| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 45, 46, 47  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grot-Dziobecki
Major

Major





Posty: 1908
Pochwał: 3
Skąd: Warszawa
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Będąc w kiosku w tym tygodniu wpadł mi w oko tytuł z "Naszego Dziennika" - będą stawiać pomnik Banderze, na wniosek Juszczenki.
Nieźle się odwdzięcza.

Sob 29 Gru, 2007 16:01

Powrót do góry
de Villars
Generał dywizji

Generał dywizji





Posty: 8068
Pochwał: 6
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Heh, nie wczoraj i nie przedwczoraj mówiłem, że Juszczenko to pogrobowiec UPA i popieranie takiego typa zakrawa na zdradę narodową Evil or Very Mad
_________________
Dmą w rogi zaklęte
Dudni ziemia, kurz staje
Jako burze w szale
Idą, idą Wandale!
Szaleją topory
Dzicy jako zwierzory
Szpony bogów w szale
Idą, idą Wandale!

Sob 29 Gru, 2007 21:44

Powrót do góry
Wojaroth
Kapitan

Kapitan





Posty: 957
Pochwał: 1
Skąd: Elbląg
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

de Villars napisał:
Heh, nie wczoraj i nie przedwczoraj mówiłem, że Juszczenko to pogrobowiec UPA i popieranie takiego typa zakrawa na zdradę narodową Evil or Very Mad


dV, mamy dziwnie zbieżne poglądy w kwestii wschodniej. Kiedy w pracy otwarcie skrytykowałem nasze mieszanie się do pomarańczowej rewolucji, koledzy i koleżanki z pracy patrzyli na mnie jakbym miał na koszulce dwugłowego orła... Juszczenko jest bardziej szkodliwy dla nas niż Janukowycz. Ale nasi super politycy, bez względu na opcję, będą głośno krzyczeć jak to oni popierają Juszczenkę i "wolną" Ukrainę. Byle tylko w*****ć Putina, boć to nasza racja stanu! No i przeca Ukraina musi i chce być w Nato i EU! Nawet jeszcze nie wie, że chce!! Laughing Laughing Izwienitje za malienkij off topic Wink

_________________
Imię jego 40 i 4...


Ostatnio zmieniony przez Wojaroth dnia Nie 30 Gru, 2007 0:27, w całości zmieniany 1 raz

Nie 30 Gru, 2007 0:01

Powrót do góry
andi
Kapitan

Kapitan




Posty: 1486
Pochwał: 2
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Cytat:
skrytykowałem nasze mieszanie się do pomarańczowej rewolucji


Też wtedy mnie to wk... o. Polscy politycy jechali na Ukrainę popierać jedną opcję.
Już wtedy były sygnały, że Juszczenko i jego świta jest za przyznaniem praw kombatanckich rezunom z OUN.
Nasi politycy są pierwsi, jeżeli trzeba przepraszać za Jedwabne, Pawłokomę itd.
Za to nie potrafią na razie powiedzieć , że to co stało się na Wołyniu i we wschodniej Małopolsce było LUDOBÓJSTWEM i powiedzieć tego wprost .
Ukraińcy tymczasem stawiają pomniki zbrodniarzom-np. Sawura-i nie ma żadnej reakcji z polskiej strony.I jeszcze nasi ich ciągną na siłę do NATO i UE.
Je.. a polityka.

P.S.
Niedawno przeczytałem pracę Siemaszków, Komańskiego i Siekierki.Po lekturze "Nienawiść" Srokowskiego powiem, że jeżeli Ukraińcy nie powiedzą wprost o swojej przeszłości i ich "bohaterach" to nie powinno być dla nich miejsca w Europie.
Tyle z mojej strony.

Nie 30 Gru, 2007 0:26

Powrót do góry
de Villars
Generał dywizji

Generał dywizji





Posty: 8068
Pochwał: 6
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Wojaroth napisał:
Byle tylko w*****ć Putina, boć to nasza racja stanu!

Dokładnie tak to wygląda - jakby to był najwyższa polska racja stanu... Mam nadzieję, żę teraz się to choć trochę zmieni (pewne gesty z jednej i drugiej strony dają jakąś nadzieję na normalizację stosunków z Rosją)
ps. reakcja Twojego otoczenia dowodzi co propaganda z wieloma ludźmi zrobiła - mianowicie ferując prymitywne i jednostronne osądy sytuacji, pozbawiła ich zdolności logicznego myślenia. Spotkałem się w swoim otoczeniu z tym samym. Ludziom po prostu we łbach nie może się pomieścic, że ktoś może mieć odmienne stanowisko niż to, którym ich karmi TV i które w efekcie uznają za swoje własne Evil or Very Mad

_________________
Dmą w rogi zaklęte
Dudni ziemia, kurz staje
Jako burze w szale
Idą, idą Wandale!
Szaleją topory
Dzicy jako zwierzory
Szpony bogów w szale
Idą, idą Wandale!

Nie 30 Gru, 2007 13:23

Powrót do góry
sanoczanin
Użytkownik zbanowany

Użytkownik zbanowany







Posty: 154
Skąd: SANOK
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Nocą 26/27 marca podwładni "DUBOWEGO "wsparci przez ludzi uzbrojonych w biała,przypuścili szturm na miejscowość.Wioskę ostrzelano m.in. z kaemu usadowionego na wiatraku.Następnie specjalne grupy "palaczy" zamieniły ja w slup ognia.Słabo uzbrojona samoobrona nie miała szans podjęcia skutecznej obrony-natomiast osłaniała ucieczkę ludności do majątku Zurno.Udało sie przerwać linie okrążenia i uratować ok.500 osób.Duża grupa Polaków schroniła sie w rowie melioracyjnym.Tu została otoczona i wymordowana.W sumie zginęło 179 Polaków,4 Żydów i Rosjanka.Niemal cudem ocalał dwuletni Mirosław Hermaszewski,późniejszy polski kosmonauta.

To jedna z wielu akcji przeprowadzonych przez UPA a opisanych w książce Grzegorza Motyki :
" UKRAIńSKA PARTYZANTKA 1942-1960"
Polecam,bardzo dobra książka

_________________
Rynio

Czw 03 Sty, 2008 21:11

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Wywiad z prof. Pawlem Wieczorkiewiczem (volhynia-galicia)

„Patrzymy na Ukrainę w zbyt uproszczony sposób.” - o trudnych płaszczyznach stosunków polsko-ukraińskich z historykiem prof. Pawłem Wieczorkiewiczem rozmawia Aleksander Szycht.

Warszawa, 15 stycznia 2008 r.

Aleksander Szycht: Panie profesorze, co sądzi Pan o przemilczeniach dotyczących historii stosunków polsko-ukraińskich, a konkretnie rzezi dokonanej przez OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Myślę, że jest to temat, który był zakłamywany w PRL-u przez cały okres jego historii z wielu zresztą powodów, m.in. z najprostszego. Sama tematyka kresowa była wyklęta – całkowicie przemilczana do 1956 r., a później podejmowana niechętnie. Drugim powodem tej niechęci było odwołanie się do działającej prężnie na terenie Kresów Armii Krajowej, która była na indeksie. Trzecim powodem była sprawa stosunków polsko-sowieckich, która stanowiła całkowite tabu. Oczywiście OUN nie znajdował się pod oficjalną opieką historiografii ukraińskiej, ale podskórnie istniało przekonanie, że historycy ukraińscy popierają tę linię, (oczywiście się do tego nie przyznając) i stawianie tej kwestii - spowoduje konflikty na innych płaszczyznach z nimi, a wtedy byłyby to konflikty, w których strona polska znajdowała się zawsze na straconej pozycji. W PRL-u praktycznie półgębkiem mówiono na ten temat i tyle. Po 1989 r. pojawiła się hydra w postaci tzw. poprawności politycznej, rozumianej bardzo szeroko i zupełnie niewspółmiernie do sytuacji. Interpretowana przez środowiska Gazety Wyborczej, wyglądała w ten sposób, że powinniśmy nadstawiać nie jedną, a wszystkie części ciała na razy ze strony Ukraińców, Czechów, Niemców, nie mówiąc o Żydach. Efekt był taki, jaki był. Mieliśmy się jednać z Ukraińcami, przepraszając ich za rzekome czy prawdziwe - to jest osobna kwestia do analizy – rzezie ludności ukraińskiej dokonywane przez Polaków, natomiast o tych drugich zbrodniach - ukraińskich, masowych, o wiele bardziej znanych, o wiele bardziej tragicznych w ogóle nie mówiono. Po prostu nie wypadało o tym mówić.

Aleksander Szycht: Czy zmuszanie rodzin pomordowanych przez UPA i wskazywanie na ich antyukraińskość nie przypomina praktyk stosowanych w PRL-u w stosunku do rodzin katyńskich i ich rzekomej antyrosyjskości?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Oczywiście, że tak. Zadając to pytanie sam Pan sobie udzielił odpowiedzi.

Aleksander Szycht: Z czego Pana zdaniem wynika niekonsekwentna polityka w stosunku do Rosji w odniesieniu do Katynia oraz w stosunku do Ukrainy w odniesieniu do zbrodni OUN-UPA?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Moim zdaniem wynika ona z kompleksu niższości elit intelektualnych, ze strachu przed Rosjanami, a potem i Ukraińcami, z przekonania, że my musimy zachować pozycję klientalną. To ich stare przyzwyczajenie jeszcze z czasów PRL-u. Niestety te elity odbudowały wszystkie swoje najgorsze cechy w III Rzeczpospolitej, wychodząc z przekonania, że aby się porozumieć, musimy zajmować pozycję uniżoną. Pozycja uniżona będzie oznaczała zgodę na argumenty tamtej strony i przemilczenie argumentów własnych. Tymczasem jest to kardynalny błąd w stosunkach międzynarodowych. Tych nie da się budować na przemilczeniu. Przeciwnie, tę historię trzeba w całości wydobyć na powierzchnię i dopiero wtedy, na zasadzie pewnego katharsis, da się stosunki tworzyć normalnie. Inaczej zawsze będzie to ten przysłowiowy, moralny trup w szafie, coraz bardziej śmierdzący i gnijący.

Aleksander Szycht: Czy OUN-UPA nie była znacznie gorsza w traktowaniu ludności cywilnej od Niemców i Sowietów? Czy zgodziłby się Pan, że prawdopodobieństwo przeżycia przez Polaka wziętego do niewoli na terenach wschodnich maleje w kolejności: Niemcy, Sowieci, UPA?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Myślę, że żołnierze sowieccy pozwalali sobie na różne akty barbarzyństwa, że są porównywalne z tymi, dokonywanymi przez UPA, ale wspominana organizacja przeprowadzała to oczywiście na znacznie większą i masową skalę. Było to dla niej normą.

Aleksander Szycht: Ukraińscy historycy (seminaria: Polska-Ukraina – Trudne Pytania) nie znaleźli żadnego dowodu na planową akcję polskich odwetów, wymierzonych w ukraińską ludność cywilną. Nie byli też w stanie podać żadnej przybliżonej liczby niewinnych ofiar ze strony ukraińskiej – zabitych przez polskie podziemie zbrojne. Pomimo to wielu publicystów posługuje się domniemanymi „odwetami”, by sprzątnąć sprawę ofiar ludności polskiej pod dywan i dla przeciętnego człowieka stworzyć wrażenie symetrii. Czy możemy prosić o komentarz do powyższej sprawy?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: To bardzo proste działanie. Dzieje się nie inaczej w stosunkach polsko-żydowskich, kiedy z incydentów typu Jedwabne czy pogrom kielecki, których tak naprawdę nikt nie chce wyjaśniać, a byłoby warto, robi się symbole. Mieliśmy tego przykład w Gazecie Wyborczej parę dni temu, w artykule Pawła Smoleńskiego. Usiłuje się tworzyć symbole ukraińskiej martyrologii. To jest podobne myślenie do prezentowanego przez pewne środowiska niemieckie, a mianowicie, że cierpienie niemieckich uchodźców na Wschodzie praktycznie równoważy Auschwitz. Tutaj nie ma równowagi, bo te szale są nierównomiernie obłożone. Poza tym, historia to nie rozważania prawnicze i historia też nie może być przedmiotem rozważania prawników, tylko historyków. Z punktu widzenia historyka nie jest bez znaczenia, kto zainicjował jakąś działalność, a kto się jej tylko przeciwstawił. Podejmowanie represaliów jako odwetu za zbrodniczą działalność jest znane w historii i przez historię usprawiedliwiane. To jest tak jak z obroną konieczną – wynika z potrzeby obrony wszelkimi środkami, również tymi, stosowanymi przez napastnika. Ważne jest w tym układzie, kto jest bandytą, a kto nim nie jest.

Aleksander Szycht: Czy dostrzegł Pan Profesor, że istnieje praktyka przypisywania ukraińskich ofiar zamordowanych przez OUN-UPA do strat ukraińskich zadanych przez polskie podziemie lub traktowania zabitych w czasie walk uzbrojonych członków UPA jako „ofiary” ukraińskie - w domyśle cywilne?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Oczywiście. To jest prosty zabieg, by wyolbrzymiać liczbę własnych ofiar, a minimalizować drugiej strony. Mówiąc szczerze, zastanówmy się, jak z tymi ukraińskimi ofiarami było. Spotkałem się kilkakrotnie z taką tendencją, żeby do listy Ukraińców poległych z rąk Polaków, wliczać Ukraińców, pomordowanych przez UPA – czyli wszystkie ukraińskie ofiary liczone razem, mimo, że w 80% czy nawet 90% będą to ofiary walk i mordów bratobójczych.

Aleksander Szycht: By zniechęcić Polaków do zainteresowania się sprawami rzezi ludności polskiej na południowym wschodzie II Rzeczpospolitej, prócz konstruowania sztucznej symetrii po stronie polskiej, środowiska ukraińskich nacjonalistów lub ich sympatyków posługują się różnymi argumentami. Jednym z nich jest rzekoma „wieczna młodość” państwa ukraińskiego, które zanim potępi zbrodniarzy, podobno musi najpierw dojrzeć i okrzepnąć. Opinię powyższą słyszy się z roku na rok już od początku lat 90-tych. Nic się jednak w powyższej materii nie zmienia. Co Pan o tym sądzi?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: To oczywiście jest dość śmieszne. To jest tak, jakby chciano uniewinnić zbrodniarza z tego powodu, że dopiero co skończył osiemnaście lat i dopiero co został pełnoletni. Sprawa odpowiedzialności państwowej za zbrodnie ludzi danej narodowości w jakimś sensie jest czymś, co istnieje w prawie międzynarodowym. Jeżeli się tradycję upowską wypisuje na swoich ołtarzach, należy brać za nią pełną, nie zaś wybiórczą odpowiedzialność.

Aleksander Szycht: Jednym z argumentów na rzecz przełożenia dyskusji o zbrodniach UPA jest nawet fakt wspólnego organizowania Mistrzostw Euro 2012. Czy taki argument jest w ogóle rzeczowy?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Jest to więcej niż śmieszne. To może być prędzej argumentem, by Ukrainkę wybrać na wyborach Miss Polonii jako honorową Miss Polski. [Aleksander Szycht: „Znając politykę niektórych mediów czy środowisk raczej Miss Polonia zostanie uznana za Ukrainkę”] W stosunku do rozliczeń historycznych to nie ma żadnego znaczenia. Tak jak specjalnie nie wierzę w ogromne zbratanie Polaków i Ukraińców tylko z tego powodu, że piłkarze będą kopać piłki na ich i naszych stadionach.

Aleksander Szycht: Jak Pan ocenia publikacje dotyczące UPA wydawane na Ukrainie?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Muszę powiedzieć, że są one mimo wszystko jednak zróżnicowane. Stykałem się z bardzo jednoznacznymi publikacjami, afirmującymi działalność UPA jak również z opracowaniami bardzo krytycznymi. Otóż my w zbyt uproszczony sposób patrzymy na Ukrainę. Kraj ten to tak naprawdę zlepek bardzo różnych terytoriów. Ukraina Kijowska jest czymś zupełnie innym niż obszar Małopolski Wschodniej II RP. Ukraińcy z Kijowa z dość dużym obiektywizmem patrzą na te kwestie, czego nie można się spodziewać wśród Ukraińców z Małopolski Wschodniej.

Aleksander Szycht: Dlaczego Polacy coraz częściej, gdy mówi się o zbrodniach UPA, niewiele o nich wiedząc, stwierdzają natychmiast samokrytycznie – „były zbrodnie i po naszej stronie”. Czy nie jest to wina stronniczej polityki informacyjnej w polskich mediach, fundowanej przez ukraińskie środowiska nacjonalistyczne w imię fałszywie pojętej idei pojednania?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Nie obciążałbym środowisk ukraińskich, bo to jest ich dobre prawo by budować sobie publicity, tylko obciążałbym przede wszystkim polskie media i ich właścicieli, a przede wszystkim Gazetę Wyborczą i Tygodnik Powszechny, bo chyba to są dwa filary tego kursu, które podjęły wspomnianą koncepcję polityczną. Środowiska skupione wokół tych gazet uważają, że pojednanie polega na ... – posłużę się wierszykiem, z 1905 r. zawartym w jednym z tygodników satyrycznych, które tak oto określiło ówczesną sytuację: „I stanęło wreszcie na tem, by pojednać d... z batem”. My, według omawianych poglądów, właśnie z punktu widzenia tej tylnej części ciała powinniśmy się jednać z Ukraińcami. To jest bardzo szczególny punkt widzenia.

Aleksander Szycht: Nawiązując do poprzedniego pytania, dlaczego nie jest również odwrotnie. Mam tu na myśli np. Akcję Wisła, w odniesieniu do której nacjonaliści ukraińscy oczekują stale samobiczowania Polaków, nie wspominając równocześnie o zbrodniach dokonanych przez OUN-UPA?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Ja bym powiedział inaczej. W sprawie Akcji Wisła – będę obrońcą decyzji ówczesnych władz – uważam, że wysiedlenie tej ludności uratowało jej życie. Mówię brutalnie, ale tak wyglądały realia tej wojny partyzanckiej. Weźmy przykład Wietnamu, Indochin itd.. Można spacyfikować dany obszar do fundamentu, do popiołów i wyrżnąć ludność lub można wysiedlić ludność. To drugie rozwiązanie jest również brutalne, ale dużo bardziej humanitarne. Ci ludzie cierpieli od jednych i od drugich – po prostu znaleźli się na froncie. Wywieziono więc ich z frontu. Inna kwestia, że być może w latach 50-tych, 60-tych powinno się pozwolić im wrócić w swoje rodzinne strony. Zatem jeśli chodzi o same deportacje Ukraińców z Bieszczad, były one słuszne i uzasadnione.

Aleksander Szycht: Czy walka UPA o totalitarny model państwowości była walką o wolność? Czy zmuszanie Ukraińców by mordowali swoje żony Polki i Ukrainki do zabijania mężów - Polaków, czy sprawa zwalczania innej, również ukraińskiej (nie komunistycznej) partyzantki, tyle że o innych poglądach nie jest wręcz deptaniem wolności?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Była to walka o skrajnie totalitarny model państwowości. Na pewno nie było to dokładne powtórzenie wzorów niemieckich. Nie przypominam sobie, żeby Adolf Hitler żądał nawet od członków SS, by mordowali swoje żony, jeśli nawet były „niepewne” rasowo. To się jednak nie zdarzało wówczas w Rzeszy. Czy UPA walczyła o wolność? To jest podstawowe pytanie: czy lepsza „byle jaka wolność”, tj. „wolność totalitarna” i niepodległość w państwie totalitarnym, czy też ta „polska niewola”. Słowa „niewola” należy użyć w cudzysłowie, gdyż Ukraińcy może nie mieli w Polsce przed wojną jak u Pana Boga za piecem, ale w porównaniu z tym, jak mieli się ich bracia w innych państwach, szczególnie pod Sowietami to jest to jednak spora różnica – jak między – obozem internowanych a obozem zagłady.

Aleksander Szycht: Nie sądzi pan, że to właśnie te dużo lepsze warunki, nawet jeśli niedoskonałe, jakie posiadali Ukraińcy w II RP, stworzyły w ogóle możliwości, żeby powstał OUN?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Oczywiście, że tak. Gdyby strona polska posługiwała się rzeczywistym terrorem, żaden OUN by nie powstał. Problem polegał na czym innym. Myślę, że władze polskie nie mogły się zdecydować, czy prowadzić politykę konfrontacji czy współdziałania z Ukraińcami. Innymi słowy: czy dać im daleko idącą autonomię, czy nie. Myślę, że Ukraińcy posiadając taką autonomię, mieliby jakieś plany niepodległościowe, jednakże ich działania później nie byłyby tak brutalne.

Aleksander Szycht: Co sądzi Pan o wdrażaniu w tej chwili propagandy dotyczącej rzekomo zaciekłych walk OUN-UPA z Niemcami? Mamy okazję zobaczyć coraz częściej obrazy walk UPA z Wehrmachtem w licznych filmach i teledyskach. Czy ma to związek ze staraniem się weteranów tej zbrodniczej organizacji o uznanie ich jako strony alianckiej w II wojnie światowej?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Myślę, że po części tak. To jest pytanie, czy nawrócony grzesznik przestaje być grzesznikiem. Mamy przykład wyzwolenia Pragi przez żołnierzy generała Własowa – kilka takich gwałtownych zmian frontu miało miejsce w czasie II wojny światowej. Oczywiście te walki z Niemcami są eksponowane niezwykle przesadnie, chociaż OUN zdarzało się walczyć także z Niemcami. Trzeba też powiedzieć, że naiwność koncepcji politycznej polegała na tym, że oni wchodzili w spór z wszystkimi: z samymi Ukraińcami, z Sowietami, z Polakami, Węgrami czy Niemcami. Nie da się oczywiście walczyć z wszystkimi. Trzeba z kimś zawrzeć pozór sojuszu, z kimś współdziałać przeciwko komuś. Na tym polega polityka. Oni się zachowywali skrajnie niepolitycznie w stosunkach ze wszystkimi. Trzeba też powiedzieć, że pełnego współdziałania z Niemcami nie było. Sami Niemcy nie chcieli takiego współdziałania, wychodzącego poza pewne granice. Zyskując jakiegoś partnera mieliby znacznie większe szanse, oczywiście nie na budowę niepodległej Ukrainy, co przy ówczesnych uwarunkowaniach geopolitycznych było mrzonką, ale na przykład na wyprowadzenie większej ilości ludzi na Zachód, na stworzenie bardziej prężnych struktur politycznych – na zbudowanie czegoś bardziej trwałego, czego ślady można by przechować do roku 1991. Natomiast z państwa OUN, które nigdy nie powstało, nie zostało na szczęście, poza jakąś straszliwie wyolbrzymioną i wykoślawioną legendą, praktycznie nic.

Aleksander Szycht: Czy podpisałby się Pan pod poglądem, że OUN-UPA zajmowała się głównie mordowaniem ludności - chodzi tu choćby o stosunek liczby ofiar do liczebności tej organizacji - czego o Armii Krajowej nie można powiedzieć?

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Fakty są rzeczą upartą. Nawet, gdyby nie chciano się na nie zgodzić, to nie można ich ignorować. To, co Pan powiedział jest przedstawieniem faktów. Jeśli organizacja ma dwu- czy trzykrotnie więcej cywilnych ofiar na swoim koncie niż sama liczy członków, znaczy to, że ludobójstwo jest głównym celem jej działalności. Przecież ci zabici polscy i sowieccy partyzanci oraz żołnierze niemieccy na koncie OUN to jest tylko 10% zabitych wobec strat zadanych ludności cywilnej.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmowę przeprowadzili: Aleksander Szycht i Tomasz Sudoł.
Redakcja tekstu: Tomasz Sudoł i Aleksander Szycht.
Obsługa techniczna: Tomasz Sudoł.

Wto 29 Sty, 2008 20:16

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

W Mogilnie byl tylko jeden Sprawiedliwy

VWspomnienia Jadwigi Kozioł z d. Mroziuk

"W Mogilnie był tylko jeden Sprawiedliwy".

Urodziłam się 13 października 1926 roku w Mogilnie. Wieś ta znana jest także pod nazwą Mohylno, dawna gmina Werba, powiat Włodzimierz Wołyński. W zasadzie była było to wieś ukraińska, w której było tylko około 15 % gospodarstw było polskich. Mieszkały tam rodziny Szewczuków (5 rodzin), Mroziuków (5 rodzin), Gaczyńscy (3 rodziny), Szczurowscy, Siateccy, Buczkowie, Juszczakowie, Bernaccy, Konstantynowicze i Roratowie. Roratowie przed wojną wyprowadzili się do Włodzimierza. Rodzina Konstantynowiczów mieszkała tu krótko. Pozostałe rodziny polskie były tu zasiedziałe od kilku pokoleń i tylko w ustnych rodzinnych przekazach zachowały się informacje, że nasi przodkowie przybyli tu z piaszczystych ziem w okolicach Bełżca. Kupili tu ziemię, bo bo wtedy była tu najtańsza. A ponieważ było to w czasie zaboru rosyjskiego, aby ominąć ograniczenia w zakupie ziemi stosowane dla Polaków, podobno nasi przodkowie zmienili nazwiska. I tak Sobolewscy stali się Szewczukami a Wiśniewscy - Mroziukami. Tak więc przybyliśmy tu nie jako zdobywcy, najeźdźcy i okupanci, lecz zmieniliśmy miejsce zamieszkania w granicach państwa carów rosyjskich i swoją ziemię kupiliśmy. Stosunki z sąsiadami ukraińskimi układały się poprawnie. Szanowaliśmy prawosławne Święta religijne przez powstrzymywanie się od pracy w polu. Mój Tatuś powiadał, że w te dni orać po prostu nie wypada. A cepowanie ( młócenie cepem) lub rżnięcie sieczki w ten czas było po prostu nie do pomyślenia. Czy Ukraińcy w ten sam sposób traktowali nasze Święta - nie wiem.
Wieś Mogilno była duża, w użyciu były nazwy miejscowe poszczególnych jej części. Pamiętam, że były to: Za Cerkiew, Symerynka, Wola, Kopanica, Krokówka, Brzegi, Zwierzyniec. W Krokówce mieszkali Roratowie, Szewczuki w Brzegach pod lasem, a moja rodzina Mroziuków w Kopanicy.
Mieszkałam z rodzicami, Franciszkiem i Heleną Mroziuk, Dziadziem Piotrem Mroziukiem, Babcią Marianną Mroziuk i siostrą Dionizą.
W bliskim sąsiedztwie mieszkał stryj Adam Mroziuk z żoną Anielą ( z domu Buczek), córkami Antoniną i Reginą i synem Bolesławem. W Mogilnie mieszkał także stryj Adolf Mroziuk z żoną Sabiną, z synem Stanisławem i córką Kazimierą. Trzeci stryj - Leon Mroziuk był kawalerem. Pamiętam także stryjecznych braci Tatusia: Józefa Mroziuka z żoną Anielą, córkami Józefą i Genowefą, Feliksa Mroziuka - kawalera oraz stryjecznego brata Dziadzia - Antoniego Mroziuka i jego syna Kazimierza Mroziuka.
W Mogilnie mieszkały trzy rodziny żydowskie. Pierwsza - Herszki, matka z trzema córkami, miała sklep, mówiliśmy na nią Herszczycha, zapamiętałam dwa imiona córek - Maria i Mimka.
Druga rodzina znana była jako Motie - nie wiem, czy to nazwisko, czy przydomek. Byli to bardzo biedni ludzie, przy życiu utrzymywały ich kozy, mieli dużo dzieci, z trzech synów zapamiętałam imię (lub przydomek) Sanie, z trzech lub czterech córek tylko jedno imię - Ruchla. Natomiast nazwiska trzeciej rodziny żydowskiej nie pamiętam.
Ja osobiście miałam mało kontaktów pozaszkolnych z ukraińskimi dziećmi, ponieważ mieszkaliśmy w pewnym oddaleniu. Pamiętam, że w święta katolickie po domach polskich chodził Ukrainiec grający na skrzypcach, zwany Awderko lub Adwerko. Gdy słyszeliśmy jego granie, Tatuś otwierał drzwi i dawał mu pierogi.
W szkole wszystkie dzieci uczyły się po polsku lecz dzieci ukraińskie miały dodatkowe lekcje języka ukraińskiego, na które ja nie chodziłam. Szkoła mieściła się w dwóch domach prywatnych - braci Szewczuków Adolfa i Feliksa. Początkowo była tylko jedna nauczycielka - Stanisława Rapa z Włodzimierza Wołyńskiego. Wtedy z powodów organizacyjnych w święta państwowe wszystkie dzieci razem były prowadzone na nabożeństwo do cerkwi, skąd szły na uroczystą akademię w szkole - na akademię zawsze zapraszany był duchowny prawosławny. W Mogilnie nie było kościoła, była tylko kaplica. Gdy już były dwie nauczycielki (druga to Wanda Wójtowicz, później wywieziona na roboty do Niemiec), możliwe stało się rozdzielenie dzieci ukraińskich i polskich na nabożeństwa osobno w cerkwi i w kaplicy. W szkole było nauczanie religii - dwa razy w tygodniu prowadził je pop dla dzieci ukraińskich, a jedna z nauczycielek - dla dzieci polskich.
Zasadniczo nie było konfliktów miedzy Polakami i Ukraińcami przed 1939 rokiem. Zdarzały się incydenty polegające na przezywaniu się przez dzieci - przy czym na ukraińskie "wy Lachy" polskie dzieci odpowiadały "wy hady". Raz, gdy śpiewałam z koleżanką polską wojskową piosenkę marszową, dorosły Ukrainiec przedrzeźniał nas wulgarnymi słowami.
Zmianę, jaka dokonała się przez wojnę i pierwszą okupację sowiecką, odczułam dotkliwie dopiero po wznowieniu nauki w szkole. Tam dopiero zrozumiałam, jak boli utrata niepodległości i zatęskniłam za Polską. Już nie mogłam uczyć się po polsku. Nowych zeszytów nigdzie nie można było kupić, stare zostały skradzione przez dzieci ukraińskie. Książki polskie stały się zbyteczne, wręcz zakazane, nowych rosyjskich nie było, pozostały do dyspozycji tylko przedwojenne ukraińskie. Nie umiałam mówić po ukraińsku, przekręcałam słowa, wywoływało to śmiech nauczyciela (polskie nauczycielki straciły pracę).
Mój Tatuś nie bardzo mógł mi pomóc, chociaż bardzo się starał, on bowiem (rocznik 1901) uczył się w szkole po rosyjsku i w tym języku miał opanowaną np tabliczkę mnożenia. Z tego języka wynik tłumaczył sobie i mnie na polski.
W odruchu buntu przeciwko tej sytuacji przestałam chodzić do szkoły za cichym przyzwoleniem Tatusia. Gdy nauczyciel przychodził pytać, dlaczego nie przychodzę do szkoły, Tatuś dawał odpowiedzi wymijające.
Z opowieści Tatusia znam jeden incydent z okresu wkraczania sowietów w 1939 roku. Jeden z Ukraińców wskazując na Adama Mroziuka powiedział do sowieckiego lotnika: "To Polaczok, Lachów treba wyryzaty". Sowiecki żołnierz na to odpowiedział, że w ZSRR wszystkie nacje - w tym polska i żydowska - mają prawo żyć i pracować.
W lata sowieckiej okupacji żyliśmy w ogromnym strachu przed wywiezieniem na sybir. Jednak zdążono wywieźć tylko dwie rodziny ukraińskie - miejscowego popa i rodzinę o nazwisku Kula. Była to represja za ucieczkę syna Kuli i syna popa za Bug na teren okupacji niemieckiej. Strach przed sybirem sprawił, że nadejście okupacji niemieckiej przyjęliśmy z uczuciem wielkiej ulgi - zmora wywózki została oddalona. Do szkoły nadal nie chodziłam.
Nowe porządki zaczęły się od rządów służącej Niemcom ukraińskiej policji. Nasi żydowscy współmieszkańcy zaczęli się przed nią ukrywać. Znajdowali czasowe schronienie w budynkach gospodarczych Polaków, często zmieniali miejsce pobytu. Między innymi Tatuś udzielał schronienia dla chłopca Motio Sonie i córek Herszczychy, Mimki i Marii. Czy również Ukraińcy udzielali schronienia Żydom, nie potrafię powiedzieć. Zaczęło się bowiem pewnego rodzaju izolowanie Ukraińców od Polaków. Na pewno miały na to wpływ poczynania ukraińskiej policji. Pewnego dnia, w zimie, Tatuś jadł posiłek, gdy wtem zauważył, że przez lotnisko biegnie żydowski chłopiec Motio Sonie. Po chwili padł strzał. Do leżącego chłopca podeszli ukraińscy policjanci, zdjęli mu buty a potem zepchnęli ciało do okopu zrobionego przez sowietów w czasie wojny w 1941 roku i zasypali. Tatuś odsunął jedzenie, gdyż nic nie mógł już przełknąć. W kwietniu załamały się siostry Herszki, zmęczone ukrywaniem się, wbrew namowom stryja Adama Mroziuka Mimka i jej dwie siostry poszły zameldować się na policję. Policjanci pognali je do lasu i tam zastrzelili. Od tej chwili już Żydów we wsi nie widziałam i nie wiem, co stało się z pozostałymi. W kwietniu 1943 roku zewsząd zaczęły napływać sygnały zwiastujące zagładę dla Polaków. Policja ukraińska w straszliwy sposób pobiła Adolfa Szewczuka, podobno za posiadanie broni. Adolf uratował się w ten sposób, że pozorując szukanie rzekomo ukrytej broni zwiódł swych oprawców i uciekł do Włodzimierza. Co raz dowiadywaliśmy się o morderstwach dokonywanych na pojedynczych Polakach lub rodzinach. W Chobołtowie zamordowano 7 osób. Groźnym sygnałem dla Polaków stało się usypanie przez Ukraińców kopca przy cerkwi. Ziemię wozili sami Ukraińcy, Polaków nie angażowano. Mówiono, że że tam zakopano polski mundur, na kopcu postawiono krzyż. Miał to być "pogrzeb" państwa polskiego. W kwietniu 1943 roku zebrali się tam Ukraińcy na poświęcenie, którego dokonał przybyły specjalnie archirej. Adolf Szewczuk miał swoje zabudowania tuż przy cerkwi. Maria, żona Adolfa, skrycie podeszła przy stodole jak najbliżej zgromadzonych i starała się posłuchać, o czym mówiono. Usłyszała, zapamiętała i nam powtórzyła jedno zdanie z przemowy prawosławnego archireja: " jednej nacji już nie ma (żydowskiej), jeszcze pozostała druga !"
Gdy wracaliśmy z nabożeństwa wielkanocnego w 1943 roku z kościoła parafialnego w Swojczowie ( osiem kilometrów od Mogilna), furmanki z Polakami zostały ostrzelane z zabudowań Polaka Sokala w pobliżu Swojczowa. Prawdopodobnie ta rodzina już wtedy została zamordowana. Raniono dwie osoby, jedna nosiła nazwisko Sienkiewicz. Od maja 1943 roku swobodne poruszanie Polaków stało się wręcz niemożliwe. Na drogach wylotowych z wsi i na skrzyżowaniach stały straże banderowców. Polacy, którzy odważyli się wyruszyć w podróż ginęli bez śladu. W nocy z 11 na 12 lipca banderowcy z UPA przyszli i zabrali z domu mojego Tatusia Franciszka Mroziuka, to samo spotkało Stanisława Juszczaka i gajowego o nazwisku Tronow. Wszyscy trzej zostali uprowadzeni do lasu i tam zamordowani. Dlaczego właśnie oni zostali zamordowani w pierwszej kolejności, pozostanie sekretem "wodzów" UPA. Prawdopodobnie zostały wytypowane jako osoby zdolne do zorganizowania samoobrony. Tej nocy padał deszcz, dlatego stryjowi, Adamowi Mroziukowi i Szewczukowi udało się odszukać miejsce zakopania ciał w lesie. Dziadzio Piotr Mroziuk poszedł do sztabu UPA w Mogilnie i prosił na zgodę na przeniesienie ciał na cmentarz katolicki w Swojczowie. Upowcy nie zgodzili się, zapowiedzieli natomiast, że "już niedługo damy wam znać". To była złowieszcza zapowiedź. Kiedy mordowano i palono Dominopol, nie wiedzieliśmy, co się tam działo. Widząc łuny pożarów pytaliśmy sąsiadów Ukraińców co to i dlaczego się pali, ale odpowiedzieli, że nie wiedzą. Aż do nocy 29 sierpnia od naszych sąsiadów nie dostaliśmy żadnego ostrzeżenia, nawet w postaci groźby, nie było też żadnego wezwania do opuszczenia tej ziemi. Dopiero w ostatniej chwili sąsiad Ukrainiec o nie zapamiętanym nazwisku przybiegł do zabudowań rodziny Bernackich, z okrzykiem: "uciekajcie natychmiast, już do was idą". Nazwiska tego jedynego we wsi sprawiedliwego nie pamiętam. Z rodziną Bernackich uratowała się również rodzina Feliksa Szewczuka, która tam nocowała. Natomiast Feliks został zamordowany już wcześniej i to w sposób niezwykle okrutny - odrąbano mu ręce i genitalia. W sierpniu zaczęto niszczyć polskie nagrobki na cmentarzu w Swojczowie. W atmosferze narastającego zagrożenia pani Bernacka chcąc przypomnieć wszystkim podstawowe normy religijne i moralne chciała doprowadzić do mszy w cerkwi w intencji powstrzymania mordowania Polaków. W tym celu w całej wsi zbierała jaja kurze dla popa. według mnie do odprawienia takiej mszy nie doszło, ale nie wiem czy z powodu odmowy popa. Wszyscy Polacy w Mogilnie w miarę możliwości starali się spędzać noce poza swoimi mieszkaniami. Lato było gorące. W dzień starano się wykonywać wszystkie prace w gospodarstwie. I tak trwaliśmy, drżąc z obawy o życie a jednocześnie łudząc się nadzieją, że coś tak strasznego zdarzyć się przecież nie może !
To co niewyobrażalnie straszne, wytworzone w chorych z nienawiści umysłach zapatrzonych w hitleryzm nacjonalistów ukraińskich, stało się krwawą rzeczywistością w nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 roku.
Wybierając sobie miejsce do spania wieczorem 29 sierpnia nie wiedzieliśmy, że ten wybór to wybór życia lub śmierci, wybór dokonywany nieświadomie i losowo.
Babcia Marianna Mroziuk i Dziadzi Piotr Mroziuk nocowali w domu ze względu na swój podeszły wiek (84 i 82 lata), dołączyła do nich wdowa Aniela Juszczuk z dziećmi, córką Stefanią i synem Dionizym (3 lata). Nocleg w domu oznaczał dla nich śmierć. Reszta rodziny miała do dyspozycji dwa brogi ze słomą, jeden nieco bardziej oddalony od zabudowań, drugi blisko stodoły. Ten pierwszy oznaczał życie, drugi śmierć.
Na pierwszym spałam ja, Jadwiga Mroziuk, Antonina Mroziuk (ur. 1924 r), Bolesław Mroziuk (ur. 1929 r), Zofia Buczek (siostra Anieli Mroziuk) i Edward Bernacki.
Drugi brog wybrały na nocleg - wybierając tym samym śmierć - następujące osoby:
-moja Mamusia - Helena Mroziuk,
-siostra Dioniza,
-stryj Adam Mroziuk,
-Sabina Buczek (z domu Gaczyńska), bratowa Anieli Mroziuk z domu Buczek,
-syn Sabiny Henio Buczek, lat 9,
-syn Sabiny, Antoś Buczek, lat 5.
W nocy - o nieokreślonej godzinie - obudziły nas przeraźliwe krzyki, dobiegające z zabudowań stryja Adama oraz z zabudowań właściciela wiatraka o nazwisku Siatecki. Przerażający był krzyk Siateckiego, przeraźliwe długie "ooooojjjj", świadczył o ogromnym cierpieniu, nieludzkim cierpieniu.
Opuściliśmy drabinę z brogu, pierwszy zszedł Edward Bernacki, druga schodziłam na dół ja. Instynktownie a nie logicznie szukając schronienia ruszyłam w stronę rodzinnego domu, lecz zaraz zobaczyłam kilka postaci otaczających dom. Przykucnęłam z przerażenia, chciałam się ukryć, jednocześnie ze strachu byłam jakby sparaliżowana. Lecz banderowcy już mnie zobaczyli, bo w następnej chwili posłyszałam okrzyk "wali !" Zobaczyłam Edwarda Bernackiego uciekającego co sił i widok ten wyrwał mnie z bezczynności. Pobiegłam - boso - za nim. Słyszałam za sobą tupot nóg ścigających mnie morderców, co najmniej kilku. Nie oglądając się biegłam, stanęłam do wyścigu ze śmiercią. Drogę ucieczki przegradzała droga, wzdłuż której z obu stron były rozpięte podwójne ogrodzenia z drutu kolczastego. Służyły do zapobiegania wejścia przechodzącego drogą bydła w szkodę. Widząc te druty pomyślałam, że to koniec. Ale przeczołgałam się pod drutami i tak szczęśliwie, że nie zaczepiłam o kolce ubraniem. Nie pamiętam, jak te przeszkody pokonał biegnący przodem Edward. Nasi prześladowcy przy drutach zaniechali pogoni. Nie zorientował się o tym Edward Bernacki, ponieważ słyszał za sobą moje kroki i sądził, że to pogoń. Zawołałam: "Edek, zaczekaj !"
Razem przeszliśmy przez lotnisko i potem przez pola do Fiodorpola.
Polacy mieszkający w Fiodorpolu naiwnie sądzili, że niebezpieczeństwo może grozić tylko mężczyznom, dlatego, gdy zastukałam do okna domu stryja Władysława Mroziuka, stryjenka była w domu, tylko stryj spał poza domem, schowany pod kopicą.
Edward Bernacki poszedł do Fiodora Krawczuka, Ukraińca żonatego z Polką. Stryj Władysław natychmiast zaczął powiadamiać polskich sąsiadów, że w Mogilnie mordują Polaków i trzeba uciekać. Kto uwierzył i uciekł - przeżył, kto zwlekał z ucieczką - zginął tej nocy, gdyż niebawem wtargnęli tam mordercy z UPA.
Zanim to nastąpiło Fiodor Krawczuk, który nie był w stanie uwierzyć w naszą opowieść, zwłaszcza że tylko słyszeliśmy odgłosy mordowania, wyruszył pieszo do wsi Mogilno. Gorzką prawdę o bestialstwie swoich rodaków z UPA poznał gdy podszedł do zabudowań Siateckiego. Gospodarz leżał na podwórzu koło psiej budy - miał odpiłowane lub odrąbane ręce i nogi, obok wielka kałuża krwi. Już nie krzyczał, ale żył jeszcze, świadczyły o tym konwulsyjne drgania kadłuba. W dniu śmierci miał 42 lata. Jego żona Hanna - lat 36, córki - Kazimiera - lat 10, Leokadia - lat 7, Regina - lat 3, leżały nieco dalej w kurzu i krwi. Ich szczątkom Fiodor Krawczuk nie przyjrzał się tak dokładnie, lecz zostały potraktowane podobnie jak Siatecki. W tym momencie został zauważony przez straże banderowców. Krzyczeli za nim, widocznie rozpoznając: "Chwedor, chody siuda !" Nie reagując na wołanie odwrócił się i poszedł z powrotem do Fiodorpola.
W swoim domu zastał bandę upowców rabujących jego dobytek. Zaprotestował, prosił, żeby zostawiono go w spokoju, bo jest Ukraińcem. Bandyci słysząc te argumenty rzucili zrabowane już rzeczy i odeszli do innych domów - polskich. W całym Fiodorpolu kończono rzeź i rabunek. Odgłosy mordowania słyszeliśmy ukryci w krzakach w pobliżu wioski. Były to krzyki, piski, płacz - zbiorowy jęk bólu. To ginęli męczeńską śmiercią polscy mieszkańcy Fiodorpola. Rabunek trwał jeszcze w dzień. Ci ocaleni cały dzień 30 sierpnia spędzili do zmroku w ukryciu. Grupa, w której byłam liczyła w chwili rozpoczęcia nocnego marszu do Włodzimierz Wołyńskiego 23 osoby. Wieczorem Fiodor Krawczuk przyniósł nam posiłek - biały ser konserwowany solą na zimę i bochenek chleba. Po przejściu zgrai rabusiów i morderców nic więcej nie miał. Odszukał nas przy pomocy psa. Posiłek przyjęliśmy z wdzięcznością - pierwszy od 24 godzin - ale potem przyszło nam bardzo cierpieć z pragnienia, tak długo bez wody no i na dodatek ten solony ser...
Aby uratować życie, musieliśmy iść nocą. Powstał problem, co zrobić z psem , przecież w przypadku natknięcia się na morderców zdradzi naszą obecność szczekaniem. Proponowano, aby uwiązać go w krzakach. Sprzeciwiłam się mówiąc, że Bóg nas ukarze, gdyż pies zginie z głodu i pragnienia. Więc mimo grozy położenia Fiodor odprowadził psa do domu i tam uwiązał, a do nas wrócił ponownie uzbrojony w siekierę. Tak uzbrojeni ruszyliśmy w drogę. Było bardzo ciężko, szliśmy przez jakieś trzęsawiska, bagna, miejscami zapadając się w błotnistą maź po kolana, większość szła bez butów, odziana byle jak, głodni spragnieni i z rozpaczą w sercu. Bardzo ubłoceni weszliśmy do lasu, starając się nie iść drogami ani liniami leśnymi (przecinkami). Jednak zabłądziliśmy i zmuszeni byliśmy zaryzykować marsz linią leśną. Szliśmy wolno, było tylko czterech zdrowych mężczyzn, jeden kulawy inwalida, reszta kobiety i dzieci. Wysmarowani błotem z bagien marzliśmy bardzo a jednocześnie cierpieliśmy pragnienie, bo wody z bagien pić się nie dało. Po wyjściu z lasu przeszliśmy przez pola, przekroczyliśmy tory kolejowe i zatrzymaliśmy się na polu przed Włodzimierzem. Zaczekaliśmy do białego dnia w kopkach zboża, aby uniknąć ostrzelania przez wartowników niemieckich czuwających na swoich wieżyczkach strażniczych. Pobyt w mieście zajętym przez niemieckich żołnierzy oznaczał dla nas ocalenie - chwilowo.
Antosia Mroziuk, Bolesław Mroziuk i Zofia Buczek mogli zejść z brogu nie zauważeni, ponieważ uwaga morderców była skupiona na ucieczce mojej i Edwarda Bernackiego. Ukryli się w gąszczu młodych wiśni. Trwali tam ogarnięci grozą. Słyszeli, jak wyprowadzono z domu Babcię i Dziadzia, który prosił ożycie powołując się na swój wiek i przypominając swą pomoc w żywności dla Ukraińców, którzy uciekli zza sowieckiej granicy w czasie Wielkiego Głodu. To nie zrobiło na mordercach żadnego wrażenia. Siekiery i noże spłynęły krwią niewinnych. Zginęła cała moja rodzina i Juszczakowie, starcy, kobiety, dzieci. Z ofiar zdarto obuwie i wartościową odzież, skrwawione szczątki od razu zakopano. Gdy mordercy odeszli i zrobiło się cicho, Zosia z Antosią i Bolesławem rozpłakali się z żalu, strachu i rozpaczy. Wyszli z ukrycia i podeszli do zabudowań stryja Adama - a rodzinnego domu Antosi i Bolcia. Na podwórzu stał kierat, w jego pobliżu nadchodzący dzień odsłonił przerażonym oczom wielkie kałuże krwi. Krwawe ślady wskazywały miejsce zakopania ciał ofiar za brogiem. Antosia i Bolesław pozostali tam, nikt więcej nie widział ich, nie wiadomo kiedy i jak zostali zamordowani. Prawdopodobnie zostali znalezieni przez rabujących dobytek ofiar banderowców i ponieśli męczeńską śmierć w wieku 19 lat - Antosia i 14 lat - Bolesław. Zosia Buczek poszła sama do swojego domu rodzinnego. Jej matka, Stanisława Buczek i jej siostra, stara panna Józefa, jeszcze były całe i zdrowe. Wydawało się, że starym kobietom już nic nie grozi, że darowano im życie. Zosia Buczek ponownie ocalała, ponieważ ukryła się po raz drugi - tym razem w szopie z sianem przy zabudowaniach Buczków. Cały dzień tam siedziała. Mogła obserwować rodzinny dom przez szparę. Widziała więc morderców, mężczyzn nie mieszkających w Mogilnie, przyprowadził ich mieszkaniec wsi Siergiej Chomiak. Wyprowadzili z domu staruszki i zamordowali bez litości. Chomiak wykopał jamę i wrzucił tam ciała, jeszcze po śmierci rąbał ciało staruszki Stanisławy mówiąc przy tym: "A majesz Polszczu". Potem siedząc aż do zmroku w swojej kryjówce Zofia Buczek musiała słuchać makabrycznych w swej treści rozmów Ukraińców. Opowiadali sobie - także dzieci - jak który "Lach" krzyczał z bólu przed śmiercią, jak jęczały torturowane ofiary. Opowiadano, jak dzieci ukraińskie bawiły się odciętą głową żony Łukasza Gaczyńskiego - ci Gaczyńscy mieszkali na Zwierzyńcu. Pani Gaczyńska miała piękne grube warkocze, to z tego powodu jej głowa posłużyła do makabrycznej zabawy. Wiele wypowiedzi świadczyło o trwającym rabunku mienia pomordowanych. Odnośnie mojej rodziny powiedziano: "Do Adamka i do Franka Mroziuków pojechały cztery fury po rzeczy."
Gdy zmęczone rabunkiem i zabawą potwory poszły spać, Zosia Buczek polami przekradła się do Włodzimierza Wołyńskiego.
Z rodziny Szczurowskich uratowała się Jadwiga Szczurowska. Gdy mordowano jej rodziców - Antoniego i Martę Szczurowskich, siostry Genowefę i Kazimierę oraz synka sąsiadów, Stasia Konstantynowicza, ona również otrzymała cios w głowę i z rozciętą głową padła bez przytomności. Odzyskała ją, zanim mordercy dokończyli swą krwawą "pracę" z jej rodzicami i pełzając ukryła się w snopkach na polu, tzw dziesiątkach. Banderowcy szukali jej, przy pomocy wideł i szpadla, szukali uderzając w snopach. Odrąbali szpadlem dwa palce, lecz Jadwiga Szczurowska zniosła ból w milczeniu. Gdy dotarła do Włodzimierza Wolyńskiego, minęło pięć dni od krwawej nocy. Część tego czasu spędziła w zbożu na polu. Zdecydowała się wyjść, gdy przypomniała sobie opowiadanie swojego ojca o śmierci głodowej. W ranach na głowie i po odciętych palcach zalęgły się robaki. Ostatkiem sił doszła w pobliże Cegielni w Włodzimierzu. Tam upadła lecz członkowie polskiej samoobrony zauważyli ją i zanieśli do szpitala.
Ocaleni od rzezi Polacy, którzy schronili się w Włodzimierzu w dalszym ciągu walczyli o życie. Oprócz czyhających na ich życie morderców z UPA zagrażał im głód, zimno i choroby spowodowane osłabieniem i niehigienicznymi warunkami życia.
Ja ocalałam z dwóch napadów banderowców na Włodzimierz. Mieszkałam na ulicy Lotniczej z ciocią Marianną Szewczuk, w domu Ukraińca Kalińczuka, który uciekł do bandy UPA, uciekła cała jego rodzina. Był to murowany dom z czerwonej cegły, sąsiad obok nazywał się Ilnicki, sąsiadem z naprzeciwka był Kielecki. Pewnego dnia pod koniec zimy 1944 roku ciocia Marianna i wujek z synem Antonim poszli do centrum miasta, nie było też rodziny Mirowskich, która zajmowała jeden pokój. W domu pozostały cztery osoby: ja, dwie córki cioci Marianny Szewczuk i pani Mirowska. Ludwisia Szewczuk ujrzała nagle w biały dzień na ulicy Lotniczej uzbrojonych w karabiny morderców z Mogilna - Wasyla Chomiaka, Panasiewicza Saszkę i Panasiewicza Siergieja.
Szybko uciekła do domu, krzycząc do mnie: Jadziu, Ukraińcy z naszej wioski idą po nas ! Zamknęłam drzwi wejściowe na zaszczepkę, potem jeszcze drugie do pokoju zajmowanego przez rodzinę Mirowskich,tam z przerażeniem nasłuchiwaliśmy, jak bandyci z UPA dobijali się do pierwszych drzwi i wreszcie je otworzyli. Gdy to usłyszeliśmy, razem z Ludwisią Szewczuk wyskoczyłyśmy przez okno, pobiegłyśmy za stodołę i następnie w pole. W zamkniętym pokoju pozostała pani Mirowska w zaawansowanej ciąży i druga z córek cioci Marianny, kilkuletnia dziewczynka, która schowała się za szafą. Reszta rodziny Mirowskich w tym czasie była nieobecna. Na szczęście tych drzwi bandyci już nie wyłamywali, może ocenili, że wszyscy uciekli przez okno i nikt tam nie pozostał. Powyrzucali z szafy różne rzeczy, może szukali cennych przedmiotów, potem odeszli. W ten sposób ocalałam z łapanki przeprowadzonej na ulicy Lotniczej przy przyzwoleniu Niemców.
Pierwsze najście banderowców było jakiś czas wcześniej, nadeszli cicho i skrycie, znienacka obstawili domy. Starali się zachować ciszę. Weszli do naszego domu. Widząc ich wchodzących natychmiast starałam się wyjść na zewnątrz. "Wernyś", kazał bandyta, ale ja odpowiedziałam, że zaraz wrócę i wyszłam. Tam zobaczyłam następnego, który ponownie kazał mi wrócić do domu: "Wernyś w komnatu". Ponieważ mówił to cicho, zaczęłam krzyczeć rozpaczliwie "Panie Ilnicki, bandyty ! Bandyty obstawili dom !" Zadziwiające, ale banderowiec nie wiedział jak ze mną postąpić w tej sytuacji. Z jakichś powodów musiał zachować ciszę, może ich plan przewidywał skryte pozostanie w mieście do nocy i dopiero wtedy przystąpienie do rzezi. Nie uderzył mnie ani nie strzelił, wobec czego przeskoczyłam przez płot i uciekłam w kierunku Cegielni, powiadomić polską samoobronę. Udało mi się, nasi obrońcy ruszyli w kierunku ul. Lotniczej, na alarm wystrzelili trzy razy. Okazało się, że to wystarczyło, banderowcy wycofali się. Strach pomyśleć, ile byłoby ofiar, gdybym nie wykazała takiej determinacji. W każdej chwili mogli mnie uderzyć zastrzelić, zabić - jednak tego nie zrobili, bo jakiś rozkaz ich krwawych wodzów im to uniemożliwił, a moje zdecydowane postępowanie całkowicie ich zaskoczyło. Okazało się, że również dom Ilnickiego był obstawiony. Mówiono, że banderowcy Ci pochodzili ze wsi Turia.
Fiodor Krawczuk, Ukrainiec który wyprowadził nas z Fiodorpola, próbował zdobyć żywność dla swojej rodziny i poszedł do swojego gospodarstwa. Liczył na to, że jako Ukrainiec może to zrobić i nie grozi mu śmierć. Niestety, również Ukraińcy padali ofiarą UPA. Fiodor już nie powrócił, jego rodzina wyjechała do Polski.
Odważył się stanąć po stronie ofiar.
Znam opowieść kuzynki Julii Malinowskiej, która świadczy o tym, że Ukraińcy do mordowania Polaków byli zmuszani przez bandytów z UPA. Kuzynka Julia starając się uzyskać informację o losie rodziny Malinowskich dotarła do swojej koleżanki ze szkoły Czesławy Stadnickiej.
Czesława Stadnicka była świadkiem następującego zdarzenia. 30 sierpnia 1943 roku w koloni Ewin, wczesnym rankiem, polska rodzina Czesławy Stadnickiej nocująca z obawy o życie poza domem wróciła w obręb swojego gospodarstwa. Rozpoczęto poranny obrządek, matka Czesławy doiła krowy. Wtedy przyszedł Ukrainiec (nazwisko nie zostało zapamiętane), pochodzący z Chobułtowa (kolonia Ewin był kolonią niemiecką, opuszczona przez Niemców była ponownie zasiedlana), wygląd miał dziwny, wzrok błędny, ręce mu się trzęsły, cały był roztrzęsiony. Do Polaków powiedział mniej więcej tak: "Właśnie zabiłem rodzinę Malinowskich, siedem osób, tam leżą w rowie, ale już nie mogę i nie chcę zabijać, wy uciekajcie, gdzie możecie." Następnie zaczął całować ojca Czesławy Stadnickiej po rękach i płacząc prosił o przebaczenie oraz o zachowanie w tajemnicy tego, że ich uprzedził i puścił żywymi. "Uciekajcie, proszę, ale nie mówcie nikomu, że to ja was uprzedziłem."
Uratował rodzinę Stadnickich, ale z jego ręki zginęli: Franciszek Malinowski, Kazimiera Malinowska, druga żona Franciszka, Anna (nazwisko nie zapamiętane, matka Kazimiery, staruszka), czworo dzieci Franciszka Malinowskiego - synowie Czesio, Franio, Boguś i córka Celinka. Ich imiona na zawsze pozostaną iminami dziecięcymi, zdrobniałymi, wymianami z czułością...
Każdego roku w Zamojskiej Rotundzie w drugą niedzielę czerwca biorę udział w mszy za pomordowanych na kresach. Byłam też na pielgrzymce do miejsc zroszonych krwią niewinnych ofiar, także na poświęceniu krzyża oznaczającego symboliczny grób polskich mieszkańców Mogilna. Przybyło tam dwóch Ukraińców, w tym jeden inwalida bez nóg od urodzenia. W rozmowie z nim dowiedziałam się, że morderca Wasyl Chomiak powiesił się.

Jadwiga Kozioł, z domu Mroziuk
29 stycznia 2008 r
Żurawlów k. Grabowca

Pon 25 Lut, 2008 22:05

Powrót do góry
H2HSnake
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 367
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Słuchałem sobie ostatnio zaległej audycji lwowskiej Fali i kurcze pieczone, co ja słyszę! Nasi eurodeputowani posłowie czy ktoś tam, w Brukseli przedstawili sprawę ludobójstwa na Wołyniu!!! Sprawa wreszcie wylazła na ŚWIAT! artykuły czy broszury zostały przygotowane przez panią Ewę Siemaszko! Bardzo szczęśliwy i przetłumaczone na ileś tam języków.Wreszcie się doczekałem! Bardzo szczęśliwyBardzo szczęśliwy była nawet mowa o rosnącym zainteresowaniu eurodeputowanych z innych krajów.
_________________
"Kto te struktury(OUN-UPA) broni, usprawiedliwia, usiłuje je zrównać z bezbronną ludnością, albo nawet z AK - ten nie zasługuje na szacunek ani jako człowiek, ani jako człowiek nauki."-Wiktor Poliszczuk

Czw 20 Mar, 2008 0:04

Powrót do góry
siwy
Major

Major





Posty: 1590
Pochwał: 3
Skąd: Wolsztyn / Użgorod
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

H2HSnake napisał:
Nasi eurodeputowani posłowie czy ktoś tam, w Brukseli przedstawili sprawę ludobójstwa na Wołyniu!!!

Inicjatorzy akcji to Andrzej Zapałowski z Przemyśla oraz Dariusz Grabowski, Bogusław Rogalski i Witold Tomczak.
Więcej na:
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20071016/AKTUALNOSCI/71016014&SearchID=73297933413079
Aby jednak uznać zbrodnie na Wołyniu za ludobójstwo inicjatywę musi poprzeć 300 europosłów.

Czw 20 Mar, 2008 10:47

Powrót do góry
H2HSnake
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 367
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

No to sie nie doczekamy, dodatkowo w kolejnych audycjach pojawiła się nowa wiadomość która wywołała u mnie zgrzytanie zębów i pioruny trzaskające z nieba. W woj. Lubelskim ma powstać pomnik ku czci Ukraińskich ofiar Armii Krajowej - w celu ułatwienia "pojednania".
Ciekawe, jak dobrze pamiętam,
- Kwachol przepraszał już 2 razy za Akcje Wisła
- obecny prezydent przepraszał za Pawłokomę
- powstanie w Warszawie pomnika ku czci ofiar ludobójstwa na Wołyniu stanęło w miejscu i jest w dalszym ciągu blokowane
-Instytut Kresowy został zlikwidowany i zamieniony na Muzeum Wódki, i nie jest to sprawa pieniędzy...
- został wypuszczony album o stratach Armii Krajowej czy żołnierzy polskiego podziemia, i o dziwo UPA podobno została tam zaliczona w poczet polskiej partyzantki (albo coś pokręciłem, jeśli tak to niech ktoś mnie poprawi)
-niektóre polskie groby na cmentarzu Łyczakowskim zostały rozkopane i przyozdobiły się nowymi tabliczkami po ukraińsku, tzn zmieniły rezydenta...
-samorząd Lwowa odmówił współpracy przy przeprowadzeniu inwentaryzacji cmentarza Łyczakowskiego.
-na obecnych terenach Polski znajduje sie podobno około 100 pomników UPA
-czy ktoś wie ile pomników AK znajduje sie na obecnych terenach Ukrainy, Białorusi czy Litwy?
-Polacy mieszkający we Lwowie są ciągle prześladowani
- wspieraliśmy Juszczenkę i pomarańczową rewolucję, czy prezydent Ukrainy kiedykolwiek przeprosił za ludobójstwo na kresach??? jakoś sobie nie przypominam.
Co sie do cholery dzieje.

edit... właśnie usłyszałem w audycji z 16 marca, że wycofano decyzję o likwidacji Instytutu Kresowego Bardzo szczęśliwyBardzo szczęśliwyBardzo szczęśliwy i tylko 1 głosem sie to udało hehe, ale się udało.

A teraz apropo tego pomnika i ofiar Ukraińskich, co sie działo w Sahryniu...(cytat z forum gazeta.pl)
"Kogo w Sahryniu "mordowała" AK
Autor: Gość: szach IP: *.ztpnet.pl 11.02.08, 21:51
Dodaj do ulubionych Skasujcie
Odpowiedz

Co się zdarzyło 10 marca 1944r. w Sahryniu (J. Markiewicz –
Partyzancki Kraj)
Wywiad Komendy Obwodu Hrubieszowskiego AK ustalił, że oddziały UPA-
UNS przygotowują na dzień 16 marca 1944r. generalne uderzenie
przeciwko ludności cywilnej i oddziałom polskim. Przywódcom OUN i
dowódcom UPA chodziło o szybkie opanowanie terenów powiatu
hrubieszowskiego, rozciągających się wzdłuż Bugu, oraz południowo-
wschodniej części powiatu tomaszowskiego. Jednocześnie z trwającymi
przegrupowaniami i koncentracją sił oddziały UPA-USN nasiliły
zbrodnicze działania przeciwko cywilnej ludności polskiej. Palono
wsie i mordowano ich mieszkańców. Działalnośc tę prowadzono w
szczególności na terenie gmin Bełz, Krystynopol, Chorobrów, Waręż i
Sokal. Usiłowano rozszerzyc terror wobec ludności polskiej na
północne obszary powiatu hrubieszowskiego. Ofiarą napadów UPA-UNS
padła częściowo ludnoś c polska wsi Modryń, Modryniec, Masłomęcz,
Mieniany, Kosmów oraz okolicach Breścia – miejscowości kolonia
Bereśc, Bronisławówka, Korytyna i Mołodiatycze.
Napadów tych dokonywano z kuszczów sahryńskiego, szychowickiego,
bereścińskiego i uhrynowskiego.
Mordów na ludności polskiej dopuszczały się oddziały SS-Galizien,
policji ukraińskiej i innych formacji faszystów ukraińskich,
bezpośrednio współdziałających z hitlerowcami. Zabójstwa
pojedynczych osób, dokonywane przez członków różnego rodzaju
formacji policyjnych, UPA, UNS przybrały charakter powszechny.
Z analizy istniejącej sytuacji, przeprowadzonej w komendach AK i BCH
obwodu hrubieszowskiego wynikły istotne decyzje, zmierzające do
zniszczenia Łuszczów sahryńskiego, szychowieckiego, werbowickiego,
bereściańskiego i uhrynowskiego oraz siedzib Łuszczów w
Szychowicach, Łaskowie i Bereściu, jak również całkowitej ewakuacji
ludności polskiej z rejonu „Południe”.

Niżej relacja Zenona Jachymka ps. „Wiktor” – dowódcy zgrupowania
AK.
O świcie 10 marca 1944r. rozpoczęło się natarcie od południa i
zachodu na Sahryń pod dowództwem „Wiktora”. We wsi znajdowało się
około 200 dobrze uzbrojonych członków UPA-UNS oraz 22 policjantów
ukraińskich w ufortyfikowanym, murowanym budynku. Około dwóch godzin
trwała we wsi walka, nim został złamany główny opór wroga.
Najdłużej, do godz. 13 – bronił się posterunek policji ukraińskiej.
W ciężkiej walce wieś została całkowicie zniszczona, między innymi
spłonęły cerkiew i kościół.
„Ogień prowadzony przez nacjonalistów ukraińskich przybiera na sile.
To SS i policja ukraińska z cerkwi zieją do nas ogniem.
Ostrzeliwujemy cerkiew. (…) Wysyłam gońców po liniach z rozkazem, by
oszczędzac ludnośc cywilną. Przed akcją też wydano takie rozkazy.
Zawsze u nas obowiązywały i były ściśle przestrzegane.”

Jak ma się relacja uczestnika tych wydarzeń do opowiastek p.
Zajączkowskiego o mordowaniu, w odwecie za Wołyń, cywilnej ludności
ukraińskiej, każdy może ocenic. No chyba, że uzbrojonych cywilów,
członków UNS, upowców i policjantów i innych ukraińskich uczestników
depolonizacji "Zakerzonia", da się zaliczyc do „niewinnej”
ludności. Tych rzeczywiście „mordowano” i nie ma ich co żałowac.
Ofiar wśród cywilnej ludności na pewno nie dało się uniknąc. Tak
samo zresztą jak nie dało się uniknąc cywilnych ofiar niemieckich
podczas oblężenia Festung Breslau. Kto wiatr sieje powinien się
liczyc z tym, że może wywołac burzę.
Powstaje jeszcze pytanie czy pomnik ma uczcic również poległych
upowców i policjantów, czy też tylko ludnośc cywilną, która tam
zginęła. Jeśli tylko poległą ludnośc to czy również tę jej częśc,
która była uzbrojoną formacją UNS, biorącą udział w depolonizacji
hrubieszowszczyzny? W jaki sposób ustalic kto był winny a kto
niewinny?
Jedno można powiedziec z całą pewnością; rozbicie przez połączone
siły AK i BCH sahryńskiego kuszcza uchroniło od niechybnej śmierci
wiele istnień ludzkich - potencjalnych ofiar ukraińskich
nacjonalistów. I chwała za to AK i BCH. To im należy się tam pomnik."

_________________
"Kto te struktury(OUN-UPA) broni, usprawiedliwia, usiłuje je zrównać z bezbronną ludnością, albo nawet z AK - ten nie zasługuje na szacunek ani jako człowiek, ani jako człowiek nauki."-Wiktor Poliszczuk

Pią 21 Mar, 2008 21:45

Powrót do góry
Richtie
Starszy Szeregowy

Starszy Szeregowy





Posty: 36
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Ktoś mógłby napisać jakie działania podjęła AK na przestrzeni lat 1942-1944 w zw. z działalnością OUNu ?

Pią 21 Mar, 2008 22:42

Powrót do góry
H2HSnake
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 367
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Ja się tego nie podejmę, bo za leniwy jestem, żeby wyszukiwać tekstów źródłowych i je opracowywać :] mogę zaproponować natomiast bardzo dobrą książkę - W Lwowskiej Armii Krajowej. Jest tam sporo opisów przeróżnych akcji i wydarzeń z tym związanych, niestety głównie w okręgu lwowskim.
_________________
"Kto te struktury(OUN-UPA) broni, usprawiedliwia, usiłuje je zrównać z bezbronną ludnością, albo nawet z AK - ten nie zasługuje na szacunek ani jako człowiek, ani jako człowiek nauki."-Wiktor Poliszczuk

Pon 24 Mar, 2008 23:11

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Ktoś domagał się obiektywizmu

Miałem dzisiaj w ręku książkę autora Timothy Snyder pod tytułem "Rekonstrukcja narodów: Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś, 1569-1999", wydawnictwo "Pogranicze", Sejny 2006
Przełożyła z angielskiego Magda Pietrzak-Merta.
Proszę sobie wyobrazić, że mimo tej propagandy banderowskiej na zachodzie Europy autor napisał o okresie 1939 - 1947 prawdę, obiektywną prawdę, co prawda nie napisał ludobójstwo a tylko czystki etniczne, ale werdykt wydał prawidłowy: OUN-UPA zaczęła nie przewidując, co z tego wyniknie. Warto polecić banderowcom jako literaturę obowiązkową, tu nie mogą chyba zarzucić braku obiektywizmu. Pominął całkowicie doktrynę Doncowa, zauważył jednak, że kadra UPA - batalion Nachtigall i policja w służbie niemieckiej, przeszły niedobrą szkołę w służbie totalitaryzmu, w tym policja podwójną - bo jej liczni członkowie służyli także w milicji sowieckiej. Uwypuklił również to, co przedtem chyba nie wykazał żaden polski autor: Niemcy mieli adresy rodzin zbiegłych do lasu na rozkaz OUN policjantów ukraińskich i w ramach pacyfikacji z udziałem polskiej już policji w większości wymordowali je. Sprawiło to, że kadry UPA poczuły się autentycznymi mścicielami. Autor ocenia, że błąd OUN-UPA, jakim było rozpoczęcie rzezi Polaków, kosztował ją powstanie około 20-tysięcznej armii polskich mścicieli, walczących przeciwko UPA w samoobronie, AK, formacjach niemieckich oraz sowieckich. Zauważył także i podkreślił, że Ci właśnie ludzie z kresów wchodzili potem w skład dywizji polskich wysiedlających ludność ukraińską i łemkowską w operacji "Wisła". Ktoś mi mówił, że historycznej oceny tych krwawych zaszłości powinni dokonać badacze z Zanzibaru lub Boliwii. Okazuje się, że nie trzeba szukać tak daleko.
Pozdrawiam.
Wiesław Tokarczuk

Pią 28 Mar, 2008 22:52

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Protokół przesłuchania Józefa Gaczyńskiego

Protokół przesłuchania.
26 lipca 1944 r. ja, starszy oficer operacyjny Oddziału Kontrwywiadu "Smiersz" Jednostki Wojskowej 44347 kapitan gwardii Gurinienko, w dniu dzisiejszym przesłuchałem w charakterze świadka:
Gaczyńskiego Józefa, syna Jana, urodzonego w 1895 roku we wsi Mohilno rejonu Werbskiego obwodu wołyńskiego, narodowości polskiej, obywatela ZSRS, bezpartyjnego, analfabetę, z chłopów średniaków, chłopa-biedniaka, wdowca, nie karanego, zamieszkałego w chutorze Stasin, rejonu werbskiego, obwodu wołyńskiego. Może podpisać się po polsku.
O odpowiedzialności z art. 89 KK USRS za złożenie fałszywych zeznań zostałem uprzedzony: (-----) Gaczyński
PYTANIE: Co jest wam wiadomo o masowym mordzie obywateli sowieckich we wsi Mohilno rejonu werbskiego 27 sierpnia 1943 roku ?
ODPOWIED?: W 1943 roku rozpoczęły się masowe mordy ludności w rejonie werbskim i innych rejonach obwodu wołyńskiego, głównie mordowano ludność narodowości polskiej. 27 sierpnia 1943 roku położyłem się spać na podwórku koło swojej chałupy pod płotem. Jak tylko zaczęło się ściemniać, we wsi rozległ się hałas. Po pewnym czasie od momentu pojawienia się hałasu, mnij więcej o godzinie 21-22 wieczorem do mojej chałupy podbiegło 3 ludzi. Zacząłem nasłuchiwać. Gdy ci trzej ludzie znaleźli się przy moim domu, usłyszałem, jak zaczęli pukać do drzwi, a następnie rozległ się głos, po którym rozpoznałem mieszkańca wsi Mohilno Orluka Juchyma, syna Prochora, który krzyczał: "Jóźku, otwórz!, Jóźku, otwórz!". Potem Orluk powiedział do jednego z przybyłych: "Mychajło, biegnij do okna, bo on tamtędy ucieknie". Ten Mychajło przebiegł koło mnie i stanął pod oknem.
PYTANIE: Czy rozpoznaliście, kim był ten Mychajło ?
ODPOWIED?: 27 sierpnia 1943 roku była bardzo ciemna noc i nie rozpoznałem dokładnie, kto to był ten Mychajło, ale zdaje mi się, że był to mieszkaniec wsi Mohilno, Fiszczuk Mychajło, syn Archypa.
PYTANIE: Kontynuujcie swoje zeznania.
ODPOWIED?: Kiedy Orluk zapukał do drzwi, po pewnym czasie moja żona Marcelina Gaczyńska otworzyła je i Orluk Jachym zapytał: "A gdzie jest Józek?" Żona odpowiedziała mu, że nie wie, gdzie jestem, oraz prosiła, by jej nie zabijali. "Mówiła: "Nie zabijajcie mnie, nie zabijajcie". Moja żona powiedziała Orlukowi,że pójdzie po niemowlę i weszła do chałupy. Stamtąd wyszła z niemowlęciem, z za nią szła moja sześcioletnia córka Teresa i płakała. Jak tylko żona wyszła z chałupy, rozległ się odgłos uderzenia i w tym samym momencie moja żona krzyknęła "Aj !". Słychać było, jak runęła na ziemię. Następnie rozległ się odgłos drugiego uderzenia i zaczęła krzyczeć moja córka Teresa. Gdy żona upadła na ziemię, to przez jakiś czas krzyczało niemowlę, a potem ucichło. Zrozumiałem, że to napad w celu wymordowania całej mojej rodziny i postanowiłem uciekać. Tej nocy w samej tylko bieliźnie uciekłem ze wsi Mohilno do miasta Włodzimierza Wołyńskiego, do mojego stryja Gaczyńskiego Piotra, którego rodzina została wywieziona przez Niemców. Następnie zamieszkałem u mojej siostry Mirowskiej Adeli córki Jana, która obecnie mieszka w chutorze Stasin rejonu werbskiego. Co się jeszcze działo tej nocy we wsi Mogilno, nie wiem.
PYTANIE: Ile miesięcy miało wasze niemowlę ?
ODPOWIED?: Moje dziecko miało dopiero sześć dni.
(.............................
..............................................................................)
PYTANIE: Czy Wam wiadomo, kto jeszcze z mieszkańców wsi Mohilno został zabity w nocy 27 sierpnia 1943 roku ?
ODPOWIED?: Od Buczyk Zofii dowiedziałem się, że 27 sierpnia została wymordowana rodzina Moroziuka Adama w liczbie pięciu osób, Moroziuk Piotr z żoną, Moroziuk Franciszek z żoną i córką, Moroziuk Adolf z żoną, synem, córką i bratem, Szewczuk Wincenty z żoną i czwórką dzieci oraz inni. W sumie tej nocy zostało zabitych około 80 osób. Poza tym opowiadała, że zwłoki zamordowanych zakopywano w zagrodach, w których zabijano mieszkańców, a jej matkę i siostrę zakopał mieszkaniec wsi Mohilno Szeleszuk.
PYTANIE: Czy widzieliście się z Orlukiem po 27 sierpnia 1943 roku ?
ODPOWIED?: Tak, z Orlukiem Juchymem widziałem się w czerwcu 1944 roku podczas kopania okopów. Gdy spotkałem się z nim, powiedziałem mu: " Widzisz Juchymie, wypadło nam się zejść, a coś ty narobił ?" Na to Orluk odpowiedział mi: "Durniów nie brakowało" i więcej się nie odezwał. Był też tam obecny Fiszczuk (imienia ani imienia ojca nie znam), który powiedział: "A wy zabiliście 80 Ukraińców w kolonii Ludmilpol". Innych rozmów nie było.
PYTANIE: Czy nie pomyliliście się, że w zamordowaniu Waszej rodziny brał udział Orluk Juchym ?
ODPOWIED?: Nie, nie pomyliłem się. 27 sierpnia 1943 roku moją rodzinę wymordował Orluk Juchym syn Prochora.
(............................................................................................................)
Protokół z moich słów został spisany wiernie i odczytany mi, co potwierdzam podpisem:
(------------) Gaczyński
Przesłuchał:
Starszy Oficer Operacyjny OKR "Smiersz"
Jednostki Wojskowej 44347
Kapitan Gwardii (----------) Gurinienko
PA SBU F. 13 , spr. 1020, k. 144-148.
Oryginał, rękopis.

Pią 28 Mar, 2008 22:56

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Protokół przesłuchania mordercy Juchyma Orluka

Protokół przesłuchania
26 lipca 1944 roku, ja, pracownik Oddziału Kontrwywiadu "Smiersz" 6 SzAZD Gwardii Trifonowa przesłuchałam:
Orluka Juchyma, syna Prochora, urodzonego w 1907 roku we wsi Mohilno rejonu werbskiego obwodu wołyńskiego, Ukraińca, z chłopów-biedniaków, wykształcenie 3 klasy, bezpartyjnego, żonatego, nie karanego, mieszkajacego we wsi Mohilno rejonu werbskiego obwodu wołyńskiego, pracującego jako przewodniczący Sielsowietu we wsi Mohilno.
O odpowiedzialności z art. 89 KK USRS za złożenie fałszywych zeznań zostałem uprzedzony: (-------------) Orluk
Pytanie: Gdzie mieszkaliście i co robiliście w okresie, gdy wieś Mohilno była okupowana przez wojska niemieckie ?
Odpowiedź: W okresie okupowania wsi Mohilno przez wojska niemieckie, od listopada 1943 roku mieszkałem z rodziną we wsi Mohilno, w której do lipca 1943 roku byłem starostą. W listopadzie 1943 roku wraz z rodziną wyjechałem do wsi Gnojno rejonu werbskiego obwodu wołyńskiego, gdzie do marca 1944 roku wynajmowałem mieszkanie u Pilipniuka Wasyla. W tym czasie nic nie robiłem.
Pytanie: Wymieńcie wszystkie narodowości, przedstawiciele których zamieszkiwali wieś Mohilno w okresie okupacji.
Odpowiedź: Do wiosny 1942 roku we wsi Mohilno mieszkały mieszkały osoby narodowości polskiej, ukraińskiej i żydowskiej. Na wiosnę 1942 roku wszystkie osoby narodowości żydowskiej zostały przez Niemców i policję wysiedlone do miasta Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie, jak mówili mieszkańcy wsi Mohilno, zostały zlikwidowane przez Niemców. Od wiosny 1942 roku we wsi Mohilno mieszkały tylko osoby narodowości polskiej i ukraińskiej.
Pytanie: Czy miało miejsce jakiekolwiek prześladowanie którejś z tych narodowości (polskiej i ukraińskiej), w czym się ono przejawiało, oraz która ze stron dokonywała prześladowań ?
Odpowiedź: W okresie okupacji niemieckiej we wsi Mohilno miały miejsce prześladowania ludności polskiej przez banderowców. Odbywało się to w następujący sposób. Mniej więcej w maju lub w czerwcu 1943 roku do wsi Mohilno przyjechało dwóch ludzi. Jednego z nich, ze wsi Ostrówek leżącej w odległości około 1 km od Włodzimierza Wołyńskiego, mieszkańcy wsi nazywali "Zaliznyj". Drugiego człowieka nie znam. Obaj zebrali w szkole wsi Mohilno wszystkich mieszkańców - Ukraińców ze wsi Mohilno i oznajmili, że zostali przysłani z Ukraińskiej Powstańczej Armii. Następnie "Zaliznyj" spytał obecnych, czy chcą oni i czy będą walczyć z wrogiem (z kim konkretnie, nie powiedział). Zebrani odpowiedzieli, że będą walczyć z wrogiem. Dalej mówił on, ze Niemcy przegrywają wojnę, że w Niemczech wybuchnie rewolucja, ze Armia Czerwona dojdzie tylko do starej granicy oraz że w tym czasie Ukraińska Powstańcza Armia, w skład której wchodzi wielu ludzi, powstanie i rozpocznie tworzenie niepodległego państwa ukraińskiego. Na tym zebraniu byłem osobiście. Ponadto byli tam obecni Progniuk Wasyl, Progniuk Kyryło, Moroziuk Josyp i Saganiuk Wasyl, którzy obecnie mieszkają we wsi Mohilno i inni.
Mniej więcej tydzień po tym zebraniu do wsi Mohilno przyjechali z UPA Łuciuk Wołodymyr syn Wasyla, mieszkaniec wsi Marcelówka rejonu werbskiego, Nedbajło Mykoła ze wsi Oseredek Stary, Fiszczuk Anton syn Iwana ze wsi Marcelówka rejonu werbskiego i inni, których nazwisk nie znam. W sumie było ich mniej więcej 10-15 osób. Zebrali oni w lesie owadnieńskim wszystkich mężczyzn wsi Mohilno (tylko Ukraińców) w wieku mniej więcej 2o do 30 lat, i zajmowali sie musztrą. Wiem o tym od obecnego Sołoniuka Mykoły (zginął od wybuchu pocisku).
Potem, mniej więcej po półtora - dwóch tygodniach Łuciuk, Nedbajło, Fiszczuk i inni zgromadzili wszystkich mężczyzn - Ukraińców w lesie owadnieńskim, wieczorem przyprowadzili ich do wsi Mohilno, ustawili w szeregach i Łuciuk powiedział: "Od dnia dzisiejszego jesteście zmobilizowani przez władze Ukraińskiej Powstańczej Armii i stajecie się żołnierzami, macie więc wykonywać to, co wam, rozkażemy. Za niewykonanie rozkazu będziecie rozstrzelani. Terz pójdziemy likwidować wszystkich Polaków zamieszkałych we wsi Mohilno, ponieważ władze UPA wydały rozkaz likwidacji wszystkich Polaków, gdyż napadli oni na nasz sztab w lesie i zabili kilku naszych towarzyszy. Będziemy ich zabijać, a wy macie usuwać zwłoki."
Potem wszyscy obecni (ponad 100 ludzi) zostali podzieleni na grupy, ile w ogóle było grup, nie wiem. W składzie tej grupy, do której wchodziłem, byli Łuciuk Wołodymyr, Nedbajło Mykoła, Fiszczuk Anton oraz mężczyźni ze wsi Mohilno - Artesiuk Mykoła, Artesiuk Jakiw, Artesiuk Kyryło, Fiszczuk Mychajło, Gorboń Mychajło, Kośtelećkyj Ołeksa, Kremniuk Kuźma i Bondar Fedir; innych nie pamiętam, raze13-14 osób. Wszyscy oni mieszkają obecnie we wsi Mohilno. Naszej grupie zostały przydzielone dwa domy, w których mieszkały osoby narodowości polskiej, tj. rodzina Gaczyńskiego Józefa syna Jana (lub Józefa) składająca się w przybliżeniu z trzech osób oraz rodzina Szczurowskiego Antoniego składająca sie z czterech osób. Jako pierwsi do domów wchodzili Łuciuk, Nedbajło i Fiszczuk Anton. To oni zamordowali wszystkie te siedem osób, prawdopodobnie strzelając, ponieważ słychać było strzały. Ja wraz z innymi wykopaliśmy przed ich domami, mniej więcej w odległości 50 metrów w polu, trzy doły i zakopaliśmy - w dwóch dołach po trzy osoby, a w jednym dole - jedną.
Wyżej zeznałem, że rodzina Gaczyńskich składała się z trzech osób, a rodzina Szczurowskich z czterech, wnoszę poprawkę: rodzina Gaczyńskich składała się z czterech osób lecz zostały zabite 3 osoby z rodziny; nie wiem, z ilu osób składała sie rodzina Szczurowskich, ale chyba z siedmiu lub ośmiu osób, z tej rodziny zostały zabite cztery osoby. Polacy nie stawiali żadnego oporu, niektórym z nich udało się uciec i uratować się, na przykład Gaczyńskiemu Józefowi, a także, z tego co mówił Panasiewycz Ołeksandr, z rodziny Szczurowskich uratowali sie ucieczką syn Józef, żona Szczurowskiego Józefa - Antonina oraz córka lub siostra.
Pytanie: Czy wiadomo wam, ilu Polaków zostało zamordowanych tamtej nocy ?
Odpowiedź: Tamtej nocy wymordowano 11 polskich rodzin, lecz niektóre osoby z tych rodzin uratowały się ucieczką. Ile osób w sumie zostało zamordowanych, nie wiem.
Pytanie:Jak przedstawiałsię przekrój grupy zabitych Polaków pod względem wiekowym ?
Odpowiedź: Tamtej nocy zamordowano wszystkich, co do jednego, znajdujących się we wsi Polaków, tj. dorosłych, starców, dzieci, a nawet niemowlęta.
Pytanie: Kogo konkretnie zamordowali ludzie z waszej grupy ?
Odpowiedź: Z rodziny Gaczyńskich została zamordowana żona Józefa Gaczyńskiego, syn lat 8 - 10 i niemowlę. Z rodziny Szczurowskich został zamordowany Szczurowski Antoni, dwie dorosłe córki w wieku 18 - 20 lat, imion nie znam, oraz żona Szczurowskiego Antoniego, lat około 50.
Pytanie: Czy wiadomo Wam, gdzie jest pochowana reszta zabitych tamtej nocy ?
Odpowiedź: Gdzie są pochowani pozostali zabici, nie jest mi wiadomo.
Pytanie: Ilu Polaków pozostało we wsi Mohilno po tamtej rzezi ?
Odpowiedź: Po tamtej nocy, kiedy miał miejsce mord na Polakach, we wsi Mohilno pozostała tylko jedna rodzina narodowości polskiej - rodzina Łuciuk Marii, krewnej Łuciuka Wołodymyra syna Wasyla. Reszta albo została wymordowana, albo uciekła ze wsi. Rodzina Łuciuk Marii mieszka obecnie we wsi Mohilno.
Pytanie: Czy miały jeszcze miejsce napady banderowców na rodziny Polaków ?
Odpowiedź: We wsi Mohilno napadów na polskie rodziny więcej nie było. Z rozmów ludzi wiadomo mi, że likwidacja Polaków miała również miejsce we wsi Gnojno rejonu werbskiego. O napadach na inne wsie nic nie wiem.
Pytanie: Co się stało z mieniem zamordowanych i zbiegłych Polaków ?
Odpowiedź: Wiadomo mi, że część mienia i bydła Polaków wzięła ludność, a najlepsza część - konie, 10 sztuk krów, około 10 świń oraz lepsze rzeczy były od razu zabrane przez banderowców. Na drugi lub na trzeci dzień po wymordowaniu Polaków osobiście widziałem, jak Łuciuk Wołodymyr, Nedbajło Mykoła, Fizczuk i inni zabierali lepsze konie, część świń, (według słów Bojki Ołeksandra, 7 - 8 sztuk) dla UPA. Ze zwierząt gospodarskich Polaków (sam widziałem) Moroziuk zabił świnię, a Miszczuk Kłym zabrał krowę. Widziałem też, jak Janic Petro ubrał się w kożuch. Zboże zabitych Polaków zostało wymłócone i właściwie całe zakopane. Młóceniem i zakopywaniem zboża kierował Bojko Ołeksadr i Moroziuk Juchym. Ten ostatni mieszka we wsi Mohilno, a Bojko we wsi Beskubiczi lub Bubeczi , 20 kilometrów od wsi Mohilno. Będąc już starostą, sam przydzielałem robotników do młócenia zboża i zakopywania go. Wszystkich mieszkańców wsi pracujących przy zakopywaniu zboża nie pamiętam; pamiętam tylko, że pracował Jaszczuk Iwan, Artesiuk Mykoła i Daciuk Mychajło. Sam byłem obecny przy kopaniu jednego dołu do zsypywania do niego zboża, mniej więcej 50-60 cetnarów. Ten dół został wykopany w polu na południe od wsi, w odległości dwóch kilometrów w linii prostej od chałupy Panasiewicza Ołeksandra. Gdzie zostały wykopane pozostałe doły oraz ile do nich zsypano zboża, nie wiem. Dla kogo było przeznaczone to zakopane zboże, również nie jest mi wiadomo.
Pytanie: Gdzie są chałupy oraz inne budynki wymordowanych Polaków ?
Odpowiedź: Część budynków została rozebrana przez ludzi, a te domy i zabudowania, które pozostały, spalili banderowcy.
(.............................
...................................................................................)
Protokół z moich słów został spisany wiernie i odczytany mi, co potwierdzam podpisem: (------) Orluk
Przesłuchała:
Pracownik OKR "Smiersz" 6 SzAZD Gw.
(------------) Trifonowa
PA SBU, F. 13, spr. 1020, k. 136-143
Oryginał, rękopis.
Uwaga: Orluk zeznając wymawiał nazwisko Gaczyński jako Taczyński.

Pią 28 Mar, 2008 22:58

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Protokół przesłuchania mordercy Mychajła Fiszczuka

Protokół przesłuchania
28 lipca 1944 roku. Ja, starszy oficer operacyjny Oddziału Kontrwywiadu "Smiersz" Jednostki Wojskowej 44347 kapitan gwardii Gurinienko, w dniu dzisiejszym przesłuchałem:
Fiszczuka Mychajła syna Archypa. urodzonego w 1907 roku we wsi Mohilno rejonu werbskiego obwodu wołyńskiego, Ukraińca, obywatela ZSRS, bezpartyjnego, analfabetę, z chłopów biedniaków, żonatego, nie karanego, mieszkającego we wsi Mohilno rejonu werbskiego obwodu wołyńskiego.
O odpowiedzialności z art. 89 KK USRS za złożenie fałszywych zeznań zostałem uprzedzony: (---------) Fiszczuk
Pytanie: Co Wam wiadomo o masowym mordzie obywateli sowieckich we wsi Mohilno rejonu werbskiego w sierpniu 1943 roku, w okresie tymczasowej okupacji obwodu wołyńskiego przez wojska niemiecko - faszystowskie ?
Odpowiedź: W okresie tymczasowej okupacji przez wojska niemieckie rejonu werbskiego, latem 1943 roku, nie pamietm dokładnie miesiąca, do wsi Mohilno przyjechał przedstawiciel Ukraińskiej Powstańczej Armii. Nie znam jego nazwiska, ale od mieszkańców wsi dowiedziałem się, że ten przedstawiciel miał jakąś funkcję w UPA. Teraz już nie pamiętam, kto mi to powiedział. Przedstawiciel UPA zebrał mieszkańców, tylko Ukraińców, w budynku szkoły. Na tym zebraniu mówił on, że trzeba wypędzić obcych najeźdźców z ukraińskiej ziemi i pytał, czy ludzie zgadzają się na to. Obecni na zebraniu mieszkańcy wsi Mohilno oświadczyli, że chcą wypędzenia obcych najeźdźców. Na tym zebraniu byłem obecny ja, Orluk Juchym, Progniuk Kyryło, Artesiuk Sylwester i inni, razem około 40 - 50 osób. Po 7 - 10 dniach od tego zebrania do wsi Mohilno przybył Łuciuk Wołodymyr syn Wasyla, mieszkaniec wsi Marcelówka, Sołowniuk Mykoła syn Kornela ( zginął od wybuchu pocisku na wiosne 1944 roku ) i inni, których nazwisk nie pamiętam. Ilu ich było w sumie, nie wiem. Ci przedstawiciele zebrali miejscowych mężczyzn - około 90 mężczyzn ze wsi Mohilno, wśród których byłem ja, Artesiuk Kyryło, Artesiuk Apon, Klemniuk Jakiw, Artesiuk Mykoła, Kremnik Kuźma, Gorboń Mychajło, Orluk Juchym, Kostelećkyj Ołeksa i inni.
Gdy wszyscy się zgromadzili, Łuciuk Wołodymyr powiedział do zebranych: " Od dnia dzisiejszego jesteście żołnierzami, jak każdy z nas - przedstawicieli. Nie tylko my sami będziemy budować Ukrainę, wy macie pomagać. Wszyscy powinniśmy budować niepodległą Ukrainę i na Ukrainie nie powinno być nikogo obcego. Teraz macie robić wszystko, co każemy. Dzisiaj będziemy likwidować Polaków. Musicie uzbroić się, kto w co może, i przyjść na kraniec wsi na drogę". Następnie puścił nas wszystkich do domu. Poszedłem do domu, zabrałem kij (pałkę) i przybyłem na wyznaczone miejsce; inni wzięli ze sobą siekiery, widły itp. Gdy wszyscy zebrali sięna szosie od strony lasu owadnieńskiego, mnie, Orluka Juchima, Artesiuka Kyryła, Artesiuka Apona, Klemniuka Jakowa, Artesiuka Mykołę, Kremeniuka Kuźmę, Gorbania Mychajłę i Kostelećkiego Ołeksę skierowano do Gaczyńskiego Józefa i Szczurowskiego.
Łuciuk Wołodymyr powiedział nam: "Idźcie do Gaczyńskiego i Szczurowskiego, szukajcie, gdzie śpią i zabijcie". Pozostałe grupy poszły do innych Polaków - mieszkańców wsi Mohilno. Było to mniej więcej o 10 wieczorem, dnia i miesiąca nie pamiętam. Gdy przyszliśmy do rodzin Gaczyńskiego i Szczurowskiego, ja miałem pilnować, żeby nikt z członków tych rodzin nie uciekł. Gdy nasza grupa przyszła do Gaczyńskiego, to Orluk Juchym i Gorboń Mychajło pukali do drzwi chałupy, a mnie Orluk kazał pobiec i stanąć pod oknem żeby nikt tamtędy nie uciekł. Kto mordował ludzi u Gaczyńskiego i Szczurowskiego - nie wiem, dlatego że stałem na czatach.
Pytanie: Kto z członków rodziny Gaczyńskiego i Szczurowskiego został zabity ?
Odpowiedź: W rodzinie Gaczyńskiego została zabita jego żona z niemowlęciem, chłopak w wieku 8 - 10 lat, a kto jeszcze nie wiem. U Szczurowskiego zabito kilka osób, lecz nie wiem ile i kogo.
Pytanie: Czy szukaliście tych członków rodziny, których nie było w domu ?
Odpowiedź: Tak, szukaliśmy.
Pytanie: Kontynuujcie zeznania.
Odpowiedź: Po wymordowaniu rodzin Gaczyńskiego i Szczurowskiego, zakopaliśmy zwłoki w ich własnych zagrodach. Gdy skończyliśmy, puścili nas do domu.
Pytanie: Ilu obywateli sowieckich zostało zabitych tej nocy we wsi Mohilno ?
Odpowiedź: Tego nie wiem.
Pytanie: Czy kogokolwiek z ludności polskiej zostawiono przy życiu ?
Odpowiedź: Podczas pogromu mordowano wszystkich co do jednego: dzieci, kobiety, starców i mężczyzn - każdego, kogo tylko znaleziono w domu.
Pytanie: Co zrobiono z mieniem pomordowanych obywateli ?
Odpowiedź: Mienie zamordowanych obywateli, jak: krowy, świnie, konie, odzież, zboże i in. zabrali banderowcy do lasu, a domy palili. Całym mieniem zajmował się przedstawiciel gospodarczy UPA Bojko Ołeksandr, który mieszkał we wsi Mohilno. Gdzie on jest teraz, nie wiem.
Protokół z moich słów został spisany wiernie i odczytany mi, co potwierdzam podpisem: (-------) Fiszczuk
Przesłuchał:
starszy oficer operacyjny Oddziału Kontrwywiadu "Smiersz" Jednostki Wojskowej 44347
kapitan gwardii (------) Gurinienko
PA SBU, F. 13, spr 1020, k. 149 - 152.
Oryginał, rękopis.

Pią 28 Mar, 2008 23:00

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Wniosek do ambasadora

Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy
Pan Olexander Motsyk
Al. Szucha 7
00 - 580 Warszawa

Ponieważ w ciągu miesiąca od wysłania mojego wniosku (7 luty 2008) nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, a wiem z adnotacji z poczty, że przedmiotowy wniosek Pan Ambasador otrzymał w dniu 12 luty 2008, zaniepokojony brakiem reakcji Pana Ambasadora ośmielam się ponownie złożyć mój wniosek
.
Wniosek
o udzielenie pomocy w pochowaniu na dowolnym cmentarzu chrześcijańskim kości ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich dokonanej w nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 roku we wsi Mohylno, dawna gmina Werba, dawny powiat Włodzimierz Wołyński.
(Obecnie wieś Żółtniev, gromada Owadno, powiat Włodzimierz Wołyński).
Na mocy obowiązujących na Ukrainie przepisów prawa domagam się zagwarantowania prawa do chrześcijańskiego pogrzebu zamordowanym we wsi Mohylno moim krewnym, siostrzanemu rodzeństwu:
-Dyzio Gaczyński, syn Józefa Gaczyńskiego i Kazimiery Gaczyńskiej z domu Zaremba, zamordowany siekierą w wieku lat 10,
-Boguś Gaczyński, syn Józefa Gaczyńskiego i Kazimiery Gaczyńskiej z domu Zaremba, zamordowany siekierą w wieku lat 8,
-Tereska Gaczyńska, córka Józefa Gaczyńskiego i Kazimiery Gaczyńskiej z domu Zaremba, zamordowana w wieku lat 7.
Dzieci te to moje siostrzane rodzeństwo, dzieci siostry mojej matki ( Stanisławy Tokarczuk ( z domu Zaremba)) Kazimiery Gaczyńskiej z domu Zaremba. Rodzicami tych kobiet byli moi (oraz zamordowanych dzieci) dziadkowie Piotr Zaremba i Rozalia Zaremba z domu Szczęch zamieszkali przed II Wojną Światową we wsi Marcelówka.

Składając wniosek powołuję sie na następujące akty prawne:

Po pierwsze: art.17 Traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Ukrainą o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy, podpisanego w Warszawie 18 maja 1992 roku.

Po drugie : postanowienia Konwencji Genewskich o ochronie ofiar wojny z dnia 12 sierpnia 1949 roku i protokołów dodatkowych do niej.

W oparciu o powyższe akty została zawarta w Warszawie w dniu 21 marca 1994 roku umowa pomiędzy RP a Rządem Ukrainy umowa o ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji politycznych/ Dz U. z dnia 21 X 1994 roku/.

Zasadniczy jest art.1 tej umowy dotyczący urządzania, rejestracji, ustalania , zachowania i należytym utrzymaniu miejsc m.in. spoczynku ofiar wojny i represji politycznych, jak również spraw związanych z ekshumacją szczątków zwłok i ponownym , godnym ich pamięci, pochowaniem.

Z brzmienia umowy wynika, że postanowienia jej rozciągają się na przypadki osób cywilnych.

Wdrożenie procedur wymienionych w tej umowie wymaga współdziałania władz ukraińskich i polskich./art.6 umowy/. Art.10 umowy zapewnia obywatelom Państwa drugiej umawiającej się strony swobodny dostęp do miejsc spoczynku pomordowanych i poległych rodaków. Cały tekst umowy jest opublikowany jest w Dz.U.04.112.545.

Umowa ma charakter międzyrządowy i jest aktem obowiązującym obie strony o charakterze dwustronnym.

Wg Władysława i Ewy Siemaszko ( "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 - 1945, Tom 1, str 927) w nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 roku we wsi Mohylno zamordowano 69 osób narodowości polskiej. 72 osobom udało się uciec i one przekazały informację o zbrodni. Przez 65 lat nie było możliwości pochowania ciał ofiar na poświęconej ziemi, ponieważ zostały przez morderców ukryte a powszechnie znane uwarunkowania polityczne nie pozwalały na ich poszukiwania.
Obecnie wspólne prace historyków polskich i ukraińskich prowadzone w ramach programu "Polska - Ukraina: trudne pytania" doszły do takiego stadium, że historycy ukraińscy zgodzili się, że to, cytuję: " antypolska akcja OUN - Bandery i UPA doprowadziła do masowych ofiar wśród polskiej ludności cywilnej". ( Tom X (Dziesiąty) Seminarium "Polska - Ukraina: trudne pytania" ).

Liczę na to, że dzięki przyjaznym stosunkom miedzy Polską i Ukrainą, o których na przykład świadczą liczne upamiętnienia zmarłych, poległych i zamordowanych narodowości ukraińskiej, dokonane w ostatnich latach na terytorium polskiego państwa, mój wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie.
Proszę o przeprowadzenie dochodzenia, które doprowadzi do ujawnienia miejsca ukrycia zwłok niewinnie zamordowanych dzieci.
„Uważnie, adekwatnie i taktownie, z głęboką czcią zachowamy pamięć o polskich ofiarach na terytorium Ukrainy", - to są słowa Prezydenta Ukrainy, które wypowiedział 6 grudnia 2007 roku.
Pozwalam sobie oczekiwać odpowiedzi p.ambasadora w podniesionej przeze mnie sprawie w terminie pilnym, pozostając w przekonaniu, że treść i postanowienia umowy między rządami Polski i Ukrainy, wyżej cytowanej, stanowi przejaw dobrej woli obu stron tejże umowy i wypełnienia jej konkretną praktyczną treścią.



Wiesław Tokarczuk


Otrzymują do wiadomości:
1. Gabinet Prezydenta RP, ul. Krakowskie Przedmieście 48/50, 00-071 Warszawa
2. Kancelaria Premiera RP, Al. Ujazdowskie 1/3, 00-583 Warszawa
3. Minister Spraw Zagranicznych RP, ul. Szucha 23, 00-580 Warszawa
4. Marszałek Jarosław Kalinowski, Biuro Poselskie ul. Kościuszki 21, 07-410 Ostrołęka
5. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ul. Wspólna 2, 00-926 Warszawa

Pią 28 Mar, 2008 23:03

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Kto potrafi zdobyć ten film na internet ?

Aby powstrzymać kłamliwą gloryfikację zbrodniarzy OUN-UPA dokonywaną przez ukraińskie władze, dziennikarze telewizyjni Rosji i Ukrainy nakręcili film o zbrodniach OUN od momentu powstania, aż po czasy współczesne. Scenariusz powstał w oparciu o świadectwa ofiar nacjonalistów ukraińskich, zamieszkałych na Ukrainie i w Rosji, a także dokumentów archiwalnych. Film w reżyserii Oleksandra Tkaczenki stanowi pierwszą próbę nagłośnienia zbrodni formacji wojskowych OUN: UPA, dywizji SS "Galizien", batalionów "Nachtigal" i "Roland" na terytorium Polski, Ukrainy, Białorusi i innych krajów Europy.
Autorzy obrazu dokumentalnego są zdania, że należy położyć kres aspiracjom części ukraińskich polityków, wykorzystujących ideologię ukraińskich nazistów do kształtowania kursu politycznego. - Jeżeli prezydent Wiktor Juszczenko i jego nacjonalistyczne otoczenie przy aplauzie władz polskich manipulują historią II wojny światowej, to tylko prawda o zbrodniach OUN-UPA może wyzwolić naród ukraiński z obłędu kłamstw, które narzucają Ukraińcom spadkobiercy tej zbrodniczej formacji - uważają twórcy filmu o zbrodniach skrajnych nacjonalistów ukraińskich dokonanych na tysiącach niewinnych Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Rosjan. Nie spodziewają się oni, że w obecnej sytuacji politycznej na Ukrainie "Ukraina. Powtórka z przeszłości" zostanie zaprezentowany szerszym rzeszom społeczeństwa.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

Pią 28 Mar, 2008 23:52

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Proszę o pomoc w rozpowszechnieniu informacji

Na temat, jak ambasador zaprzyjaźnionego państwa traktuje obywatela tego państwa i jak jednostronnie nie są przestrzegane umowy międzynarodowe, prawo międzynarodowe i prawa człowieka.
Chodzi o zlekceważenie mojego wniosku o chrześcijański pogrzeb dla zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów członków mojej rodziny.
Wiesław Tokarczuk


Ostatnio zmieniony przez [email protected] dnia Nie 30 Mar, 2008 10:01, w całości zmieniany 1 raz

Sob 29 Mar, 2008 19:55

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Usprawiedliwiam się

Pani ma zdecydowanie większą wiedzę na ten temat, ale zapewniam Panią, że czytając te strony nie odbierałem żadnej stronniczości, czytałem to z ulgą, bo wreszcie ktoś z zewnątrz wyraźnie stwierdził, że OUN-UPA rozpoczęły rzeź (tak napisał) w żaden sposób nie sprowokowane, z premedytacją i z planem. Napisał, po co to zostało zrobione. On to pisał bardzo ogólnie, nie wdając się w szczegóły, przeznaczył na to kilka stron, pisał beznamiętnie, a mimo to podkreślił barbarzyńskie okrucieństwo, i z tego powodu przykładowo opisał los polskiej w 100 % wsi Głęboczyca, gdzie nie było żadnego powodu do mordu, nie było polskiej konspiracji, samoobrony, a jednak jej ludność została w barbarzyński sposób wymordowana 29 sierpnia 1943 roku z samego rana. Uderzyło mnie, że nie szukał żadnego usprawiedliwienia i nie owijał w bawełnę. A to znajduję na przykład w książce IPN, z której wziąłem protokoły przesłuchań, tu przy lekturze nieraz ogarniała mnie frustracja i złość, gdy teksty źródłowe nafaszerowano banderowską prymitywną propagandą, a wstęp pełen jest usprawiedliwień, uzasadnień, umniejszeń i zakłamań zbrodni ludobójstwa. Proszę mi uwierzyć, po czytaniu oficjalnych prac polskich "historyków" z IPN te kilka stron lektury obcego autora było jak łyk świeżego powietrza po wyjściu z palarni (papierosów). Ci nasi ciągle odrabiają zadaną lekcję wybielenia czarnego diabła nacjonalizmu i czytając ich mam mordercze myśli. Więc nie można rozpoczynać polemiki co do szczegółów, gdy mamy do czynienia z tak skrótowym omówieniem. Ogólna ocena OUN-UPA - tak to odebrałem - kto sieje wiatr, zbiera burzę. Zapewniam Panią, że odebrałem intencje autora wymieniającego 20 000 polskich bojowników, przeciwników UPA inaczej: nie dla wykazania symetrii, lecz podkreślenia, jaki to był błąd strategiczny UPA. Na korzyść autora przemawia to, że NIE wstawił tu żadnego przykładu dla wykazania zbrodniczości Polaków, co "nasi" historycy czynią z lubością, tak że tysiące polskich wymordowanych wsi dla młodego czytelnika znika, a zostają tylko Pawłokoma, Piskorowice, Sahryń.....
Pozdrawiam.
Wiesław Tokarczuk


Ostatnio zmieniony przez [email protected] dnia Nie 30 Mar, 2008 21:03, w całości zmieniany 1 raz

Sob 29 Mar, 2008 19:57

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Film rosyjski o zbrodniach UPA

Pod tym adresem można ściągnąć film, o którym mowa w zamieszczonym przez Pana tekście. Oczywiście w wersji rosyjskiej.

http://community.livejournal.com/online_video/27535.html

Nie 30 Mar, 2008 21:01

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Fragm. książki Timothy Snydera "Rekonstrukcja narodów&a

"Pomniejsze nacjonalizmy międzywojennej Europy, takie jak nacjonalizm ukraiński, muszą zatem być rozumiane po części w odniesieniu do większych, takich jak nacjonalizm włoski i niemiecki. Zachodnie ideologie, zwłaszcza po dojściu we Włoszech do władzy Mussoliniego, zdawały się pokazywać sposób na cofnięcie ukraińskiej klęski narodowej. W 1929 roku w Wiedniu ukraińscy weterani galicyjscy założyli Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Choć pierwotnie przyjmowała ona w swoje szeregi uchodźców ze środkowej i wschodniej Ukrainy, jej orientacja stała sie z czasem coraz bardziej galicyjska. Wrogość OUN do Polski wynikała z okoliczności politycznych: Galicja została inkorporowana przez Polskę, a galicyjscy Ukraińcy stali się polskimi obywatelami. Bodźcem do stworzenia OUN był udział galicyjskich partii politycznych w polskich wyborach w 1928 roku, co w oczach niechętnych temu ukraińskich nacjonalistów jawiły się jako legitymizacja istniejących granic. OUN była nielegalną, konspiracyjną, terrorystyczną organizacją, powołaną do zniszczenia status quo. Jej celem było stworzenie niepodległej Ukrainy, obejmującej wszelkie ukraińskie terytoria (szeroko rozumiane), ale oddane w posiadanie wyłącznie ukraińskiemu ludowi (wąsko rozumianemu). Pierwszy kongres organizacji, w 1929 roku, uchwalił, że "jedynie całkowite usunięcie wszystkich okupantów z ziem ukraińskich pozwoli na ogólny rozwój ukraińskiego narodu w ramach własnego państwa". Ostatnie z "Dziesięciu przykazań" OUN także było jasne: "Dążyć do poszerzenia siły, zamożności i rozmiarów ukraińskiego państwa, nawet poprzez zniewalanie cudzoziemców". Pod wodzą Dmytro Doncowa młode pokolenie w latach trzydziestych XX wieku wolało ideologię od historii i marzyło o krwawej rewolucji, która ustanowiłaby państwo ukraińskie. Waga przywiązywana przez OUN do kwestii samej organizacji okazała się na dłuższą metę równie istotna jak jej ideologia. Choć w zasadzie wrogami OUN były wszystkie państwa, które przyłączyły terytoria zamieszkane przez Ukraińców (Związek Radziecki, Polska, Rumunia i Czechosłowacja) , w praktyce organizacja działała w Polsce i przeciwko niej. Mordując cieszących sie szacunkiem Ukraińców, skłonnych współpracować z polskim państwem, zabijając polskich urzędników, zamierzających pomagać Ukraińcom, OUN oddzieliła Ukraińców od Polaków i sprowokowała polski odwet, który zdawał się usprawiedliwiać jej radykalną postawę. Ukraińscy nacjonaliści zamordowali bądź próbowali zamordować co najmniej 36 Ukraińców, 25 Polaków, 1 Żyda i 1 Rosjanina.Wśród zamordowanych Polaków znaleźli się polscy mediatorzy: Bronisław Pieracki i Tadeusz Hołówko. OUN uważała, że jest w stanie wojny z państwem polskim, a jej przywódcy byli świadomi, że zwycięstwo wymaga sojuszników. OUN liczyła na pomoc Niemiec, ponieważ w wielkim przedsięwzięciu stworzenia ukraińskiego państwa z polskich, radzieckich, czechosłowackich i rumuńskich terytoriów Niemcy wydawały się jedynym możliwym sojusznikiem. Podobnie jak w wypadku włoskich i innych europejskich ruchów faszystowskich, w szeregach OUN w latach trzydziestych XX wieku znaleźli się przywódcy sympatyzujący z nazistowskimi Niemcami i wierzący, że Adolf Hitler, z przyczyn ideologicznych, przyjdzie im z pomocą. Koniec lat trzydziestych przyniósł też współpracę OUN z hitlerowskim wywiadem (Abwehra)."
"Po drodze partyzanci lojalni wobec OUN Bandery wymordowali dziesiątki tysięcy ukraińskich rodaków, podejrzanych o powiązania z Borowciem bądź Melnykiem. Choć nikt jeszcze nie zbadał tej kwestii, prawdopodobnie w 1943 roku UPA wymordowała równie wielu Ukraińców co Polaków."
"wcześniejsze uderzenie przeciwko Polakom, planowane przez OUN Bandery na początku 1943 roku, nie było operacją militarną, lecz czystką etniczną. Jak się przekonaliśmy, nawet przed wojną OUN akceptowała totalną formę integralnego nacjonalizmu"

"RZE?
Wiosną 1943 roku UPA przejęła od Niemców kontrolę nad wołyńską wsią i rozpoczęła mordowanie i wypędzanie polskiej ludności. Na Wołyniu Polacy byli zbyt słabi, by nawet myśleć o uprzedzającym uderzeniu. W 1939 roku stanowili nie więcej niż 16 % wołyńskiej ludności ( około 400 000), w 1943 roku zaś odsetek ten był znacznie mniejszy. Byli rozproszeni po wsiach i za sprawą deportacji pozbawieni elit. Nie mieli też, poza Niemcami, chroniącej ich władzy państwowej ani własnej miejscowej armii partyzanckiej. Decyzja OUN Bandery, aby użyć armii przeciwko Polakom, może być uznana jedynie za dokonana na cywilach czystkę etniczną."
"Do obowiązków policji ukraińskiej należało mordowanie Żydów, którzy próbowali uciec z getta w czasie jego likwidacji, zabijanie tych, którzy próbowali zbiec po drodze, oraz dobijanie osób, które przeżyły salwy z broni maszynowej. Zagłada Żydów w mniejszych miasteczkach i wioskach jest słabiej udokumentowana, ale w niej ukraińska policja odegrała jeszcze większą rolę. Razem wziąwszy, około 12 000 ukraińskich policjantów towarzyszyło około 1400 niemieckim policjantom w wymordowaniu około 200 000 ukraińskich Żydów. Choć ich rzeczywisty udział w zabijaniu był niewielki, policjanci owi wykonali pracę, która uczyniła Holokaust na Wołyniu możliwym do przeprowadzenia. Ukraińscy policjanci brali udział w tej akcji do grudnia 1942 roku.
Następnej wiosny, w marcu i kwietniu 1943 roku, prawie wszyscy ci ukraińscy policjanci porzucili służbę na rzecz Niemców i dołączyli do partyzantki - Ukraińskiej Powstańczej Armii. Jednym z ich podstawowych zadań w partyzantce UPA było oczyszczanie Wołynia z Polaków. Polacy skłonni są przypisywać sukces, jaki UPA odniosła w tym względzie, naturalnej ukraińskiej brutalności, ale był to raczej skutek niedawnych doświadczeń. Ludzie uczą się robić to, do czego się ich szkoli, i dobrze radzą sobie z tym, co po wielokroć już wykonywali. Ukraińscy partyzanci, którzy masowo mordowali Polaków w 1943 roku, wykorzystywali taktykę, jakiej nauczyli się, uczestnicząc w Holokauście w roku 1942: dokładny wybór miejsca i szczegółowe planowanie z góry każdej akcji, poprzedzające ją przekonujące uspokajanie miejscowej ludności, a potem fizyczna eliminacja ludzi. Tej taktyki masowych mordów Ukraińcy nauczyli się od Niemców. To dlatego czystki etniczne UPA zaskakiwały swą skutecznością i dlatego wołyńscy Polacy w 1943 roku byli niemal tak samo bezradni jak Żydzi na Wołyniu w 1942 roku. Kampania przeciwko Polakom zaczęła się na Wołyniu, a nie w Galicji, prawdopodobnie dlatego, że tutaj policja ukraińska odegrała większą rolę w wydarzeniach Holokaustu. Łączy to zagładę Żydów z rzezią Polaków i wyjaśnia obecność na Wołyniu tysięcy doświadczonych w ludobójstwie Ukraińców.
Ale czemu wołyńscy nacjonaliści postanowili wyeliminować Polaków na Wołyniu ? I jak ludzie, żywiący takie plany, zyskali pozycję umożliwiającą ogłoszenie w 1943 roku czystek etnicznych, których ofiarą padli Polacy ? W 1942 roku ukraiński policjant otrzymywał od Niemców rozkazy mordowania Żydów; od kogo jednak partyzantka UPA, w większości złożona z tych samych ludzi, dostała w 1943 roku rozkaz mordowania Polaków ?"


Ostatnio zmieniony przez [email protected] dnia Sro 02 Kwi, 2008 16:36, w całości zmieniany 1 raz

Pon 31 Mar, 2008 20:08

Powrót do góry
[email protected]
Starszy szeregowiec

Starszy szeregowiec




Posty: 39
Skąd: Kraków
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Timothy Snyder, historyk amerykański

"Większość Polaków, która przeżyła terror na Wołyniu, w pośpiechu opuściła swe domy. Pamięć o okrucieństwach, jakie spadły na ich najbliższych, sprawiła, że tysiące z nich wykorzystały pierwszą nadarzającą się okazję, by pomścić ich śmierć. Czasami wspierani przez Armię Krajową, a czasami wspomagani przez Niemców, Polacy utworzyli około 100 przyczółków samoobrony. Polska samoobrona odparła kilka ukraińskich ataków, a w większych ośrodkach, takich jak Huta Stepańska, przybrała znaczne rozmiary. W kilku udokumentowanych przypadkach posterunki samoobrony służyły jako bazy polskiej pacyfikacji ukraińskich wsi. Nieliczni Żydzi, którzy znaleźli schronienie w polskich domach w 1942 roku, w 1943 roku uciekli wraz z Polakami i wzięli udział w samoobronie. Dla Polaków, a nawet dla Żydów, miasta kontrolowane przez Niemców były oazami względnego spokoju na pustyni wołyńskiego lata. Niemiecka administracja deportowała Polaków na przymusowe roboty do Rzeszy, ale w tych okolicznościach nie było to ostatecznie złem. Sowiecka partyzantka znajdowała w tych miastach ochotników, młodych Polaków (i prawdopodobnie nielicznych Żydów), pragnących walczyć przeciwko UPA, ale potrzebujących broni - w sowieckich oddziałach partyzanckich walczyło około 5 000 do 7 000 miejscowych Polaków.
Zwracając sie w tym samym czasie przeciwko hitlerowcom i Polakom, UPA sprawiła, że w początkach 1943 roku gotowi oni byli walczyć ramię w ramię. Polacy, jako niemieccy policjanci, wzięli odwet na Ukraińcach. Kiedy wołyńscy Ukraińcy opuścili niemiecką policję, by dołączyć do UPA, Niemcy szukali Polaków, którzy mogliby ich zastąpić. W dobie powszechnego wyrzynania Polaków taki zaciąg był łatwym zadaniem. Pracę w policji zaproponowano na przykład uchodźcom z Głęboczycy. Pewien Polak z kolonii w Zofiówce, znajdującej się w tej samej części Wołynia, wstąpił do niemieckiej policji wraz ze 110 innymi po masowej rzezi 11-12 lipca 1943 roku. Jak wspominał, "chodziło po broń". W tym czasie do niemieckiej policji wstąpiło około 1200 Polaków, Niemcy zaś dodatkowo gmatwali jeszcze sytuację, sprowadzając bataliony polskiej policji z Generalnej Guberni.Polscy policjanci, miejscowi i niemiejscowi, dopuszczali sie okrucieństw na Ukraińcach. (uwaga - Snyder twierdzi to na podstawie książki G. Motyki "Polski policjant na Wołyniu") Choć z perspektywy polskiego rządu w dalekim Londynie policjanci ci byli zdrajcami, zemsta dokonana przez Polaków w niemieckich mundurach stanowiła dla Ukraińców na Wołyniu solidną podstawę, by wierzyć w uprawianą przez UPA propagandę na temat polskiej wrogości. Oczywiście UPA zabijała polskich obywateli, zanim mieli oni choćby szansę poproszenia Niemców o pomoc. Przyjrzyjmy się poniższym raportom UPA z kwietnia 1943 roku: "We wsi Kuty, w rejonie szumskim cała polska kolonia (86 gospodarstw) została spalona, a ludność zlikwidowana, za współpracę z gestapo i niemieckimi władzami", "w rejonie werbskim polska kolonia Nowa Nowica (40 gospodarstw) została spalona za współpracę z niemieckimi władzami. Ludność zlikwidowano". Ci, którzy w kwietniu używali polskiej kolaboracji jako usprawiedliwienia dla mordowania wszystkich mężczyzn, kobiet i dzieci w polskich osadach, sami ledwo co opuścili niemiecką policję, która jeszcze nie znalazła dla nich następców. Postępując tak, zapoczątkowali straszne wydarzenia, których skutków nie byli w stanie przewidzieć. Niemiecka policja bowiem zabijała rodziny wszystkich ukraińskich policjantów, którzy zdezerterowali, i niszczyła każdą wieś tych, którzy uczynili to zabierając broń. Niemcy, ilekroć tylko mogli, skrupulatnie podejmowali te środki odwetowe, zwykle posługując się nowo przyjętymi do służby polskimi policjantami. Wielu funkcjonariuszy niemieckiej policji, którzy przyłączyli sie do UPA, traciło natychmiast swe domy i rodziny, znajdując nowy powód, by nienawidzić Polaków.
Latem 1943 roku, kiedy część Polaków wstąpiła do niemieckiej policji, stało się to ogólnym argumentem na rzecz mordowania całej polskiej ludności. Jak podsumował w sierpniu 1943 roku sytuację jeden z przywódców OUN Bandery, niemieckie siły bezpieczeństwa "posługiwały się Polakami w swoich niszczących działaniach. W odpowiedzi my niszczymy ich bezlitośnie". (W. Makar, "Do poczatkiw UPA - list z Wołyni", Litopis UPA, t. 2, 44. Raporty z tego samego tomu (s. 173 - 174) , ukazują, że wywiad UPA był w pełni świadom, iż nie istniały podstawy, by traktować Polaków na Wołyniu jako agentów niemieckich)."
............................................................................................................................................................................
"Londyn (polski rząd emigracyjny) zmuszony został do skierowania swoich ograniczonych sił na wojnę z UPA.
20 lipca 1943 roku Armia Krajowa wezwała polskie oddziały samoobrony, by oddały się pod jej dowództwo. 30 lipca 1943 roku wezwała do położenia kresu mordowania cywilów i opowiedziała się za niepodległością Ukrainy na terytoriach, gdzie nie było polskiej ludności. Nie powstrzymało to mordów i w istocie rzeczy być może potwierdziło przekonanie ukraińskich nacjonalistów, że czystki etniczne są jedyną drogą do zdobycia polskich ziem. W styczniu 1944 roku Armia Krajowa sformowała 27 (wołyńską) Dywizję Piechoty, w sile 6558 żołnierzy, której zadaniem było stanąć do walki z UPA, a potem z Wermachtem. Dywizja Wołyńska, największy spośród oddziałów Armii Krajowej, czerpała rekrutów z polskich oddziałów samoobrony, uformowanych, by chronić cywilów przed UPA, oraz spośród byłych polskich policjantów, którzy porzucili niemiecką służbę. Gdyby nie dokonywane przez UPA czystki etniczne, formacja ta nigdy by nie powstała. Choć polski rząd rozkazał, by nie krzywdzić cywilów, w praktyce polscy partyzanci palili ukraińskie wsie i mordowali Ukraińców schwytanych na drogach Wołynia.
Choć udział wołyńskich Polaków w niemieckiej policji, sowieckiej partyzantce oraz Armii Krajowej był odpowiedzią na okrucieństwa UPA, dostarczył ukraińskiej armii użytecznego argumentu propagandowego. Nie tylko wołyńscy Polacy, ale i polski rząd mogli być łączeni - fałszywie, ale skutecznie - z sowiecką i nazistowską okupacją. Popatrzmy na oświadczenie, wydane w sierpniu 1943 roku przez kongres OUN: "Polskie imperialistyczne przywództwo jest lokajem obcych imperializmów i wrogiem wolności narodów. Próbuje ujarzmić polskie mniejszości na ukraińskich ziemiach, zaprząc polskie masy narodowe do walki z narodem ukraińskim i dopomóc niemieckiemu i sowieckiemu imperializmowi w wytępieniu ukraińskiego narodu." W ciągu 1943 roku polskie oddziały samoobrony współpracowały i współdziałały w atakach na UPA zarówno z sowiecką partyzantką jak i z wojskami niemieckimi. Mimo to był to fakt lokalny i miał lokalne wyjaśnienie. Ogólnie rzecz biorąc, polskie władze i polskie siły zbrojne nie mogą być postrzegane jako współpracujące czy to z nazistowskim, czy sowieckim "imperializmem". Polska Armia Krajowa walczyła z Niemcami od czasu swego powstania. Choć polityka aliantów nakazał polskim wojskom współpracę z siłami sowieckimi, do roku 1943 do niej nie doszło. Niechętny do współpracy z londyńskim rządem Stalin wykorzystał w kwietniu 1943 roku pretekst związany z odkryciem masowego mordu na polskich oficerach w Katyniu do tego, by zerwać z polskim rządem stosunki dyplomatyczne. Oskarżenia UPA nie lepiej wyglądają też w świetle polityki ukraińskich nacjonalistów. Co się zaś tyczy "wytępienia", w 1943 roku UPA tępiła Polaków na Wołyniu, posługując sie tysiącami partyzantów, którzy w 1942 roku pomagali nazistom mordować Żydów. Jeśli chodzi o kolaborację, lepszym przykładem jest z pewnością SS Galizien, nie mówiąc już o całkowitym zdominowaniu przez Ukraińców stanowisk w administracji galicyjskiego dystryktu w Generalnej Guberni: na początku 1944 roku liczebny stosunek Ukraińców do Polaków wynosił 346 do 3. Jednakże celem takich oświadczeń, jak powyższe, była polityczna agitacja, trzeba więc oddzielić osąd historyczny od ludzkich doświadczeń w określonym miejscu i czasie. Tego typu propaganda działała o tyle, o ile odwoływała sie do niedawnych przeżyć Ukraińców. Propaganda wykorzystuje siłę języka, by uogólnić pojedyncze przypadki, oraz skłonność ludzi, by wierzyć w stereotypy, poparte ich własnym, osobistym doświadczeniem. Straszliwe skutki czystek etnicznych wynikają po części z dostarczania narodowych etykietek poszczególnym okrucieństwom. Mordując jednostki w imię narodu, ci, którzy dokonują czystek etnicznych, nie tylko upokarzają, wprawiają we wściekłość i podgrzewają instynkty narodowe wśród ocalałych, ale także czynią członków własnej grupy celem narodowej zemsty. Kiedy zaś dokonywano odwetu, ci, którzy ocaleli po obu stronach, uznawali stronę przeciwną za agresora, a propagandyści mogli przedstawiać obie strony jako narody. To, co zaczyna sie od ataku małej grupki osób na niektóre miejscowości, staje sie - za sprawą możliwej do przewidzenia zemsty, nacjonalistycznych haseł oraz siły języka - bitwą jednego narodu z drugim. Nie jest to postmodernistyczny trik, znany jedynie uczonym: to prosta prawda polityczna, z której w XX wieku korzystano przy okazji przeprowadzania czystek etnicznych. UPA rozumiała owocne związki między intensywnością osobistych cierpień (które sama prowokowała) a nasileniem sie komunikacji społecznej, wytworzonej przez jej propagandę. Zarówno po sowieckiej, jak i po nazistowskiej okupacji nie sposób lekceważyć roli propagandy. Kiedy rola zostanie odegrana, czystki etniczne przekształcają się w wojnę domową.
...............................................................................................................................................................................................
Niemniej ataki UPA na cywilów w Galicji nadal były świetnie zorganizowane i nadal brutalne. Podobnie jak na Wołyniu, oddziały UPA często zabijały wszystkich mieszkańców wioski, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Siły bezpieczeństwa UPA przeczesywały wiejskie okolice, mordując zarówno pojedynczych Polaków, jak i całe polskie rodziny. Wraz z nasileniem sie po obu stronach czystek etnicznych UPA oświadczyła, że to Polacy zaczęli tę wzajemną rzeź. Wobec lokalnej polskiej kolaboracji z przysłanymi na Wołyń Niemcami oraz w świetle tego, ze polski rząd rozkazał Armii Krajowej współpracować z Armią Czerwoną, UPA traktowała wszystkich Polaków jak "stalinowsko-hitlerowskich agentów". Naród ukrainski, jak twierdziła, otrzymał "cios w plecy" ze strony polskiego rządu i polskich agentów Stalina i Hitlera."

Sro 02 Kwi, 2008 16:28

Powrót do góry
H2HSnake
Podporucznik

Podporucznik





Posty: 367
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Odpowiedz z cytatem

Panie Wiesławie, jak zwykle same perełki Uśmiech dziękujemy, i prosimy o więcej.
_________________
"Kto te struktury(OUN-UPA) broni, usprawiedliwia, usiłuje je zrównać z bezbronną ludnością, albo nawet z AK - ten nie zasługuje na szacunek ani jako człowiek, ani jako człowiek nauki."-Wiktor Poliszczuk

Czw 03 Kwi, 2008 23:49

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 45, 46, 47  Następny Strona 2 z 47

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.