| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
orzel13
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 428
Skąd: Swindon(GB)
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Rabacja galicyjska

Witam wszystkich po długiej przerwie. Bardzo szczęśliwy
Znalazłem dość ciekawy artykuł który ukazuje rzeź galicyjską w zupełnie innym świetle, zupełnie inaczej niż jest nauczana w szkołach. Moim zdaniem autor odrzucając patriotyzm i patrząc na to wydarzenie trochę bardziej z chłopskiej perspektywy (m.in. wspominając o braku przynależności narodowej wśród chłopów) przypomina nam, że są sprawy być może ważniejsze od wolności i niepodległości państwa, jak na przykład wolność i niepodległość jednostki od pana.
Jakie jest wasze zdanie na temat tego powstania?
Czy może rzeczywiście rzeź galicyjska nie była niczym innym jak mordem na szlachcie zleconym przez Austriaków z powodów politycznych?
Czy było to, jak uważa autor artykułu, powstanie ważniejsze od tych z lat 1830 i 1863?
Czy można porównać ten ruch z jakimkolwiek innym ruchem wolnościowym działającym na terenach Polski?

Pozdrawiam, Mikołaj

Cytat:

500 lat Gułagu - pańszczyzna-ojczyzna

O tym, że więźniowie Gułagu obcinali sobie palce, by uniknąć całkowitego wyniszczenia zabójczą harówką, pisał Gustaw Herling-Grudziński. Tę dramatyczną historię zna każdy polski maturzysta. „Na nieludzkiej ziemi" to przecież lektura obowiązkowa, a Gułag to element polskiej martyrologii. Któż jednak wie, że samookaleczenie było ostateczną formą oporu przeciw pańszczyźnie znaną całym pokoleniom polskich chłopów? Co innego kilka lat cierpień inteligentów na nieludzkiej ziemi, a co innego 500 lat Gułagu dla zwierząt pociągowych w ludzkiej skórze.

W początkach XIX w. w Galicji i Kongresówce zdesperowani chłopi często sięgali po jedyny dostępny im sposób na wyzwolenie. Także gospodarz ze wsi Smarzowa Jakub Szela odrąbał sobie trzy palce prawej dłoni. Dzięki temu nie stracił życia w służbie wojskowej i uniknął bezterminowej katorgi pańszczyzny. Cena była straszliwa, ale być może dzięki niej Szela wszedł do historii.

Kilkanaście lat później stanął na czele ludowej rewolty zwanej rabacją galicyjską, która - choć znieważana i przemilczana – stanowi jedno z najważniejszych wydarzeń w historii naszego kraju.

Panów piłą rżnęli

W ciągu kilku dni lutego 1846 r. chłopi zabili od 600 do 2 tys. swych panów. W zachodniej części ówczesnego zaboru austriackiego rzucili się na szlacheckie dwory, gorzelnie, a gdzieniegdzie także na kościoły, paląc, niszcząc i mordując ich właścicieli. Krwawa fala rabacji zalała ponad 500 siedzib szlacheckich, a przy okazji zatopiła przygotowywane w niektórych z nich antyaustriackie powstanie.

Wśród ofiar nie było ani jednego Żyda, ani jednego Niemca. Wśród buntowników były natomiast kobiety, a jedna z nich, Draganka z Wielopola, przewodziła oddziałowi, który zabił księdza w klasztorze koło Zakliczyna nad Dunajcem, a potem wygłosiła kazanie.
Mimo interwencji armii austriackiej na obszarach objętych rzezią rozpadł się dotychczasowy porządek społeczny. Przez kilka tygodni w rejonie Tarnowa istniały całkiem spore „obszary wyzwolone". Co więcej, chłopi już nigdy nie wyszli pracować na pańskich polach, a wiele z nich rozparcelowali między siebie. Po dwóch latach tego czynnego strajku władze w Wiedniu skapitulowały i zniosły poddaństwo oraz pańszczyznę w Galicji. Po co je dziś wracać do tych wydarzeń?

Pańszczyzna, czyli 500 lat kacetu

Rok 1846 jest ważniejszy niż wszystkie daty XIX-wiecznych powstań, a nawet niż rok 1918. To wtedy ponad 80 proc. populacji żyjącej na terenach dawnej Rzeczypospolitej szlacheckiej po raz pierwszy wkroczyło na arenę historii, wtedy też owe 80 proc. wywalczyło sobie niepodległość. Nie tę państwową, odległą od życia chłopskiego, ale bardziej fundamentalną, doświadczaną na co dzień: niepodległość od niewolnictwa pańszczyzny.

Insurgenci, powstańcy i irredentyści, których przegrane bitwy do dziś okupują zbiorową pamięć historyczną w Polsce, reprezentowali raptem kilka procent ludności kraju, w imię którego wszczynali swe walki. Ich tak czczony dziś patriotyzm był w gruncie rzeczy patriotyzmem pańszczyzny. Tęsknota za Rzeczpospolitą była tęsknotą za państwem zbudowanym na powszechnym niewolnictwie, a wymarzona wolność wolnością bicia chłopów i gwałcenia ich córek. Nawet jeśli szlacheckie powstania sięgały do retoryki antypańszczyźnianej, to powierzchownie - byle zachęcić poddanych do machania kosami w interesie swych panów. Tak było i w 1830, i w 1863 r. W ostateczności wolność można było chłopom łaskawie dać, ale nikt nie wyobrażał sobie, że ta ciemna, milcząca masa mogłaby sama po nią sięgnąć bez niczyjej pomocy, bez zewnętrznego przywództwa czy nawet oświecania. To był największy koszmar szlacheckiej kultury panów.

Nic dziwnego, że kiedy w lutym 1846 r. stał się rzeczywistością, trzeba ją było zepchnąć na powrót w dziedzinę koszmaru. Liczni historycy i artyści z Wyspiańskim na czele zadbali, żeby rabacja pozostała w świadomości tych, którzy w ogóle o niej pamiętają, jako coś barbarzyńskiego, nieludzkiego i całkowicie irracjonalnego. Tymczasem nigdy wcześniej i chyba nigdy później w polskiej historii nie doszło do wybuchu wyzwoleńczego tak czystego, niezmąconego ksenofobiami i nacjonalizmami, tak jasno i celnie bijącego w samo serce systemu zniewolenia. I tak bezlitośnie demaskującego pseudodemokratyczne uzurpacje szlacheckich powstańców, a przy tym całkowicie autonomicznego, w pełni kontrolowanego przez tych, których aspiracje znalazły w nim wyraz. Rabacja galicyjska miała tylko jeden cel - zniesienie pańszczyzny, i cel ten udało się chłopom osiągnąć.

Gospodarka oparta na przemocy

System pańszczyzny był przez pół tysiąca lat ustrojem gospodarczym panującym na ziemiach polskich. Przesądzał o strukturze, kulturze, reżimie politycznym i miejscu, jakie zajmowało społeczeństwo Rzeczypospolitej w kształtującym się europejskim kapitalizmie. Jako taki był źródłem niedorozwoju i peryferyjnego statusu Polski w międzynarodowym podziale pracy. Po części wciąż tak jest.

Zacofanie Polski w stosunku do Europy Północno-Zachodniej datuje się od XV stulecia, gdy drogi rozwojowe społeczno-gospodarczego Zachodu i Wschodu kontynentu rozeszły się. Po jednej stronie kapitał handlowy i merkantylizm z manufakturową produkcją, intensywną eksploatacją zasobów, kapitałochłonnością i dużymi zyskami, po drugiej system folwarczny, strefa taniej siły roboczej, dostarczająca produktów rolnych i naturalnych, których produkcja na Zachodzie przestała się opłacać.

Monokultura rolna mogła się opłacać tylko pod warunkiem nieograniczonej dostępności zasobów i darmowej pracy. Bez niewolnictwa chłopów system folwarczny byłby zupełnie nierentowny. Stosunkowo licznej szlachcie mającej mono-pol na przemoc, poparcie władzy królewskiej i Kościoła udało się zepchnąć chłopów do poziomu niewolników w XV w. i stan ten utrzymywał się aż do XIX stulecia.

Instytucja poddaństwa w pełni zasługuje na miano klucza do nowożytnej, a także nowoczesnej historii Polski. Bez niej trudno zrozumieć tutejszą kulturę polityczną i chroniczne polskie zacofanie względem Zachodu. Zapewniając rentowność systemowi folwarcznemu, poddaństwo skutecznie odebrało klasie rządzącej w Rzeczypospolitej motywację do jakichkolwiek zmian ekonomicznych czy politycznych. Oparta na eksporcie surowców gospodarka obywała się właściwie bez rynku wewnętrznego. Najważniejszą blokadą dla rozwoju miast, mieszczaństwa i krajowego handlu był fakt, że chłopskich niewolników przywiązano do ziemi i pozbawiono pieniędzy, a zatem nie mogli być konsumentami wytwarzanych w gospodarce produktów. Geografia folwarcznego kapitalizmu odzwierciedlała tę nierównowagę: najważniejsze polskie miasta - Kraków, Sandomierz, Kazimierz, Warszawa, Toruń - nie rozwinęły własnej gospodarki ani silnego mieszczaństwa, pełniły bowiem niemal wyłącznie rolę punktów przeładunkowych zboża dostarczanego z wiejskiego interioru i wysyłanego statkami za granicę.

System folwarczny nie był żadnym reliktem feudalizmu. Przeciwnie, powstawał na jego gruzach jako specyficzna forma nowoczesności. Stał się modelem kapitalizmu peryferyjnego, powielanym później w różnych wersjach winnych regionach świata przyłączanych do systemu kapitalistycznego w roli obszarów zależnych obsługujących interesy zachodnioeuropejskiego centrum. Niewolnictwo na Karaibach, w Brazylii i na południu Ameryki Północnej było młodszym odpowiednikiem niewoli polskich (a także węgierskich i rosyjskich) chłopów. Podobnie jak w przypadku latynoamerykańskich latyfundiów i plantacji na południu USA reżim pańszczyźniany zaostrzał się od XVII w., a w pierwszych dekadach XIX w. w Galicji wyzysk osiągnął szczyt. Chłopi zmuszeni byli pracować dla panów trzy-cztery, czasem pięć dni w tygodniu i oddawać im ponad 50 proc. swoich przychodów, analfabetyzm sięgał 95 proc., kary cielesne były w powszechnym użyciu, a średnia długość życia mężczyzn wynosiła 27 lat i była najniższa w Europie.

Polak - pan i wróg

Wybuch i przebieg rabacji toną w fałszach, oskarżeniach i obelgach, jakimi natychmiast obrzuciły ją polskie elity w kraju i na emigracji. W polskich szkołach ciągle naucza się o tępych chłopach, których austriacki zaborca skutecznie poszczuł na powstańców. Horda pijanych, gwałcących, rabujących i palących wieśniaków, którzy rżną piłą szlacheckiego patriotę za wiedeńskie srebrniki - to wszystko, co może zostać w głowie po takiej edukacji.

Rzeczywistość była na tyle inna, że do dziś zagraża fundamentom całej budowli oficjalnej tzw. historii narodowej. Zagrożenie to dobrze wyjaśnia prawdziwe intencje potwarzców rabacji. Zdusić pamięć po niej to tyle, co usunąć skazę na ahistorycznej i kiczowatej opowieści o narodzie zjednoczonym, katolickim i bezklasowym, o ostojach ojczyzny w szlacheckich dworkach, o matkach Polkach, o heroicznej mło-dzieży z dobrych szkół i ciemnym motłochu, który nie chciał pomagać w walce o wolność.

Podziały w XVIII-XIX-wiecznej Polsce szły w poprzek tej wizji. W Galicji jedynym ograniczeniem dla barbarzyńskiego systemu pańszczyzny i poddaństwa była austriacka administracja. Pierwsza szansa na wyzwolenie dla tutejszej ludności przyszła z rozbiorem Rzeczypospolitej. Wiatach 80. XVIII w., wraz z ustawodawstwem józefińskim, po raz pierwszy w historii polscy chłopi zostali podniesieni do rangi istot ludzkich (było to kilka dobrych lat przed Konstytucją 3 maja, która poddaństwa nie znosiła). Reformy natrafiły wprawdzie na zaciekły opór patriotycznej szlachty i nigdy nie zostały wprowadzone w życie, ale pamięć o nich stała się ważnym elementem świadomości zbiorowej chłopów galicyjskich.

W tej świadomości słowo „Polak" było synonimem pana, wroga reform i chłopskich praw. Polskie powstanie mogło mieć tylko jeden cel - wzmożenie ucisku i bezprawia. Dlatego rabacja rozprawiła się z pańskimi powstańcami, zanim ci w ogóle zaczęli swe powstanie. Ale ta kwestia była dla rabantów drugorzędna.

Chłopski gniew narastał przecież latami, wraz z zaostrzaniem systemu wyzysku i represji. Jeszcze w 1803 r. szlachta odzyskała nawet spory kawałek swej Rzeczypospolitej, zmuszając austriackiego zaborcę do przywrócenia jej prawa do bicia chłopów. Z prawa tego korzystano nader często i bezlitośnie. Przez dziesięciolecia opór przybierał najrozmaitsze formy z samookaleczaniem się w najbardziej radykalnej postaci.

W latach 40. rozpowszechnił się ruch trzeźwości wymierzony w plagę pijaństwa wynikającą ze szlacheckich przywilejów propinacyjnych. Przystąpił do niego także Jakub Szela. Szlachta miała monopol na produkcję alkoholu i mogła karać swoich poddanych za kupowanie go z innych źródeł. Był to rodzaj podatku, dodatkowej formy chłopskich powinności wobec pana. Nic dziwnego, że ruch przeciw alkoholizmowi stał się niewinną przygrywką do rabacji.

Mniej niewinny charakter miały liczne bunty i poruszenia wybuchające w poszczególnych majątkach i tłumione przy pomocy wojska austriackiego. Takie jak rozruchy w Chochołowie w 1831 r. czy w Andrychowie w 1835 r. Iskrą, która wywołała wybuch, była jednak przemoc seksualna wobec chłopskich córek, jakiej notorycznie dopuszczali się panowie i ich ludzie.

Być może najbardziej skandaliczne w wystąpieniu galicyjskich chłopów jest to, że rabacja była niemal całkowicie wolna od barbarzyńskich ekscesów, które tak chętnie przypisuje się chłopskim buntownikom. W ruchu analfabetów nie było chaosu, ksenofobii, antysemityzmu czy gwałtów na kobietach. Okrucieństwo precyzyjnie skoncentrowano na panach i ich pomagierach - dworskich oficjalistach, karbowych, ekonomach. Nawet zagrabione w dworach dobra w dużej części odstawiono do siedzib władz. Chłopi nie chcieli się obłowić, chcieli zniesienia pańszczyzny, która była największą grabieżą w historii.

Za późno i za mało

Rabacja zasługuje na miano krwawego pandemonium, ale tylko dla panów. Dla chłopów natomiast była czymś więcej niż odpłatą - stanowiła racjonalne, sprawnie przeprowadzone i skuteczne działanie. Przełożyła wielopokoleniowe doświadczenie poddaństwa i upodlenia na ruch zmiany społecznej. W wielu wsiach doprowadziła do podziału ziemi panów między chłopów. Zamiast formułowania postulatów i apeli do władz rabanci nauczyli się sami je realizować.

Do rabacji galicyjskiej znakomicie pasują słowa Slavoja Zizka: „za późno i za mało". Została przeprowadzona za późno i miała zbyt mały zasięg, by wykorzenić dziedzictwo poddaństwa. Dotyczy to zarówno sfery ekonomicznej, politycznej, jak i kulturalnej. Do dziś wszak Polska dzieli z krajami poniewolniczymi Ameryki Łacińskiej specyficzną dwukulturowość życia publicznego, w ramach której współistnieją obok siebie światy „panów" i „chamów", a każde wejście przedstawicieli tego drugiego do polityki uznanej za domenę tego pierwszego uważane jest za niedopuszczalne.

Opuszczenie polskiej klasy robotniczej przez solidarnościową inteligencję po 1989 r., pogarda dla Andrzeja Leppera i moherowych beretów, wyśmiewanie obrońców krzyża i niemal nieskrywana nienawiść do związkowców to różne zjawiska. Łączy je jednak to, że biorą swój rodowód właśnie z 500 lat kacetu zafundowanego chamom przez panów, z pojmowania dziedziny spraw publicznych jako naturalnego monopolu elit. Tam też do pewnego stopnia należy szukać głębokich korzeni słabości i naskórkowości polskiej demokracji, braku szacunku dla praw człowieka wśród klasy politycznej, a z drugiej strony bierności klas ludowych biorącej się z powszechnego przekonania, że cokolwiek byśmy zrobili, „oni", panowie, i tak postawią na swoim.

Dziedzictwo rabacji, być może jedynego autonomicznego ruchu samostanowienia ludu w polskiej historii, wydaje się bardzo aktualne i żywe. Nie potrzeba nam pomników dla Szeli, ale raczej twórczej kontynuacji jego dzieła.

Przemysław Wielgosz
Artykuł ukazał się w 17/12 numerze tygodnika „Przekrój”.

_________________
Nie tyle groźny jest rosyjski czołg, co jego pijana załoga.

Sro 02 Maj, 2012 16:11

Powrót do góry
Grot-Dziobecki
Major

Major





Posty: 1908
Pochwał: 3
Skąd: Warszawa
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Całkiem ciekawy artykuł.
Wydaje mi się, że stosunek do Rabacji będzie się zmieniał in plus (to znaczy, że będzie ona bardziej "usprawiedliwiana").
Wynika to z tego, że krytyka szlachty nie jest tylko domeną podręczników do historii z czasów PRL. Warto zapytać ludzi, z czym kojarzy im się Władysław Siciński, itp. Skojarzenia ewidentnie negatywne.
Co do samej Rabacji jeszcze - czy krytykowalibyśmy więźniów GUŁagu za podniesienie buntu? Nie. I tak samo należy podejść do Rabacji - 500 lat kacetu to genialne określenie.

Pon 07 Maj, 2012 17:41

Powrót do góry
twer49
Major

Major





Posty: 1878
Pochwał: 5
Skąd: Chicago
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Witam,
Autor w tym materiale, bywa ze sam sobie zaprzecza. Rewolucyjne tezy, lecz czy sa poparte materialami zrodlowymi. Jesli "oficjalna wersja" jest klamliwa na czym autor buduje swoja bajke.
Zreszta Pan Wilkosz poglady ma tez rewolucyjne. Laughing
Prosze porownac sobie inny material, oparty na zrodlach, dlatego mym zdaniem bardziej rzetelny.
Cytat:
Jakub Szela. Chłopski wódz czy Kain i pospolity zbrodniarz?
Jakub (Jakób) Szela, stając na czele chłopstwa mordującego szlachtę i grabiącego dwory podczas rabacji galicyjskiej, wpisał się na karty polskiej historii. Przeszedł tym samym do narodowej legendy w krwawej od krwi bratniej sukmanie w polskiej ikonografii, poezji i literaturze. Jak pisał Henryk Słotwiński we wspomnieniach z rabacji galicyjskiej: „Rzeź w roku 1846 jest niewątpliwie najczarniejszą kartą dziejów naszych porozbiorowych. Rzucenie się braci na braci, rabunki, pożogi, strumienie łez i krwi, rozlane ręką rozwścieklonego ludu. To zaiste obraz tak szatański, że co do piekielnych barw jego, groza domowej wojny ledwo porównywalna być może!”.




Jakub Szela Już na kilka tygodni przed wybuchem powstania krakowskiego Szela miał kontaktować się z Austriakami i z woli starosty Józefa Breindla von Wallensterna uzyskał niemal nieograniczoną władzę nad cyrkułem tarnowskim. Umawiał się z gromadami chłopów po wsiach, pod przysięgą milczenia zmawiał z zaufanymi chłopami i wójtami, na dowódców wyznaczał ludzi „uwolnionych z kryminału i zbiegów”. Do tej roli zaangażował też swojego syna Staszka (Stanisława) Szelę. Wyznaczał miejsca napadów i typował osobiście osoby „do wytępienia”. Chwalił się przy tym, że „ma taką moc, jak drugi arcyksiążę w Galicji i że mu było wolno przez 24 godziny robić co mu się podoba ze szlachtą”. Zwracając się do chłopów pokazywał im „jakieś papiery i druki z pieczęciami mówiąc, iż są to cesarskie rozkazy”. Hasłem jego gromad były słowa „Bóg i cesarz”, zaś podróżnym na swoim obszarze wydawał glejty bezpieczeństwa, podpisane przez niego jako plenipotenta rządowego, uznawane przez administrację austriacką. Chłopów traktował surowo, ale wynikało to raczej z troski o przynależną mu z każdego rabunku „dziesięcinę” niż z dbałości o dyscyplinę. Dzięki rabunkom równać się miał majątkiem ze szlachtą, a na okolicznych miasteczkach samą groźbą napadu wymuszał okup oraz wydawanie buntowników. Według relacji z XIX wieku Szeli udało się stworzyć sieć „konfidentów”, służących mu w nadziei spodziewanych zysków z rabunków. Jego władzę porównywano do władzy dyktatora, która jednak skończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Otrzymał ją bowiem od Austriaków, którzy posłużyli się nim jako użytecznym narzędziem i usunęli z Galicji, gdy uznali za niepotrzebnego.

Przebiegły, zuchwały, brutalny...

Urodzony w 1787 roku w Smarzowej (Smarzowy) koło Jasła, z ojca Jana i matki Anny Łukasikówny, od najmłodszych lat odznaczać się miał zuchwałością i zaciekłością. Od służby wojskowej wyłgał się odcinając sobie siekierą dwa palce u lewej ręki. „Czytać ani pisać nie umiał, ale był inteligentny i wkrótce wysunął się na przewodnika i doradcę chłopskiego we wszystkich sprawach gminnych i imponował im nieraz zdrowym zdaniem i stanowczością”. Wybrany został więc przez włościan plenipotentem (deputatem gminnym) do regulowania spraw poddanych z dworem o pańszczyznę. Zatwierdził go starosta austriacki Breindl pomimo protestów Wiktoryna Bogusza. Nominacja miała wynikać z postawy Szeli w 1830 roku, kiedy to szpiegował dla Austriaków chłopów i dwory, zwłaszcza Boguszów, mających krewnych w armii Królestwa Polskiego i zaangażowanych w pomoc dla powstania listopadowego.

Według różnych relacji dwukrotnie lub nawet czterokrotnie żonaty, brutalny wobec wszystkich małżonek i niezbyt zamożny, cieśla i kołodziej, który w posagu pierwszej żony otrzymał zagrodę od dworu, wszedł więc w konflikt z Boguszami, właścicielami Smarzowej. Domagał się od nich uznania chłopskich praw do serwitutów. Jego nieustępliwa postawa zaowocowała dalszym zbliżeniem z Austriakami nie tylko w Tarnowie, ale i we Lwowie. Udawał się tam pieszo, „z denuncyacyą” na dwory i wnosił pisma do namiestnika arcyksięcia Ferdynanda. Słowa Szeli na papier przelewał jego pisarz i przyboczny sekretarz, dawny kapral Winiarski z Brzostku, opłacany z pieniędzy gminnych. W jednej ze skarg oskarżył on Boguszy o uwięzienie na 7 tygodni i wystawienie na pośmiewisko w kajdanach w kościele w 1833 roku. Pisząc ciągłe skargi do cesarskich urzędników i spotykając się z nimi osobiście zyskał wśród chłopów na podtarnowskiej wsi rzeczywisty autorytet i sławę człowieka związanego z Austriakami. Wiedziano jednak przy tym powszechnie o ciemnych stronach jego charakteru. Miejscowe podanie gminne głosiło, że na jego rodzinie ciążyła od wieków klątwa za zabicie pierwszego proboszcza Siedlisk, który został zamordowany przez opryszków. Ich łupem paść miał jednak tylko jeden szeląg, stąd przezwano ich później Szelągami lub Szelami. Podejrzewano też go, że z zazdrości o młodocianą żonę Niewiarowską tak zbił kijem swego parobka, że „ten wskutek tego ducha wyzionął”. Jego ofiarą miał też paść w lesie Żyd Maślanka, który został zabity i obrabowany, gdy szedł na jarmark, a zyskiem tego mordu miał być długi czarny płaszcz, który Szela okrywał „swój strój płócienny”. Występki te uchodzić jednak miały Szeli na sucho z racji jego kontaktów ze starostą. W owych czasach prawie każdy większy dwór w Galicji był pod nadzorem policyjnym starosty i taki nadzór co do dworu Boguszów w Siedliskach sprawował właśnie Szela, a spór między dworem a wsią w Galicji wynikał z wprowadzonego przez Austriaków podziału na ziemię dominikalną, pod bezpośrednim zarządem dziedzica i ziemię rustykalną, użytkowaną przez chłopów. Ta ostatnia też była własnością dworu, ale włościanie mieli prawo ja dziedzicznie uprawiać. Nie wolno jej było włączać do folwarku, a z tytułu jej uprawiania chłopi musieli odrabiać pańszczyznę.



Konflikty zaogniał fakt, że dziedzic reprezentował państwo przy poborze podatków i rekrutów do armii. Sytuacja ta oznaczała, że ziemianie mieli w swych rękach silny instrument nacisku wobec chłopstwa. Kiedy jednak dochodziło do nadużyć, to przeciw dziedzicowi a nie przeciw zaborcy kierowała się niechęć wsi. Jurysdykcję dominikalną w Siedliskach i Smorzowej (Smarzowy) sprawował Wiktoryn Bogusz. Według relacji rodziny Boguszów sąsiedzi chwalili Wiktoryna za dobre serce i ducha poświecenia dla krewnych i poddanych, a jeden tylko Jakub Szela od dawna czuł nienawiść, której powody były bardziej natury osobistej niż politycznej. Pomiędzy Szelą a Breindlem dojść miało wręcz do pewnej fraternizacji, gdyż urzędnik: „go na kanapie sadzał, z nim konferencje odbywał i łudził obietnicą zniesienia pańszczyzny”. Skutek był taki, że Szela przez kilka lat nie odrabiał żadnej pańszczyzny, a od chłopów zbierał pieniądze na wędrówkę do Wiednia, gdzie jakoby u samego cesarza chciał się dowiedzieć co należy się dworowi.

Na czele rabacji

Gdy w lutym 1846 roku szlachta polska zbierała siły do powstania Szela wykorzystał sytuację i powołując się na wolę samego cesarza nakazał wymordowanie pańskich buntowników. Było to tym łatwiejsze, że o przygotowaniach do powstania „wiedzieli wszyscy w Galicji, a najlepiej o tym był poinformowany rząd, który organizował obronę chłopską”. Feliks Bogusz ostrzegał resztę rodziny, że powstanie jest szaleństwem i skończyć się może tym, że chłopi rzucą się na dwory. Radził schronić się w rodzinnym zamku w Rzemieniu w celu lepszej obrony. Jednak członkowie rodziny, jako nie zaangażowani w przygotowania powstańcze, nie usłuchali i pewni bezpieczeństwa zjechali na uroczystości rodzinne do Siedlisk. Powstanie wybuchło 18 lutego i w tym samym dniu Józef Braindl zwołał naradę deputowanych chłopskich do Tarnowa, w której wziął udział Szela. Jeszcze tego samego dnia Szela powrócił na wieś i działając w ścisłym porozumieniu z austriackimi urzędnikami z Tarnowa zorganizował gromady chłopskie, tzw. „czerniawy”, stając się na kilka dni panem życia i śmierci wielu szlacheckich rodzin. Chłopi galicyjscy, biedni, głodni, obarczeni potomstwem, skonfliktowani z dworami o ziemię chętnie poszli „na zbój”, tym bardziej, że oferowano im pieniądze „za fatygę”.

Chłop Jan Słomka w swoim pamiętniku zanotował, że „czerniawa należąca do rabacji szła od wsi do wsi i wszędzie zabierała chłopów ze sobą i w ten sposób tworzyła się coraz większa banda, a jakby nie chciał kto z nimi iść, to bili i zabijali. Ale w każdej wsi było dosyć takich, co chętnie do nich przystawali: jedni dla rabunku, inni chowali różne zemsty za pańszczyznę, a z resztą zrobiła swoje wódka, bo gdzie zdybali karczmę, to pili co się dało, a czego nie wypili, to po pijanemu rozbijali, wylewali”. Podczas rzezi jako jedni z pierwszych położyli głowy Bogusze, rodzina, której członkowie odznaczyli się w wyprawie wiedeńskiej i w trakcie prac nad Konstytucją 3 Maja. „Tak w 19tym wieku rodzina polska, jak niegdyś Machabeusze, w Polsce wyginęła”. Zaczęło się 20 lutego od mordu Wiktoryna Bogusza, który pochwycony został przez chłopów na gościńcu i uwięziony w karczmie w Kamienicy. Tam dopadł go Szela i, mimo próby ratunku ze strony Żyda Herscha Titenfassa, ugodził pierwszy w głowę szyną żelazną, wskutek czego „inni przypadli i zabili na śmierć” zachęceni okrzykiem mordercy, aby bili i zabijali, „bo mi go na funty zapłacą”. Zabito też ze szlachty Antoniego Pleszczyńskiego, Zabierzowskiego i Pohorockiego. Potem Szela wyruszył do Siedlisk mordując po drodze w Gorzejowej Feliksa Gumińskiego (chorego „dodusili w łóżku”) i Henryka Roskosznego. Gromada chłopów, kobiet i dzieci otoczyła następnie dwór w Siedliskach. Stanisław Bogusz, 86-letni starzec, usiłował wykupić życie bliskich rozdając pieniądze, ale pochwycono go i doprowadzono przed oblicze Szeli. Ten oświadczył, że więcej do aresztu go Stanisław nie wsadzi, bo „przyszła [jego] godzina”. Zrabowanym pałaszem ugodzono starca w głowę i konał kilka godzin w strasznych mękach. Oprawcy dopadli też 18-letniego Włodzimierza Bogusza, którego „zabili cepami”. Wydała go jedna z dziewek dworskich. Kolejna doniosła zabójcom, że Tytus Bogusz ukrywa się na strychu pod płótnem sufitowym. „Kłując widłami, przebili mu wnętrzności, rozdarli płótno, a przez ten otwór zleciał nieborak na kamienną posadzkę, połamał nogi i tam go dobili”. Zamordowano także w Siedliskach ekonoma Jana Stradomskiego i jego imiennika siostrzeńca. Zrabowano cały dom, drzwi, okna i podłogi powyrywano.

Rabacja galicyjska

Szela wyruszył wtedy do Smarzowy na zrabowanym koniu i kazał zabić Nikodema Bogusza, który mu wcześniej kryminałem groził. Rozkaz skwapliwie wykonali Staszek Dziedzic i Jędrzej Szydłowski, właśni poddani Nikodema. Chłopi zrabowali także plebanię w Siedliskach i próbowali zabić miejscowego proboszcza, którego z trudem ocaliła Apolonia Bogusz argumentując, że „jak księdza zabiją, to nie będzie komu odprawiać nabożeństwa”. Z kolei w Lipnicy jezuita Karol Antoniewicz miał ujść śmierci, tylko dzięki grzmiącemu kazaniu, w którym zwrócił się do szemrającego ludu słowami: „Wy mówicie, że przekupieni od szlachty tu przysłani jesteśmy, ale nie od szlachty, nie od cesarza, bo my w tym miejscu ani cesarza, ani pana, ani chłopa nie znamy i nie lękamy się, tylko tego jednego, który nas do was przysłał i przed nim tylko rachunek zdawać będziemy ze słowa każdego, co do was mówimy. […] nie przelęknę się ani cepów ani noży waszych, bo mi nie idzie o życie moje, ale o zbawienie wasze i umierając jeszcze wołać będę: bracia, nawróćcie się do Boga waszego”. W międzyczasie Stanisław Bogusz został śmiertelnie zraniony przez rzemieślników i chłopów w Pilźnie, aby „w karczmie w Machowej ducha” wyzionąć. Chłopskie gromady napadły też na Głobikowy, Grudny i Kamienicę, gdzie w sumie „pod razami chłopów 23 osób, przeważnie samej szlachty” życie swe tragicznie zakończyło. Oprócz nich zabito w czasie rabacji do 2000 osób. Setki innych okaleczono bądź dotkliwie pobito. Szela przyjmował raporty w karczmie Żyda Semka, gdzie kazał zabić posesora Niemca Kleina z Kopalin, „bo żadnych panów nie potrzebujemy”. Ofiarowywać miał też 5000 monet nagrody za głowy tych mężczyzn z rodziny Boguszów, którzy uszli z rąk jego gromady. W chałupie Szeli przebywała zaś przez trzy dni Apolonia Bogusz oraz jej dwie krewne wraz z czworgiem dzieci, którym Szela darował życie. Jej to morderca miał wyznać, że był wezwany prze starostę już trzy tygodnie wcześniej i otrzymał władzę nieograniczoną. Powtarzał też, że w cyrkule płacili Austriacy po 10 florenów za zabitego, 8 za pokaleczonego i 5 za zdrowego oraz darowywali chłopom zrabowane rzeczy na własność. Podczas, gdy pijane chłopstwo splądrowało prawie 500 dworów, Szela kreował się jako moralista i mściciel. Jeszcze nie zdążyła obeschnąć krew na kosach i cepach, a już zabronił odrabiania pańszczyzny i wysłał petycje do rządu o jej ograniczenie. Zorganizował też chłopską samoobronę. Chciał syna ożenić z 10-letnią Zosią Bogusz ze Smarzowy, ale kobiety wybawił z opresji i wywiózł do Jasła austriacki major Rosner na czele oddziału wojska. Chłopi aż do „Wielkiejnocy” nie odrabiali żadnej pańszczyzny i wycinali samowolnie lasy. Dopiero stanowczy rozkaz ze starostwa o odrabianiu nadal pańszczyzny sprawił, że Szela „zafrasował się bardzo” i doszedł do wniosku, że został oszukany, „ale kiej kazano, to trzeba – befel, jest befel”. Stracił wtedy posłuch we wsi i przeniósł się do starosty Tarnowa.

Pod „opieką” starosty

Odejście Szeli nie nastąpiło jednak dobrowolnie. Breindl miał wziąć Szelę pod swój dozór po tym jak jego chłopska banda ruszyła do miasteczka Brzostek na rozbój i została stamtąd odparta przez oddział wojska, co zakrawało na bunt. Tego wszystkiego było już za dużo dla władz austriackich. Aresztowano więc chłopskiego wodza i po dwóch latach więzienia zesłano na Bukowinę. Otoczony nadzorem policyjnym gospodarzył tam aż do swej śmierci w 1862 lub 1866 roku. Osiągnął właściwie tylko jedno: na wiele lat pogłębił przepaść pomiędzy dworem a chłopstwem. Na przykład pradziadek chłopskiego działacza ludowego Teofila Kurczaka miał jeszcze wiele lat później mawiać: „Dzieci, prośta Boga, ażebyśta Polski nie doczekały, bo nam w Polsce źle było”. Z drugiej strony odezwały się głosy, że za masakrą stoi niesprawiedliwość społeczna, której winne szlacheckie swobody. Nie była to myśl nowa, bo działacz chłopski Kazimierz Deczyński już po upadku powstania listopadowego pisał, że „aż do samego rozbioru Polski w 1795 roku chłopi wyzuci byli z wszelkich praw, chłopi byli zabijani, gnębieni przez szlachtę, jak nie-ludzie, chłopi byli okrutniej traktowani jak dziś we Francji osły”.

Za Kaina i pospolitego zbrodniarza, który działał dla prywaty uważała Szelę polska emigracja polityczna we Francji. W Galicji podczas Wiosny Ludów zyskał miano wilka, który z chłopów polskich uczynił zbójców. Zarazem wskazywano na rzeczywistych morderców – cesarskich urzędników i żołnierzy, którzy z chłopstwa uczynili „ciemny miecz”. Świadczą o tym słowa „Chorału” Kornela Ujejskiego, że choć „Mnóstwo Kainów jest pośród nas” to oni niewinni, bo „Inni szatani byli tam czynni, O [Panie] rękę karaj, nie ślepy miecz!”. Tłum chłopów mordował wszak dla pieniężnej nagrody, tym wyższej, gdy przed oblicza urzędników rzucano zwłoki a nawet głowy pomordowanych. Za każdym razem na ich czele stał jednak nie kto inny a Szela. W zapomnienie odeszły nazwiska innych „hersztów” – Korygi, Szydłowskiego, Janochy i Brzostka. Jak słusznie zauważył F. Ziejka, Szela wzbudził bowiem w polskiej szlachcie taką grozę, jaką porównać można chyba tylko z terrorem samego Bohdana Chmielnickiego, stojącego na czele mas „czerni” pod murami Zbaraża.

Bibliografia

Źródła:
1.Bogusz A., Karty z dziejów wsi Smarżowy i Siedlisk powiatu pilznieńskiego oraz wspomnienia ich dawnych dziedziców (1696-1846), Kraków 1904.
2.Bogusz A., Wieś Siedliska – Bogusz – monografia zebrana z dokumentów i wspomnień rodzinnych ze szczególnym uwzględnieniem wypadków roku 1846 i życiorysu Jakuba Szeli, Kraków 1903.
3.Kurczak T., Wspomnienia, Warszawa 1958.
4.Pikuzińska M., Rabacja na Powiślu: dziennik Marianny Pikuzińskiej i relacje chłopskie o krwawych wydarzeniach 1846 roku, opr. K. Bańkowski, Tarnów 2006.
5.Słomka J., Pamiętnik, Kraków 1913.

Opracowania:
1.Bednarek, Spory wokół wydarzeń krajowych 1846 roku na łamach prasy Wielkiej Emigracji, Toruń 2003.
2.Ziejka F., Złota legenda chłopów polskich, Warszawa 1984.

Zredagował: Kamil Janicki

Teraz pozostaje kwestia zachwytow nad Rabacja, czy bezsensu takowej.
Mordowanie niewinnych kobiet, starcow i dzieci za "500 lat gulagu". Czy byly winne tym pieciu wiekom systemu jaki istnial wtedy nie tylko w Europie.
Jaki interes miala "Polska Ludowa" aby nie zrobic z rabacji slusznej ze wszech miar zemsty ludu pracujacego wsi i miasteczek. Nie dajmy sie zwariowac tezom lewicowego pismaka robiacego z rzezi sluszny bunt chlopski dziwnie niedoceniany przez PZPR, wszystkie partie chopskie od 100 lat. Wiecej trzezwosci...prosze.
Pozdrawiam.

_________________
Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, poslowie to k...y J. Pilsudski

Socjalizm z ludzką twarzą będzie możliwy, gdy będzie miał gołą dupe.

Pią 24 Sie, 2012 3:31

Powrót do góry
groszek
Generał brygady

Generał brygady





Posty: 6454
Pochwał: 5
Skąd: Gd.
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Ano to Jego Wysokość Cysorz kolokwialnie mówiąc radochę ma zza grobu jego intryga do dziś przynosi profity skłócając i tak skłócony Naród... Rękoma hmmm... uciemiężonej klasy społecznej pozbył sie warstwy społecznej , ktora faktycznie mogła stanowić zagrożenie jego władzy / zachował czyste ręce . A teraz moze patrzec jak ludzie dyskutują nad obroną / usprawiedliwieniem czynu tak haniebnego jakim była Rabacja .
Choc wzorem Francji możemy uczynić rocznicę Rabacji świętem Narodowym...
ale my " gilotynując szlachtę " wszak Napoleona nie dorobiliśmy się....

_________________
Jest nad zatoką dąb zielony,
Na dębie złoty łańcuch lśni;
I całe noce, całe dni
Wędruje po nim kot uczony...

Pią 24 Sie, 2012 22:07

Powrót do góry
twer49
Major

Major





Posty: 1878
Pochwał: 5
Skąd: Chicago
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Groszku,
Rece opadaja czytajac ten stek bajek, pomowien i klamstw. Masz racje Cysorz radoche ma wielka. Rekami chlopow pozbyl sie tych ktorzy byli podczas kazdych zrywow narodowych napedem wszystkich powstan.
Oni wykonali, on placil za kazda glowe. Niestety ciemnota zawsze bedzie ciemnota.
Najbardziej ubawil mnie zwrot "500 lat gulagu". Jak mozna byc tak glupim, ignoranckim i niedoinformowanym w historii wlasnego kraju i nie tylko piszac takie slowa. Lecz coz mozna sie spodziewac po wielkim piewcy Rozy Luxemburgi jej idealow.
Nazywanie rabacji "najwazniejszym powstaniem", to juz komedia.
Przykro tylko ze takie brednie maja zawsze swych wyznawcow wsrod ludzi wydawaloby sie inteligentnych.
Ale coz jaka inteligencja, taka...historia.
Pozdrawiam.

_________________
Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, poslowie to k...y J. Pilsudski

Socjalizm z ludzką twarzą będzie możliwy, gdy będzie miał gołą dupe.

Pią 24 Sie, 2012 22:25

Powrót do góry
groszek
Generał brygady

Generał brygady





Posty: 6454
Pochwał: 5
Skąd: Gd.
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Twer napisał :
Cytat:
Oni wykonali, on placil za kazda glowe. Niestety ciemnota zawsze bedzie ciemnota.

Twer ... Piwo
Cóż dodac , chyba tylko słowa Wyspiańskiego .
http://www.youtube.com/watch?v=B-t7CqvBM2A

_________________
Jest nad zatoką dąb zielony,
Na dębie złoty łańcuch lśni;
I całe noce, całe dni
Wędruje po nim kot uczony...

Pią 24 Sie, 2012 22:32

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.