| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

UFO na dnie Bałtyku?

Robert K. Leśniakiewicz

Na początku sierpnia 2011 roku, w samym środku sezonu ogórkowego, europejskie media podały szerokiej publiczności sensacyjną wiadomość – znaleziono wrak statku kosmicznego na dnie Zatoki Botnickiej! Szwedzcy poszukiwacze skarbów znaleźli UFO!

Łowcy wraków znaleźli na dnie zagadkowy okrągły obiekt

Ekspedycja badawcza Petera Lindberga poszukiwała na dnie Zatoki Botnickiej pomiędzy Szwecją a Finlandią starych wraków. Znaleziono m.in. wrak statku sprzed 100 lat, z którego wyciągnięto kilka skrzynek przedniego szampana. Poza tym odkryto także zagadkowy obiekt, który według niektórych interpretacji pozaziemskiego pochodzenia.

Idzie tutaj o okrągły obiekt o średnicy 18 metrów, który leży zaryty w dnie na głębokości 90 m pod lustrem wody.
- Tam na dole znajduje się pełno dziwnych rzeczy, na jakie jak nurkuję osiemnaście lat, to się jeszcze nie natknąłem. To jest doskonały krąg – cytował Lindbrega serwer Space.com.

Najbardziej koło obiektu na dnie widoczne są ślady wskazujące na to, że poruszał się on po jego powierzchni. Wszystko to widać na zdjęciu sonarowym, z którego jednak nie da się uzyskać więcej informacji. Miejscowe bulwarówki twierdzą, że jest to UFO, które uległo awarii i uderzyło z wielką prędkością w morze.

Doskonale okrągły kształt mógł powstać także wskutek działania sił naturalnych, ale według Lindberga, jest to raczej nieprawdopodobne. Być może chodzi tutaj o jakiś test nowej wojskowej technologii. Ale jest to tylko spekulacja, którą wywołało zdjęcie, które podnieciło fantazję i wywołało niemałe zainteresowanie.

Lindberg twierdzi, że chodzi o doskonały krąg, dlatego że zdjęcie sonarowe nie ma zbyt dużej rozdzielczości, by to można było zweryfikować. I chociaż linie za obiektem mogą stanowić ślady jego drogi hamowania, to wcale tak być nie musi i według specjalistów może nie mieć niczego wspólnego z tym obiektem.

Jak na razie nikt nie wierzy w to UFO, nawet sam Lindberg, który sądzi, ze odkrył podmorskie Stonehenge. A zatem pozostałość po starej cywilizacji. Archeologowie wskazują na to, ze istnieje podobna struktura na dnie w okolicy wysp Bahama, gdzie znajdują się linie i kształty uważane przez niektórych za pozostałości drogi, co wskazywałoby na to, że tam znajdowała się Atlantyda. Później się jednak okazało, że ma to swe naturalne pochodzenie.

Tajemnica kolistego obiektu na dnie Bałtyku pozostanie zatem niewyjaśniona. Lindberg i jego team nie interesuje się tym znaleziskiem, a to dlatego że badanie tego obiektu jest kosztowne, a korzyści są żadne. Na jednej stronie może chodzić o znalezisko warte miliardy dolarów, a na drugiej mogą to być tylko pieniądze wyrzucone w błoto… (Źródło: Novinky.cz z dn. 31.07.2011 r.)

---------------------

Nie chcę być złośliwy, ale czegoś tu nie rozumiem. Na dnie znajduje się coś dziwnego, pełno dziwnych rzeczy, które mogą być cennymi znaleziskami, ale Pan Lindberg nie nurkuje za nimi, bo to może być nieopłacalne. To co w końcu – jest tam coś na dnie, czy nie ma? Obawiam się, że jest to kolejna sensacja wyssana z palca jakiegoś redaktora tabloidy w rodzaju Fakt na czas kanikuły. Nie wierzę w to, że poszukiwacz wraków i innych artefaktów w morzu tak by to sobie łatwo odpuścił. Na jego miejscu zrobiłbym tam zwiad, by choć zorientować się w tym, co znajduje się na dnie. A dno Bałtyku kryje wiele dziwnych rzeczy – może tam być dosłownie wszystko: od wraka „Czerwonego Października” (o czym pisałem w poprzednich materiałach na temat odkryć radzieckich okrętów podwodnych na dnie Bałtyku u szwedzkich wybrzeży) aż do podmorskiego Stonehenge… Tymczasem chciałbym podziękować Panu Lubošowi Šafařikovi z UFO Klub Plzeň za wskazanie mi tej informacji.

Tymczasem pojawiło się bardzo ciekawe pytanie”

UFO czy astroblem?

W sprawie UFO na dnie Zatoki Botnickiej zwróciłem się do moich znajomych w Internecie i po kilku godzinach otrzymałem odpowiedź od Pana Björna Borga z Finlandii, który odpisał mi, co następuje:

Cześć Robert,

Niestety nie mam więcej informacji na ten temat, niż to, co podała szwedzka gazeta „Aftonbladet” oraz fińska „Uusi Suomini”. Nieznane jest dla mnie miejsce lokalizacji tego obiektu – w obu gazetach pisze się, że gdzieś pomiędzy Szwecją a Finlandią”, czyli to może być absolutnie gdziekolwiek. Mogę tylko powiedzieć, że zgodnie z rysunkiem zamieszczonym w tej czeskiej gazecie, ma on się znajdować niemal na moim domku letniskowym na Wyspach Alandzkich!

Pozdrawiam – Björn


A oto, co z kolei piszą na ten temat gazety przywołane przez Pana Borga:

Tajemniczy krąg w Morzu Bałtyckim

Czy to są wodorosty, mina czy może… UFO?
Tego nie wie nikt.
Ale jest jasne, że szwedzki poszukiwacz znalazł to gigantyczne koło na dnie Morza Bałtyckiego.

Fiord był cichy i spokojny tego ranka 19 czerwca. Sześciu z dziewięciu załogantów znajdujących się na pokładzie rybackiego kutra „Mälaren” leżało pogrążonych we śnie w swych kojach. Pozostała trójka będąca na wachcie obserwowała dno morskie.

Grupa tych oceanicznych eksploratorów nazywa siebie łowcami wraków. Teraz pływa ona po Bałtyku w celu poszukiwania wraków i wydobywania z nich artefaktów, które następnie są sprzedawane na aukcjach. W roku 1997, jej szef Peter Lindberg odnalazł wrak statku „Jönköping” na szkierach alandzkich. Na pokładzie tego statku znalazł szampana, który sprzedał poprzez pośredników za miliony koron.

Ale tego ranka odkrył on coś, czego jeszcze nie widział w życiu.


Coś wielkiego na dole…

Na głębokości 87 metrów, pomiędzy Szwecją a Finlandią zauważono duży krąg o średnicy około 60 metrów.
- Widziałem różne dziwne rzeczy w czasie mojej 17-18-letniej profesjonalnej działalności wydobywczej. Ale ten dziwny krąg na dnie jest czymś naprawdę nietypowym – mówi Peter Lindberg.
W sąsiedztwie kręgu znaleziono także długi na 300 metrów ślad poślizgu – który ciągnie się od wnętrza kręgu po dnie morza.
- Niemcy tutaj byli, Rosjanie też tu byli, wywalili coś tak gigantycznego, to nie jest do pomyślenia – mówi Dennis Åsberg, członek ekspedycji.
- Co to mogłoby być?
- Nie mam zielonego pojęcia. Wygląda na to, że jest tam coś bardzo masywnego – z kamienia, betonu czy stali i jest całe okrągłe.


Wcześniejsze hipotezy

Oni wykluczają hipotezę, że tam jest krater po wybuchu bomby głębinowej czy miny z czasów I Wojny Światowej, albo jest to symetryczny rozrost wodorostów.
- Wykluczam to całkowicie. To nie jest miękkie [jak wodorosty] – mówi Peter Lindberg.
Andréas Olsson archeolog morski pracujący w państwowym muzeum morskim, obejrzał zdjęcia tego kręgu i mówi, że jest za wcześnie na rozstrzyganie tego, czym ten obiekt jest:
- Jest wielce prawdopodobnym, że jest to jakaś naturalna formacja na dnie morskim.

Staffan Dickson


Źródła – „Aftonbladet”, 02.07.2011 r. - http://www.aftonbladet.se/nyheter/article13263359.ab oraz „Uusi Suomi”, 30.07.2011 r. - http://www.uusisuomi.fi/ymparisto/114321-suomen-edustalta-meresta-loytyi-ufo

W dniu 2 sierpnia otrzymałem także kilka opinii na ten temat od ufologów ze Szwecji i Finlandii:

Clas Svahn:

Skontaktowałem się z tymi ludźmi ze zdjęcia na około miesiąc przed publikacją tego artykułu na łamach „Aftonbladet”. Sugerowałem im, by nie publikowali tego materiału, zanim nie zrobią dokładniejszych badań. Niestety, oni chcieli mieć publicity… - i źle się stało. Nie widzę niczego niezwykłego na tym zdjęciu. Wiele rzeczy wygląda dziwnie na dnie i takimi są, póki się ich nie zbada.

Nie mam pojęcia, co do tego, gdzie ten obiekt się znajduje, bowiem oni tego nie opublikowali.


Usko Ahonen:

Zgadzam się z Clasem Svahnem. Ten obraz sonarowy jest bardzo mało wiarygodny. Nie można tego interpretować jako zatopionego UFO, ale jako rodzaj naturalnego fenomenu.

------------------------

Ze swej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że ten obrazek przypomina mi dość dokładnie… astroblem! Astroblem, czyli krater poimpaktowy, który mógł powstać wskutek uderzenia meteorytu w dno Morza Bałtyckiego. Gdyby tak było, to można by namierzyć meteoryt wbity w dno przy pomocy czujników ferroindukcyjnych (o ile był to meteoryt zawierający żelazo) lub urządzeń wykrywających zmiany pola grawitacyjnego – o ile był to meteoryt kamienny. Ten „ślad poślizgu” mógłby być śladem po materii wyrzuconej z krateru po impakcie. To jest oczywiście tylko hipoteza i dobrze byłoby, gdyby tym zajął się jakiś zawodowy astronom-meteorytolog.

No i okazało się następnego dnia, że sprawa tajemniczego obiektu na dnie Bałtyku ma swoją kontynuację – przynajmniej w prasie. Pan Luboš Šafařik podesłał mi kolejny link na temat tego znaleziska, tym razem z prasy słowackiej. A oto artykuł z wczorajszego internetowego wydania dziennika Nový Čás:

Na dnie Morza Bałtyckiego znaleziono coś podobnego do statku kosmicznego z „Gwiezdnych wojen”(!!!)

Dzisiaj (2.VIII) – Poszukiwali zatopionego szampana, a znaleźli coś, co może zmienić poglądy Ludzkości na to, że jesteśmy sami we Wszechświecie. Nurkowie odkryli zagadkowy krąg na dnie Morza Bałtyckiego.

Jak widać z załączonych zdjęć, znalezisko przypomina… statek kosmiczny „Sokół Tysiąclecia” z „Wojen Gwiezdnych”! (foto z www.oceanexplorer.se)

Grupa profesjonalnych łowców skarbów poszukiwała zatopionego statku z ładunkiem szampana z Zatoce Botnickiej, pomiędzy wybrzeżami Finlandii i Szwecji. Jakież było ich zdumienie, kiedy sonar wykrył na dnie zagadkowy, okrągły przedmiot. Dno wokół niego wygląda tak, jakby tam spadł jakiś obiekt latający. Ufolodzy z całego świata mają teraz nadzieję, że może tutaj chodzić o pierwszy realny dowód na to, że na Ziemi wylądował statek kosmiczny. Pisze o tym „Daily Mail”.

Zagadkowy obiekt leży na dnie Morza Bałtyckiego, na głębokości 92 metrów. Jego kształt jest zbyt regularny, by był on naturalnego pochodzenia.
- W czasie mojej 18-letniej kariery zawodowej widziałem mnóstwo dziwnych rzeczy i zjawisk, ale jeszcze nigdy czegoś podobnego. Jego kształt jest absolutnie okrągły – twierdzi szef ekipy nurków Peter Lindberg.

Jednak trzyma on fantazję na wodzy i uważa, że nie musi to być wcale UFO, ale nowe Stonehenge. Do tego dodał, że zagadka może pozostać nierozwiązaną. Jego grupa nie ma – niestety – na to pieniędzy, by mogła zbadać ten obiekt dokładniej.


„Millenium Falcon” ze „Star Wars”

Wedle miłośników podobnych tajemnic, przedmiot na dnie morza przypomina legendarny statek kosmiczny „Millenium Falcon” z pierwszych części „Gwiezdnych Wojen”. W filmie latał nim Han Solo grany przez Harrisona Forda.

Podobne znaleziska nie są niczym dziwnym na powierzchni Ziemi, a na dnie morskim też znajdują je dość często, ale nie da się wyjaśnić dokładnie ich pochodzenia. Najbardziej znana jest tzw. Droga na Bimini na dnie Morza Karaibskiego koło wysp o tej samej nazwie. Chodzi tutaj o grupę skał, która przypomina normalną drogę. Uznano je za ślad legendarnej Atlantydy. Uczeni jednak dowiedli, że chodziło tutaj o zwyczajny, naturalny utwór Natury.

Kształty UFO dyktuje masowa pop-kultura. Być może także i obiekt na dnie zatoki Botnickiej znajdzie swoje proste naturalne wyjaśnienie. Według specjalistów jest mało prawdopodobnym, by obiekt latający miał okrągły kształt. Kształty UFO, które widzieli świadkowie, są według ich mniemania takimi, jakie je zobrazowuje masowa kultura. Na przykład w latach 50. ubiegłego stulecia, oczekiwano na rozwój dyskoidalnego aparatu latającego z okrągłą kopułką na części wierzchniej i z możliwością pionowego startu. I właśnie wtedy ludzie zaczęli mówić o latających talerzach. Później Amerykanie opracowali i rozwijali technologicznie bombowce „stealth” o trójkątnym kształcie i ludzie zaczęli informować o obserwacjach latających trójkątów.


Innym głosem w tej sprawie jest internetowy artykuł na stronie Examinera podesłany mi przez Redakcję Nieznanego Świata, gdzie pisze się o tym, że:

Mainstreamowe media kontynuują odkrywanie UFO-kształtnego obiektu na dnie oceanu

2.08.2011 r. – Mainstreamowe media wreszcie odkryły ostatnią obserwację UFO i z lubością zatopiły w niej zęby, nie zamierzając puścić jej wolno. Odkąd UFO czy też Latający Talerz został odkryty na zdjęciach sonaru panoramicznego na dnie oceanicznym, wiele znaczących źródeł informacji zaczęło żywą debatę nad tym, czym to być mogłoby, a czym nie. Obiekt wykryto na północy Morza Bałtyckiego, pomiędzy Szwecją a Finlandią, na dnie Zatoki Botnickiej, a zainteresowanie tym tematem zaczęło narastać lawinowo.

MS NBC dołączył do tej debaty, kiedy w wtorek 2 sierpnia 2011 roku opublikował artykuł pt. „UFO znalezione na dnie morza? Szwedzcy eksploratorzy zameldowali o znalezieniu okrągłej anomalii, ale czy jest to Latający Talerz?”, którego autor wskazuje na to, że dyskoidalny obiekt bardziej przypomina naturalną formację albo ziemski obiekt stworzony ręką człowieka.

Potem reportaże zalewają nas spekulacjami wierzących i niewierzących w istnienie UFO na temat tego zatopionego obiektu. Ukazało się kilkanaście video na YT ukazujących to, co zostało tam znalezione. Oczywiście najbardziej wartościowym jest to, które ukazuje autentyczne zapisy sonaru i zarejestrowanego przezeń obiektu. […]

Video zaczyna się od tłumaczenia koordynatora projektu Denisa Åsberga z Ocean Explorer Team:

W dniu 19 czerwca znaleziono bardzo dziwną anomalię w czasie sonarowego zwiadu na dnie morza. Peter Lindberg, inicjator tej wyprawy, twierdzi, ze nigdy nie widział czegoś podobnego spędzając setki godzin na oglądaniu sonarowych obrazów dna.
- Niech reszta świata zastanowi się, co to jest – powiedział on. – Nie leży to w naszej sferze zainteresowań pójść i obejrzeć ten obiekt, którego może wcale nie ma. Nie możemy wydawać pieniądze na badanie tego czegoś, choć być może jakieś nowe Stonehenge stoi tam na dnie.


Zobacz video na: http://www.examiner.com/unexplained-phenomena-in-national/mainstream-media-continues-coverage-of-ufo-shaped-object-on-ocean-floor-video#ixzz1TytJqAVz

-----------------------

No, coś w tym jest. Z drugiej strony chwała Bogu, że odzywają się takie wyważone głosy i to wtedy, kiedy kanikuła w pełni!

Faktycznie – pewne podobieństwo do „Falcona Millenium” jest, prawdę powiedziawszy trudno powiedzieć, czy to wygląda jak Stonehenge? Przy pewnej dozie wyobraźni być może… - tym niemniej coraz bardziej jestem przekonany, że mamy do czynienia nie ze statkiem kosmicznym, ale ze śladem uderzenia kosmicznego przybłędy – meteorytu. Aby to zrozumieć musimy zapoznać się z innymi artykułami na ten temat, a zatem…

Meteoryty pod wyspą Wolin?

We wrześniu 2010 roku odbyłem wraz z żoną „podróż uczoną” na nasze 44 wyspy na Zalewie Szczecińskim. Pogoda nam się udała – była wedle jej określenia – muzealno-barowa, czyli wietrzno-deszczowa, która sprzyjała zwiedzaniu różnych placówek muzealnych. Jeździliśmy zatem od muzeum do muzeum, od obiektu do obiektu i oglądaliśmy, zwiedzaliśmy i fotografowaliśmy, co tylko się dało. Te siedem dni nad morzem dało nam wiele ciekawych przeżyć i spostrzeżeń. O jednym z nich traktuje ten artykulik.

Syderyt w WPN

Między innymi zwiedziliśmy Muzeum Wolińskiego Parku Narodowego, gdzie naszą uwagę zwróciła m.in. ekspozycja geologiczna – niestety niewielka, a w niej m.in. próbki ropy naftowej spod dna Bałtyku, próbki skał i minerałów – w tym kredy i rudy żelaza – syderytu czyli węglanu żelaza FeCO3(II). Minerał ten jest częstym składnikiem żył kruszcowych. Powszechnie tworzy się w wodnym, beztlenowym środowisku. Krystalizuje w środowiskach redukcyjnych w niskich temperaturach. Osadza się także na szelfach kontynentalnych. Powstaje w jeziorach klimatu umiarkowanego. A zatem wszystko pasuje – na Wolinie jest kilka niedużych jezior, a sam Zalew Szczeciński też jest dużym jeziorem, a więc istnieją warunki do wytworzenia się pokładów tej rudy o dość wysokim procencie żelaza – zawiera ona do 47% czystego pierwiastka. Ale wciąż nurtuje mnie pytanie, skąd on się tam wziął?

Przypomniałem sobie rozmowę z jednym z polskich meteorytologów-amatorów (który zażyczył sobie anonimowości), a który podzielił się ze mną swymi podejrzeniami, co do tego, że niektóre jeziora w zachodniopomorskim przypominają mu kratery poimpaktowe. Faktycznie – większość z jezior północnej Polski ma kształt rynnowy, co jest pozostałością po bruzdach w terenie wyrytych przez lodowce. Ale nie wszystkie, bo część z nich ma kształt mniej czy więcej okrągły czy eliptyczny. Taki kształt mają jeziora powstałe m.in. w kraterach poimpaktowych właśnie.

Trochę geologii

Wolin – to jest największa polska wyspa o powierzchni 265 km², oddzielona od lądu stałego cieśniną Dziwny (wschodnie ramię ujściowe Odry), a od wyspy Uznam cieśniną Świny. Geneza wyspy Wolin do dnia dzisiejszego odzwierciedla się w jej krajobrazie. Budują ją dwie formy geologiczne - trzon plejstoceński ze starszymi, mezozoicznymi utworami i późniejsze utwory holoceńskie, powstałe na skutek akumulacyjnej działalności morza, wiatru, rzek. Te mezozoiczne utwory, to właśnie kreda, którą wydobywano w okolicy Lubinia, gdzie znajdowała się niewielka cementownia. Dzięki kopalni kredy powstało potem urocze Jezioro Szmaragdowe, które jest odpowiednikiem Jeziora Turkusowego w okolicach Szczecina-Dąbia.

W zachodniej części notujemy najniżej położone tereny wyspy, ale też tutaj znajduje się najwięcej wysp u ujścia Odry. Centralną część wyspy Wolin tworzą wyraźne strome krawędzie oraz obszar dużych wzniesień rzędu 60-90 m n.p.m. z górą Grzywacz (115,4 m n.p.m.) najwyższym punktem na Zachodnim Wybrzeżu. Natomiast całą wschodnią część wyspy charakteryzuje łagodny, choć niejednolity morfologicznie obszar o wzniesieniach rzędu 10-20 m n.p.m. W części północnej ciągnie się pas polodowcowych jezior tworzących tzw. Pojezierze Wolińskie, w części południowej Mokrzyckie Góry ( najwyższe wzniesienie 67,3 m n.p.m.). Od półwyspu Rów po jezioro Koprowo wzdłuż rzeki Dziwny rozciąga się nizinna płaszczyzna (Mierzeja Dziwny). Właściwie to jest taka pradolina Dziwny przez analogię do tego rodzaju utworów na kontynencie.

Bardzo atrakcyjnym rysem morfologicznym są kilkudziesięciometrowej wysokości klify - nadmorski i nadzalewowy. Urwiska klifu od strony morza rozciągają się od Międzyzdrojów na północny-wschód aż do Świdnej Kępy na przestrzeni prawie 15 kilometrów. Mamy tu między innymi wysokie klify Kawczej Góry (61,4 m n.p.m.), Góry Gosań (95,1 m n.p.m.), Białej Góry ( około 100 m n.p.m.). Nad Zalewem Szczecińskim klif piętrzy się na południowy-wschód od Lubina. Jego urwiska osiągają wysokość 50-80 m n.p.m. (Na podstawie - http://www.sciaga.pl/tekst/5963-6-wyspa_wolin_referat)

Dwie struktury poimpaktowe

I co najciekawsze – góry te tworzą niemal regularny półksiężyc, którego wybrzuszenie znajduje się na północnym-zachodzie w okolicach Międzyzdrojów, zaś dwa rogi na północnym-wschodzie i południowym wschodzie. Poza tym patrząc na mapę w oczy rzuca się jeszcze jeden niemal regularnie kolisty kształt – jest nim jezioro Wicko Wielkie. Jego powierzchnia mierzy 12 km², zaś jego maksymalna głębokość wynosi 2,3 – 2,6 m. Dno pokryte jest przy brzegu czarnym mułem, zaś pośrodku drobnym żwirem przemieszanym z mułem.

Co zatem z tego wynika? A to, że na wyspie Wolin być może mamy dwie duże struktury pometeorytowe:

1. Kolista struktura poimpaktowa, której śladem są góry na Wolinie, stanowiące zachodnią część wału pozostałego po uderzeniu meteorytu w okolicach Ładzina oraz;
2. Niemal idealnie koliste jezioro Wicko Wielkie.

Inni badacze widzą jeszcze koliste struktury poimpaktowe na Pojezierzu Wolińskim – tamtejsze jeziora wykazują podobieństwo do struktur poimpaktowych znanych choćby z Moraska k./Poznania czy bałtyckiej wyspy Saarema.

Syderyt z nieba czy z jeziora?

Co za tym przemawia poza morfologią? Przede wszystkim obecność syderytu, który także spada z nieba w postaci meteorytów. Zresztą meteoryty żelazne, które zazwyczaj składają się z czystego żelaza, nazywane są syderytami, a w ich skład wchodzi także nikiel (4 – 23%) i kobalt. Jego obecność w górach na Wolinie sprawia, że obserwuje się tam dziwne anomalie związane z propagacją fal radiowych. A oto, co zanotowałem w moim dzienniku:

Dzień trzeci – wtorek, 14.09.

…Wracamy na kwaterę i gdzieś koło godziny 16:00 zatrzymujemy się po to, by pójść na punkt widokowy na górze Gosań – 93 m n.p.m. Po drodze podziwiamy przepięknie rosnące tutaj grzyby. Deszcz ustaje, ale jest chłodno, wilgotno i nieprzyjemnie.

Poczyniamy ciekawe spostrzeżenie – nasze urządzenie nawigacyjne GPS zachowuje się dziwacznie w czasie przejazdu na górskim odcinku DK nr 102 pomiędzy Międzywodziem a Międzyzdrojami. Znacznik pokazujący lokalizację naszego samochodu na mapie wskazywał pozycje przesuniętą względem drogi nawet o 250 m na północ od pozycji rzeczywistej! Najgorzej było na odcinku od Kołczewa do Międzyzdrojów. Po wjeździe do miasta wszystko wróciło do normy.

Zastanawiamy się, co to być mogło – jakaś burza magnetyczna? Działanie silnej stacji radiolokacyjnej? Może oddziaływanie pokładów jakichś rud metali? Stanęło na tym, że może jednak jakaś burza magnetyczna, bo nic innego nie przyszło nam do głowy…

Dzień czwarty – środa, 15.09

Podczas porannego seansu łączności z EKO Radiem pytam red. Andrzeja Zalewskiego o burzę magnetyczną. Nie potwierdza. Postanawiamy zatem powtórzyć przejazd do Wisełki i z powrotem i obserwowanie wskazań nawigacji GPS, co też zrobiliśmy i faktycznie – wskaźnik znów odchylał się na północ od swego „normalnego” położenia.

Z Wikipedii wiadomo, że GPS używa dwóch częstotliwości roboczych C/A – L1 = 1,57542 GHz oraz L2 = 1,2276 GHz. Czyżby w tych górach istniał jakiś czynnik zakłócający sygnał o tak wysokiej częstotliwości?

Dzień szósty – piątek, 17.09.

Jadąc południowym brzegiem Wolina obserwowaliśmy wskaźnik naszej nawigacji GPS, który tym razem odchylał się ku południowi w granicach 150 – 250 m! Tym razem jednak zrozumieliśmy przyczynę tego zachowania, kiedy przełączyliśmy urządzenie na wskazania kierunku i poziomu sygnałów z satelitów. Satelity znajdujące się na północ wysyłały znacznie słabszy sygnał od tych, które znajdowały Siena południe od nas. A to oznaczało, że przyczyna tego zjawiska znajduje się w górach, w których znajdują się niewielkie pokłady syderytu – rudy żelaza o wzorze chemicznym FeCO3 – węglan żelaza. Wygląda więc na to, że to właśnie żelazo wpływa na moc sygnału z satelitów i namiar brany zazwyczaj z 6-7 satelitów jest brany z 2-3 i to tylko z jednego kierunku – stąd błąd w odczycie danych przez procesor nawigatora i błędne wskazania. Nie ma tajemniczych nazistowskich broni magnetycznych, UFO czy artefaktów po Atlantydzie. Ale nie znaczy to, że nie ma w ogóle pewnej tajemnicy tego miejsca!

Zacznę od tego, że jeden z mych znajomych meteorytologów wysunął hipotezę, iż niektóre jeziorka na Wolinie powstały wskutek impaktu meteorytu, co mogło mieć miejsce jakieś 10.000 lat temu. Przemawia za tym kształt tychże jeziorek i charakterystyczna forma krateru impaktowego. A syderytami nazywamy także meteoryty zawierające czasami nawet wysoki procent żelaza. A teraz spójrz Czytelniku na mapkę – na południu wyspy Wolin znajduje się dziwne jezioro – Wicko Wielkie. Jest ono niemal kolistego kształtu. Kolista forma tego jeziora może sugerować, że postało ono wskutek uderzenia meteoroidu, którego resztki wbiły się w góry znajdujące się na północ od krateru oraz utworzyły te jeziorka. Tak czy owak, należałoby zbadać dokładnie dno jeziora Wicko Wielkie i dna jeziorek na Wolinie, a nuż znalazłyby się tam szczątki jakiegoś syderolitu? Szkoda, że nie miałem kompasu, żeby zobaczyć, czy są odchylenia od północy magnetycznej… Myślę, że na naszych wyspach jest jeszcze to i owo do odkrycia!

Zjawisko odchylania się znacznika nawigatora GPS jest mi znane z górskich dróg, ale tam odchylenie to wynosi tylko 10, maksymalnie 20 m. Ano tak to jest. I tym czymś mogłyby być jakieś meteoryty metalowo-kamienne, który uderzyły w co najmniej dwa miejsca na wyspie w zamierzchłej przeszłości. Pierwszy z nich uderzył w rejonie dzisiejszego Ładzina, kiedy był tu jeszcze lodowiec. Potężne uderzenie wyzwoliło ogromną ilość energii, która utworzyła strukturę pierścienną. Struktura ta została następnie rozmyta przez wody pra-Dziwny, która zniszczyła wschodnią część całego krateru poimpaktowego wypełniając osadami jego misę. To by się zgadzało z ustaleniami geologów.

Inaczej było z jeziorem Wicko Wielkie. Tutaj doszło do impaktu w czasie którego kosmiczny posłaniec wyrżnął w bagnistą część Wolina – w miękkie osady rzeczne, które literalnie rozchlapały się dookoła. Po impakcie pozostała kolista struktura, która następnie po prostu rozjechała się nie pozostawiając śladu wału kraterowego, a pozostała tylko misa jeziorna o okrągłym kształcie. Reszty dokonały opady i wahania poziomu wód Zalewu Szczecińskiego.

Kosmiczne bombardowanie?

I jeszcze jedno spostrzeżenie à propos spadku meteorytów do Bałtyku, a mianowicie – w dniu 19 marca 1986 roku, załoga polskiego promu MF „Wawel” płynącego z Ystad do Świnoujścia zaobserwowała na pozycji 54°33’ N - 014°30’ E trzy wytryski wody, które – według obserwatorów – wyglądały jak fontanny wody wzbudzone uderzeniem i wybuchem w wodzie pocisków o kalibrze co najmniej 200 mm! W moim opracowaniu pt. UFO nad granicą (Kraków 2000) zasugerowałem, że były to nie pociski rakietowe czy artyleryjskie, ale właśnie meteoryty! Można byłoby ich tam poszukać, głębokość wody wynosi bowiem tylko 20 metrów.

Nie zapominajmy, że Wszechocean pokrywa 3/4 powierzchni naszej planety, a zatem siłą rzeczy 3/4 wszystkich meteorytów musi lądować w jego wodach. To oczywiste. Istnieje wiele relacji załóg statków i okrętów mówiących o zaobserwowaniu meteoroidów nad wodami Wszechoceanu, w kilku przypadkach doszło do trafienia i nawet zatopienia statków przez nie, a zatem dlaczegóżby nie można by tego założyć w opisywanym przypadku?

„Poputczyki” Planetoidy A?

Pytanie, kiedy to mogło się stać jest o tyle ważne, że może to mieć związek z kosmicznym bombardowaniem, które posłało na dno Atlantyku opisywane przez Platona Imperium Atlantydów – czyli w granicach 13 – 11 tys. lat temu. W czasie ostatniego zlodowacenia.

Ostatnie zlodowacenie – to jest najmłodsze ze zlodowaceń plejstoceńskich. Miało trwać od 115.000 lat temu do 11.700 lat przed rokiem 2000. Poprzedza je interglacjał eemski, a po nim nastąpił holocen – interglacjał współczesny. Ostatnie zlodowacenie jest różnie nazywane, w zależności od regionów geograficznych: w północnej Europie Środkowej jest to zlodowacenie północnopolskie (zlodowacenie bałtyckie, Wisły lub Vistulian), w systemie alpejskim – Würm, w Ameryce Północnej – Wisconsin.

Pod koniec zlodowacenia północnopolskiego (około 22.000 lat temu) lądolód skandynawski zajął tereny północnej Polski. Jego zasięg pokrywa się z południową granicą występowania jezior polodowcowych: północna Wielkopolska, Kujawy, Pojezierze Pomorskie i Pojezierze Mazurskie. Na obszarach zlodowaconych występują najlepiej wykształcone formy rzeźby lodowcowej, tzw. rzeźby młodoglacjalnej.

W Ameryce Północnej lądolód laurentyjski objął swym zasięgiem dzisiejsze tereny Kanady i północnych stanów Ameryki, do jeziora Michigan. Miąższość lądolodu, który wówczas powstał, wynosiła prawie dwa kilometry. (Źródło - http://pl.wikipedia.org/wiki/Zlodowacenie_p%C3%B3%C5%82nocnopolskie)

Gdyby te struktury powstały wcześniej, to zostałyby całkiem wyrównane przez lodowiec i późniejsze procesy towarzyszące jego topnieniu, a zatem geologicznie są to młode struktury i mogą pochodzić tylko z ostatniego zlodowacenia, z końca ostatniego zlodowacenia. (Dlatego też nie może być mowy o jakimś Stonehenge czy resztkach Atlantydy na dnie Zatoki Botnickiej!) Być może, gdyby dobrze poszukać, bo pod wyspą Wolin znalazłyby się resztki kosmicznych „gości”, które wybiły dwie potężne dziury w ziemi, a które od stuleci są wyrównywane przez siły Przyrody.

I jeszcze jedno – Plejstocen to najmłodszy i najpóźniej dostrzeżony z zaginionych krajobrazów. Na jego granicy miało miejsce coś, czego nie rozumiemy do końca – zagłada mitycznej Atlantydy i koniec jest wspaniałej cywilizacji, który był jednocześnie początkiem naszej. Ślady tego wydarzenia możemy spotkać na terenie Polski – to właśnie kratery impaktowe, które świadczą o tym, że kiedyś na nasze ziemie spadły meteoryty, które mogły być elementami towarzyszącymi – „poputczykami” – Planetoidzie A, której główna masa spadła na wyspę Atlantydę posyłając ją na dno oceanu i rujnując jej cywilizację – do czego się sprowadza hipoteza Otto Mucka. Zakładam, że Atlantyda była dużą wyspą na Oceanie Atlantyckim stanowiącą – jak dzisiejsza Islandia – wyniesiony przez pióropusz magmy z wnętrza Ziemi fragment dna oceanu, który po uderzeniu Planetoidy A po prostu wypuścił z siebie nagromadzoną magmę w potwornej supererupcji i zapadł się w wody oceaniczne. Pisząc wraz z dr Milošem Jesenským książkę Powrót do Księżycowej Jaskini (Tolkmicko 2010) zwróciliśmy uwagę na to, że w jaskiniach Polski i Słowacji znajdują się rumowiska skalne, których wiek oscyluje w granicach 10.000 lat. Poza tym w Tatrach istnieją dwie formacje, które także powstały około 10.000 lat temu: Wąwóz Kraków i skalne rumowisko Wantul. Mówi się, że formacje te powstały wskutek silnego wstrząsu tektonicznego. Obie formacje leżą obok siebie – Wąwóz Kraków, to trzykilometrowa jaskinia, która się zapadła – zaś po jego wschodniej stronie znajduje się gigantyczne rumowisko Wantul, które powstało wskutek rujnacji jednej z turni w masywie Ciemniaka… Ciekawe co to być mogło? Meteoryt czy wstrząs ziemi, który powstał wskutek impaktu Planetoidy A?

Czyż biorąc powyższe pod uwagę, hipoteza o astroblemie na dnie Zatoki Botnickiej nie zyskuje na prawdopodobieństwie? Moim zdaniem tak i to nawet bardzo. Meteoryt mógł uderzyć w dno zatoki wybijając krater poimpaktowy, od którego biegną smugi wyrzuconej z niego materii. To tłumaczy powstanie „śladów” poślizgu” widocznych na dnie w pobliżu krateru. Poziome ruchy przydennej wody w Zatoce Botnickiej są niewielkie, więc krater ten nie wypełniły osady i smuga wybitej z niego materii też nie została nimi przykryta, dlatego się zachowała w niemal niezmienionym kształcie.

Jest jeszcze jedno rozwiązanie – być może jest to ślad po eksplozji jednej z „rakiet-widm” sławetnych ghost-rockets z rakietowego lata 1946 roku, o czym pisałem w opracowaniu "Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe" (Warszawa 2008), gdzie postawiłem tezę, że owymi ghost-rockets były niemieckie pociski rakietowe V-1 i V-2 testowane przez Rosjan i odpalane z ich poligonów w ZSRR w kierunku krajów skandynawskich. Jeden z nich mógł spaść na tym akwenie i eksplodować na dnie morza powodując taki pseudo-astroblem. Zainteresowanych odsyłam do tej książki.

----------------

To napisałem mniej więcej rok temu. A gdybyś Czytelniku miał inne wyjaśnienie – chętnie posłucham! Oczywiście zakładam, że informacje na temat tej struktury na dnie Bałtyku podane przez Szwedów są prawdziwe i rzeczywiście tam coś jest, i że nie jest to kaczka dziennikarska!

Nie 21 Sie, 2011 12:02

Powrót do góry
niezorientowany
Podporucznik

Podporucznik




Posty: 249
Skąd: Gdańsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A kol świstak nadal zawija?No te sreberka.Czy jednak , jak wieśc gminna niesie świstaka zawinęli?
Pozdrawiam

_________________
Szła sobie ekipa eksploracyjna z Muzeum Donosu przez las, a tu odkopany Stug i dwie pantery w dodatku załadowane na samochody.

Nie 21 Sie, 2011 17:23

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Świstak? Oj, to chyba nie ten kierunek, bo to Tatry. Uśmiech

Pon 22 Sie, 2011 18:05

Powrót do góry
Krzysiu
Chorąży

Chorąży





Posty: 150
Skąd: Świdnica
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Jedną z form jezior polodowcowych są jeziora owalne lub okrągłe, do złudzenia przypominające krater pouderzeniowy. Powstają one wskutek zagrzebania we włóczonym osadzie izolowanej bryły lodu. Po jej wytopieniu powstaje regularnego kształtu zagłębienie.

Jest to o wiele prawdopodobniejsze wytłumaczenie pochodzenia tych jezior. Trzeba pamiętać, że lodowiec zszedł z terenów północnej Polski około 10.00 lat temu. Wielkie bryły żelaza pochodzenia kosmicznego z całą pewnością nie skorodowałyby przez ten czas do czystego syderytu - w sprzyjających warunkach nawet niewielkie wyroby żelazne zachowują się w ziemi 1000 - 2000 lat. Syderyt powstaje w różnych warunkach, np. z rud bagiennych - czyli mieszanki tlenków i wodorotlenków żelaza, bardzo pospolitych na niżu polskim. A okolice Zalewu Szczecińskiego to przecież jedno wielkie bagno. Ogromne ilości osadów żelazistych nanoszone są po prostu przez Odrę i osadzane w wielkim osadniku, jakim jest bagno ujścia Odry.

_________________
www.altkreytzen.org.pl

Wto 11 Paź, 2011 10:41

Powrót do góry
erkael56
Major

Major




Posty: 1560
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Owszem masz rację, ale popatrz choćby na mapę - relief wyspy Wolin bardzo przypomina krater uderzeniowy częściowo rozmyty erozją...

Sro 12 Paź, 2011 8:03

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.