| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szponiasty
Podpułkownik

Podpułkownik





Posty: 3160
Pochwał: 2
Archiwum: APwB / OKBZN
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

nie rozumię

Meluzyna – kobieca postać z legend i folkloru. Według jednej z najbardziej znanych literackich wersji opowieści o Meluzynie, spisanej w XIV wieku przez Jeana d'Arras, była to czarodziejka. Gdy wyszła za mąż, kazała złożyć swojemu małżonkowi obietnice że nigdy nie będzie próbował zobaczyć jej nago - w przeciwnym razie miała zamienić się w pół-człowieka pół-skrzydlatego węża. Mąż nie dotrzymał obietnicy i kiedy Meluzyna brała kąpiel, wszedł do łazienki. Spostrzegłszy to Meluzyna rzuciła się z okna, a w powietrzu zamieniła się w skrzydlatego węża. W sztuce terminem meluzyna określa się figurkę kobiety z ogonem ryby lub węża, zazwyczaj umieszczaną na dziobie statku.

za wiki

Pon 07 Mar, 2011 19:58

Powrót do góry
kellerman
Kapitan

Kapitan




Posty: 1067
Pochwał: 2
Skąd: Kondratów
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

raczej chyba tu chodzi o żyrandol zrobiony z poroża

Pon 07 Mar, 2011 21:16

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

strasznie to wszystko pogmatwane i troche przyznam zaczynam sie gubić, idąc za tekstem z filmu rozmowy kontrolowane" to kto na nas napadł ?"

Pon 07 Mar, 2011 21:35

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

a kogo pan szanowny abdank ma namyśli mówiąc o sobie : " my, rozumiemy, wiemy " i żeby niebyło że nie jestem kulturalny w morde jeża Bardzo szczęśliwy

Pon 07 Mar, 2011 21:37

Powrót do góry
Anonymous
Gość

Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Meluzyno Meluzyno .... Była taka piosenką z Filmu przygody Pana Kleksa , ale wiem żartuje to nie o tą piosenkę chyba chodzi.....

Sro 09 Mar, 2011 23:47

Powrót do góry
szponiasty
Podpułkownik

Podpułkownik





Posty: 3160
Pochwał: 2
Archiwum: APwB / OKBZN
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A tu macie przewodnik z końca 19 wieku , ( tłumaczenie z niemieckiego ) i jest spis legend ( podejrzewam że nie wszystkie dziś znają przewodnicy ) , oczywiście nie ma Małgorzaty, ale też i nie ma meluzyny ? - więc o co to chodzi ???

- 2 -


SPIS TREŚCI

I. Historia zamku Grodno str. 4
II. Legendy o zamku Grodno
1. Kamienny Krzyż w Diabelskiej Dolinie str. 10
2. Pstrąg w Oślej Studni str. 20
3. Wór na obrok pełen złota str. 21
4. Trzech starców str. 22
5. Gdakająca kura str. 23
6. Wierny pies str. 25
7. Biała Dama str. 27

- 3 -
Drzeworyt
-4-
HISTORIA ZAMKU GRODNO

W pobliżu wsi Zagórze Śląskie, w odległości 14 km od Świdnicy wznosi się sponad przeuroczej Doliny Śląskiej na wysokość 450 m gęsto zalesiony stożek gnejsowy spadający stromo z trzech stron do szumiącej rzeki Bystrzycy. Na jego ściętym szczycie znajdują się romantyczne ruiny zamku Grodno. Przez bastion bramny, którego sgraffitowe boniowanie pochodzi z 1570 r. docieramy do zewnętrznego dziedzińca zamkowego. Jest on dookoła otoczony murami . Przed kilkoma laty zamieniono go na kompleks ogrodowy. Stara lipa stojąca przed wewnętrzną bramą zamku wypełniona została gliną i każdego roku zazielenia się i rozkwita na nowo. Wewnętrzny dziedziniec zamyka okazały portal zbudowany z drobnoziarnistego żółtego i czerwonego piaskowca. Pochodzi on z II połowy XVI w. Zwieńczony jest on parą gryfów, nad którymi unosi się czapa biskupia; fryz ozdobiony jest herbami 8 rodów, do których należały duże połacie ziemskie wokół zamku. Były to rody Logau, Reibnitz, Ogigel, Reideburg, Seidlitz, Mühlheim i Nimtsch. Alegoryczne figury przedstawiać mają: Miłosierdzie, Umiar, Sprawiedliwość, Wiarę, Stałość, Cierpliwość, Mądrość i Nadzieję.


-5-

Trzecia brama tworzy właściwe wejście do dworu. Widnieją na niej herby rodziny Rochow i Hohenzollern. Napis informuje, że baron von Rochow poślubił 14 marca 1641 r. hrabinę von Hohenzollern.
Dwór miał kiedyś cztery piętra, na jego północnym wschodzie znajduje się dobrze jeszcze zachowana silna wieża, w której znajduje się komnata urządzona na styl średniowieczny. Z balkonu wieży rozciąga się wspaniały widok na Dolinę Śląską z jej pełnymi wdzięku gęsto zalesionymi wzgórzami i urodzajnymi dolinami, w których położone są spokojne wioski i pojedyncze chaty. Poniżej pienią się wody szybkiej Bystrzycy, a nad tym całym krajobrazem niczym wielka kopuła rozpościera się błękitne niebo wiosenne.
Trudno jest ustalić rok założenia Grodna, jednak wykopane w pobliżu zamku zakończenia pali wskazują na wysoki wiek. Legenda mówi, że gród zbudował książe Bolesław, władca Śląska. Pierwsze wzmianki o Grodnie pojawiają się w 1315 r. w dokumencie, który wystawił Kylian von Haugwitz. Bolko Świdnicki przekazał zamek pod zarząd burgrabiego. W 1353 r. wraz z ręką księżnej Anny von Schweidnitz-Jauer przeszedł we władanie Karola IV. Podczas zamieszek na terenie Śląska za panowania Wenzla i Zygmunta zamek będący w rękach rodu Mühlheim, zwanego von Buschke, którzy to około 1450 r. nabyli go jako zastaw pieniężny, spadł do rangi kryjówki zbójców.

-6-
Jeszcze gorszą opinię przysporzyli zamkowi rycerze z domu von Czettritz, którzy przez wiele wieków byli plagą Doliny Bystrzycy. W 1535 roku Hermann von Czettritz sprzedał zamek wraz z wioskami Tannhausen, Hausdorf, połową Seifersdorf oraz Dittmannsdorf za 1600 guldenów węgierskich rycerzowi Christophowi von Hochberg. W 1545 roku wdowa von Hochberg przekazała te włości „pod zastaw” w ręce szefa rządu krajowego Schweidnitz-Jauer Matthiasa von Logau za sumę 1600 guldenów węgierskich. Przywrócił on zamkowi ponownie mieszkalny charakter i próbował pod każdym względem wprowadzić lepsze rządy. O renowacji grodu przypomina kamień w murach okalających dolny zamek, na którym znajduje się herb rodu Logau oraz napis „M. v. L. 1551”. Za jego czasów wprowadzono w Księstwie Świdnickim reformację. Jako szef rządu nie czynił temu przeszkód, pomimo to, iż jego dwóch synów walczyło przeciw protestantom w wojnie szmalkaldzkiej, a syn Kaspar był biskupem wrocławskim.
Jego syn i następca Kaspar von Logau, biskup wrocławski zbudował przednią bramę zamku wysokiego. Zbudowany w renesansowym stylu portal ma w herbie nad cesarskim orłem biskupią mitrę.
Duże dochody z własnej diecezji skłoniły biskupa do odstąpienia odziedziczonych dóbr swojemu bratu Georgowi, który dokonał dużo zmian budowlanych w zamku, odnowił cały dwór mieszkalny, mury zewnętrzne, basztę oraz zbudował browar, słodownię i budynki gospodarcze w folwarku Zagórze Śląskie. Kosztowne budowle oraz zakup towarów spowodowały to, że Georg popadł w długi.



-7-
By wyjść z zadłużenia zaczął wycinać swoje lasy, jednak wierzyciele zabronili mu tego dalej czynić. Zmarł on w trakcie załatwiania tych niemiłych spraw w dniu 3 kwietnia 1595 roku. Wdowa po nim Katarzyna i jej przybrana córka zrzekły się wszelkich roszczeń spadkowych na rzecz dużego grona wierzycieli i opuściły zamek.
Przez okres kilku lat zamek trafiał w różne ręce. W 1607 roku przeszedł on we władanie znanego ze swej odwagi księcia Georga von Hohenzollern. Jako austriacki oficer brał on udział w wojnach tureckich i okrył się sławą. W bitwie pod Kaszyniewem chcąc ratować sztandar pułku przeleżał na polu walki dwa dni, będąc nim obwiązany pod ciałami zabitych, aż do momentu, gdy udało mu się wraz z sztandarem uciec niepostrzeżenie nieprzyjaciołom. Za jego czasów wybuchła wojna 30-letnia, która sprowadziła cierpienie na spokojną Dolinę Śląską. Austriacy, a także Szwedzi zdobyli zamek Grodno i w wyniku niepojętego poszukiwania skarbów uczynili duże spustoszenie w murach obronnych.
Córka hrabiego von Hohenzollern wyszła za mąż za barona von Rochow, który prawdopodobnie zbudował bramę zamkową i pochowany został w kościele w Dittmannsdorf. W 1659 roku wdowa po nim poślubiła Christopha von Hochberga auf Rohnstock.
W 1674 r. baron von Eben kupił zamek za 36 000 talarów. Popadł on w konflikty z poddanymi, nie akceptował on ich łagodnych powinności gruntowych ustanowionych przez Hohenzollernów i zmuszał chłopów do płacenia wyższych podatków. Powstanie ludowe zakończyło się skazaniem jego przywódców Höhna i Opitza na śmierć przez powieszenie.

-8-
Konflikt zakończył się dopiero w 1681 r. zawarciem nowego porozumienia. W 1717 r. Eleonora von Reibnitz, córka barona von Eben, otrzymała Grodno w spadku, lecz w 1720 r. sprzedała je mężowi swojej bratanicy hrabiemu Aleksandrowi von Winterfeld za sumę 16 000 talarów i 1000 talarów „opłaty za klucz do zamku”. Po wczesnej śmierci Winterfelda wdowa poślubia hrabiego Nostitza. Jej dwaj synowie z pierwszego małżeństwa przejmują wspólnie w 1742 r. gospodarowanie ojcowskimi dobrami, jednak w 1754 r. sprzedają je Panowi von Liers auf Wilkau za 101 000 talarów. Syn tego właściciela Otto Benjamin rezygnuje z zamieszkiwania w twierdzy z powodu jej złego stanu budowlanego i niewygodnego położenia. Pomimo to, iż urzędnicy gospodarczy otrzymali mieszkanie w bastionie bramnym starego zamku, to o naprawieniu uszkodzonych murów i dachu nie pomyślano. W 1789 r. zawaliło się całe skrzydło. Z racji tego, że mury od środka zostały wypełnione szutem kamiennym to podczas zawalenia się muru powstał tak wielki huk i kłębowisko kurzu, że okoliczni mieszkańcy z przerażeniem przybiegli na miejsce katastrofy, by poznać przyczynę tego niesamowitego hałasu.
W 1819 r. włości zostały podzielone na wiele części i poddane sądowej licytacji. Sam zamek przypadł w 1823 r. profesorowi Büschingowi z Wrocławia, gdyż rozeszła się pogłoska, jakoby chłopi chcieli zakupić zamek z zamiarem rozebrania go i wykorzystania kamieni do własnych potrzeb. Pod nadzorem majstra budowlanego z Wüstewaltersdorf, pana Schlossera rozpoczęte zostały na terenie zamku w 1824 r. prace remontowo-porządkowe. W wieży zbudowano schody, a bastion bramny przerobiono na budynek mieszkalny.

-9-

Niestety Büsching zmarł już w 1829 r. Jego spadkobiercy sprzedali zamek hrabiemu Fryderykowi von Burghaus, właścicielowi Zagórza Śląskiego. Kontynuował on renowację zamku zgodnie z projektami Büschinga polegającymi na stworzeniu wygodnych przejść ogólnie dostępnych dla publiczności.
W 1855 r. własność Zagórza Śląskiego wraz z zamkiem przeszła w ręce baronowej Emilii von Zedlitz-Neukirch. Po jej śmierci cały ten spadek ten przypadł szambelanowi królewskiemu Maksowi Ferdynandowi von Zedlitz-Neukirch. Przejął on zamek z ogromna miłością i z dużym poświęceniem odtworzył ponownie wieżę, bramy i okna, a mury kazał przykryć zadaszeniem, by chronić je przed działaniem złych warunków pogodowych. Ustawione na dziedzińcu zamku działo zdobyte zostało w 1870 roku we Francji i podarowane przez Wilhelma I. hrabiemu, który brał udział w kampanii jako rycerz Zakonu Joannitów.
Odwiedziny zamku przez turystów wzmogły się wraz z oddaniem do użytku kolei bystrzyckiej. Dla wygody turystów właściciel polecił połączyć zewnętrzny dziedziniec zamkowy z wewnętrznym wyburzając mur oraz tworząc kolumnadę i inne temu podobne budowle.

-10-
LEGENDY O ZAMKU GRODNO

1. KAMIENNY KRZYŻ W DIABELSKIEJ DOLINIE

Przed wielu laty żyła piękna i dobra dziewczyna. Nazywała się Emmeline. Jej ojciec i matka zmarli. Przygarnęła ją ciotka Klara i wychowywała jak własne dziecko. Oboje żyły one w samotności w Górach Sowich. Bezludna Diabelska Dolina skrywała ich domek przed światem zewnętrznym. Skały za tylną ścianą domu stromo i urwiście spadały w kierunku parowu. Widok z dołu na te kamienne skały oraz na bezkresne ciemne lasy napawały przerażeniem. Jedynie szum potoku, który przepływał przed domem przerywał tę niesamowitą ciszę. Wody jego wpływały do górskiego jeziora, które połyskiwało niczym kryształ pośród soczystych łąk. Wysokie lipy przeglądały się w wodach potoku i okrywały cieniem altanę, przez którą prowadziło wejście do domu.
Emmeline jeszcze nigdy nie opuściła tej doliny. Ciotka Klara i stary Kurd byli jedynymi ludźmi, których znała. I tak wyrastała ona, obca na świat i niewinna.



-11-
Przyroda była jej towarzyszką zabaw. Znała wszystkie zwierzęta mieszkające z nią w dolinie. Rozmawiała z kwiatami, chmurami, powietrzem i wiatrami, naśladowała śpiew ptaków. Sarny i jelenie oswoiła na tyle, że bez obawy poiły one się w górskim jeziorze, a w srogie zimy jadły ochoczo z jej ręki siano i zioła.
U stóp urwistej skały stał prosty krzyż wykuty z krwistoczerwonego kamienia. Stary służący Kurd opowiadał, że w miejscu tym młody rycerz zamordował swojego kuzyna z chciwości. Emmeline często przesiadywała w tym miejscu, spoglądała w jasne wody jeziora, przysłuchiwała się śpiewowi ptaków i podsłuchiwała białego jelenia, który codziennie podchodził do wody i zauważając jej obecność spoglądał na nią dobrodusznie.
Na dziewiętnaste urodziny stary Kurd uplótł jej piękny koszyk i wręczył go Emmelinie wypełniony kwiatami. Dziewczyna uprzejmie podziękowała za prezent i usiadła w cieniu jodły, która rosła obok krzyża. Jej zwinne palce uwiły w mgnieniu oka wieniec z połyskująco żółtych kwiatów z koszyka, który następnie spoczął na jej białych skroniach. Rozpuszczone czarne włosy spływały na jej szyję i ramiona, a jasne duże oczy spoglądały na strome zbocza, które porośnięte były ciemnymi jodłami.
Nagle gdzieś z góry dobiegło ją szczekanie psów i odgłosy ludzi, tak dziwnie brzmiące w jej uszach. Emmeline przestraszyła się mocno, jej całe ciało drżało z nieokreślonej obawy, gdyż jeszcze nigdy ta cicha dolina nie rozbrzmiewała ludzkimi głosami. W dużych skokach przebiegł obok niej jeleń, który codziennie podchodził do jeziora, a sfora szczekających psów ścigała ranne zwierze.

-12-
Nie chciały one zapewne, by zbiegła im prawie pewna zdobycz. Nad Emmeliną rozległy się głośne męskie rozmowy i na kamiennej ścianie, która wznosiła się stromo nad krzyżem ukazały się postacie ludzi. Byli to myśliwi, których spuszczone psy miały dopaść zranione zwierze. Głośny sygnał z rogu oznajmił śmierć ściganego jelenia. Nagle jeden młodzieniec podszedł na sam skraj przepaści, by spojrzeć na stromą ścianę schodzącą do Diabelskiej Doliny.
„Na Boga, szlachetny Panie!” krzyknął do niego z przerażeniem giermek. „niech Pan się cofnie do tyłu. Od czasu gdy Pański dziadek zabił szlachetnego Alberta przy tamtym krzyżu nikt nie waży się zejść do tej bezludnej doliny.
Przestraszona Emmeline stała w miejscu jak wryta. Jej wzrok spoczął na młodzieńcu, którego smukła sylwetka wznosiła się jak jodła nad urwiskiem. Łagodny wiatr powiał jego długie loki, a słońce odbiło się złotem w jego blond włosach. Zielony strój myśliwski wspaniale na nim leżał, a na szerokim pasie zawieszony był nóż, kusza i krzemień. Na kapeluszu powiewały pióra czapli, a przy boku dumnie przypasany był miecz.
Wołanie starego sługi Kurda wyrwało dziewczynę z oczarowującego widoku. Szybko doszła do siebie, pospiesznie pobiegła do chaty i opowiedziała swojej ciotce o tym co przed chwilą przeżyła, o tym, co zamieszało w jej zmysłach jakby jakiś cud z innego świata. Ciotka Klara domyśliła się, że ten młodzieniec, o którym opowiadała Emmeline jest wnukiem jej śmiertelnego wroga. Odkrycie jej ukrytego domu przez młodego rycerza z zamku Grodno bardzo ją zaniepokoiło.




-13-
W obawie o nowe prześladowania uciekła następnego dnia wraz z Emmeliną z tej samotni, w której tak długo skrywała się przed wzrokiem ludzkim.
Gottfried z zamku Grodno, który władał całą Doliną Bystrzycy nie mógł zapomnieć o dziewczynie, którą ujrzał w Diabelskiej Dolinie. Jej obraz wyrywał się w jego pamięci, a serce pałało do niej tęsknotą. Lecz żaden giermek nie odważył się towarzyszyć swemu Panu w drodze do tego otoczonego złą sławą miejsca. Gdy jednak oświadczył, że sam się tam uda konno, to błagano o zaniechanie tego zamiaru. Piękna dziewczyna miała być sama diabłem, który chciał zwabić rycerza do doliny, by go tam następnie zabić.
Pewnego dnia tęsknota wzięła górę i rycerz udał się sam potajemnie na to miejsce, z którego swymi oczyma śledził uciekającego jelenia i przy tym odkrył tę piękną dziewczynę. Cicho i spokojnie spoczywała tak jak wtedy dolina u jego stóp. Zza drzew wyglądała stara chata, lecz nigdzie nie mógł spostrzec ukochanej postaci dziewczyny. Gottfried zszedł po stromej ścianie na dół i idąc brzegiem górskiego jeziora doszedł do chaty. Było cicho i pusto. Nikt nie poruszał się w jej środku! Cała dolina wydawała się być jakby wymarłą.
Ostrożnie otworzył niezamknięte drzwi. Przechodząc przez przedpokój dostał się do pokoju mieszkalnego. W pomieszczeniu tym stał jedynie stół, krzesło i dwa łóżka. W ciemnej niszy wisiał duży obraz na gołej ścianie. Przedstawiał on scenę morderstwa. Rycerz klęczał nad przeciwnikiem bez zbroi i wbijał mu długi miecz w nieosłoniętą pierś. W pewnej odległości od tego widać było szlachetną damę, która cała zapłakana trzymała małego chłopca tak, że dziecko to musiało być świadkiem tego mordu.

-14-

Nad obrazem widniał cytat z biblii: „Kto przelewa krew ludzką, to tego krew też winna być przez ludzi przelana”. Pod tym były wypalone słowa: „Bóg mścić się będzie za grzechy ojców do 3 i 4 pokolenia”.
Gottfried stał przerażony przed tym obrazem. Rozpoznał, że znajduje się w mieszkaniu krewnych, którym jego własny dziadek przysporzył tyle cierpień. Piękna dziewczyna, której szukał była zapewne członkiem tego unieszczęśliwionego rodu, który ukrywał się w tej dolinie. Postanowił odpokutować za winę swego dziadka, chcąc uczynić ostatniego potomka tego rodu panią na zamku Grodno.
Z tych myśli wyrwał go odgłos ciężkich kroków. Do pokoju wszedł stary człowiek.
„Czegóż szuka Gottfried z Grodna w progach tego domu?” powiedział do niego Kurd. „Czyżby wreszcie odnalazł ostatnią kryjówkę tych z Falkenbergu, by zabić ich ostatnich potomków? To się nie uda. Ciotka Klara przeczuwała niebezpieczeństwo i już dawno uciekła z Emmeliną”.
Młodzieniec odpowiedział: „Nic złego nie miałem na myśli. Nie wiem dokładnie jakiego czynu karygodnego dopuścił się mój dziadek na rodzie Falkenbergów. Przekazano mi jakąś mało dokładną opowieść na ten temat. Szukam nadobnej panny, którą zobaczyłem podczas polowania. Jej obraz prześladuje mnie dzień i noc. Chcę ją wziąć do swego zamku jako żonę”.
„Ciotka Klara nigdy nie zezwoli na taki związek”.


-15-

„Cóż ona ma mi do zarzucenia? Przecież mnie jeszcze w ogóle nie zna”.
„Posłuchaj zatem o przyczynie jej ucieczki. Twój dziadek Willibald był Panem na Grodnie. Jego włości sięgały aż do dużej kopalni węgla kamiennego. Lecz do Alberta von Falkenberg należała większa część Gór Sowich i Dolina Bystrzycy. Twój dziadek miał ochotę na tę dolinę i bez przyczyny zabił swego krewnego, szlachetnego Alberta. Pewnego razu zwabił go do Diabelskiej Doliny pod pozorem polubownego załatwienia z nim sporu. Adalbert był bez zbroi i w pojedynku wbił mu miecz w niczym nie osłoniętą pierś. Ten straszny mord, który jest pokazany na tym obrazie, widziała z daleka żona Adalberta, która wiedziona złym przeczuciem pojechała za swoim mężem. Pański dziadek bez większego oporu przejął we władanie ziemie po zamordowanym. Żona po szlachetnym Albercie zmarła z wycieńczenia w ciemnym lochu zamku Grodno. 7-letniego syna Alberta-Enowalda i jego młodsza siostrę Klarę uratował giermek i ukrył w klasztorze we Wrocławiu. Uratowani poprzysięgli przed ołtarzem kościoła św. Elżbiety wieczną nienawiść Pańskiemu rodowi. By uwiecznić to straszliwe miejsce i zachować w duchu dla potomków Alberta poczucie zemsty giermek kazał namalować ten obraz. Zemsta nie nastąpiła, gdyż Enowald zmarł podczas wyprawy krzyżowej i zostawił swojej siostrze Klarze swą owdowiałą żonę baronową von Seidlitz z małą córeczką Emmeliną. Wdowa wkrótce zmarła. Pękło jej serce. Klara przygarnęła sierotę, by ją wychować i poświęcić klasztorowi. Giermka, który uratował Klarę i brata zabrała ona wraz z Emmeliną do tego ukrytego domu.

-16-
I wiecie Panie kim był ten giermek? To byłem ja: stary Kurd. Nienawidzę Pańskiego rodu, tak jak i śmierci. Niech Pan pospiesznie opuści to miejsce! Nie splamię swoich rąk Waszą krwią, ale Emmelina nie może nigdy zostać Panią na Grodnie”.
„Chcę odpokutować za to, co uczynił złego mój przodek” krzyknął Gottfried w gorącym uniesieniu.
„Emmelina nie może nigdy w życiu zostać Pańską żoną. Czyż mogłaby być radosną Panią tam, gdzie kiedyś jej babcia wyzionęła ducha cierpiąc w samotnym lochu? I teraz radzę już ostatni raz-niech Pan pospiesznie opuści to miejsce!”.
Gottfried opuścił chatę w wielkim smutku. Wspiął się po stromej ścianie na górę i z ciężkim sercem pojechał do zamku. Tej nocy nie mógł zasnąć. Rozmowa ze starym Kurdem nie dawała mu ani na chwilę spokoju. Następnego ranka wstał przed wschodem słońca, wziął z sobą giermka i pojechał do Wrocławia, by odpokutować za winę dziadka w klasztorze.
Dzwony kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu dzwoniły uroczyście. Zapraszały one wiernych do Domu Bożego. Gottfried ubrał się odświętnie. Chciał posłuchać mszy. Gdy kapłan podczas odprawiania mszy uniósł hostię do góry, cały lud ukląkł. Wtedy to Gottfried zauważył siedzącą na podwyższeniu Emmelinę von Falkenberg przy boku swej ciotki Klary. Dziewczyna musiała też jego spostrzec i rozpoznać, gdyż zamknęła oczy i zaczęła trząść się na całym ciele.



-17-

W tym momencie Gottfried zapomniał po co przyjechał on do Wrocławia. Jego serce tęskniło tylko do niej. Giermkowi rozkazał, by ten po mszy ostrożnie śledził kobiety. Tym sposobem chciał dowiedzieć się, gdzie one zamieszkują. Wkrótce giermkowi udało się spełnić życzenie swego pana. Ustalił on nawet, że pani Klara i jej bratanica zamierzają następnego ranka opuścić Wrocław pod ochroną nieznanego rycerza. Cel ich podróży pozostał tajemnicą. Gottfried postanowił natychmiast niepostrzeżenie śledzić obie kobiety.
Lecz również i pani Klara dostrzegła rycerza z Grodna w kościele. Ku jej wielkiemu przerażeniu Emmeline wyjawiła jej miłość do wnuka śmiertelnego wroga rodziny. Wtedy ciotka postanowiła opuścić Wrocław jeszcze tego samego dnia. Rycerz Eberhard von Zedlitz konwojował je i dowiózł do swojego bezpiecznego zamku w pobliżu Zobtenberg.
Następnego ranka giermek zaskoczył swego pana-rycerza z Grodna- wiadomością, że kobiety w godzinach wieczornych poprzedniego dnia opuściły miasto. Gottfried wskoczył na swego rumaka i popędził w świat szukać Emmeline.
Od tego momentu upłynęły dwa lata. Na próżno Gottfried przeszukał całą prowincję w poszukiwaniu Emmeline. Dziewczyna pozostała w ukryciu. W smutku powrócił on do zamku Grodno. Życie bez Emmeline straciło swój sens. Nawet żadne brzmienie rogu myśliwskiego nie było w stanie wybawić go z tej samotności. Pewnego dnia jedna myśl przeszła mu przez głowę: może zawzięty Kurd zmienił od tego czasu swe zdanie i zdradzi mu gdzie przebywa Emmeline.

-18-
Szybko przywołał giermka i rozkazał wyruszyć natychmiast w drogę do Eberhatz. „Do Diabelskiej Doliny!” zawołał do swego rumaka. Konia obleciał strach. Jego nogi krzyżowały się i nie chciały jechać dalej w tym kierunku, gdyż straszne zjawy zagnieździły się w tej okolicy, gotowe były one zabić każdego człowieka, który tam zbłądził. Jednak Gottfried nie dał się zatrzymać. Jego Kon szybko dojechał do tego odludzia. Na szczycie Falkenberg zatrzymał swego prychającego rumaka i spojrzał w dół w kierunku Diabelskiej Doliny. Chata zniknęła, a na jej miejscu stał duży dom.
Do jego uszu dobiegły nagle głosy ludzkie. Słychać było groźby z ust jakiegoś mężczyzny i błagalny głos kobiety. Cóż to wszystko miało znaczyć? Czyż ten cudowny dziewczęcy głos nie przypominał mu kogoś? Ostrożnie rozchylił gałęzie jodły.
Przy kamiennym krzyżu klęczała Emmeline. Błagalnie wznosiła swe ręce do góry! Czegóż chce od niej ten straszny mężczyzna z wyciągniętym sztyletem?
Krew uderzyła Gottfriedowi do głowy. Z brzękiem wyciągnął miecz z pochwy i odciął obcemu głowę. „Ratujcie się szlachetny rycerzu!” krzyczała z bólem Emmeline. „Rabusie i mordercy zamieszkują dolinę. Ten zabity był ich przywódcą”.
„Z Tobą tylko Emmeline, będę żył lub umrę!” krzyknął Gottfried, pochwycił dziewczynę w mocne ramiona i wspiął się na górę po stromej skale. Wierny giermek osłaniał ucieczkę. Zanim goniący ich rabusie wspięli się po skale rycerz zdążył wskoczyć na konia. Galopem zjechali z góry Falkenberg i jadąc Doliną Bystrzycy kierowali się w stronę zamku Grodno. Za nimi podążał pościg rozwścieczonych zbójców.

-19-

Gottfried z Emmeline i giermkiem szczęśliwie dotarli do zamku. Dziewczyna odpoczęła zapominając szybko o tych strasznych przeżyciach. Rycerzowi podziękowała za ratunek.
„Nie musi mi Pani za nic dziękować” odpowiedział rycerz. „Spełniłem jedynie mój chrześcijański obowiązek, połączony może z miłością bliźniego. Jednak opowiedz mi Pani, jak dostałyście się w ręce zbójców?”.
„Ciotka Klara była przerażona, gdy ujrzała Was wtedy w kościele. Miałam natychmiast wyjechać z Wrocławia. Rycerz Eberhard von Zedlitz zaoferował nam jako miejsce schronienia swój zamek przy górze Zobtenberg. Jeszcze tego samego wieczoru opuściliśmy Wrocław. Jednak tej ciemnej nocy spotkało nas wielkie nieszczęście. Rozbójnicy zabili rycerza von Zedlitz, a nas wzięli w niewolę. Tej samej nocy kryjówka zbójców między skałami została zaatakowana i podpalona przez dzielnego rycerza. Zbójcy uciekli jednak tajnymi ścieżkami do dzikiej Diabelskiej Doliny. Tu czuli się oni bezpiecznie. Zamaskowani robili stąd swe bandyckie wyprawy. Chronił ich strach okolicznych mieszkańców związany z samą nazwą doliny. Przez dwa lata uprawiali oni swoje diabelskie rzemiosło w okolicy. Wielu szlachetnych Panów i Dam przyciągnęli z sobą do doliny. Nieszczęśnicy ci byli maltretowani i zabijani sztyletami. Także nas czekała pewna śmierć. Nagle przyszła mi do głowy myśl, która uratowała życie. Przywódcy zbójców powiedziałam, że pod kamiennym krzyżem ukryty jest olbrzymi skarb. Wydobyć go może jedynie nieskalana dziewczyna po upływie dwóch lat w dniu Walpurgii. Tym sposobem darowano nam na jakiś czas życie.

-20-
Dniami i nocami modliłam się o wybawienie nas z rąk złoczyńców. Ciotka Klara zmarła po roku w nadziei, że Wy, Panie rycerzu zostaniecie natchnieni przez Boga, by uratować mi życie. Na łożu śmierci żałowała swej niechęci do pojednania się i rozkazała mi przekazać Wam jej pozdrowienie i błogosławieństwo. Stary Kurd już wcześniej zginął od sztyletów zbójców. Dziś w dniu Walpurgii przywódca rozbójników zaciągnął mnie do kamiennego krzyża i zagroził, że mnie zabije jeśli nie znajdę skarbu. Już ostry sztylet zawisł nad moja głową, gdy Anioł Boży zesłał Was Panie do doliny i czynił z Was mego wybawcę”.
Następnego dnia Gottfried otoczył wraz ze swoimi ludźmi Diabelską Dolinę. Tylko nielicznym zbójcom udało się ujść zasłużonej karze.
A Emmeline została ukochaną żoną Gottfrieda. W ten to sposób zły postępek został odpokutowany, a cienie dziadków Emmeliny pojednały się. Na ziemi tej, która widziała dawniej jedynie zło i gorzkie łzy, wyrósł nowy kwitnący ród.

2. PSTRĄG W OŚLEJ STUDNI
Mieszkańcy zamku Grodno czerpali wodę ze studni, która położona była na górze zamkowej od strony doliny. Do transportu wody wykorzystywano zawsze osła, dlatego też źródło otrzymało nazwę Oślej Studni.
Aby woda była zawsze czysta i klarowna, to kasztelan zamku kazał wrzucić do studni pstrąga. Często pytał on woziwodę, który napełniał naczynia wodą i mocował je do drewnianego siodła osła: „Czy mój pstrąg żyje jeszcze?”

-21-

„Och tak, łaskawy Panie! Widzę go za każdym razem, jak tylko biorę wodę”.
„W takim razie uważaj na niego, by ktoś go nie ukradł!”. Pewnej księżycowej nocy kasztelan stał w oknie górnej komnaty i patrzył w dół z góry zamkowej. Nagle zauważył, że jakiś mężczyzna wybiera wodę ze studni. Kasztelan wziął tubę w ręce i groźnie zawołał na dół: „Zostaw pstrąga w spokoju, bo zapłacisz za to stryczkiem!”.
Lecz rybak celowo udawał, że nie słyszy tej pogróżki i dalej kontynuował swą pracę. Następnego ranka pstrąg zniknął.
Kasztelan był wielce oburzony, że na nic zdały się jego ostrzeżenia. Kazał natychmiast sprowadzić właściciela tego domu, w którym poprzedniej nocy zniknął złodziejski rybak. Po kilku kłamstwach mężczyzna przyznał się do kradzieży pstrąga, którego zjadł następnie z apetytem. Za swój postępek zawisł on na szubienicy.

3. OŚLI WÓR NA OBROK PEŁEN ZŁOTA
W 1633 r. Szwedzi zajęli zamek Grodno. Szwedzki pułkownik Devour usłyszał starą legendę, jakoby Husyci zakopali na terenie zamku olbrzymie skarby podczas Wojen Husyckich. Dlatego też polecił przebić mury obronne w wielu miejscach. W jednym z filarów miał on ponoć znaleźć ośli wór na obrok wypełniony złotem z napisem: „Złoto jest moja karmą, niedaleko stąd stoi moja matka”.
Zaczęto zatem teraz usilnie poszukiwać matki. W murach wysadzono w wielu miejscach olbrzymie otwory. Te poszukiwania skarbu były główną przyczyną częściowego zawalenia się murów zamku.


-22-
4. TRZECH STARCÓW
W czasie wojny siedmioletniej Austriacy zajęli Dolinę Bystrzycy. Pewnego dnia grupa oficerów przybyła na zamek Grodno, by go zwiedzić. „Chcemy zwiedzić zamek” powiedział jeden z oficerów do zarządcy. „Z chęcią podejmę się roli przewodnika” odpowiedział zapytany i zaczął pokazywać oficerom wszystkie komnaty i zabytki.
„Otwórz teraz te drzwi!” rozkazał oficer, gdy zatrzymali się przed zamkniętymi drzwiami, a przewodnik dał znak, by iść dalej. „Tych drzwi już od wielu lat nikt nie otwierał”.
„A to niby dlaczego!”
„Zginęły od nich klucze”
„Sprowadź zatem szybko ślusarza”.
Natychmiast sprowadzono z wioski ślusarza. Przy pomocy haczyków i wytrychów udało się przy tej okazji otworzyć kilka innych drzwi. Gdy oficerowie zwiedzali pozostałe zakątki w zamku ślusarz doszedł do wąskich drzwi, włożył klucz do zamka i…trach! Zamek przekręcił się.
Ślusarz wszedł do ciemnego pomieszczenia. Siedziało w nim trzech mężczyzn w długich strojach. Długie białe brody zakrywały ich piersi. Na stole, przy którym siedzieli, leżała otwarta księga. Ich spojrzenia skierowały się na przybysza.

-23-
Ślusarz, który z natury był człowiekiem odważnym tak się przestraszył, że zaczął trząść się na całym ciele. Nie mogąc dłużej wytrzymać w tej ciemnej komnacie przenikliwych spojrzeń trzech starców odwrócił się szybko i opuścił to niesamowite miejsce. Ledwo zdążył przekroczyć próg, a drzwi same zamknęły się.
Zgroza i przerażenie ogarnęły ślusarza. Pędem wybiegł przez bramę z zamku i zatrzymał się dopiero w swoim domu, gdzie poczuł się bezpieczniej. To przerażenie, które przeszyło go od stóp do głów, było na tyle silne, że wiele czasu przeleżał chory w łóżku. W późniejszych latach nakazywano ślusarzowi, by wskazał te drzwi do komnaty starców, lecz on tego nie uczynił.

5. GDAKAJĄCA KURA
W jasną księżycową noc ktoś zaczął głośno dobijać się do bramy zamku Grodno. Jakiś rycerz prosił o wpuszczenie do środka i kwaterunek dla siebie i giermka. Gdy wreszcie przedstawił się jako Hermann von Reichenbach otworzono mu natychmiast wrota i powitano radośnie.
Po wieczerzy rycerz udał się ze swym giermkiem do przydzielonej im komnaty na spoczynek. Stały tam pościelone dwa śnieżnobiałe łoża. Na dębowym stole stała lampa, której przytłumione światło ogarniało sypialnię. Dwa krzesła dodawały wygody i uzupełniały wyposażenie pomieszczenia.
Hermann von Reichenbach cały dzień spędził ze swym giermkiem w podróży. Trudy podróży zmęczyły ich bardzo. Dlatego też szybko udali się na spoczynek i zaraz zasnęli.

-24-
Rycerz nie przespał nawet jednej godziny, gdy zbudził go dziwny szmer. Przerażony usiadł na łóżku i rozejrzał się wokół. Wszędzie panowała cisza. Nic się nie poruszało. Lampa rzucała cały czas mdłe światło na pokój sypialny. Nagle zegar na wieży wybił godzinę jedenastą. Ciszę przerwał osobliwy szmer. Gdy tylko zdołał zwrócić swój wzrok w kierunku skąd dochodził ten dziwny dźwięk, to z pieca, który stał w rogu wyszła czarna kwoka. Poprowadziła ona następnie do środka pokoju swoje dwa małe złotożółte pisklaki, poskrobała tam jakiś czas pazurami i tak głośno zaskrzeczała, jakby chciała odegnać jakiegoś drapieżnego ptaka, który chciał porwać jej kurczaki. Potem tak mocno załopotała skrzydłami, że ogień w lampce zapalił się wysokim płomieniem i nagle zgasł. Po pewnej chwili kura wzbiła się do góry i lampa sama się zapaliła. Rycerzowi stanęły włosy na głowie. Z chęcią zbudziłby on śpiącego kamiennym snem giermka, ale bał się poruszyć. Niesamowicie brzmiało wołanie kury podczas cichej godziny duchów do momentu, aż znów zniknęła ze swymi pisklakami za piecem.
Gdy rycerz otrząsł się z tego przerażenia i rozbudził giermka, wziął lampę w rękę i dokładnie obejrzał to miejsce, w którym zniknęła kura. Jednak nie znalazł tam ani kury, ani piskląt, ani też gniazda kury.
Ta zjawa tak zdenerwowała Hermanna von Reichenbach, że całą noc nie mógł spać. Wczesnym rankiem polecił osiodłać konia, by tak szybko jak to tylko możliwie opuścić to niesamowite miejsce.
Kasztelan zdziwił się bardzo, gdy usłyszał że jego gość tak wcześnie chce wyruszyć w drogę i poprosił go, by ten zjadł z nim przynajmniej wspólnie śniadanie.


-25-

Pan von Reichenbach nie mógł odrzucić tego zaproszenia. Z nieco rozbieganym wzrokiem i zmęczoną od niewyspania twarzą zasiadł on za stołem do śniadania. Gospodarzowi od razu rzuciła się w oczy ta przemiana. Zapytał on grzecznie gościa jak mu się spało. Rycerz wzruszył ramionami i powiedział: „Nie mogłem za bardzo pospać”.
„A któż to ośmielił się przeszkadzać Wam Panie?” zawołał kasztelan z wściekłym spojrzeniem, które skierowane zostało w stronę giermka.
„Nikt z żyjącej służby, to była jakaś nadprzyrodzona siła”. Kasztelan słuchał z napięciem opowieści gościa o nocnym przeżyciu. Wtedy dopiero kasztelan uwierzył w to, o czym już od dawna opowiadała mu służba, to jest to ukazywaniu się kury. Natychmiast rozkazał zlikwidować piec. Pod podwyższonym miejscem w podłodze rzemieślnicy znaleźli zwłoki dwojga małych dzieci. Za radą klasztoru w Grüssau szkielety pochowane zostały w święconej ziemi . Od tego czasu gdakająca kura więcej się nie pojawiła.

6. WIERNY PIES
Na początku XVIII w. właścicielem zamku Grodno był baron von Eben. Jego syn uczęszczał do szkoły w Świdnicy. Każdego dnia wczesnym rankiem jechał on na małym koniu do miasta. Duży dog duński towarzyszył mu w drodze. O określonej godzinie chłopiec wracał tą samą drogą wiodącą przez Dolinę Śląską do domu. Najbardziej niebezpieczną część drogi tworzył szlak dla karet.

-26-
Był to wąski pas drogi, który prowadził brzegiem Bystrzycy do zamku. Strome skały opadały do głębokiego dna szumiącego strumienia. Jeden fałszywy krok mógł z łatwością doprowadzić do śmierci ludzkiej.
Pewnego dnia chłopiec pozostał wyjątkowo długo w szkole. Najpierw nie zwrócono na to uwagi. Z powodu odwiedzin u kogoś w mieście mógł on zatrzymać się tam dłużej niż zwykle. Gdy jednak wieczór zaczął coraz to bardziej się zbliżać, a chłopiec nie powracał do domu, rodzice zaczęli się o niego martwić. Wysłali oni gońca, który miał się rozejrzeć za paniczem. Potem pojechali sami w poszukiwaniu syna, gdyż obawa o dziecko nie pozwalała im siedzieć w domu. Przy najbardziej stromym miejscu szlaku dla karet znaleźli oni konia dziecka, jednak bez jeźdźca. Zaraz przed nim stał wierny pies. W zębach trzymał on mocno konia za cugle. Przerażenie ogarnęło ojca i matkę. Strach dodał im skrzydeł i w mgnieniu oka znaleźli się na miejscu nieszczęścia. Jedna noga chłopca zaczepiona była w strzemieniu, a on sam wisiał głową w dół nad brzegiem przepaści. Gdyby koń zrobił jeszcze trzy kroki to chłopiec spadłby na dół. Bardzo ostrożnie wyciągnięto go z niebezpiecznego miejsca. Gdy doszedł już do siebie opowiadał, że podczas skoku konia stracił równowagę i spadł. Podczas upadku wierny pies mocno pochwycił w zęby cugle konia i tym sposobem zapobiegł większemu nieszczęściu.
Radość rodziców powodu uratowania dziecka była nieopisana. Wierny pies do końca swego życia był pod troskliwą opieką na zamku.

-27-

Dla upamiętnienia tego czynu wierności baron von Eben polecił namalować syna i psa w naturalnej wielkości i obraz ten zawiesić w zamku. Malowidło to można podziwiać po dziś dzień.

7. BIAŁA DAMA
Na zamku Grodno świętowano dużą uroczystość. Bukowe polana paliły się wesoło w kominku, by ogrzać Salę Rycerską, której grube kamienne ściany nie przepuściły jeszcze promieni wiosennego słońca. W żelaznym świeczniku paliły się zapachowe świece woskowe, a dolną część ścian zdobiły cenne dywany o szerokich obszyciach.
Podczas gdy rycerze oddawali się wszelakim ćwiczeniom rycerskim na dziedzińcu zamku, a damy przyglądały się temu z wysokości murów, starszy dworu przystrajał stół kwiatami. Służba przynosiła na cynowych talerzach wyśmienite potrawy, a karczmarz przygotowywał wino.
Gospodarz przywołał wszystkich gości do stołu. W skupieniu przysłuchiwali się oni następnie pięknym pieśniom, które wykonywał wędrowny pieśniarz przy akompaniamencie harfy. Po uroczystej uczcie rycerze jeszcze długo pozostali przy śpiewie, grach i dźwięku pucharów. Damy udały się do cichej komnaty pani zamku, zajęły miejsca na puchowych poduszkach i spoglądały przez nisze okienne na wspaniałą dolinę, przez którą przepływała szumiąca Bystrzyca. Cicho dochodził do nich dźwięk wieczornego dzwonu z kościoła w Schenkendorf. Adelheid von Schaffgotsch dała wtedy znak swoim przyjaciółkom i wszystkie damy wyszły po cichu do ogrodu zamkowego, by tam napawać się wieczorną ciszą.

-28-

Po cichu minęły one Salę Rycerską, lecz Bernhard von Haugwitz usłyszał ich chód. Wiedział dokładnie dlaczego Adelheid opuściła swą cichą komnatę.
Opowiadane właśnie historie rycerskie przestały go interesować. Jego myśli były tam, na zewnątrz, przy Adelheid. Słońce zaszło. Bernhard podszedł do okna i z tęsknotą wyjrzał na wewnętrzny dziedziniec zamkowy. Jego wzrok spoczął na głębokiej studni kamiennej, nad którą na ciężkim i długim łańcuchu wisiało drewniane wiadro. Nagle rycerz spostrzegł ubraną na biało postać , która ostrożnie przeszła przez bramę zamku i wolnym krokiem zbliżała się do studni.
„To jest przecież Adelheid” pomyślał Bernhard i jego serce zaczęło bić mocniej. „Może wraca ze spaceru wcześniej niż pozostałe damy, by znów porozmawiać ze mną na osobności”. Rycerz powoli odwrócił się od okna, niepostrzeżenie opuścił salę i zszedł na dół schodami prowadzącymi na dziedziniec. Przy studni stała postać w bieli i spoglądała w jej straszną głębię.
„Czy to Ty, Adelheid?” zaszeptał cicho.
Postać skinęła do niego palcem. Z radością ruszył on w jej kierunku. Gdy jednak zbliżył się na kilka kroków ona weszła na brzeg studni i skoczyła do jej środka.
Krzyk przerażenia wyrwał się z piersi śmiertelnie przestraszonego rycerza; następnie pobiegł on ile sił w nogach do Sali Rycerskiej

-29-
i przestraszył rozbawione towarzystwo krzycząc przerażonym głosem: „Na Boga, Adelheid wpadła do studni, za mną, ratujcie ją!”.
Radosny nastrój prysł w oka mgnieniu. Rycerze zerwali się z krzeseł, tłoczyli się w drzwiach i biegli na dziedziniec. Na schodach napotkali damy, do których też dotarła ta wieść o wielkim nieszczęściu. Przodem biegł Bernhard. Gdy wybiegł na zewnątrz zobaczył idącą z ogrodu w gronie przyjaciółek Adelheid, o której myślał, że już nie żyje. Zmieszany radością i bólem padł Bernhard von Haugwitz na kolana do stóp Adelheid. Jakże wielka była radość rodziców i gości! Gdy wszyscy otrząsnęli się z przerażenia służba zbadała z pochodniami ową studnię. Woda w jej głębi była cicha i spokojna. Żadnej białej postaci nie odnaleziono w jej głębi, tylko wspaniałe skały odbijały się w czerwonym świetle pochodni.
Tylko służba szeptała między sobą, że to była na pewno owa Biała Dama, którą już kilka razy widziano na zamkowym dziedzińcu. Lecz dla tych obojga, którzy do tej pory byli tylko potajemnie zaręczeni, Biała Dama stała się radosnym posłańcem, gdyż rodzice Adelheid bardzo chętnie wyrazili zgodę na zaręczyny ich córki z Bernardem von Haugwitz.

KONIEC

Czw 10 Mar, 2011 0:20

Powrót do góry
kellerman
Kapitan

Kapitan




Posty: 1067
Pochwał: 2
Skąd: Kondratów
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Szponiasty, jeszcze raz powtarzam, że meluzyna to nazwa żyrandola zrobionego z poroża zwierząt i może ona mieć swoje wnętrze jak najbardziej. znana meluzyna wisi np. w kościele w Kazimierzu Dolnym.

Czw 10 Mar, 2011 8:14

Powrót do góry
abdank
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 18
Skąd: Toruń
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Wszyskie moje odniesienia związane są ściśle z tekstami listu i opowieści. Meluzyna jest wymieniona jako świecznik w sali kominkowej Grodna, na którym Schreck miał zostawić nalepki z jakichś materiałów.
Odpowiadając Panu Tobiaszowi, "my" to jest grupa dziesięciorga emerytowanych praktyków i naukowców dawniej związanych z resortem SW. Ludzie w wieku słusznym, tym nie mniej pełni energii. Są między nami policjanci-praktycy, specjalista grafolog-poligraf,specjalista fotogrametrii i fotografii lotniczej - topograf, badacz-archiwista, psycholog-psychopatolog,historyk wojskowości, anatomopatolog,geolog-geofizyk,"szpieg" i dyplomata. Jak Pan był łaskaw zauważyć -tuż po moim pierwszym poście- trzeba umieć szukać, mieć dojścia i możliwości. Tak się złożyło, że je mamy.
Sądzę, że Pan "Szponiasty" jest bliski istoty rzeczy mniemając, iż cała historia von Schrecka miała pełnić rolę "dymu w ulu".
Drążymy rzecz całą dalej i rezultaty są interesujące.

Czw 10 Mar, 2011 11:55

Powrót do góry
kellerman
Kapitan

Kapitan




Posty: 1067
Pochwał: 2
Skąd: Kondratów
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Albo eksperyment śledczy albo "dym w ulu". Dwa w jednym niosło by za sobą zbyt duże prawdopodobieństwo porażki. Zwłaszcza do wsypy o mały włos i tak - podobno - nie doszło.

Czw 10 Mar, 2011 12:33

Powrót do góry
abdank
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 18
Skąd: Toruń
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Inaczej ujmując : z tego co wiemy operacja w całości dotyczyła aspektów, w tej chwili jeszcze nie do końca nam znanych. Sam von Schreck był pobocznym elementem tej operacji, którego zadaniem było wywołanie fermentu, podjudzenie środowiska eksploatoryjnego, a tym samym zaniepokojenie kręgów związanych z istotą całej operacji. Na dzień dzisiejszy nie mogę jeszcze podać szczegółów, bo znam na razie tylko ramy. Baza reżyserska operacji była w Wiedniu ( współpracował ponoć Instytut Wisenthala), współdziałały BND, nasz UOP i jakieś służby łotewskie i duńskie.
Smaczkiem do wszystkiego jest odkrycie, że opodal domu inż. Radtke'go znajdowała się apteka prowadzona przez szwagierkę generała Schultza, dowódcy XVII armii polowej. Niejaki Lunke, występujący w epizodzie z cmentarzem ewangelickim w Wałbrzychu, był ordynansem generała. Aptekarkę aresztowano w latach 50-tych pod zarzutem malwersacji, ale śledztwo prowadził pion kontrwywiadu i szło w innym kierumku niż PG. Po trzech latach została zwolniona. Aptekę wywrócono do góry nogami.

Czw 10 Mar, 2011 15:29

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

no no ładna siatka zaczyna nam się pokazywać
abdank, dzieki za wyczerpującą odpowiedź

Czw 10 Mar, 2011 17:58

Powrót do góry
szponiasty
Podpułkownik

Podpułkownik





Posty: 3160
Pochwał: 2
Archiwum: APwB / OKBZN
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

hmm nieźle idzie, tylko środowisko eksploratorskie to pestka w porównaniu z milicyjno- ubecko-mafijnymi złodziejami - dlaczego o to chodziło tylko o taki banał jak środowisko eksploratorów ???

Czw 10 Mar, 2011 20:40

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

taki banał maże dużo wiedziec bo drąży temat z zamiłowania a nie z obowiązku

Czw 10 Mar, 2011 21:48

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

może jeżeli to wszystko prawda, chcieli sprawdzic ile wiemy i jak blisko jesteśmy pewnych tematów,a co za tym idzie ich tyłków, bo stara gwardia miała spory udział w zacieraniu śladów swoich niemieckich kolesi

Czw 10 Mar, 2011 21:50

Powrót do góry
szponiasty
Podpułkownik

Podpułkownik





Posty: 3160
Pochwał: 2
Archiwum: APwB / OKBZN
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

hehe Tobiasz , widzę mamy ten sam pogląd na komuchów,

Czw 10 Mar, 2011 22:35

Powrót do góry
abdank
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 18
Skąd: Toruń
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Ponieważ rozumowanie Panów idzie w dobrym kierunku, dopowiem, że na początku operacji zahaczano głeboko o stary temat ,kryptonim "Żelazo". Mam nadzieję, że nieco starsi skojarzą w czym rzecz. Bo zaczęło się w Lubiążu. Niestety w początkach lat 90-tych w służbach było więcej młodych entuzjastów, niż starych wyjadaczy i sprawę spaprali. Panowie generałowie (et consortes) w spokoju zażywali emerytur, aż tu nagle "dym".

Pią 11 Mar, 2011 11:00

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

ok, ale wracając do tematu czy można założyć że w zamku naprawde coś ukryto , no bo w sumie o to nam chodzi, i co z Niedzwiedzicami?

Pią 11 Mar, 2011 18:06

Powrót do góry
Dziobak
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 13
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A jaka była w takim razie rola promotorki tematu? Dlaczego wybrano właśnie ją?

Sob 12 Mar, 2011 9:53

Powrót do góry
abdank
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 18
Skąd: Toruń
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

W zamku niczego nie ukryto, a raczej to co ukryto w meluzynie, zostało odnalezione.Sprawa ma korzenie w pożarze zamku w końcu lat 50-tych. Meluzyna wisiała w sali kominkowej "górnego zamku". Przedstawiała półkobietę-półsmokorybę. Drewno złocone i malowane na lince z końskiego włosia.W korpusie była pustka wykorzystana jako skrytka. Meluzyna znikła w czasie gaszenia pożaru. Pożar strawił także boazerie w sieni i zabytkowe wrota na dziedziniec. Meluzynę odnaleziono przypadkiem w 1996 roku w Koblencji , w prywatnych rękach. Była pusta.Przyciśnięty właściciel wskazał poprzedniego i tak po nitce do kłębka Niemcy znaleźli te papiery. Od tego poszło błyskawicznie i operację zakończono ' z sukcesem" ( tylko jakim nie mówi nikt). Co do kościółka w Nieðźwiedzicy to nie mam pojęcia co tam było. Tę płytę nagrobną sam widziałem prawie czterdzieści lat temu i wtedy nie stanowiła tajemnicy. Miejscowi przecież wiedzieli jak się to otwiera. Mnie pokazywano bez specjalnego sekretu.
Próbujemy pokopać wokół pożaru w zamku, bo treść odpisu z oficjalnego protokołu dla PTTK, straży pożarnej i PZU różni się od prokuratorskiego ( nieskończony, bo nakaz umorzenia przyszedł z Warszawy [!]) i SB-eckiego. Podobno długoletni opiekun zamku coś na ten temat wie. Na razie nie mamy namiaru na tę osobę.
Co do 'promotorki" to zwróćcie uwagę, że Schreck pisze do REDAKCJI, nie do konkretnej osoby. Austriacy nie mieli pojęcia o współpracownikach największej podówczas gazety lokalnej we Wrocławiu.Dopiero "powieść jest adresowana". Chodziło autorom o to,że konkretna osoba była "pewnikiem" zrobienia dobrego materiału w prasie.

Sob 12 Mar, 2011 14:15

Powrót do góry
abdank
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 18
Skąd: Toruń
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Ponieważ zostaliśmy "usilnie poproszeni" o zaniechanie dalszych badan, jestem zmuszony pożegnac się z tym forum. Robię to z poczucia obowiązku wobec P.T.Forumowiczów, aby nie snuto szerokich domysłów.Pewnie i za ten post dostanę "po głowie", ale trudno. Z wyrazami szacunku - Abdank.

Pon 14 Mar, 2011 13:02

Powrót do góry
loslos
Gość

Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A tak się dobrze zapowiadało Bardzo szczęśliwy

Pon 14 Mar, 2011 19:23

Powrót do góry
wars98
Kapitan marynarki

Kapitan marynarki




Posty: 1022
Skąd: Z Marsa
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Rozmawiałem dzisiaj z red. Lamparską, ale miała ubaw z tego co tu się dzieje... Mr. Green
Nic więcej nie zdradzę. Wink
Czołgiem!
Czołg2

Pon 14 Mar, 2011 20:51

Powrót do góry
nabuchodenozor
Private

Private




Posty: 10
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

abdank napisał:
Ponieważ zostaliśmy "usilnie poproszeni" o zaniechanie dalszych badan, jestem zmuszony pożegnac się z tym forum. Robię to z poczucia obowiązku wobec P.T.Forumowiczów, aby nie snuto szerokich domysłów.Pewnie i za ten post dostanę "po głowie", ale trudno. Z wyrazami szacunku - Abdank.


Jacy badacze tacy "usilnie proszący". Z pewnością równie emerytowani. Gdyby "space cowboys" Pana Abdanka na milimetr zbliżyli się do dramatycznie niebezpiecznej prawdy, europejskie wywiady, der spinne i OdeSSa ukróciły by radosną twórczość, a jej autorzy trafiliby do "jaskini nibelungów", szybciej niż zastukali w klawiaturę. Ale trzeba przyznać, idą wieści z Polski, że sporo "żądnych" dało sie nabrać. A przecież o to w tej zabawie chodzi. Jeszcze raz brawo za próbę reaktywacji klasyki. I to w jak pięknym stylu.
Szczerze pozdrawiam całą zacną ekipę! Uważajcie Panowie na siebie, w tym wieku wiele nie trzeba.

_________________
europa patria nostra

Pon 14 Mar, 2011 21:05

Powrót do góry
tobiasz
Starszy sierżant

Starszy sierżant





Posty: 141
Skąd: Polska
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

popisaliśmy sobie a teraz czas na Piwo szkoda , ach te naciski, no ale racja w tym wieku trzeba uważać bo jak przyciśnie to można nie zdążyć Laughing a juz miałem nadzieje na rozwiązanie jakiejś sensacyjnie zakonspirowanej i tajnej międzynarodowej siatki wywiadowczej

Pon 14 Mar, 2011 21:46

Powrót do góry
kellerman
Kapitan

Kapitan




Posty: 1067
Pochwał: 2
Skąd: Kondratów
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

tia..., a ja się pytam cały czas w którym miejscu Sobiesza jest wejście do pociągu. I jak długo jeszcze, do jasnej cholery, ma on tak czekać pod parą gotowy... Wink

Pon 14 Mar, 2011 22:10

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.