| | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Rangi | Rejestracja | Profil | Wiadomości | Zaloguj
Linki | Ekipa | Regulamin | Galeria | Artykuły | Katalog monet | Moje załączniki

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Karol napisał:
Dalej autor opisuje nieporozumienia na linii AL-NSZ-AK (...) oraz w wyniku tych nieporozumień śmierć ziemianina Karola Gayera z Zielonej Dąbrowy.

Z kontekstu wynikałoby, że chodzi o zdarzenie z 1944 - czy rzeczywiście? Słyszałem o zabójstwie w 1943 Mariusza Geyera z Dąbrowy Zielonej, członka AK, nie słyszałem natomiast nic o śmierci w 1944 "ziemianina Karola Geyera" z Dąbrowy Zielonej. Czyżby w porachunkach AL-AK zginęło dwóch Geyerów? Podejrzewam autora wspomnień, z których fragment przytoczył Karol, o pomylenie dat i imion (co by nie najlepiej świadczyło o wartości jego relacji), ale mogę się mylić.

Wto 27 Mar, 2007 20:49

Powrót do góry
Karol
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 6
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Szanowny Panie ! O ile pamiętam - na podstawie posiadanych materiałów -wspomnień partyzantów AK, jak i relacji osobistych innych ziemian (mi,in. z Sekurska)- zabójstwo Gayera miało na 100% miejsce w 1944 roku.To wtenczas AL czuła się na tyle już pewna. Nie wiem skąd ma Pan 1943 rok ! Ale ponieważ wiadomość odczyałem dopiero dziś i odpowiadam spontanicznie - na wszelki wypadek będę jeszcze szukał potywierdzenia.Pozdrawiam. Karol Walaszczyk

Sro 28 Mar, 2007 7:23

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Informację o roku śmierci Mariusza Geyera, członka AK, zaczerpnąłem z życiorysu Emila Geyera, opublikowanego na stronie internetowej wybitnych łodzian. Informację tę powtarza wikipedia, dołączając zdjęcie nagrobka Geyerów ze Starego Cmentarza w Łodzi z widoczną na nim (niestety słabo, nawet w wersji zdjęcia o dużej rozdzielczości) inskrypcją poświęconą Mariuszowi.

O zamordowanym Geyerze pisze też Gontarczyk w "PPR - droga do władzy", nazywając go Mariuszem, synem właścicieli Dąbrowy Zielonej i opisując okoliczności jego zabójstwa. Wskazują one rzeczywiście na 1944, a nie 1943 (choć nie zostało to wprost napisane), czyżby więc łodzianie się mylili? Może jednak myli się Gontarczyk, bo skoro Mariusz - jak twierdzi wikipedia - był synem zmarłego w 1910 Emila, to należałoby go raczej nazwać właścicielem Dąbrowy Zielonej, a nie "synem właścicieli Dąbrowy"? A może było kilku tragicznie zmarłych Geyerów? Aby to wyjaśnić, proszę Karola o ponowne przejrzenie wspomnień Malewskiego (Mariusz czy Karol Geyer?), ja zaś zajrzę do "Strat ziemiaństwa polskiego" Jasiewicza - co jednak trochę potrwa.

Sro 28 Mar, 2007 11:32

Powrót do góry
Karol
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 6
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Witam ! Oczywiście strzeliłem "byka" cytat z Malewskiego dokładnie brzmi:" W czasie strzelaniny jaka sie wywiązała, jeden spośród zatrzymanych oficerów ziemian został zabity. Był to syn pana Karola Gayera z Zielonej Dąbrowy, nadzwyczaj wartościowy młody człowiek i szczery patriota. Trzech innych ziemian wzietych jako zakładników zginęło w nie wyjaśnionych okolicznościach"
W wspomnieniach pana Michała Ostrowskiego (własciciel Radoszewnicy k/Koniecpola) "Partyzanckie zaplecze" pisze on o śmierci 3 włascicieli ziemskich: Jana Biedrzyckiego jego zięcia Jerzego Biczyńskiego oraz MARIUSZA Geyera wziętych razem z 4 innymi ziemianami przez oddział AL na zakładników. Miało to miejsce w okolicy Ciężkowic . Zabił ich oddział AL kpt.Hanyża "Stacha". Podaje też datę 1 listopada 1944 roku.
Datę tą potwierdza Ryszard Nazarewicz w "Ziemia radiomszczańska w walce 1939-1945" KIW 1973 z tym ,że podaje ,że zatrzymani ziemianie byli pod "ochroną" kilku zołnierzy AL na czele z sierżantem Stanisławem Wilkiem "Sarną" - zginął wraz z ziemianami przy próbie odbicia przez NSZ.
Również Jarosław Tymowski (właściciel Ulesia) wspomina " ...szczęśliwie na podwórzu spotkałem MARYSIA Geyera syna Karola"
Przy okazji rodzina Biedrzyckich do dziś , pomimo licznych starań nie zna miejsca pochówku Jana Biedrzyckiego i Jerzego Biczyńskiego.
Przepraszam za pomyłkę z imieniem, Pozdrawiam. Karol Walaszczyk

Czw 29 Mar, 2007 7:49

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Z tego, co przytacza Karol, wynikałoby, że właścicielem Dąbrowy Zielonej był w 1944 Karol Geyer, zaś zamordowany przez alowców Mariusz, żołnierz AK, był jego synem. Może ktoś znajdzie w "Kantyczce" jego stopień wojskowy i datę jego śmierci?

Geyerowie z Dąbrowy Zielonej pochodzili ze znanej rodziny łódzkich fabrykantów pochodzenia niemieckiego, których obraz uwiecznił Reymont w "Ziemi obiecanej". W latach okupacji okazali oni przywiązanie do Polski, które mogło zawstydzić niejednego Polaka "z dziada pradziada".

W Dąbrowie Zielonej mieszkał podczas okupacji szwagier Karola Geyera, ekonomista prof. Antoni Kostanecki. Był wykładowcą na Uniwersytecie we Freiburgu, Politechnice Lwowskiej i Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 1917-1919 pełnił funkcję rektora Uniwersytetu Warszawskiego (jego brat Kazimierz, rektor UJ i wiceprezydent Krakowa, zginął w Sachsenhausen). Piszę o tym, aby zwrócić uwagę, przeciwko komu PPR kierowało narzędzie terroru: otóż atakując dwory, w których podczas okupacji znalazło schronienie wielu ludzi z warstwy inteligenckiej, którzy utracili swe dotychczasowe źródła utrzymania, niszczono z rozwagą polskie elity, kontynuując dzieło Katynia.
Cytat:
Cytat z Malewskiego dokładnie brzmi: "W czasie strzelaniny, jaka się wywiązała, jeden spośród zatrzymanych oficerów ziemian został zabity. Był to syn pana Karola Gayera z Zielonej Dąbrowy, nadzwyczaj wartościowy młody człowiek i szczery patriota."

O jakiej strzelaninie tu mowa? Czy Malewski nie pomylił zabójstwa Mariusza Geyera przez kpt. Hanyża, oficera III Brygady AL im. Bema, ze śmiercią kilku obywateli ziemskich, porwanych przez alowców "Sarny", w nie do końca udanej akcji ich odbicia przez żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej? Również pan Ostrowski z Radoszewnicy myli ewidentnie oba wydarzenia, ponieważ Biczyńskiego i Biedrzyckiego nie było wśród ofiar walki w Ciężkowicach.

Od miejscowych słyszałem, że Mariusz Geyer wpadł w ręce alowców w drodze z meldunkiem do Gidel. "Zginął" - dodają - "bo wybrał drogę przez Sekursko i Żytno, a nie przez Cielętniki". Zastanowiła mnie ta uwaga. Cielętniki były zdecydowanie "akowskie", z rezydującym tam Karolem Steinhagenem, szefem "Uprawy" obwodu częstochowskiego AK. Czyżby Sekursko i Żytno były "eneszetowskie", skoro alowcy urządzili w ich pobliżu zasadzkę? Karolu, piszesz o osobistych relacjach właścicieli Sekurska: czy wiadomo Ci coś konkretnego na temat ich zaangażowania w Podziemie? Niełatwo o tę informację, bo do niedawna do wspierania NSZ mało kto się przyznawał, nawet swoim najbliższym.

Wspomniany wyżej Karol Steinhagen to kolejny polski patriota pochodzenia niemieckiego, który wiele poświęcił dla ojczyzny. Niemal wszyscy Steinhagenowie należeli do AK. Odpłata PRL była taka, że pozbawiono ich wszystkich majątku (w przypadku Karola Steinhagena była to m.in. papiernia w Myszkowie) i wygnano z Cielętnik. Los rodzin Geyerów, Biedrzyckich i Biczyńskich był podobny.

Korespondencja AK dotycząca porwania i zamordowania przez AL Biedrzyckiego i Biczyńskiego z Sekurska wymienia również oficera AK Jerzego Jastrzębskiego, właściciela majątku Kuźnica, którego spotkał ten sam los. Mowa tam również o p. Lisiewskim, o którym nic bliższego nie wiem, jako kolejnej ofierze porwania i zabójstwa z rąk bohaterów powojennych bajek o Armii Ludowej.

Pią 30 Mar, 2007 11:12

Powrót do góry
Karol
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 6
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Witam !
Pan Biedrzycki oraz jego zięć Biczyński na 100% byli w NSZ (z opowiadań nieżyjacej już Pani Czudowskiej- córki Biedrzyckiego, zony b.konsula RP w Lipsku - stąd Sekursko było NSZ). Gwoli lużnych opowiadań:
Kupę lat temu spotkałem mieszkańca Pławna koło Radomska, który po pijaku kiedyś wspomniał, że w jedną noc wraz z oddziałem AL szli w Włoszczowskie i ocalał tylko ten właściciel ziemski którego nie było w domu. Było to tuż przed lub tuż po wkroczeniu Rosjan. Szczegółów nie znam. Na trzeżwo wszystkiego się wypierał.
Pozdrawiam Karol Walaszczyk

Pią 30 Mar, 2007 12:31

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Autor książki "PPR - Droga do władzy 1941-1944" utrzymuje, że ludzie Hanyża, oficera III Brygady AL im. Bema, porywali upatrzonych ziemian, zabijając ich pomimo składania okupu przez rodziny ofiar. I nie chodzi tu bynajmniej o dość głośną sprawę, zakończoną osaczeniem i wybiciem grupy porywaczy z AL w Ciężkowicach przez oddział kpt. Figuro-Podhorskiego z Brygady Świętokrzyskiej NSZ.

Nie wiem, skąd Gontarczyk zaczerpnął przytoczoną informację. Rzecz mogliby wyjaśnić członkowie rodzin pomordowanych ziemian, ci jednak przez wiele lat milczeli w obawie o życie swoje i swoich rodzin. Nic dziwnego, skoro osoby zamieszane w organizację czerwonego terroru w 1944 (że nie wspomnę o późniejszych latach) żyją do dziś, a ich środowisko ma się doskonale, pielęgnując swoje zbrodnicze tradycje.

Pon 02 Kwi, 2007 9:44

Powrót do góry
Larkinus
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 2
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

B. i B.

Szanowny Panie Karolu
Niestety muszę wyprowadzić Pana z błędu, mój pradziadek i dziadek (Jan Biedrzycki i Jerzy Biczyński) byli członkami AK a w naszym dworze w Sekursku w owym czasie ukrywanych było kilkanaście niewygodnych tak dla okupacyjnych jak i nadchodzących "władz" osób. Był to główny powód dla którego moi przodkowie zgodzili się dobrowolnie iść z .... z AL jako zakładnicy za zatrzymane przez NZS łączniczki z AL. Jedyną informacją o dalszym losie moich przodków jaką dysponuje rodzina jest opowieść jednego z oficerów NZS, który w miesiąc po owych wydarzeniach przyjechał do majątku i mojej babci stwierdził, że jedyne co może powiedzieć to to, że ci, którzy to zrobili już nie żyją... Ot i cała pamiątka po przodkach Smutny . Grobów do dziś nie odnaleziono a miejscowa ludność nadal boi się o tym mówić.
Pozdrawiam
Łukasz Biczyński

Nie 20 Maj, 2007 20:18

Powrót do góry
Piotrk1
Kapitan

Kapitan




Posty: 1328
Pochwał: 2
Skąd: Śląsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Był to główny powód dla którego moi przodkowie zgodzili się dobrowolnie iść z .... z AL jako zakładnicy za zatrzymane przez NZS łączniczki z AL.


Z tego zdania wynika, że było to "oko za oko". NSZ porwał łączniczki AL, a AL właścicieli dworku związanego z NSZ czy AK.
Podaj coś bliższego w tej sprawie.

Pon 21 Maj, 2007 15:30

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Larkinus napisał:
Mój pradziadek i dziadek (Jan Biedrzycki i Jerzy Biczyński) byli członkami AK, a w naszym dworze w Sekursku w owym czasie ukrywanych było kilkanaście niewygodnych tak dla okupacyjnych, jak i nadchodzących "władz" osób. Był to główny powód, dla którego moi przodkowie zgodzili się dobrowolnie iść z AL jako zakładnicy za zatrzymane przez NSZ łączniczki z AL.

Gest ów świadczyłby o wysokiej klasie panów Biczyńskiego i Biedrzyckiego. Wszak nie minęło wiele czasu od podobnej akcji AL, w wyniku której śmierć ponieśli zakładnicy, uprowadzeni w tych stronach na rozkaz Bolesława Boruty - dowódcy III Brygady AL. Sprawa nie rokowała więc dobrze dla obu panów, gdy mając na względzie bezpieczeństwo swoich gości oddawali się dobrowolnie w ręce napastników. Jakże to inny rodzaj bohaterstwa, niż walka z bronią w ręku.

Piotrk1 napisał:
Z tego zdania wynika, że było to "oko za oko".

Nie zgadzam się z tą opinią. O odwecie można by było mówić tylko wtedy, gdyby w zamian za uprowadzone łączniczki z AL (czy ktoś w ogóle słyszał o tym przypadku?) porwano członków NSZ. Jeśli jednak, jak twierdzi Larkinus, uprowadzeni z Sekurska ziemianie należeli do AK, to rzecz kwalifikuje się jako kolejny akt terroru, przybliżającego PPR do objęcia władzy w powojennej Polsce. Takich przypadków było znacznie więcej.

Zadaniem terroru komunistycznego, wszak wpisanego w tę ideologię, było w równym stopniu zastraszenie przeciwników politycznych, jak też - wzorem bestialstw wyprawianych od czasu rewolucji bolszewickiej w Rosji - fizyczne wyeliminowanie elit narodowych, stojących komunistom na przeszkodzie w zbudowaniu Nowego, Lepszego Świata. Tak się działo we wszystkich krajach, w których kiedykolwiek komuniści dochodzili do władzy: od Rosji poprzez Hiszpanię po Chiny i Kambodżę. Polska nie była tu żadnym wyjątkiem i komuniści również u nas dochodzili do władzy za pomocą terroru i zbrodni, nie czekając bynajmniej, w imię walki z wspólnym wrogiem, z rozpętaniem czerwonego terroru do zakończenia wojny.

Ale może jednak rację miał Karol, którego relacji bym nie lekceważył, iż panowie Biczyński i Biedrzycki pełnili jakieś funkcje w NSZ? Jednak i wtedy nie udałoby się obronić zasadą "oko za oko" fali podobnych zbrodni, jakie miała na swoim koncie PPR/AL w latach 1943 i 1944, a także później.

Bielszym napisał:
Korespondencja AK dotycząca porwania i zamordowania przez AL Biedrzyckiego i Biczyńskiego z Sekurska wymienia również oficera AK Jerzego Jastrzębskiego, właściciela majątku Kuźnica, którego wcześniej spotkał ten sam los.

Następującą informację znalazłem w wydanym w 1991 "Wykazie właścicieli ziemskich dawnego województwa łódzkiego" (D.Zaroszyc), relacja Marii Bilowicz: "Jerzy Jastrzębski, oficer ZWZ-AK, właściciel majątku Kuźnica (gm. Konary, pow. Radomsko, woj. łódzkie). Uprowadzony nocą 25.10.1944 przez partyzantów AL i prawdopodobnie zamordowany".

"Na gałąź z mordercami ludu - burżuazją i panami" wzywały w 1943 władze Lubelskiego Obwodu PPR. "Batalion nr 4 rozgromił całą swołocz w liczbie 28 ludzi reakcji" podsumowywał w październiku 1943 Moczar w raporcie okresowym do centrali w Warszawie działalność podległych mu ludzi, polegającą na likwidowaniu osób uznanych przez komunistów za wrogów klasowych, członków polskich organizacji niepodległościowych, a także członków ich rodzin. W 1944 sprawy te uległy dalszemu zaostrzeniu.

"Przy likwidowaniu szpiclów Niemców lub zbirów reakcyjnych pamiętać o tym, aby to wykonywać z dala od wioski. Najlepiej w lesie, nie pozostawiać poza sobą żadnych śladów" - mówił rozkaz AL, wydany po kompromitującym komunistyczną partyzantkę mordzie w Puziowych Dołach (niedaleko Janowa Lubelskiego) w kwietniu 1944, dokonanym na kilkunastu cywilnych osobach podejrzewanych o sympatyzowanie z narodowcami. Ową zasadę utrzymano aż do 1956 i dlatego wiele rodzin osób, związanych w latach 1939-1956 z podziemiem niepodległościowym, do dziś nie odnalazło szczątków swoich bliskich, zamordowanych przez komunistów.

Terror jesienią 1944 na Kielecczyźnie rozpętany przeciwko polskim elitom narodowym i podziemiu niepodległościowemu był zamierzony, a dyspozycje płynęły prosto z Kremla. Na przełomie września i października 1944 Stalin na odprawie ze swoimi polskimi kolaborantami łajał ich w Moskwie za mało energiczne, jego zdaniem, postępowanie z "wrogiem klasowym", nakazując wzmożenie czerwonego terroru bez oglądania się na konsekwencje. A przecież szalał już wtedy w najlepsze terror na Lubelszczyźnie, że nie wspomnę o tragedii obywateli wschodnich województw Rzeczpospolitej, okupowanych przez Sowietów od stycznia 1944. Rozkaz Stalina obowiązywał zaś polskich komunistów tak samo na obszarze zaboru sowieckiego, jak i niemieckiego.

Sro 30 Maj, 2007 22:25

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Larkinus napisał:
Jedyną informacją o dalszym losie moich przodków jaką dysponuje rodzina jest opowieść jednego z oficerów NZS, który w miesiąc po owych wydarzeniach przyjechał do majątku i mojej babci stwierdził, że jedyne co może powiedzieć to to, że ci, którzy to zrobili już nie żyją... Ot i cała pamiątka po przodkach.

Rodzinom uprowadzonych dziedziców Sekurska proponuję wykorzystanie możliwości, wcześniej niedostępnych.

Przede wszystkim żyje wciąż Ryszard Nazarewicz (Raps), którego można wypytać o te sprawy, a nawet - pod rygorem ustawy o ściganiu zbrodni komunistycznych - zmusić do wyjawienia ich szczegółów, czego dotąd nie był on skłonny uczynić. Otóż los panów Biedrzyckiego i Biczyńskiego był jednym z epizodów serii porwań i zabójstw w 1944 osób wytypowanych jako przeszkody w dojściu po wojnie do władzy przez komunistów, a także utrzymaniu się ich później przy władzy. Zbrodnie te obciążają piotrkowsko-częstochowską PPR/AL, w której Ryszard Nazarewicz ps. "Stefan" (po wojnie pułkownik bezpieki, którego wojennych sprawek niebezpiecznie było dochodzić), pełnił funkcję oficera "dwójki". Piotr Gontarczyk twierdzi, że Nazarewicz brał m.in. udział w naradzie sztabu III Brygady AL bezpośrednio poprzedzającej akcję porwania w październiku 1944 grupy ziemian-zakładników, zakończoną ich odbiciem w Ciężkowicach przez Brygadę Świętokrzyską NSZ.

Ciekawe byłoby się np. dowiedzieć, kto konkretnie typował ofiary czerwonego terroru: Boruta, częstochowsko-piotrkowska "dwójka" PPR/AL czy agentura NKGB? A może się okaże, że na jedno to wychodzi?

Po drugie, ludzie PPR/AL składali po wojnie do tajnych archiwów bezpieki obszerne, szczegółowe relacje o swoich poczynaniach w czasie okupacji, bardzo odmienne od ich oficjalnych życiorysów. Ta ich szczera do bólu spowiedź jest lekturą często mrożącą krew w żyłach. Wróg klasowy nie zasługiwał na ludzkie traktowanie, więc nie było się czego wstydzić, gdy na użytek aparatu przemocy spisywało się swoje wojenne zasługi dla rewolucji społecznej w Polsce.

Po trzecie, zachowała się korespondencja AK z PPR z końca 1944 dotycząca uprowadzenia panów Biczyńskiego i Biedrzyckiego, archiwa obu stron powinny więc zawierać informację o poczynionych ustaleniach i podjętych wówczas krokach. To, że dokumenty te przez długie lata ukrywano w archiwach bezpieki, nie wymaga chyba komentarza. Proponuję zadać sobie trud ich odszukania, bo od pewnego czasu są one już dostępne.

Niezależnie od wszystkiego, rodzinie panów Biedrzyckiego i Biczyńskiego proponuję zwrócić się w sprawie ich porwania i zabójstwa, zbrodni komunistycznej, do Instytutu Pamięci Narodowej. Może wówczas, gdy zostanie wszczęte oficjalne śledztwo w tej sprawie, ludzie przestaną się wreszcie bać i zaczną mówić o tym, co się naprawdę działo w tych stronach w r. 1944 i później.

Pon 11 Cze, 2007 17:40

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Piotr Gontarczyk twierdzi, że Nazarewicz brał m.in. udział w naradzie sztabu III Brygady AL bezpośrednio poprzedzającej akcję porwania w październiku 1944 grupy ziemian-zakładników, zakończoną ich odbiciem w Ciężkowicach przez Brygadę Świętokrzyską NSZ.

"Obowiązki Komendanta Powiatowego MO pełnił początkowo [w styczniu 1945] Ryszard Nazarewicz - były Szef Sztabu III Brygady AL" czytamy na stronie historycznej Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie Trybunalskim. Wcześniej, do maja 1944, funkcję szefa sztabu miejscowego AL pełnił Bolesław Hanicz - "Boruta", przedwojenny działacz KZMP.

Jeśli to prawda, co o funkcji Nazarewicza, oficera PPR/AL-owskiej "dwójki", napisali piotrkowscy policjanci, to jego odpowiedzialność za terror komunistyczny w drugiej połowie 1944 na terenie Częstochowsko-Piotrkowskiego Okręgu AL jest większa, niż to wynika z uwagi Gontarczyka o jego - zaledwie - "udziale" w naradzie sztabu AL, poprzedzającej porwanie grupy obywateli ziemskich w październiku 1944.

Pią 15 Cze, 2007 17:55

Powrót do góry
Bielszym
Porucznik

Porucznik




Posty: 596
Pochwał: 3
Skąd: Żoliborz
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Żyje wciąż Ryszard Nazarewicz (Raps), którego można wypytać o te sprawy.

Z wiedzy płk. prof. Ryszarda Nazarewicza, z którą chętnie dzieli się on z czytelnikami "Gazety Wyborczej", żal byłoby nie skorzystać. Niestety pomijał on dotąd w swoich publikacjach niewygodne dla siebie, a bardzo interesujące szczegóły, dotyczące swojej własnej roli w torowaniu w 1944 komunistom drogi do władzy. Uważam, że powinni mu o tym przypomnieć śledczy z IPN, m.in. w związku z serią uprowadzeń i zabójstw w roku 1944 na terenie Częstochowsko-Piotrkowskiego Okręgu AL osób wytypowanych przez PPR/NKGB jako przeszkoda w zniewoleniu powojennej Polski.

Swoją wiedzę na temat bandytyzmu zorganizowanego, zdobytą w praktyce w "dwójce" PPR i sztabie III Brygady AL w 1944, pan Nazarewicz pogłębiał po wojnie na odpowiedzialnych stanowiskach aparatu bezpieczeństwa stalinowskiej Polski. Coraz wyżej ceniony przez swoich sowieckich przełożonych, pełnił w UBP kolejno funkcje:

- z-cy kierownika MUBP/UBP/UdsBP na miasto Łódź (10.2.1945-19.6.1945),

- naczelnika wydz. V UBP w Łodzi - 8.1.1946-20.12.1951),

- z-cy szefa/kierownika UBP dla Miasta Stołecznego Warszawy (20.12.1951-27.12.1956).

?ródło informacji: "Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza", pod red. naukową Krzysztofa Szwagrzyka, wyd. IPN Warszawa 2005. Publikacja ta jest dostępna w internecie pod adresami:

http://www.ipn.gov.pl/ftp/pdf/Aparat_kadra_kier_tom%20I.pdf
http://www.ipn.gov.pl/ftp/pdf/Aparat_kadra_kier_tom%20II.pdf

Pożegnawszy się z eksponowanym stanowiskiem w warszawskim UBP, p. Nazarewicz kontynuuje przez 3 następne lata pracę w bezpiece, w utworzonej w listopadzie 1956 SB. Za organizację SB (w miejsce UBP) odpowiadał Mieczysław Moczar (Mykoła Diemko) - dobry znajomy Rapsa z lat wojny i bezpośredni przełożony z powojennej walki z wrogami "władzy ludowej" w Łodzi.

Jak wielu prominentów UBP w tym okresie, p. Nazarewicz żegna się w końcu - w stopniu podpułkownika - z bezpieką, znajdując sobie zajęcie w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR przy pisaniu kolejnej "jedynie słusznej" wersji najnowszej historii Polski. Ze skromnym pominięciem swojego własnego wkładu w tworzenie tej historii.

Pią 22 Cze, 2007 20:29

Powrót do góry
Richtie
Starszy Szeregowy

Starszy Szeregowy





Posty: 36
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Witam.

Temat co prawda wygasł, ale wypowiem się. Co mi tam.

Na temat NSZ i Brygady Świętokrzyskiej czytałem wiele różnych publikacji o różnym charakterze na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Czasem były to publikacje stricte naukowe, innym razem wspomnienia stawiające NSZ w świetle neutrealno pozytywnym lub zgoła skrajnie-negatywnym.

Nie mam nic wspólnego z ideologią skrajnie prawicową, a mój osąd nie ma nic wspólnego z polityką.

Moje zdanie o Brygadzie Świętokrzyskiej ? Może zabrzmi to trochę kontrowersyjnie, ale Bohun-Dąbrowski cieszy się u mnie bardzo dużym respektem, którego z kolei nie żywię w najmniejszym stopniu w stosunku do wyższych szarż z AK takich jak Okulicki, Monter czy Bór-Komorowski.

Może porównajmy działalność AK i Brygady latem 1944 roku.

AK nie miało żadnej wizji. Komenda Główna żyła w świecie fantazji i mrzonek. Działania dowództwa AK były niekonsekwentne i pozbawione logiki. Sosnkowski mówił, że powstanie ma być dramatem. . . tragedią, która poruszy sumienie świata - dlatego trzeba je wywołać. Bór-Komorowski snuł nierealne plany przysłania do Warszawy po wybuchu powstania Brygady Spadochronowej Sosabowskiego i polskich eskadr na lotnisko. Przed wybuchem planowano różne koncepcje działań po wejściu Sowietów do Warszawy ale żadnej koncepcji nie było na ewentualność że nie wejdą, czego nikt nie chciał przyjąć do wiadomości. . . sama decyzja o wybuchu akurat 1 sierpnia została podjęta głownie na podstawie doniesień zwiadu przeprowadzonego przez gen. Montera, który pojechał na Pragę tramwajem, gdzie usłyszał od jakiś bab plotki o sowieckich czołgach na rogatkach miasta co stało się argumentem za wybuchem powstania (w rzeczywistości były to niemieckie czołgi przygotowujące się do kontrnatarcia), godzinę W zaplanowano na 17 - w biały dzień, zamiast zacząć atak po zmroku. . . takie przykłady z pogranicza absurdu i zwykłej niekompetencji można mnożyć. Zresztą czy kogoś kto obserwuje współczesne życie polityczne to dziwi.

Cała koncepcja AK - Powstanie + Plan Burza to setki tysięcy zabitych, dziesiątki tysięcy budowli w gruzach, tysiące dzieł i zabytków sztuki bezpowrotnie zniszczonych i zero skutków politycznych czy nawet militarnych.

Cele były bardzo honorowe, uczciwe i szczytne, ale nie o to chodzi w polityce i wojnie - tu liczy się tylko pragmatyzm i efekty.

Należy ustalić cele i dążyć do nich wszelkimi możliwymi sposobami i nie można przesadzać z ryzykiem.

To trochę jak z grą na giełdzie. W przypadku AK w powstanie zainwestowano 100% kapitału wyjściowego i zainwestowano nie mając prawie żadnych szans na zysk, a bardzo duże szanse na stratę prawie wszystkiego. . . rozsądny inwestor by spasował albo poczekał.


Brygada Świętokrzyska to oczywiście inna skala działań. Dużo mniejsza. Inne były też perspektywy. Ale Bohun-Dąbrowski miał koncepcję, miał pewien scenariusz wydarzeń który mógł mieć miejsce i miał cele. Jego koncepcja była logiczna. Skoro rząd w Londynie nie może się dogadać ze Stalinem to wrogowie są dwaj ZSRR i Rzesza. Oba reżimy są równie wrogie Polakom (po tym co miało miejsce na kresach w 1939 i 1940 i w Katyniu - było to dość jasne miał prawo uważać że scenariusz się powtórzy - na szczęście powtórzył się w liberalniejszej wersji tzn. nie było tak źle jak być mogło). A zatem przyjęto koncepcje dwóch wrogów. Idąc dalej uznano AL i jej polityczne ramię PPR za kolaborantów jako organizacje kierowane przez Moskwę. . . kolaborantów należało zwalczać - więc zwalczano ich. W 1944 r. klęska Rzeszy była dla wszystkich oczywista. Walka z opuszczającymi Polskę wojskami niemieckimi nie miała już z pragmatycznego punktu widzenia sensu. Bezsensowna walka jest zbrodnią i niepotrzebnym szafowaniem życiem żołnierza. Walka musi mieć jakiś sens, możliwy do osiągnięcia cel. Skoro jeden wróg jest prawie pokonany to trzeba zacząć zwalczać drugiego, żeby go chociaż w małym stopniu osłabić. W końcu po przepędzeniu Niemców w Polsce będzie miała miejsce walka o władzę z komunistami więc to ich należało osłabiać zanim do niej dojdzie. . . istniała też szansa, że po pokonaniu Niemców, wybuchnie kolejna wojna między Aliantami a ZSRR więc Brygada już ją niejako prowadziła próbując sięgnąć te kilka lat w przyszłość (i wiele się nie pomyliła - bo wojna wybuchła. . . tyle, że z racji wynalezienia bomby A, czego oczywiście nikt w Polsce przewidzieć nie mógł, była to wojna zimna przerywana czasem lokalnymi konfliktami. .. ).

Gdy front został przerwany Brygada zaczęła układać się na różne sposoby z Niemcami. Bohun był odpowiedzialny za życie 1000 ludzi a alternatywa jaką miał była jedna - zginąć wraz ze wszystkimi żołnierzami albo z rąk NKWD w przypadku pozostania w Polsce albo z rąk Wehrmachtu próbując przebić się przez pozycje niemieckiej piechoty. Wiedział, ze z NKWD się nie dogada na 100%, więc negocjował z Niemcami. Nie dał im zupełnie nic, w żadnym stopniu nie przyczynił się do ich pomyślności (sprawa z grupami rzekomo dywersyjno-wywiadowczymi została wyjaśniona wyżej), a udało mu się w środku zimy zapewnić swoim ludziom wikt, nocleg, opiekę lekarską a przede wszystkim życie. W Czechach był gotowy poprzeć czeskie powstanie w Pilźnie. A na koniec wyzwolił obóz 700 kobiet i wziął do niewoli 200 SS-Mannów. Prawdopodobnie uratował im życie jako, że SS-Manni mieli w zwyczaju rozstrzeliwywać więźniów obozów przed nadejściem frontu i uciekać. Następnie udało mu się uchronić swoich ludzi przed groźbą wydania sowietom poprzez układy z Amerykanami.

Churchill mówił, że jest gotów sprzymierzyć się z diabłem aby uratować swój kraj - bo był za niego odpowiedzialny. Kłamał, zdradzał sojuszników. . . wszystko w imię pragmatyzmu.

Bohun w 1945 podjął negocjacje i układy z diabłem po to by uratować swoich ludzi i siebie przed innym diabłem. Bo był za ich odpowiedzialny. Udało mu się. 1000 młodych ludzi przeżyło, uniknęło kul w tył głowy. I chwała mu za to na wsze czasy.

Sob 08 Mar, 2008 1:46

Powrót do góry
kosynier
Podporucznik

Podporucznik




Posty: 258
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A ja sobie dokleje co na temat Brygady ostatnio znalazłem za pozwoleniem "kocham propagandę"


Opis załącznika:

Opis załącznika:

Sro 19 Mar, 2008 22:37

Powrót do góry
Marian1111
Szeregowiec

Szeregowiec




Posty: 1
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Odpowiedz

Moja rodzina służyła od 1918 roku w Sekursku do 1957 mam zasłyszane wiadomości o aresztowaniu właścicieli od dziadków i rodziców.Urodziłem sie w Sekursku ,teraz mieszkam 50km od Sekurska.Jak sie z panem skontaktować alby sobie opowiedzieć.Pozdrawiam

Czw 28 Maj, 2015 14:55

Powrót do góry
Piotrk1
Kapitan

Kapitan




Posty: 1328
Pochwał: 2
Skąd: Śląsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

Ale nie można zapomnieć, że oficerem do zadań specjalnych był agent gestapowca z Radomia, Paula Fuchsa, Hubert JURA "TOM". Występował też pod nazwiskami Jerzy Augustyniak, Herbert JUNG.
Jakoś w opracowaniach unika się tej osoby, a przecież pisze o nim Władysław Marcinkowski "Jaksa" w wydanych po jego śmierci "Wspomnieniach 1939 - 1945". A przecież Jaksa był zastępcą "Bohuna".
"Tom" mając przepustkę otrzymana od Fuchsa przeprowadzał Brygadę na zachód. Ze wspomnień żołnierzy Brygady wynika, że hitlerowcy ich szkolili i przerzucali na tyły frontu.
Ponadto pamiętać należy, że "Tom" był pierwszym dowódcą oddziału leśnego NSZ. Z kim jego oddział walczył ? Na pewno nie z hitlerowcami. Czy objął te stanowisko jako agent, czy został nim nieco później trudno powiedzieć.
Drugim oddziałem był oddział Kołacińskiego "ŻBIKA'. Jego ucieczka z transportu, przedostanie się do Generalnej Guberni, przejęcie dowództwa oddziału NOW po Tadeuszu TRENDA "Ryś" to same zastanawiające zbiegi okoliczności.
I jeszcze jedno pytanie : dlaczego oddziały Brygady a później "Żbika"nie były atakowane przez hitlerowców chociaż wiedzieli o ich lokalizacji ?

Wyrażałem już swoje opinię na temat NSZ i powiem jeszcze raz : wielu partyzantów nie wiedziało w co się pakuje przyłączając się do oddziałów NSZ. Nie wiedzieli, że hitlerowcy to przyjaciele a znajdujący się daleko sowieci to wrogowie.

I jeszcze jedno, czy ustalił już ktoś ilu żydów i nie tylko wymordowali hitlerowcy w ostatnim roku wojny. Przecież Eichman dwoił się i troił aby wysłać jak najwięcej transportów do obozów koncentracyjnych.

Pią 26 Cze, 2015 11:43

Powrót do góry
Piotrk1
Kapitan

Kapitan




Posty: 1328
Pochwał: 2
Skąd: Śląsk
Odpowiedz do tematu Odpowiedz z cytatem

A możesz jeszcze powiedzieć gdzie te potyczki z sowietami i hitlerowcami miały miejsce.
Z tego co pamiętam przez sowietami tak szybko zwiali, że ich nawet nie zobaczyli. Z hitlerowcami gdy doszło do spotkania, to "Tom" wyskakiwał z przepustką od Fuchsa. Pomagał mu niejaki Szymański.
A może ten rozkaz był wydany jeszcze w Częstochowie, gdzie siedziba NSZ sąsiadowała z Gestapo.

Czw 30 Lip, 2015 10:08

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki w tym forum
Możesz ściągać pliki w tym forum



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum.
Redakcja magazynu "Inne Oblicza Historii" nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.