| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Leuthen
Kapitan

Kapitan




Posty: 839
Pochwał: 6
Skąd: Wrocław
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Boże Narodzenie 1914 na froncie zachodnim

Na o2.pl pojawił się dziś rano artykuł nt. jak wyżej:

"Wojna na którą Europa wybrała się w latem 1914 roku, miała być krótka, efektowna i nie krwawa. Ot, taki nowy rodzaj sportowej rywalizacji. Ktoś tam co prawda miał zginąć, ale przy ogólnym entuzjazmie nie było to ważne. Cesarz Niemiec Wilhelm II mówił swoim wyruszającym na front żołnierzom, że na gwiazdkę będą już w domu.
dalej »


Ziejąca paszcza wojny

To co miało być dla Niemców krótką wycieczką do Francji połączoną ze zwiedzaniem Paryża i uwodzeniem francuskich dziewcząt, zamieniło się w ciągu późnego lata i jesieni 1914 roku w najbardziej koszmarny ze snów. Na lodowatych równinach Flandrii wyryto dziesiątki kilometrów okopów, w których siedzieli przemarznięci do szpiku kości żołnierze. Przeżyli już kilka ataków na bagnety zakończonych rzezią, widzieli trupy swoich kolegów i wrogów. Niektórzy zdążyli być już na urlopach w domu i ponownie powrócić na front. Wielu wydawało się, że wojna jest straszna, choć najgorszy czas dla żołnierzy miał dopiero nadejść. W powietrzu nie było jeszcze czuć smrodu rozkładających się ciał, nie było jeszcze tego upiornego wrażenia, które miał później każdy człowiek zbliżający się do linii frontu, a które zostało później nazwane ziejącą paszczą wojny.

Boże Narodzenie roku 1914 było jeszcze witane przez ludzi cywilizowanych, nie zdemoralizowanych przez śmierć i tysięczne mordy na umundurowanych i cywilach. W głowach i w sercach działały jeszcze hamulce, które wszczepiło tam domowe wychowanie, szkoła i kościoły wszystkich wyznań nakazujące kochać bliźniego swego. Nie doszło jeszcze do apokalipsy.

Była zimowa, wigilijna noc pod flandryjskim niebem, od początku wojny zginął już milion ludzi, ale ciągle się tego nie czuło. W okopach naprzeciwko siebie siedzieli z jednej strony żołnierze brytyjscy, głównie Szkoci, a z drugiej Niemcy. Wszyscy mieli już dość strzelania. Było cicho. Nagle z niemieckich okopów podniósł się cichy śpiew. Stille nacht, heilige nacht - nucił jakiś żołnierz. Po chwili dołączył do niego drugi, potem trzeci i za kilka minut Cichą noc śpiewały już setki głosów. Przemarznięci do szpiku kości Szkoci słuchali, po czym zaczęli bić brawo, stukać bagnetami w blaszane puszki i domagać się więcej. To dodało Niemcom otuchy, zaczęli śpiewać głośniej. Nikt nie protestował, nie padły rozkazy, by przestać. Nastrój wigilijnej nocy udzielił się wszystkim. Niemcy wbili na bagnety zapalone świeczki i wysunęli je ponad krawędź okopu. Wrażenie było niesamowite. Nagle ktoś po niemieckiej stronie zaczął śpiewać popularną angielską piosenkę Annie Laurie. Brytyjczycy podnieśli nieśmiało głowy, niektórzy zaczęli wyglądać ciekawie z okopów. Nagle z niemieckiej strony padła propozycja: nie strzelajcie, my też nie będziemy strzelać. Na krawędzi niemieckiego okopu pojawiła się jakaś postać; to oficer, który pierwszy zaczął śpiewać kolędę. W ręku trzymał pokrzywioną, udekorowaną kawałkami jedzenia i błyskotkami choinkę. Krzyczał do Brytyjczyków, żeby nie strzelali, że jego życie jest w ich rękach. Powoli zaczął zbliżać się do linii alianckich okopów.

"Widzieliśmy ich pierwszy raz z bliska"

Zanotował pewien szkocki ochotnik. Po obydwu stronach było dużo zdziwienia. Brytyjczycy ze zdziwieniem spostrzegli, że Niemcy są mniejsi i drobniejsi od nich. Na ziemi niczyjej, pomiędzy liniami wrogich okopów, zaczął się festiwal przyjaźni. Ktoś kopnął pustą puszkę, ktoś inny podrzucił ją nogą do góry i posłał w niebo. Kiedy spadała, przechwycił ją but jakiegoś niemieckiego kaprala i wyekspediował wprost do brytyjskiego okopu. Chłopcy przestali się zabijać, zaczęli grać w piłkę. Nie piłką oczywiście, tylko wszystkim, co akurat było pod ręką. Niemcy wywlekli skądś świnię, którą zarżnęli i na miejscu zaczęli ćwiartować i piec. Zrobiło się rodzinnie i wesoło.

W dzień Bożego Narodzenia sytuacja się powtórzyła. Nikt nie strzelał, nie było zabijania i krwi. Pomiędzy liniami okopów płonęły ogniska, słychać było śpiewy i gwar rozmów. Świąteczny nastrój przeniósł się na inne odcinki frontu, wczorajsi wrogowie bratali się i padali sobie w ramiona. Do podobnych scen doszło także na tych odcinkach, gdzie w okopach siedzieli Francuzi. Nikt nie miał ochoty na dalszą wojnę. Niektórym wydawało się nawet, że uda się zakończyć działania zbrojne przez ten spontaniczny zryw prostych żołnierzy i oficerów frontowych. To było to jednak złudzenie.

Dowództwo po obydwu stronach frontu było zaskoczone i całkowicie nieprzygotowane na tego rodzaju niesubordynację ze strony podwładnych. Gdyby chodziło o dezercję, bunt lub zbrodnię, sprawa byłaby łatwa - sprawców należałoby rozstrzelać po uprzednim osądzeniu w trybie doraźnym. Kiedy żołnierze śpiewają, wspólnie jedzą i kopią puszki, nie wiadomo, co zrobić. Przytomniejsi niemieccy generałowie zareagowali po ludzku. Zabronili swoim żołnierzom strzelania. Nie było wojny, przynajmniej na razie, niech trwa gwiazdkowy festiwal.

Dowództwo brytyjskie zareagowało zupełnie inaczej. Dowódca brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego marszałek polny John French nie mógł przez kilka dni wyjść z osłupienia. Pierwszą reakcją, na jaką się zdobył, było ostrzeżenie wystosowane do żołnierzy bratających się z Niemcami, że nie dostaną urlopu. Nakazał także żołnierzom, by nie dopuszczali do podobnych zajść w przyszłości. Siedzący w okopach wojacy niewiele sobie robili z pomruków groźnego dowódcy. Nie miał on zbyt dobrej opinii wśród żołnierzy. Krążyła plotka, że został dowódcą korpusu ekspedycyjnego wyruszającego do Francji tylko ze względu na nazwisko. Brytyjski dowódca nie miał też zbyt dobrej opinii wśród francuskich sojuszników. Generał Joffre wręcz go nie znosił. Brytyjczycy nie byli podporządkowani francuskiemu dowództwu, mogli podejmować operacje na własną rękę. Ta sytuacja także była przyczyną opóźniających się reakcji generalicji na spontaniczny, świąteczny zryw wojska.

Rozejm trwał kilka dni. W końcu Brytyjczycy i Francuzi oprzytomnieli. Kiedy kolejnego ranka niemieccy żołnierze i oficerowie podnieśli się z okopów, by pójść z wizytą do swoich brytyjskich i francuskich kolegów, przywitała ich salwa karabinów maszynowych. Padli ranni i zabici, wstrząs był ogromny. Wściekli Niemcy walili we wszystko, co się ruszało. Nikt nie zbierał rannych i zabitych z korony okopu. Słychać było krzyki i przekleństwa, nikt nie śpiewał. Piekło znów zstąpiło na ziemię."

[http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=10215]

Nie 23 Gru, 2007 19:46

Powrót do góry
Forteca
Kapitan

Kapitan




Posty: 1317
Pochwał: 4
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Niestety, obecnie wszystkie fakty wskazują że to tylko piękna legenda, a rzeczony mecz nigdy się nie odbył. Boże narodzenie 1914 nie było okresem ciszy, a rok 1914 zapisał się jako jeden z najkrwawszych lat wojny.

Nie 23 Gru, 2007 21:29

Powrót do góry
Rhetor
Kapral

Kapral




Posty: 53
Skąd: Gdańsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Forteca napisał:
Niestety, obecnie wszystkie fakty wskazują że to tylko piękna legenda, a rzeczony mecz nigdy się nie odbył. Boże narodzenie 1914 nie było okresem ciszy, a rok 1914 zapisał się jako jeden z najkrwawszych lat wojny.


Polecam Modris Ecksteins, "Święto wiosny. Wielka Wojna i narodziny nowego wieku", Warszawa 1996. Autor dosyć wnikliwie zbadał tę kwestię.

Pon 24 Gru, 2007 0:42

Powrót do góry
Brodeur
Podpułkownik

Podpułkownik





Posty: 3025
Pochwał: 3
Skąd: z Wielkopolski
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Forteca napisał:
to tylko piękna legenda
Bardzo dobrego słowa użyłeś. Czytam obecnie książkę Jefferya Deavera "Panieński grób" i autor wspominam tam o tej historii. Niby nic takiego gdyby nie to że akcja powieści toczy sie w teraźniejszości i opowiada o negocjacjach agenta FBI z trzema przestępcami. Widać ta historia świąteczna jest legendom bardzo dobrze znaną.
_________________
"Tylko umarli widzieli koniec wojny" Platon

Taki styl pisma wyraża ironię

Sob 05 Sty, 2008 18:53

Powrót do góry
Forteca
Kapitan

Kapitan




Posty: 1317
Pochwał: 4
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Jak widać, na innych frontach trwały "ciężkie walki" Wyluzowany


Opis załącznika:

Wto 08 Sty, 2008 10:38

Powrót do góry
michalc13
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 483
Pochwał: 1
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Witam.

To zdjęcie, podobno przedstawia moment ze świąt 1914 i zrobione zostało przez Brytyjczyka.
http://www.greatwar.nl/index.html


Pozdrawiam.



Opis załącznika:

Nie 20 Sty, 2008 19:54

Powrót do góry
SolusLupus
Chorąży

Chorąży





Posty: 161
Skąd: Gdynia
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Ja to zdjęcie znam jako fotkę jeńców wojennych.....
_________________
Prawda przeciw Światu
celtyckie

Pon 21 Sty, 2008 20:58

Powrót do góry
michalc13
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 483
Pochwał: 1
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

W notce o śmierci Alfreda Andersona, żołnierza brytyjskiego (1896-2005), jest napisane, ze był on ostatnim, brytyjskim świadkiem tych wydarzeń w 1914. ?ródło jak wyżej. Generalnie na wspomnianej stronce są dwa artykuły na ten temat.

Pon 21 Sty, 2008 22:20

Powrót do góry
Grendel
Pułkownik

Pułkownik





Posty: 4610
Pochwał: 13
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Jako, że nie chce mi się przepisywać - dołączam skan strony 345 książki marszałka polnego French'a - "1914".
Na czerwono podkreślona jest wzmianka o samych wydarzeniach, zaś na niebiesko o reakcji autora.
Pozdrowienia
Grendel



Opis załącznika:

Wto 22 Sty, 2008 2:39

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.