tylko 1% paliwa, których radioaktywność wynosiła 1,1 Sv/h. Poszukiwania i prace zabezpieczające zostały oszacowane na 15 milionów dolarów, a rachunek został wystawiony rządowi ZSRR na sumę 6 041 174,70 USD. Choć jedynie niecała połowa tej sumy została zapłacona (3 miliony), to i tak wywołało to wielkie zdziwienie ze względu na fakt, że ZSRR w ogóle przyznał się do utraty satelity. (Wikipedia)

W Kwadracie XY

Następnie opisuje on perypetie radzieckich i amerykańskich misji marsjańskich, które milkły w tzw. Kwadracie XY. Czym był ten zakazany obszar? Mistrz pisze tak:

Przy tej analizie [wypadków marsjańskich sond eksploracyjnych] wykryto jeszcze jedną rzecz: szczególnie duża liczba katastrof rozegrała się w rejonie odległym od Ziemi o 56.000.000 km, który pracownicy NASA ochrzcili Kwadratem XY. Spotkało to m.in. Marinera 7, Marinera 8, Sondę 2, Vikinga 2, Marsa 1… Czy to nie za dużo jak na taki stosunkowo niewielki kwadrat? Już po pierwszych uszkodzeniach, które miały miejsce jeszcze ćwierć wieku temu (i traktowane wówczas były jako „ściśle tajne”) rozpoczęto poszukiwanie przyczyn tych skoncentrowanych w jednym rejonie nieba katastrof. Z początku zakładano działanie szczególnie silnego pola magnetycznego. Mimo jednak wielu miesięcy poszukiwań za pomocą specjalnie w tym celu skonstruowanych aparatów nie udało się takiego pola wykryć. […]

Powiem krótko – rozwaliła się także hipoteza mówiąca o działaniu wiatru słonecznego czy gęstego pyłu kosmicznego w tamtym rejonie nieba. Nie znaleziono żadnego śladu działania tych czynników kosmicznej „pogody”.

W roku 1998 sześciu amerykańskich fizyków pod kierownictwem Johna D. Andersona z JPL w Pasadenie i Michela Nieto z Los Alamos przypuściło nowy szturm na tajemnice Kosmosu. W oparciu o skrupulatne porównania trajektorii (założonych z rzeczywistymi) Pionierów 10 i 11 oraz sond Ulisses i Galileo doszli do wniosku, że na lot tych wszystkich sond musi mieć wpływ jakaś nieznana dotychczas i nieuwzględniana w rachubach siła, która może nawet doprowadzić do odkrycia jakiegoś nowego prawa fizycznego.
- Uważam to po prostu za niesamowite – stwierdził poproszony o komentarz na temat Kwadratu XY kierownik techniczny programu Viking John Casani. – Odnosi się wrażenie, jakby nieznany nam pirat tam w górze zawsze dokładnie wiedział, kiedy zamierzamy w tą stronę Kosmosu coś wysłać.

Zaraz potem przechodzi on do sprawy Czarnego Księcia. Pozwolę sobie zacytować te najważniejsze fragmenty tego rozdziału:

[…] Kto uwierzy, że gdzieś w okolicach Marsa żeruje na niebie Wielki Upiór Galaktyczny, odżywiający się pojazdami kosmicznymi? – dworowali sobie naukowcy. A tymczasem już w 1966 roku znaleźli się ludzie, którzy ten żart potraktowali całkiem serio. Z tym, że upiorowi nadali inną nazwę: Czarny Książę.

Nazwę tą wymyślił Jacques Vallée, który w 1966 roku w jednej ze swych publikacji zasugerował, że „wokół Ziemi krążą osobliwe, nierozpoznane satelity, z których co najmniej jeden porusza się w kierunku przeciwnym, niż wszystkie inne satelity wysłane w Kosmos przez ZSRR i USA.” Ale co to za wyróżnik: „kierunek przeciwny”? Chodzi o to, że sztuczne satelity Ziemi wystrzeliwane są w kierunku obrotu Ziemi wokół swej osi (z zachodu na wschód – dop. R.K.L.) tak aby na ich prędkość początkowa składały się dwa czynniki: działanie samego silnika rakiety oraz prędkość obracającego się wraz z Ziemią kosmodromu. W ten sposób wielekroć mniejszym wysiłkiem można osiągnąć nieodzowną dla satelity Pierwszą Prędkość Kosmiczną. (Czyli VI wynoszącą 7,9 km/s – dop. R.K.L.) Trzydzieści trzy lata temu jednak, gdy Vallée pisał o swym Czarnym Księciu, nie chodziło tylko o wysiłek: ówczesna kosmonautyka nie była w stanie osiągnąć Pierwszej Prędkości Kosmicznej bez wspomagania silnika prędkością obrotu Ziemi. Przy zastosowaniu znanych wówczas napędów każdy satelita wystrzelony „w tył” natychmiast spadłby na Ziemię. A ten sobie swobodnie krążył. Całkowicie pod prąd. I w dodatku nikt (a w tym czasie w grę wchodziły tylko dwa mocarstwa kosmiczne: Związek Radziecki i Stany Zjednoczone) nie chciał się do niego przyznać. Czy nie zasłużył sobie w pełni na egzotyczną nazwę Czarnego Księcia?

Zagadkowe „przerwy w pracy” na orbicie

… i Mistrz cytuje dalej dziwne wydarzenia, które rozgrywały się w Kosmosie, a które przytoczę tutaj w skrócie:

1. 15 maja 1963 roku Gordon Cooper lecąc nad Hawajami w pojeździe Mercury słyszy jakieś dziwne głosy rozmawiające w nieznanym mu języku. W ogóle w języku nieznanemu nikomu na Ziemi
2. 1 czerwca 1965 roku doszło do opóźnienia startu Gemini 9 ze względu na interferencję fal radiowych niewiadomego pochodzenia…
3. Styczeń 1962 roku – zamilknięcie satelitów ANNA i Transit 4B z niewyjaśnionych przyczyn. Satelity te później same się włączyły i podjęły normalnie pracę…
4. 16 lipca 1963 roku, satelita Telstar 2 przerywa pracę na miesiąc…
5. Rok 1971 – satelita EOL, który pracuje w oparciu o zasadę „nigdy w niedzielę” przez wiele miesięcy.
6. Rok 1975 wyłączyła się automatyczna stacja pomiarowa na Księżycu pozostawiona przez załogę Apollo 14 w roku 1971. Stacja przestała działać regularnie od marca 1975 roku, a następnie wyłączyła się całkowicie. Podjęła z powrotem pracę w dniu 19 lutego 1976 roku i po miesiącu pracy wyłączyła się całkowicie.
7. Rok 1968 – satelita Pegasus. Usiłowano wyłączyć go, ale odmówił posłuszeństwa, poczym zaczął zakłócać komunikację radiowa z innymi satelitami. Wyłączono go dopiero w 1978 roku!
8. Sonda Voyager 1 w roku 1978 na drodze od Jowisza w kierunku Saturna zaczęła się nieoczekiwanie jąkać, tzn. występowały krótkotrwałe przerwy w nadawaniu przez nią komunikatów radiowych. „Jąkanie się” urwało się po 4 dniach i sonda pracowała już bez problemów.
9. Sprawa Pioneera 6. Ten satelita wystrzelony 16 listopada 1965 roku zrealizował swój program w czasie pół roku i zamilkł. W styczniu 1986 roku Pioneer 6 nieoczekiwanie podjął znowu pracę i przez godzinę wysyłał sygnały radiowe do Centrum Lotów Kosmicznych NASA.
10. 14 lutego 1993, sonda kosmiczna Ulysses wystrzelona z pokładu STS Discovery w dniu 6 października 1990 roku po minięciu Jowisza zamilkła na 5 godzin, poczym podjęła pracę jakby nigdy nic…
11. Sonda kosmiczna NEAR w dniu 23 grudnia 1998 roku przerwała na 27 godzin pracę i samowolnie zmieniła trajektorię, poczym podjęła łączność z Ziemią i powróciła na zadaną trasę.

No i ostatni spektakularny przypadek tego rodzaju, który miał miejsce już po śmierci Mistrza…
12. … stacja kosmiczna Mir na 24 godziny wyłączyła wszystkie pokładowe komputery poczym włączyła je z powrotem. Do dziś dnia nie wiadomo, dlaczego…

Tyle Mistrz Lucjan. Podejrzewam, że część tych przypadków ma swe źródło w niedoskonałościach konstrukcji satelitów, problemach z zasilaniem ich przez baterie słoneczne czy plutonowe ogniwa paliwowe, fluktuacjach wiatru słonecznego i wiele, wiele innych czynników. Tym niemniej zagadka Czarnego Księcia/Barona/Rycerza nadal pozostaje zagadką i osobiście jestem przekonany, że może to mieć, ale nie musi związek z operowaniem w pobliżu Ziemi jakiejś wyprawy czy nawet kilku wypraw z Obcych Cywilizacji.

Czarny Książę obserwuje nas

Żeby dopełnić ten obraz pozwolę sobie zacytować tutaj artykuł na ten temat, który pojawił się niedawno w internetowym wydaniu rosyjskiej Prawdy.ru:

Aleksander Kazancew, znany autor książek fantastyczno-naukowych, pewnego razu opowiedział o „nieznanym” satelicie zwanym Czarnym Księciem krążącym wokół Ziemi. Autor ten sądzi, że jest to sonda kosmiczna Obcych, posłaniec od Innej Cywilizacji. Wielu ludzi, w tym uczonych, zwróciło uwagę na ta jego hipotezę.

Amerykański astrofizyk dr Ronald Bracewell był pierwszym, który tą hipotezę wziął na serio. W roku 1960 opublikował on studium oparte o swe wnioski wyciągnięte z badań nad praktycznym wykorzystaniem radia. Dane, które uzyskał, wskazują na kilkanaście fenomenów, które miały miejsce w czasie odbioru transmisji radiowych. Uczeni sądzą, że fenomeny te zostały spowodowane przez próby nawiązania łączności pomiędzy Obcymi a mieszkańcami Ziemi.

Zgodnie z teorią Bracewella, próbnik ów ma znajdować się w pobliżu Ziemi od dłuższego czasu. Sonda ta powtórzy nasze radiosygnały jeżeli tylko zwrócimy na to uwagę, ale skomunikuje się z nami tylko wtedy, gdy nastąpi stabilizacja sytuacji politycznej na Ziemi (czyli za jakieś 200 lat) i jeżeli będzie miało miejsce zainteresowanie się kilku pokoleń Ziemian kontaktem z Nimi. Po kontakcie ze swoim centrum kontroli lotów, sonda ta (proponuje przyjęcie dla niej nazwy „informer” – dop. R.K.L.) prześle na Ziemię wiele wartościowych informacji. I wtedy najprawdopodobniej dołączymy do długiego łańcucha cywilizacji, które komunikują się ze sobą od długiego czasu. (Jak widać, jest to nawiązanie do idei Wielkiego Pierścienia z powieści pt. „Mgławica Andromedy” Iwana Jefriemowa – dop. R.K.L.)

Steven Slayton – astronom-amator z Arizony, doniósł o zaobserwowaniu Czarnego Księcia w roku 1958. Obserwując Księżyc przez teleskop, zauważył on czarny, kulistego kształtu obiekt sunący poprzez niebo z dużą prędkością. Obiekt ów poruszał się w linii prostej i znikł, kiedy osiągnął krawędź księżycowej tarczy. Slayton zakwalifikował obiekt jako anomalny.

Wojskowi zażądali od Slaytona informacji na temat elementów ruchu tego obiektu i informację taką uzyskali. Wojskowi wycelowali radary w niebo, ale niczego nie znaleźli. Gazety uznały ten obiekt za meteor, który przeleciał koło Księżyca.

W 20 lat później, inna informacja z miasta Gorki odgrzała zainteresowanie tym obiektem. Tamtejsi astronomowie wykryli ten obiekt, kiedy testowali swój nowy, superczuły sprzęt. Obiekt ten by był dostrzeżony musiałby mieć temperaturę ponad 200°C i zwyczajny sprzęt nie byłby w stanie go wykryć.

Amerykański specjalista wojskowy Tom Erickson opublikował swe wnioski 10 lat później. Uważa on, że Czarnego Księcia nie da się wykryć przy pomocy radiolokatorów, bo jest on pokryty specjalną antyradarową farbą sporządzona na bazie grafitu. W rok później jeden z amerykańskich satelitów znikł z ekranów radarowych. Został on umieszczony na orbicie w niedużej odległości od przypuszczalnej orbity Czarnego Księcia. Najprawdopodobniej satelita ów zderzył się z czarnym przybyszem…

W lutym 1962 roku, John Glenn widział UFO w przestrzeni kosmicznej. Widział on 3 obiekty lecące za jego statkiem. W parę minut później obiekty wyprzedziły go I znikły bez śladu. UFO pokazały się także w czasie innych amerykańskich misji kosmicznych.

W wywiadzie dla „Wiecziernoj Moskwy”, kosmonauta Jurij Romanienko powiedział, że Georgij Greczko i on sam widzieli obiekt śledzący misję Sojuza 6 w czasie dwóch okrążeń Ziemi w grudniu 1977 roku. Jednakże Romanienko powiedeział później, że obiekt ten okazał się być kapsułą zawierającą odpady biologiczne. (NB, podobną historię opowiadał później polski kosmonauta gen. Mirosław Hermaszewski po swoim locie na Sojuzie 30/Salut 6 w lipcu 1978 roku – dop. R.K.L.)

W sierpniu 1978 roku, czterech członków załogi radziecko-niemieckiej misji widziało ogromny obiekt kosmiczny lecący obok ich stacji kosmicznej. Po ukończonej misji jeden z jej członków Walery Bykowskij powiedział, że załoga naprawdę widziała coś niezwykłego w Kosmosie. Ale kosmonauta odmówił podania szczegółów.

Źródło: http://english.pravda.ru/science/mysteries/76072-0/

Wydaje mi się, że cała ta afera dotyczy jakichś ultrasekretnych badań nad rakietami i obiektami kosmicznymi prowadzonych przez USA i/albo ZSRR w ramach pierwocin „Gwiezdnych Wojen”, nad którymi pracowano już w latach 40. – od pierwszego odpalenia rakiety von Brauna!!! Jaka szkoda, że nie żyje już prof. dr inż. Zbigniew Schneigert, który potrafiłby nam powiedzieć coś więcej na temat pierwszych lat Ery Kosmicznej i Atomowej! Tajemnica „Incydentu Gdyńskiego’59” (od którego cała sprawa się zaczęła dla mnie) jest tylko fragmentem czegoś bardziej mrocznego i groźnego, niż nam się wydaje. Przypominam sobie, jak w książce pt. Błękitna planeta Maria Kann pisze o „termojądrowych igiełkach, które mają opasać Ziemię w ramach wyprowadzania wojny w Kosmos”. Brzmi to dosłownie tak:

Żebyż tylko kochani mieszkańcy Błękitnej Planety nie zrobili wysypiska śmieci w Kosmosie, bo astronauci przyszłości napotykaliby w lotach międzygwiezdnych butelki po wódce i pudełka po papierosach obok meteorytów.

Nieprzyjemnie byłoby czytać w gazetach: Planetoida X, jak się okazało, była już odwiedzona przez Ziemian, bo znaleziono na niej skorupki jaj i porzuconą „ćwiartkę”.

Przypomniał sobie o pociskach termojądrowych, wyrzucanych w przestrzeń kosmiczną, o planach wysypania igiełek, które miały okrążać dookoła Ziemię.

Czy na pewno jeszcze ich nie wysypano? Gdyby się tak dostał do takiego iglastego pasa, ba, napotkał jedna z takich igiełek, marny byłby jego los.

Odsunął od siebie tą myśl. Igiełki nawet jeśli krążyły w przestworzach, to na pewno gdzieś bliżej Ziemi, a pocisków tworzących pasy radioaktywne też nie wyrzucano na taką odległość…

Ale co się stanie za kilka lat?


Ta książka ukazała się w 1965 roku, a zatem Maria Kann pisała ją na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. O wojnie w Kosmosie pisali Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka w Zagubionej przeszłości (1954), czy Stanisław Lem w Obłoku Magellana (1955) pisanych w latach 50. ubiegłego wieku, czyli akurat, kiedy w polskiej prasie pojawiały się doniesienia o tajemniczych sygnałach radiowych z nieba… A i plany wyprowadzenia działań wojennych w Kosmos też już istniały i to od pierwszej chwili istnienia nowoczesnych rakiet, o czym pisał m.in. prof. Schneigert w swych pracach. A zatem odkopaliśmy znowu coś bardzo śmierdzącego prochem!

Nie stawiam tutaj kropki nad „i” i postaram się drążyć ten temat, który jak się wydaje nie ma (jeszcze) swego zakończenia. A zatem czekamy na dalsze rewelacje…

Pią 15 Lip, 2011 6:41

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Fajny temat Piwo Piwo Piwo
Być może będzie o tym w dalszych częściach ale to co dziwi to koncentracja wszystkich przedmiotowych zdarzeń w dość odległych czasach lat 50-60. Czy te ciekawe informacje znajdowały swoje rozwinięcie także w późniejszych czasach?

Ps. Dlaczego p. Znicz tytułowany jest w tekście jako Mistrz? Dla mnie to tylko autor mniej czy bardziej ciekawych książek ale być może czegoś nie wiem...

_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Pią 15 Lip, 2011 7:53

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Właśnie nie - a przynajmniej nic o takowych rozwinięciach nam nie wiadomo. Być może informacje takie gdzieś są, ale utajnione - w każdym razie w ostatnich latach nic nowego nie wypłynęło.
Mistrz Lucjan był założycielem i animatorem KKK i dlatego ten tytuł Mu się należy.

Sob 16 Lip, 2011 6:08

Powrót do góry
saddam44
Major

Major





Posty: 1700
Pochwał: 6
Skąd: Guantanamo Bay
Archiwum: Langley, Virginia
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Bardzo ciekawy temat, brawo ! Co do Vallee to współpracował on z Josefem Hynek'iem doradcą projektów rządowych USA tj Grudge, Sign i Bluebook, który był też sceptykiem w temacie aż do czasu zamknięcia projektu kiedy to diametralnie zmienił swoje nastawienie. Obiekty tego typu pojawiają się często nad terytorium UK.
_________________
Tatarska jazda, półksiężyc i gwiazda.

Sob 16 Lip, 2011 8:04

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Bardzo ciekawe co do LZ - nie kwestionując jednak w najmniejszej mierze tytułu chiałbym wiedzieć w czym rzecz na poważnie... różme dziwne historie na tema t autora do mnie dotarły...
Pozdrawiam

_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Nie 17 Lip, 2011 2:05

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Hmmm... - ciekawy jestem, jakie są te "różne dziwne historie" i kto je kolportuje?

Nie 17 Lip, 2011 12:40

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Historie (opowiastki raczej) dotyczyły orginalnego trybu życia jakie miał jakoby prowadzić LZ w latach 80 -tych co miało też rzutować na opóxnienia z wydaniem jednej z jego książek... Nie mam pojęcia czy były prawdziwe ale, że dośc sugestywne to utwiły mi w pamięci... Dlatego jednak - nie mając 100% pewności co do ich autentyczności nie chce ich tu upubliczniać jako niezweryfikowane. Jeżeli Ekrael nie kojarzy się Tobie nic takiego to być może ktoś po prostu wszystko wymyślił i tyle.
A niektóre jego książki jak na czasy w których powstały były po prostu Q Piwo
Pozdrawiam

_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Pią 22 Lip, 2011 20:49

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Nie wiem, na czym miała polegać ta "dziwność" - znałem go od 1983 roku i niczego takiego nie stwierdziłem... To chyba jednak jakieś plotki.

Nie 31 Lip, 2011 13:33

Powrót do góry
mmm777
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 7
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Eksplozja chmury komarów

Chciałbym przypomnieć, że jednym z wyjaśnień tego, co stało się w Podkamiennej Tunguskiej jest samozapłon i eksplozja chmury komarów. Ta hipoteza jest dorobkiem jednej z wczesnych ekspedycji badawczych, która to ekspecycja zetknęła się z miejscowymi warunkami...

Pon 13 Lut, 2012 23:24

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

No, hipoteza raczej humorystyczna. Gdyby to była prawda, to takie Świnoujście już dawno wyleciałoby w powietrze, o Wrocławiu nie mówiąc... Uśmiech

Sro 22 Lut, 2012 19:11

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Problem w tym, że w tych rejonach istotnie istnieją miejsca charakteryzujące się silnymi anomaliami fizycznymi...co wiadomo nie tylko za starych raportów ale i bardziej wspólczesnych wspomnień ludzi Gazpromu... Nikt tego za bardzo nie zbadał do dziś bo i po co w sumie...
_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Wto 28 Lut, 2012 10:24

Powrót do góry
Pędnik NieŁągiewki
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 14
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A może Wybuch Tunguski był przestrzennym wybuchem jednorazowego wyrzutu do atmosfery wielkiego bąbla gazu (błotnego? ziemnego?), w jakichś trudnych do powtórzenia warunkach "bezruchu" atmosfery sformowanego w wielką, dobrze z powietrzem zmieszaną kulę? Tylko skąd to świecenie nieba o kilka dni poprzedzające wybuch...no i widziane przez świadków wtargnięcie do atmosfery czegoś jasnego jak słońce...

Sro 09 Maj, 2012 21:24

Powrót do góry
saddam44
Major

Major





Posty: 1700
Pochwał: 6
Skąd: Guantanamo Bay
Archiwum: Langley, Virginia
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A ja słyszałem że w w Rosji a dokładnie w Jakucji w miejscu znanym jako Dolina Śmierci 'Uliuiu Cherkechekh' istnieją dziwne struktóry w ksztalcie kopół wynika to podobno z legend miejscowej ludności, podobno ludzie którzy się tam zapuszczają po jakimś czasie zapadaja na chorobę podobną do choroby popromiennej. Jakiś czas temu jakiś Czech badał to miejsce ze swoja ekipa przeleciał na lotni i sfilmował kilka miejsc którę wygłądały jak kratery w których powstało bagno lub coś zapadło się pod ziemię badacze sprawdzali ich glebokosc metalowymi pretami i stwierdzili podobno że na dnie jest coś twardego i metalicznego ??
Po jakimś czasie kilku członków ekipy zachorowało i przerwano wyprawe. Kilku zwolenników terorii spiskowych twierdzi że są to pozostałości po dawnej cywilizacji, jakiejś wojnie lub jest to broń która wyłania się z ziemi kiedy np coś większego zbliża się do tego obszaru lub do tej czesci naszej planety i niszczy je coś jak tarcza antyrakietowa. Jak twierdza to mogło zniszczyć to co eksplodowało nad Tunguską Rolling Eyes

_________________
Tatarska jazda, półksiężyc i gwiazda.

Czw 10 Maj, 2012 7:56

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Jakiś rodzaj anonimowej tarczy przeciw obiektom kosmicznym zarządzanej przez... ? Uśmiech To raczej pobożna fantazja...
Za to w tym programie TV pokazano parę zdjęć pochodzących z przełomu XiX i XX wieku, których kolecja jest dużo dużo większa...przestawiających nikt w sumie nie wie czym są/były te obiekty..
W sumie dają one bardzo dużo do myślenia w szczegolości w kwestii jak mało wiemy o historii ziemi... Uśmiech a co tu mówić o jakichś obcych...
Obecnie dochodzi do tego sporo ciekawych informacji pochodzących od robotników szukających gazu...
Pozdrawiam

_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Czw 10 Maj, 2012 9:30

Powrót do góry
Pędnik NieŁągiewki
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 14
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Re: Eksplozja chmury komarów

mmm777 napisał:
Chciałbym przypomnieć, że jednym z wyjaśnień tego, co stało się w Podkamiennej Tunguskiej jest samozapłon i eksplozja chmury komarów. Ta hipoteza jest dorobkiem jednej z wczesnych ekspedycji badawczych, która to ekspecycja zetknęła się z miejscowymi warunkami...

Czemu nie... Osobiście optowałbym jednak za meszką, ilościowo żaden owad jej nie dorówna, tam w lecie są niezliczone kwadryliony meszek, aż dzień ciemnieje jak przed burzą, gdy się wzbijają... Jest ich tyle, że strażnicy, w mocy których było życie i śmierć więźniów łagrów wyprowadzanych do tajgi na roboty często skazywali niesubordynata-więźnia na śmierć przez... rozebranie się skazanego i posadzenie go na pniaku przez... pół godziny, tyle wystarczało by taki "dochodiaga" zginął z... braku krwi!! Zamiast strzelać do "niesubordynowanego" kt. przekroczył określoną granicę i wszedł w "strefę zakazaną" - dla zabawy skazywali "ocalonego" na powolne zagryzanie przez meszkę! Z reguły więźniowie wybierali szybką kulę...często musieli naprawdę ostro takiego tuziemca-typka z gatunku "maja twaja nie panimajet" sprowokować gestem, słowem i uczynkiem, by strzelił, a wszystko na oczach współwięźniów którzy musieli zwłoki nieść do obozu - stan musiał się zgadzać! - czasem i kilkanaście kilometrów...
Jeśli chodzi o te tajemnicze stalowe "kopuły" znajdujące się w zupełnej cywilizacyjnej głuszy - rzecz to zagadkowa i do dziś nie wyjaśniona, na pewno nie są to pozostałości po b.radzieckich systemach podziemnych silosów rakietowych.

Czw 10 Maj, 2012 19:56

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Nie mogą być poradzieckie bo jedyne ich zdjęcia pochodzą z początku XX wieku Uśmiech
A tak w ogóle to jest taka fajna rosyjska historyjka na temat tego, że przejścia do podziemnych starożytnych tuneli są strzeżone przez swego rodzaju "blokady mentalne" (cokolwiek to znaczy) wywołujące zawroty głowy i rózne tam choroby - może więc mamy doczynienia z czymś takim? ... Uśmiech

Pozdrawiam

_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Pią 11 Maj, 2012 13:51

Powrót do góry
saddam44
Major

Major





Posty: 1700
Pochwał: 6
Skąd: Guantanamo Bay
Archiwum: Langley, Virginia
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Jakiś rodzaj anonimowej tarczy przeciw obiektom kosmicznym zarządzanej przez... ?

A musialyby być zarządzane cokolwiek to mialoby znaczyc w tym przypadku ?

_________________
Tatarska jazda, półksiężyc i gwiazda.

Sob 12 Maj, 2012 8:10

Powrót do góry
marek8888
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany




Posty: 4455
Pochwał: 5
Skąd: Sekcja polska NKWD
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

No to Twoim zdaniem kto to postawił i po co ? Jakiś odprysk z dawno zaginionej cywilizacji, który wciąż w trybie automatycznym działa? Uśmiech
Pozdrawiam

_________________
Czy można dostąpić selektywnej mądrości lub przekwalifikować się na prawdziwego człowieka ot tak po prostej lekturze dzieł Jacka Kaczmarskiego? Tak - na IOH można...

Nie 13 Maj, 2012 11:08

Powrót do góry
saddam44
Major

Major





Posty: 1700
Pochwał: 6
Skąd: Guantanamo Bay
Archiwum: Langley, Virginia
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Cytat:
No to Twoim zdaniem kto to postawił i po co ?

To nie moja teoria ale mogl to byc kto lub cokolwiek.
Cytat:
Jakiś odprysk z dawno zaginionej cywilizacji, który wciąż w trybie automatycznym działa?

A dlaczego nie jak z bagna wyciaga się maszyny które zbudowała nasza cywilizacja to dlaczego nie może istnieć maszyna o sztucznej inteligencji zbudowana przez zaawansowana technologicznie cywilizację ?

_________________
Tatarska jazda, półksiężyc i gwiazda.

Pon 14 Maj, 2012 10:05

Powrót do góry
Tubelerczyk
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 1
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Pozostałość po dawnej cywilizacji

W kosmitów trudno mi uwierzyć, gdyż odległości kosmiczne wydają się niemożliwe do pokonania dla zwykłego śmiertelnika. Lot do gwiazdy oddalonej o 12 lat świetlnych z prędkością światła trwałby 12 lat. A wiadomo, że z prędkością światłą mogą poruszać się tylko fotony, będące kwantami energii. Tunele czasoprzestrzenne brzmią dla mnie zbyt fantastycznie, by brać je na poważnie.

Ja wierzę w to, że na Ziemi istniała już co najmniej jedna wysoko rozwinięta cywilizacja. Różna bardzo od naszej i oparta na zupełnie odmiennych wartościach. To ta cywilizacja pozostawiła po sobie te wszystkie megalityczne budowle. Trudno bowiem, uwierzyć, że prymitywne ludy posługujące się narzędziami kamiennymi, kościanymi, czy wykonanymi nawet z mosiądzu, byłyby w stanie coś takiego wybudować. A już na pewno nie byłyby w stanie zachować takiej precyzji - polecam zapoznać się z megalitami z Puma Punku, że o piramidach nie wspomnę.

Czym więc może być "Black Baron"?

Jeżeli nie jest to produkt naszej cywilizacji - jakiś wczesny satelita, który uległ awarii - to może to być pozostałość po wcześniejszej cywilizacji. Tylko czy taki obiekt potrafiłby pozostawać przez tak długi okres na orbicie okołoziemskiej? Przecież musiałby nanosić korekty toru lotu by nie spaść na planetę lub odlecieć w kosmos. Jeżeli potrafili zbudować satelitę, który był w stanie tak długo pozostawać na orbicie to na pewno byli wyżej rozwinięci od nas.

Nie 15 Lis, 2015 12:55

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

I następny materiał na temat Czarnego Barona:

Obserwacje Czarnego Rycerza

Znów wróciła sprawa tajemniczego obiektu zwanego Czarnym Rycerzem, Ciemnym Rycerzem, Czarnym Księciem czy też Czarnym Baronem orbitującego wokół Ziemi, a wszystko za sprawą ujawnionych zdjęć wykonanych z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - ISS w czasie dokowania jednego z rosyjskich statków Sojuz czy Progress. Pisałem o tym na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2015/04/czarny-ksiaze-obcy-satelita-sprzed.html, http://wszechocean.blogspot.com/2011/07/tck-gosc-z-kosmosu.html, http://wszechocean.blogspot.com/2011/07/afera-czarnego-barona.html, http://wszechocean.blogspot.com/2014/06/ciemny-rycerz-na-orbicie-1.html i następne,
- w których przedstawiłem materiały różnych autorów, którzy zmierzyli się z tym tematem.
Tymczasem przedstawiam kolejny kontrowersyjny materiał zamieszczony na kilku stronach internetowych, a oto on:

Satelita Czarny Rycerz: satelita zwiadowczy Obcych szpiegujący Ludzkość?

Prawda o satelicie Czarny Rycerz jest bardziej tajemnicza niż możecie to sobie wyobrazić. Wielu sądzi, że ten anomalny obiekt, jak to się mówi „zakotwiczony” na polarnej orbicie wokół naszej planety w rzeczywistości jest pozaziemskim satelitą, wysłany w pobliże Ziemi w celu obserwowania Ludzkości.

Satelita Czarny Rycerz widziany w kosmosie

Ów tajemniczy satelita Czarny Rycerz był i jest przedmiotem debat i dyskusji od wielu lat. Kiedy wielu ludzi uważa, że ten tajemniczy obiekt został „zakotwiczony” na wokółziemskiej orbicie polarnej jest w rzeczywistości jakimś kosmicznym śmieciem czy odłamkiem jakiegoś ziemskiego obiektu, inni zaś sądzą, że ten enigmatyczny „sztuczny satelita” jest w rzeczywistości pozaziemskim satelitą wysłanym w pobliże Ziemi w celu szpiegowania Ludzkości. Zgodnie z poglądami ufologów, najbardziej uderzającym faktem w sprawie Czarnego Rycerza jest fakt, że jest on „zakotwiczony” na polarnej orbicie wokółziemskiej. Orbity polarne są często używane do mapowania planety, obserwacji Ziemi dokonywanej przez satelity zwiadowcze. To właśnie może umieścić Czarnego Księcia w kategorii satelitów obserwacyjnych/zwiadowczych.
Agencje monitorujące na całym świecie niejednokrotnie meldowały o wychwyconych radiosygnałach od anomalnego obiektu od ponad 50 lat. Ten anomalny satelita przyciąga uwagę wielu rządów całym świecie, w tym rządów USA, Rosji i Chin i nawet pojawiły się pogłoski, ze sam wielki Nikola Tesla był jednym z tych, którzy przechwycili sygnały z tego „obcego” satelity. Od lat 30., astronomowie na całym świecie donoszą o dziwnych radiosygnałach, które wciąż napływają od Czarnego Rycerza.
Ale jeżeli ów tajemniczy obiekt nie był kawałkiem jakiegoś złomu kosmicznego… - dlaczego przywiązywaliśmy doń tyle uwagi w przeszłości? Gazety „The St. Louis Dispatch” i „The San Francisco Examiner” pisały o tym „satelicie” w dniu 14.V.1954 roku. „Time Magazine” napisał o nim w dniu 7.III.1960 roku – a oto co oni mieli do powiedzenia na ten temat:
Trzy tygodnie temu, nagłówki anonsowały, że Amerykanie wykryli tajemniczego „ciemnego” satelitę latającego nam nad głowami na regularnej orbicie. Pojawiły się nerwowe spekulacje, że mógł to być satelita zwiadowczy wystrzelony przez Rosjan, i to wywołało niespokojne sensacje iż Stany Zjednoczone nie wiedzą, co się dzieje nad naszymi głowami. Ale w ostatnim tygodniu Departament Obrony dumnie obwieścił, że satelita ten został zidentyfikowany. Był to kosmiczny wrak, pozostałość po satelicie USAF Discoverer, który uznano za zaginiony.
Cała historia znajduje się na stronie internetowej „Time Magazine”.

Przykrywka Czarnego Rycerza

Mówiło się nawet, że ten „obcy satelita” był widziany jak śledził Sputnika 1, kiedy kosmonauci meldowali obserwację UFO na polarnej orbicie wokół naszej planety.
Bardziej serio zainteresowała się tym zaginionym satelitą firma Grumman Aircraft Corporation. W dniu 3.IX.1960 roku, w siedem miesięcy po tym, jak ów satelita został po raz pierwszy namierzony przez radar, kamera należąca do zakładów Grumman Aircraft Corporation na Long Island wykonała zdjęcie Czarnego Rycerza. Od tego czasu, ludzie na całym świecie zaczęli identyfikować ten obiekt na niebie, który był widziany jako czerwone światło poruszające się z prędkością wyższą, w porównaniu z innymi satelitami na wschodnio-zachodniej orbicie.
Tego samego roku, satelita Czarny Rycerz został zlokalizowany na orbicie polarnej – czyli biegnącej od Bieguna do Bieguna. Astronomowie i naukowcy wyliczyli jego masę na ponad 10 ton i był to wtedy najcięższy sztuczny satelita okrążający naszą planetę.
W trzy lata później, po rzekomym spotkaniu z Czarnym Rycerzem, kiedy to Gordon Cooper poleciał w kosmos, panuje przekonanie, że to właśnie on widział tam UFO/UOO jako świecący zielono obiekt lecący przed jego kapsułą i zmierzający w jego kierunku. Stacja radarowa do śledzenia statków kosmicznych w Muchea (Australia), której Cooper zameldował o tej obserwacji, namierzyła radarowo ten UOO lecący ze wschodu na zachód.
Zgodnie z wyznawcami STD, którzy sugerują, że jesteśmy śledzeni przez satelitę Obcych umieszczonego na orbicie polarnej wokół Ziemi, którzy twierdzą, że ten pozaziemski satelita niesie tajemnicze przesłanie i pochodzi z systemu planetarnego gwiazdy Izar (ε-Booti, Epsilon Wolarza), a który został umieszczony w celu monitorowania Ziemi 13.000 lat temu (co wynika z interpretacji serii tajemniczych radioech odbieranych na Ziemi w czasie radiowych sondowań jonosfery przez uczonych brytyjskich i holenderskich – zob. http://wszechocean.blogspot.com/2011/07/tck-gosc-z-kosmosu.html, http://wszechocean.blogspot.com/2015/03/obce-satelity-casus-czarnego-ksiecia-i.html, http://wszechocean.blogspot.com/2015/04/czarny-ksiaze-obcy-satelita-sprzed.html, http://wszechocean.blogspot.com/2015/04/20-faktow-o-satelicie-czarny-ksiaze.html - przyp. tłum.)
Jest wiele tajemnic otaczających Czarnego Rycerza. Dzisiaj nie wiemy właściwie czy nie jest to jakiś kosmiczny szczątek (koc termiczny) czy coś, co nie pochodzi z naszej cywilizacji. Entuzjaści i sceptycy będą kontynuowali debatę, w której obie strony mają dobre punkty popierające ich teorie. Ale prawda o satelicie Czarny Rycerz nadal pozostaje nierozwiązana zagadką.
Zanim zdecydujecie czy satelita Czarny Rycerz jest prawdą czy nie – zobaczcie to tajemnicze nagranie wideo z Rosyjskiej Agencji Kosmicznej. Zgodnie z meldunkami, ukazuje ono Czarnego Rycerza przelatującego nieopodal MSK/ISS.
Chcielibyśmy wiedzieć, co w ogóle sądzicie na temat tego satelity Czarnego Rycerza – czy jesteście entuzjastami czy sceptykami?

Moje 3 grosze

Osobiście sądzę, że coś jest na rzeczy, bo skoro takie obserwacje się powtarzały, to nie mógł być jakiś pojedynczy wypadek, ale cała seria. Powtarzalność stanowi już twardy dowód na realne istnienie Czarnego Barona.
Czy Czarny Rycerz jest obcym satelitą? Owszem, nie odrzucam takiej możliwości. W końcu postulat Ronalda Bracewella pozostaje w mocy i należy się liczyć z automatyczną eksploracją kosmosu prowadzoną przez sondy kosmiczne z załogami złożonymi z maszyn rozumnych. To akurat wydaje się być oczywiste.
Natomiast przyszło mi coś innego do głowy, a mianowicie: czy Czarny Rycerz to nie jest przypadkiem jakiś Schwarzer Ritter czy Schwarzer Poller albo po prostu knecht, który został wystrzelony i umieszczony na orbicie wokółziemskiej przez ekipę SS-Sturmbannführera dr Wernhera von Brauna i gen. Waltera Dornbergera, albo SS-Gruppenführera Otto Mazuwa, który kierował tajemniczym poligonem w okolicach Władysławowa? Być może była to pierwsza próba umieszczenia obiektu na orbicie, co miałoby zaowocować powstaniem ultymatywnej broni kosmicznego bazowania, o której pisali m.in. Polacy i Rosjanie (zob. http://wszechocean.blogspot.com/2014/02/bronie-odwetowe-v-w-rosji.html, http://wszechocean.blogspot.com/2013/07/wspoczesne-technologie-dziedzictwo.html, a przede wszystkim http://wszechocean.blogspot.com/2014/03/hiperboloida-ss-gruppenfuhrera-kammlera.html) a z którą to próbą był zapewne związany SS-Obergruppenführer i generał Waffen-SS Hans Kammler… - NB, jedna z najbardziej tajemniczych i niezwykłych postaci III Rzeszy.
A dlaczego się tym nie pochwalili? A przed kim i po co? Trwała wojna i liczył się każdy as w rękawie, a takim asem mogła być orbitalna stacja bojowa – marzenie Ronalda Reagana z przełomu lat 70/80 XX wieku. Rzecz musiała być tajna choćby dlatego, żeby sprawić niespodziankę Józefowi Stalinowi, który był dla Hitlera wrogiem numer jeden! A dokumentacja albo została zniszczona, albo gnije gdzieś w jakimś sejfie w USAF jako archiwalna.
Czegoś takiego jak dotąd nikt nie brał pod uwagę i dobrze byłoby się temu bliżej przyjrzeć…

Źródło - http://www.ancient-code.com/the-black-knight-satellite-an-alien-spy-satellite-watching-over-mankind
Przekład z j. angielskiego – ©Robert K. Leśniakiewicz



Opis załącznika:
Czarny Rycerz na tle Ziemi

Opis załącznika:
Czarny Rycerz w okolicach MSK/ISS

Opis załącznika:
Czarny Rycerz i statek Sojuz

Opis załącznika:
Prawdopodobny wygląd Czarnego Rycerza

Pią 03 Cze, 2016 15:22

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Kolejny materiał o Czarnym Księciu vel Czarnym Baronie:

„Czarny Książę”: wysłannik z innej planety?

Andriej Lieszukonskij

W 1958 roku, amerykański astronom-amator Steve Slayton zaobserwował na niebie dziwny obiekt poruszający się po wokółziemskiej orbicie. Przemieszczał się on po złożonej trajektorii. Po kilku dniach obserwacji astronom zrozumiał, że to ciało niebieskie ma sztuczne pochodzenie!

A czyjżeś ty?

Steve wyliczył, że obiekt ten ma ok. 10 m średnicy i porusza się z niezwykłą prędkością. Obiekt ten widocznym był tylko na tle tarczy Księżyca i on znikał, kiedy tylko doleciał do skraju tarczy naszego naturalnego satelity. Astronom odważnie założył, że obiekt ten ma czarny kolor i dlatego właśnie nie można go zaobserwować na tle czarnego nieba. Tym niemniej udało mu się wyliczyć orbitę zagadkowego kosmicznego dziwaka. Steve zdołał jeszcze kilka razy „uchwycić” go przy pomocy swego teleskopu. Pomyślawszy, uczony doszedł do wniosku, że obserwował sztucznego satelitę Ziemi.
Stało się to światową sensacją.
- Kto wystrzelił nowego Sputnika? – krzyczały nagłówki gazet. Ale nikt w ZSRR czy USA (gdzie już nauczono się umieszczać obiekty na orbicie) nie przyznał się do tego, że odkryty przez Steve’a obiekt należy do nich. Inne kraje jeszcze nie posiadały technologii kosmicznych. Można było założyć, że radzieccy albo amerykańscy specjaliści coś tam przemilczają, gdyby nie jedno, małe „ale”. Obiekt poruszał się NAPRZECIW obrotowi Ziemi (tzn. ze wschodu na zachód – przyp. tłum.), a w tym czasie rakiety nośne wypuszczano w odwrotnym kierunku, aby otrzymać dodatkową prędkość przy starcie. (Chodzi o to, że wykorzystywano obrót Ziemi dookoła swej osi – jej prędkość obrotowa sumowała się z prędkością rakiety i był to oszczędniejszy sposób wystrzeliwania obiektów na orbitę – przyp. tłum.)
W rezultacie tego, specjaliści z NASA oświadczyli, że Slayton po prostu pomylił się i wziął za sztucznego satelitę zwyczajny meteoryt, który przelatywał właśnie obok Ziemi. Temat wkrótce zszedł z pierwszych stron gazet i magazynów. I chociaż od czasu do czasu astronomowie-amatorzy obserwowali obiekt przez swe teleskopy, dziennikarzy w pełni zadowoliło „wyjaśnienie” podane przez specjalistów z NASA i amerykańskich wojskowych: To po prostu meteoryt.

Imię dla nowoodkrytego

Jednakże w 1974 roku, obiekt ten otrzymał swe imię. Radziecki pisarz-fantasta Aleksander Pietrowicz Kazancew zainteresowany obserwacją Steve’a Slaytona, o której wyczytał z zagranicznej prasie, w swej powieści „Faetianie” (lub „Faetończycy”, „Mieszkańcy Faetona” – hipotetycznej planety Faeton krążącej ongi pomiędzy Marsem a Jowiszem, a której rozpad wskutek wojny termojądrowej pomiędzy tamecznymi mieszkańcami spowodował powstanie Pasa Asteroidów; zob. także - http://wszechocean.blogspot.com/2014/07/teoria-paleokontaktow-narodzia-sie-w.html – przyp. tłum.) opisał sztucznego satelitę Kosmitów Czarny Książę obracającego się wokół Ziemi i wysyłającego na nią sygnały radiowe. Powieść cieszyła się uznaniem, także za granicą. I właśnie potem nazwa Czarny Książę przywarła na mur-beton do tajemniczego satelity.
A w kilka lat później, radzieccy radiofizycy, testujący superczułą aparaturę, odkryli na orbicie wokółziemskiej jakiś obiekt, mający ok. 10 m średnicy. Obiekt ten miał temperaturę powierzchni ok. 200°C i bardzo słabo odbijał sygnały radiowe. Zostało wysunięte przypuszczenie, że to jest Czarny Książę, który jest pokryty specjalną farbą absorbującą fale radiowe. Czy przypadkiem nie mogłoby chodzić o naturalny, a nie sztuczny obiekt?
Niestety, dokładnie zbadać tego obiektu nie udało się do dziś dnia. Czarny Książę znika z orbity, na której – jakby się to wydawało – powinien on się znajdować i nie łapią go radiolokatory. Kosmonautom z pokładu MSK/ISS udało się zrobić kilka zdjęć dziwnego obiektu pomalowanego na ciemne kolory, który teoretycznie mógłby być Czarnym Księciem. Ale ta tajemnica nie została wyjaśniona do dziś dnia.

I tylko hipotezy…

Powiem teraz o kilku hipotezach związanych z Czarnym Księciem.
Może najbardziej popularna wśród luminarzy nauki głosi, że nie ma żadnego tajemniczego obiektu. Za każdym razem za Czarnego Księcia bierze się już to meteory już to kosmiczne śmieci. Resztę dopisuje fantazja.
Stronnicy istnienia pozaziemskiego Rozumu twierdzą, że Czarny Książę, to kosmiczna sonda Pozaziemian, którą wysłano w celu obserwacji Ziemi albo w celu nawiązania kontaktu z Ludzkością. Nie patrząc na to – twierdzą oni - że od początku XX wieku radioamatorzy z całego świata wyławiają z Kosmosu dziwne, periodycznie powtarzane sygnały radiowe.
No i na koniec pewien obywatel USA pragnący pozostać incognito, oświadczył iż posiada tajną informację. Na pokładzie jakoby bezpilotowego amerykańskiego statku kosmicznego Apollo-4 w rzeczywistości znajdowało się trzech astronautów. Mieli oni dotrzeć do Czarnego Księcia i dostać się do niego. Z tego satelity astronauci przywlekli mumię Kosmity i jakieś artefakty. Następnie wysadzili Czarnego Księcia, aby się doń nie dorwali radzieccy kosmonauci. Następnie rząd USA utajnił wszystkie informacje na ten temat.
Co z tego jest prawdą, a co nie – tego oczywiście nie wiemy czy kiedykolwiek się dowiemy – czas pokaże.

Komentarze z KKK

Robercie, kiedyś już Ci o tym wspominałem: ja to widziałem na własne oczy! Przypomnę, że zaczęło się od Sputnika1, którego wypatrzył na niebie (było to może 1-3 dni po wystrzeleniu Sputnika1) nasz ówczesny sąsiad (dla twojej wiadomości – C.B., który w latach 60 wyemigrował do Lubina), człowiek którego interesowało "niebo i różne dziwy". Zawołał szybko mojego ojca i mnie, aby nam to pokazać, oczywiście na pięknym bezksiężycowym niebie było widać tę przemieszczającą się gwiazdkę - no, ale to był sputnik. Ja zainteresowany tym, bądź co bądź niezwykłym widokiem, przez kilka następnych dni próbowałem bezskutecznie upolować sputnika (wiadomo dlaczego bezskutecznie). Ale oto po upływie (już nie pamiętam ile czasu, ale mogło to być kilkanaście dni) udało się - dostrzegłem przemieszczającą się gwiazdkę i tym razem to ja szybko zawołałem B. Obserwowaliśmy to przez kilka minut i nagle okazało się, że za pierwszą gwiazdką w odległości kątowej może 15-20 stopni porusza się identyczne drugie takie światełko. Oczywiście wywołało to niemałe zdziwienie, u mnie może mniejsze, bo miałem wtedy 7 lat i nie bardzo orientowałem się w tej branży. Pan B. przyglądał się, myślał, wreszcie, kiedy gwiazdki zaczęły znikać nam z pola obserwacji, skonstatował, że "to Amerykanie wysłali swojego sputnika, żeby śledził ruskiego". Pamiętam dobrze te epizody, gdyż z pewnością to one zainfekowały mnie już na całe życie tą tematyką. Tak się zastanawiam w związku z twoim tekstem, czy właśnie nie był to ów tajemniczy Czarny Książę? No, bo cóż innego to mogło być - a było na 100%
Widziałem też inną dziwność na niebie..., ale to może następnym razem, bo chwilowo muszę zmykać od komp.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie (Avicenna)

-----

Ciekawa rzecz, bo wiele słyszałem o tym obiekcie, ale nie miałem okazji go zaobserwować. A tak już a’ propos tego rodzaju obserwacji, to ostatnio wypatrując srebrzystych obłoków, w nocy 25 czerwca br., gdzieś około drugiej zobaczyłem na tle gwiazdozbioru Orła lecące na północ światełko – jakiś sztuczny satelita – a za nim podążał… jakiś komunikacyjny stratoliner! W tym samym czasie prostopadle do ich kursu ze wschodu na zachód leciał jeszcze jeden samolot pasażerski. Widok był naprawdę odlotowy. Czy obserwacje Czarnego Księcia nie były obserwacjami sztucznego satelity i jakichś samolotów cywilnych czy wojskowych? (Daniel Laskowski)

-----

Odnoszę niejasne wrażenie, że cała ta sprawa Czarnego Księcia, Czarnego Barona, Czarnego Rycerza i całej tej czarnej latającej arystokracji może mieć związek z hitlerowskimi próbami rakietowymi z wczesnych lat 40. XX wieku. Być może rację mają ci, którzy tak sądzą, boż na dobrą sprawę nie mamy podstawowej informacji, a mianowicie – od KIEDY Czarny Książę krąży wokół Ziemi? I tu jest ten pies pogrzebany. Póki tego się nie dowiemy, to będziemy mogli sobie co najwyżej pogdybać. Hipoteza pt. Czarny Książę i III Rzesza wcale nie jest taka głupia, na jaką wygląda, bo Niemcy pracowali nad pojazdami kosmicznymi z napędem rakietowym i nie tylko. Być może jest to jakiś odprysk prac Wernhera von Brauna, Waltera Dornbergera czy Hansa Kammlera, Otto Mazuwa i innych. I może właśnie dlatego niektórym rządom nie chce się ujawniać tej tajemnicy…? (Platon)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 38/2015, s. 3
Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz



Opis załącznika:
Zdjęcie Czarnego Księcia wykonane z pokładu MSK/ISS

Pią 01 Lip, 2016 16:21

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Nieprawdopodobne nowe zdjęcia tajemniczego satelity „Czarnego Rycerza” zob.: http://wszechocean.blogspot.com/2017/03/nieprawdopodobne-nowe-zdjecia.html


Opis załącznika:
Najnowsze zdjęcie Czarnego Rycerza...

Nie 19 Mar, 2017 11:44

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

saddam44 napisał:
A ja słyszałem że w w Rosji a dokładnie w Jakucji w miejscu znanym jako Dolina Śmierci 'Uliuiu Cherkechekh' istnieją dziwne struktóry w ksztalcie kopół wynika to podobno z legend miejscowej ludności, podobno ludzie którzy się tam zapuszczają po jakimś czasie zapadaja na chorobę podobną do choroby popromiennej. Jakiś czas temu jakiś Czech badał to miejsce ze swoja ekipa przeleciał na lotni i sfilmował kilka miejsc którę wygłądały jak kratery w których powstało bagno lub coś zapadło się pod ziemię badacze sprawdzali ich glebokosc metalowymi pretami i stwierdzili podobno że na dnie jest coś twardego i metalicznego ??
Po jakimś czasie kilku członków ekipy zachorowało i przerwano wyprawe. Kilku zwolenników terorii spiskowych twierdzi że są to pozostałości po dawnej cywilizacji, jakiejś wojnie lub jest to broń która wyłania się z ziemi kiedy np coś większego zbliża się do tego obszaru lub do tej czesci naszej planety i niszczy je coś jak tarcza antyrakietowa. Jak twierdza to mogło zniszczyć to co eksplodowało nad Tunguską Rolling Eyes


Sprawa tajemniczych kopuł w Jakucji została rozdmuchana przez Walerego Uwarowa jeszcze w latach 80. ub. stulecia. Bliższe dane są na moim blogu: http://wszechocean.blogspot.com/2013/11/zagadkowe-pokule-w-jakucji.html; http://wszechocean.blogspot.com/2016/06/kamczatka-dolina-smierci.html; http://wszechocean.blogspot.com/2014/02/zagadkowe-pokule-w-jakucji.html. W latach 90. przebywał w Jakucji mój nieżyjący już znajomy inż. Ivan Mackerle z Pragi. Kopuł nie znalazł, ale znów napotkał na kolejne legendy i relacje na ich temat...

Pon 20 Mar, 2017 7:23

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Idź do strony 1, 2  Następny Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.