| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nauczyciel
Chorąży

Chorąży




Posty: 188
Pochwał: 1
Skąd: Dolny Śląsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

legendy dolnośląskie-przedostatni etap

Dziś zbiór legend Ziemi Ciepłowodzkiej i okolic.
Kiedy jedziemy trasą Strzelin - Ząbkowice, po drodze przejeżdżamy przez tajemne miejscowości, w których w przeszłości miały miejsce różne wstrząsające wydarzenia. A było to tak:

W Ą W Ó Z

W okolicach Muszkowickiego Lasu dawno, dawno temu, tak dawno, że najstarsi ludzie nie pamiętają, żył sobie w dworze bardzo bogaty i niesłychanie okrutny i srogi pan. Pewnego dnia naraził mu się jakiś pańszczyźniany chłop, który został przez okrutnika skazany na śmierć. Chłop, kiedy usłyszał wyrok padł panu do kolan i błagał o łaskę i możliwość wychowania swych pięciu synów. Wyjątkowo Pan darował chłopu życie ale pod warunkiem spełnienia jednego życzenia. Chłop do zachodu słońca miał wykopać głęboki i szeroki rów, aby nie można go było przeskoczyć na koniu.
Po wydaniu polecenia pan odjechał a chłop przystąpił do pracy. Jednak po pewnym czasie zorientował się, że jest to praca ponad siły i dla człowieka niewykonalna. Padł więc na ziemię i gorzko zapłakał nad swoim losem. Nie zauważył więc, kiedy koło niego pojawił się niepozorny, siwiuteńki staruszek. Kiedy starzec dowiedział się na czym polega problem chłopa kazał mu się położyć twarzą do ziemi i leżeć w tej pozycji do zachodu słońca.
Gdy tarcza słoneczna zaczęła chować się za horyzontem, tajemnicza postać podeszła do chłopa każąc mu powstać. Ten podniósł się ale staruszka nigdzie nie było. Rozejrzał się więc dookoła i spostrzegł wykopany długi, szeroki i głęboki rów.
Po chwili zjawił się na pięknym rumaku pan i zobaczywszy spełnienie swego życzenia, spiął konia ostrogami, chcąc przeskoczyć wykop. Lecz rów był tak duży, że koń wpadł do środka a dziedzic przy skoku skręcił sobie kark i poniósł śmierć na miejscu. Duszę niegodziwca natychmiast diabeł porwał do piekła, gdzie podobno smaży się w smole do dzisiaj.
Starzy ludzie powiadają, że owym siwiuteńkim staruszkiem był miejscowy krasnal. Ale kto by tam wierzył w krasnoludki. To był na pewno nasz polski skrzat.
Jeśli czytelnicy nie wierzą w tę opowieść, to zbierając grzyby natkną się w tym lesie na głęboki parów, który jest pozostałością tamtego zdarzenia.

T A J E M N I C E B A Z A L T O W E J G Ó R Y

Jadąc autobusem ze Strzelina do Ząbkowic, koło wsi Targowica natkniemy się na kopalnię odkrywkową bazaltu. Owa kopalnia przechodziła różne koleje losu, wielu ludzi znajdowało w niej zatrudnienie, by po jakimś czasie stracić pracę. I tak bez przerwy. Obecnie także wydobywa się tutaj ten kamień z coraz większej głębokości. Podobno tak trzeba. Ale to nie jest chyba do końca prawdą, ponieważ...
W średniowieczu, w miejscu obecnej kopalni znajdowało się potężne drzewo, w którego korzeniach po gwałtownej nawałnicy ukazała się szczelina poprzez którą w głębi ziemi dostrzec można było skarby. Były one jednak położone bardzo głęboko. Śmiałkowie, którzy zwiedzieli się o skarbie przybywali na to miejsce, jednak ich wysiłki wydobywcze spełzały na niczym. I wtedy ktoś rozpuścił wśród ludności wieść, że skarby te mogą być wydobyte tylko głęboką nocą i w zupełnym milczeniu.
I wtedy, a było to bardzo dawno temu znaleźli się śmiałkowie, którzy zapragnęli posiąść ów skarb. Do swego działania przygotowali się starannie i którejś głębokiej nocy przyszli kopać. Po wielu godzinach pracy wykopali głęboki dół i dotarli do skarbu. Kopacze zmęczeni wyprostowali się i przygotowali worki aby załadować do nich znalezisko.
Wtem zobaczyli koło siebie kilku potężnie zbudowanych mężczyzn, którzy chcieli ukraść im znalezisko i ich samych zabić. Nasi kopacze, kiedy zorientowali się w czekającym ich losie, zakrzyknęli: „Jezus, Maria”. Wtedy rozległ się grzmot, niebo przecięła świetlista błyskawica, ziemia rozstąpiła się a wykopany dół zniknął.
I do dnia dzisiejszego skarb ten czeka na swego znalazcę. Bardzo możliwe jest, że obecne wydobycie bazaltu jest przykrywką do dotarcia do ukrytego skarbu. Niedowiarkowie powiedzą, że to bezsens. Ale dlaczego więc po wielu miesiącach przerwy ponownie uruchomiono kopalnię?

T A R G O W I C A

Pośród miejscowości wymienionych w „Księdze Henrykowskiej” natkniemy się na Targowicę. Jest to miejscowość leżąca obecnie w gminie Ciepłowody, na trasie Henryków – Strzelin.
Początek tej miejscowości dał zakon cysterski z Henrykowa. W okolicach dzisiejszej wioski rósł gęsty bór a mieszkańcy prowadzili gospodarkę rolną, wypalając las i na tym miejscu uprawiając pola. Cystersi, których głównym zadaniem było szerzenie kultury rolnej pomagali miejscowym. Aby łatwiej im było uprawiać ziemię, sprowadzali tutaj woły i konie. Kiedy okazało się, że ta miejscowość leży na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych, cystersi wraz z mieszkańcami utworzyli tutaj wieś targową. Zjeżdżali się tu więc kupcy i handlarze z bliska i daleka. Handlowano wspomnianymi już zwierzętami pociągowymi. Ponadto handlowano skórami, materiałami na spódnice, chustami i przeróżnymi niewieścimi świecidełkami. Można tu także było nabyć miód, wyroby rzemieślnicze, łapcie na nogi oraz beczki i garnki z gliny. Miejscowe targi odbywały się w wyznaczone dni, raz w tygodniu.
O poważnym wieku obecnej Targowicy świadczy współczesna zabudowa, licząca sobie około 100 lat. Domu pobudowane są na poprzednich siedliskach i brak im podpiwniczenia. Mury wystające z ziemi są z kamienia, pomieszczenia są stosunkowo niskie a wiele z nich ma półokrągłe sklepienia.
Warto przybyć tutaj, oddać wodze wyobraźni aby przybliżyć sobie życie z dalekiej przeszłości.

N I E S Z K O W I C K I Z A M E K

Wśród Wzgórz Lipowych, na trasie Ciepłowody – Strzelin leży stara wieś Nieszkowice. Na wzgórzu, na zachód od wioski znajdują się ruiny średniowiecznego grodziska, prawdopodobnie z początków IX wieku. U stóp tego wzgórza, w XVI wieku zbudowano renesansowy zamek, przebudowany następnie na barokowy pałac. Jak każdy zamek, także i ten posiada swoją tajemniczą postać.
Żył tam pewien bogaty rycerz, który miał przecudnej urody żonę oraz dobrane grono dworzan. Wśród tych ostatnich wyróżniał się pewien giermek, o gładkiej cerze, smukłej postaci i wspaniałych umiejętnościach gry na lutni. Całe otoczenie było nim oczarowane, nie wyłączając żony rycerza. Jednak pewnego dnia rycerz musiał wyjechać na wyprawę wojenną, na wezwanie swego księcia. Żegnał go cały dwór a żona rycerza wprost tonęła w łzach. Kiedy ucichł już w oddali tętent końskich kopyt orszaku rycerskiego smutek zapanował na zamku. Wtedy dał się poznać kunszt wspomnianego wcześniej giermka. Przy wieczerzy zagrał dla mieszkańców zamku smętną melodię na swej lutni. Oczarował zebranych a przede wszystkim żonę rycerza. Ta wyszła na zamkowy podwórzec a za nią podążył nasz grajek. Zbliżył się do niej a smutna i samotna żona rycerza przytuliła się do jego piersi. Giermek wykorzystał nocne godziny, rozświetlone tylko światłem księżyca, jej smutek i samotność i pocałował ją mocno. Żona rycerza nie oparła się umizgom giermka i oddała mu swe karminowe usta oraz swą smukłą kibić, którą dotychczas dotykał tylko jej mąż lub służebnice w czasie kąpieli. Giermek, nie przestrzegając przysięgi wierności wobec swego pana, wykorzystał niecnie rycerską małżonkę.
Minęło kilkanaście dni, które obojgu zdrajcom wypełniły miłosne igraszki. Po pewnym czasie na zamek powrócił jego właściciel. Po spojrzeniach wymienianych przez swoją żonę i giermka zorientował się w całej sytuacji. Kiedy został w sypialnej komnacie sam na sam z żoną, ta nie potrafiła utrzymać tajemnicy i wszystko wyznała swemu mężowi. Nic jej jednak ta szczerość nie pomogła. Zgodnie z rycerskimi zasadami i ona i zdradziecki giermek musieli ponieść karę.
Giermek został doprowadzony na zamkowe podwórze, gdzie rycerz sam ściął mu głowę i porąbał na drobne kawałki resztę jego ciała.
Jego żona została potraktowana łagodniej – przykuto ją do ściany w zamkowym lochu gdzie zmarła z wycieńczenia i głodu.
Nasz rycerz nie utulony w żalu za żoną, którą wprost uwielbiał i nie mogąc znieść sromoty z powodu jej zdrady rzucił się ze wzgórza na którym stał jego zamek i zginął na miejscu. Do dziś zresztą, w mroczne i wietrzne dni, można czasem usłyszeć jęki i krzyki tych którzy wtedy zginęli.
A jaka przestroga dla nas? Jeśli posiadamy coś, co kochamy, bądźmy mu wierni i nie szukajmy innych przygód.

C I E P Ł O W O D Z K A Z J A W A

Wieś Ciepłowody położona jest na Wzgórzach Dobrzenickich i była wspominana w dokumentach już pod koniec XIII wieku. Jest ona usadowiona na miejscu średniowiecznego grodziska z XII wieku, na miejscu którego w wieku XIV wzniesiono rycerski zamek w postaci obronnej wieży mieszkalnej. I właśnie z tym zamkiem związana jest legenda o rycerzu i jego wybrance.
Na wspomnianym zamku mieszkał kiedyś rycerz, który uwielbiał myśliwskie zajęcie i całymi dniami uprawiał ten sport w lasach otaczających Ciepłowody. Ów rycerz dochodził już lat, kiedy to mężczyzna winien przypomnieć sobie o zapewnieniu spadkobiercy i założyć w tym celu rodzinę. Jednak nasz rycerz ani myślał o tym, znajdując przyjemność tylko w polowaniu.
Któregoś dnia, goniąc za zwierzyną, zmęczony, postanowił odpocząć. Zsiadł więc z konia i położył się na leśnej polance. Wtedy zasnął i obudził się dopiero o zmierzchu. Szykował się do powrotu do swego zamku gdy zza zarośli otaczających polanę dosłyszał kobiecy śpiew. Zaintrygowany udał się w tym kierunku i na przeciwległym brzegu rzeczki przepływającej nieopodal ujrzał przecudnej urody dziewicę. Wtedy serce załomotało mu w niespotykany dotychczas sposób a rycerz urzeczony pięknością spotkanej niewiasty i swym podnieceniem przekroczył płytki w tym miejscu potok i wręczył śpiewającej swój pierścień jako znak miłości i pragnienie poślubienia jej. Białogłowa pierścień przyjęła z radością, wyraziła zgodę na małżeństwo z naszym rycerzem ale równocześnie wyjawiła mu pewną tajemnicę. Otóż nie może ona opuścić swego lokum nad potokiem dopóki ten kto ją wybierze nie przyprowadzi do niej białej sarny, która ją zabierze z tego miejsca.
Nasz rycerz, będący pod wrażeniem piękności, którą spotkał, udał się z powrotem do lasu na poszukiwanie wybawicielki swej wybranki. Całymi dniami przemierzał ostępy lasu ale nigdzie nie napotkał białej sarny. Któregoś dnia kiedy zmęczony i załamany swoim niepowodzeniem zasnął, oparty o potężny dąb, przyśniła mu się leśna dróżka, na końcu której zobaczył owe poszukiwane zwierzę. Z niecierpliwością oczekiwał nadejścia poranka, a kiedy pierwsze promienie słońca pokazały się na niebie zaczął realizację swego snu. Kiedy senne marzenie zaczęło nabierać realnych kształtów i nasz bohater dążył ścieżką ze swego snu, na jej końcu ujrzał stadko sarenek, wśród których była jedna o białej sierści. Myśliwy sprawnie ją pojmał i doprowadził do miejsca w którym spotkał swą śliczną wybrankę. Ta, zobaczywszy ukochanego z białą łanią, dosiadła jej i udała się wraz z rycerzem do zamku w Ciepłowodach. Wyprawiono w nim wspaniałe wesele a wybranka rycerza oczarowała wszystkich gości swą urodą, cudownym wyglądem i uczuciem, które wprost emanowało wobec jej wybranego.
Jednak szczęście obojga nie trwało długo. Mimo miłości z którą spotykał się rycerz ze strony swej ukochanej, jego przyzwyczajenie do myślistwa było większe niż miłość i ponownie na wiele dni zaczął opuszczać zamkowe pielesze. Nic nie pomagały przestrogi mieszkańców zamku, na nic były błagania i łzy żony rycerza – ten nadal wolał ostępy leśne niż wdzięki żony. Kiedy pewnego dnia powrócił z myśliwskiej eskapady w zamku nie powitała go żona – po prostu opuściła zamek. Wszczęto poszukiwania, które jednak nic nie pomogły. Leśna piękność powróciła do swego puszczańskiego domu i nikt nigdy już jej nie spotkał.
Niech ta ciepłowodzka historia będzie przestrogą dla nas – jeśli mamy swoje szczęście w domu, nie szukajmy go gdzie indziej.

HISTORYCZNI WŁAŚCICIELE CIEPŁOWÓD


Mieszkańcy Dolnego Śląska, a w szczególności mieszkańcy ziem opisywanych w tym tomie „Legend i opowieści Ziemi Ząbkowickiej” są w szczęśliwym położeniu. O ich miejscu zamieszkania posiadamy wiele historycznych faktów opartych na tak wiarygodnym źródle jak „Księga Henrykowska”. Właśnie tutaj możemy spotkać opis zakładania i powstawania miejscowości, w których żyją ich dzisiejsi mieszkańcy. Czasem nie zdają sobie oni sprawy w jak historycznym miejscu mieszkają i jak dumni mogą być ze swojej miejscowości. Właśnie poniżej przybliżymy mieszkańcom Ciepłowód historię ich wioski i jej początki. Udajmy się więc w tę historyczną podróż.
W dniach założenia klasztoru w Henrykowie, w Ciepłowodach miał swą siedzibę pewien całkiem zamożny rycerz o imieniu Albert, z polskim przydomkiem Łyka. Ów Albert wziął sobie za żonę córkę szlachetnego Dirsko i począł z nią córkę przy której porodzie matka zmarła. Po jej śmierci Albert przekazał klasztorowi część swojego dziedzictwa w Tepliwodach, na wieczne posiadanie, za duszę swojego już zmarłego ojca oraz własne grzechy.
Ten dar miał miejsce w 1229 roku. W tymże samym roku udał się Albert do Prus w intencji grzechów swojego ojca i własnych. Zanim jednak wyruszył, postanowił przed księciem panem i baronami, że gdyby jednak nie wrócił – cały obszar Ciepłowód ma na wieczne posiadanie otrzymać klasztor w Henrykowie. Gdyby jednak wrócił klasztor zatrzyma swoją część wielkości dwóch łanów, którą mu wcześniej dał. Ponieważ w tamtych czasach ludzie byli poczciwi nie proszono księcia pana o wydanie świadectwa o tym zdarzeniu.
Albert wrócił z Prus cały i zdrowy. Ożenił się jeszcze raz z Niemka i spłodził z nią synów i córki. Klasztor jeszcze przez długie lata bez uszczrbku posiadał za niego i za jego synów owe ziemie, które mu oddał ze swoich Tepliwod.
Po tym jednak jak kraj najechali bezbożnicy i zdziałali tu wiele pożałowania godnych rzeczy i po tym jak poległ najjaśniejszy książę, w kraju panowali rycerze, każdy wydzierał dla siebie co mu przypadło z książęcego dziedzictwa. Albert nabył przy tym od młodocianego księcia Bolesława za niewielką cenę dwa dziedzictwa książęce, mianowicie Cienkowice i Kaubiz, które przylegały do jego granic, wydalił z wiosek osadników i przyłączył nabyte łany do swojej wsi Tepliwoda, przez co nazwy tych wiosek zostały zupełnie zniesione i zastąpione nazwą wioski grafa Alberta – Tepliwoda.
Kiedy to się działo i wiele jeszcze innego zła w kraju i szkodliwego dla książąt rozpoczął Albert przekształcanie swoich Tepliwod wraz z wymienionymi wioskami na „prawo niemieckie”. Ponieważ jednak owa część podarowana klasztorowi leżała tak, że nie mógł tam bez szwanku założyć wsi niemieckiej bez odkupywania ziem klasztornych, prosił kilkakrotnie pana Bodo, ówczesnego opata klasztoru, aby przyjął jednakowo dużą część ziemi jaką niegdyś ofiarował klasztorowi za grzechy swego ojca i własne, przy starych granicach klasztornych w rejonie Cienkowic. Opat często nękany jego uporczywymi prośbami w końcu niechętnie wyraził zgodę i zamienił się z nim, otrzymał w Cienkowicach przy granicach klasztornych taką część jaką miał w Tepliwodach, i pozostawił Albertowi to, o co prosił. Stąd nazwa Cienkowice istnieje po dziś dzień, przez te ziemie, które tam mamy.
Według tych przekazów ów Łyka (Albert) miał swoją siedzibę w naszej wsi jeszcze przed założeniem klasztoru.
Dziedzicem Alberta zwanego potem Starym, był jego syn Grabissius. Jest to potwierdzone tekstem łacińskim.
Kończąc historię Ciepłowód warto jeszcze zaznaczyć, że w roku 1319 pojawia się jako pan na Ciepłowodach kanclerz księcia Mikołaja, Johannes Seckelin, który razem z nim w 1319 roku ufundował i dotował szpital św. Grzegorza w Ząbkowicach.
Tenże Johannes podpisuje w lutym 1326 roku dokument księcia Bolka jako Johannes Seckil de Thepelowod.

Nie 17 Mar, 2013 21:04

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.